2023-04-24 15:04:03 JPM redakcja1 K

Ron DeSantis się wypala – a Trump jest na dobrej drodze do republikańskiej koronacji

Wady gubernatora Florydy są oczywiste. Ciężko teraz widzieć w roli republikańskiego kandydata na prezydenta kogokolwiek innego niż Trumpa

Światła reflektorów skupione na DeSantisie zgasły. W sondażach niezmiennie przegrywa z Trumpem dwucyfrowymi liczbami. Według sondażu Wall Street Journal w grudniu, poparcie DeSantisa spadło o 27% od grudnia. DeSantis myli spory budżet swojej kampanii z aprobatą. Jest w błędzie!

Zapomniał, że Amerykanie z klasy robotniczej dominują w partii republikańskiej oraz, że wizerunek ma znaczenie. Znoszenie ubezpieczeń socjalnych powoduje ostry sprzeciw, a jedzenie deseru palcami jest obleśne. Mówiąc inaczej, hojność darczyńcy partii i nic poza tym to przepis na porażkę.

Charles Koch, darczyńca Republikanów, może glosować tylko raz. Zanim DeSantis pójdzie dalej, musi nauczyć się na błędach wcześniejszych niewypałów kampanii prezydenckich – Jeba Busha, Johna Connally’ego i Mike’a Boolmberga – jeśli chce uniknąć podzielenia ich losu.

W 2016 roku, Trump zmiażdżył Busha, zmuszając go do wczesnego poddania swojej kampanii. Jego nazwisko zapewniło mu wiele donacji, ale niewiele poza tym. Bush opuścił wyścig z czterema delegatami na koncie i brakiem zwycięstw w prawyborach.

Był gubernatorem Florydy w latach 1999-2017. Wygląda na to, że ta praca nie jest katapultą do zwycięstwa w wyborach.

Historia Connally’ego to również dobra przestroga. Został mocno zraniony w trakcie zabójstwa Kennedy’ego tego pamiętnego listopadowego dnia w Dallas. Ronald Reagan wkrótce wyprzedził Connally’ego w prawyborach w 1980 roku.

Ów były gubernator Teksasu zdobył tylko jednego delegata po wydaniu 500 tysięcy dolarów z własnej kieszeni i niemal 12 milionów z cudzych kieszeni. 

Jest i burmistrz Bloomberg. Wydał 900 milionów dolarów z własnego budżetu, zdobył 58 delegatów i pojedyncze zwycięstwo w Samoa Amerykańskich. Na koniec, poszarpał się ze sztabem kampanii o niewypłacone pensje.

Gdyby do prawyborów miałoby dojść jutro, DeSantis ucierpiałby w stanach takich jak New Hampshire, Georgia oraz Południowa Karolina; miałby także problemy na Florydzie. A jeśli nie będzie w stanie wygrać w samym słonecznym stanie, to raczej nie uda mu się wygrać gdziekolwiek indziej.

Porażki w rodzinnych stanach są fatalne. Elizabeth Warren i Amy Klobuchar mogą to potwierdzić. Joe Biden siedzi na fotelu prezydenta; one dalej harują w Senacie.

DeSantis raczej nie odzyska w najbliższym czasie popularności. Nie udało mu się skorzystać z prawnych problemów Trumpa i nie jest też specjalnie lubiany. Jego wojna z kulturą „woke” zaczyna uderzać w niego rykoszetem.

Kiedy w marcu pojawiły się wiadomości o oskarżeniu Trumpa, DeSantis odruchowo zaczął go bronić. Pod wpływem chwili, oskarżył Alvina Bragga, prokuratora okręgowego Manhattanu, o narzucanie „anty-amerykańskiej agendy politycznej”. DeSantis próbował też nadaremnie walczyć z ekstradycją Trumpa do Nowego Jorku, jednak ten dobrowolnie się poddał kilka dni później.

DeSantis potem próbował złośliwie skrytykować hobby Trumpa, ale było na to za późno. Subtelność nie działa na Trumpa. Z nim trzeba ostro.

W następnym tygodniu rozpocznie się rozprawa cywilna E. Jean Carroll przeciwko Trumpowi, w której oskarża go o zniesławienie i napastowanie seksualne. Trump wymijająco podchodzi do pojawienia się na niej. Zapewne ponownie zostanie wyemitowane niesławne nagranie Trumpa z Access Hollywood. Cyrk wraca w pełnej okazałości.

Tak czy inaczej, wygląda na to, że DeSantis nie będzie miał w tej kwestii wiele do powiedzenia. To, czy jego żona, Casey DeSantis, okaże jakieś wyrazy współczucia dla Carroll lub Melanii Trump też nie jest w tej chwili znane. Casey DeSantis, jako była producentka telewizyjna, potrafi dzierżyć sztylet z uśmiechem, nie grymasem.

Pod tym względem, brak kompetencji społecznych DeSantisa może go sporo kosztować. Na Politico widnieje nagłówek: „Jak Ron DeSantis traci przyjaciół i zraża do siebie ludzi”.

W zeszłym tygodniu, jego plan zdobycia względów republikanów z Florydy spaliły na panewce. Przyleciał z Waszyngtonu tylko po to, by zmierzyć się z falą wsparcia dla Trumpa. 

„Grupa wspaniałych Kongresmenów i Kongresmenek z Florydy, którzy okazali mi wsparcie,  przybędzie do Mar-a-Lago” – napisał na mediach społecznościowych były prezydent. „Nasze wsparcie jest niemal uniwersalne na Florydzie i w całych Stanach Zjednoczonych.”

Trump poświęca czas na bankiety i groźby. DeSantis nie zajmuje się tym. Wyborcy w stanach prawyborczych chcą być pochlebiani lub zabawiani. Gubernator Florydy nie robi żadnej z tych rzeczy.

Co więcej, Disney zaczyna odpłacać pięknym za nadobne, ku rozpaczy DeSantisa i uciechy Trumpa. Żeby polepszyć swoją sytuację pośród socjalnych konserwatystów, DeSantis próbował puścić z dymem jednego z największych pracodawców ze swojego rodzimego stanu. Dla kontrastu, kiedy Trump drwił z National Football League, bawił się pieniędzmi innych.

W tym momencie Mickey, Minnie i Trump wygrywają. Droga do wygranej republikańskiej nominacji w 2024 roku coraz bardziej wygląda jak koronacja.

Dział: Politycznie

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE