Wojna na Ukrainie nie da Polsce wolnej przepustki do demokracji
Niewielu przewidziałoby, że Biden i Duda staną się stanowczymi sojusznikami – ale wojna tworzy dziwnych sojuszników.
Prezydent USA Joe Biden witany przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę na rozmowach w Pałacu Prezydenckim w Warszawie 21 lutego 2023 r. | Mandel Ngan/AFP za pośrednictwem obrazów Getty
Podczas zeszłotygodniowej podróży prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena do Warszawy – drugiej w ciągu roku do Polski – po raz kolejny amerykański przywódca przedstawił wojnę szalejącą na Ukrainie jako walkę między demokracją a autokracją.
Dla niektórych na pierwszy rzut oka to sformułowanie wydawało się ironiczne — polski rząd został oskarżony o demokratyczne odstępstwo, a rządząca w kraju Partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) skrytykowana za podważanie niezawisłości sądownictwa, atakowanie społeczności LGBTQ+ i łamanie praw człowieka na polsko-białoruskiej linii granica. Ubiegając się o urząd w 2020 r., Biden nie powstrzymywał pogardy dla polskich populistów, porównując ich do białoruskiego autokraty Aleksandra Łukaszenki i samozwańczego nieliberalnego przywódcy Węgier Wiktora Orbána.
Pomijając retorykę kampanii, niewielu przewidziałoby, że Biden i polski prezydent Andrzej Duda staną się stanowczymi sojusznikami – ale wojna
tworzy dziwnych sojuszników. A reakcja Polski na wojnę Rosji na Ukrainie od 24 lutego 2022 r. była niezwykła — przyjęto 1,5 miliona ukraińskich uchodźców , udzielono wsparcia humanitarnego i wojskowego oraz skutecznie orędowano za wysłaniem czołgów Leopard na Ukrainę.
Podróż Bidena jest świadectwem bliskiego sojuszu strategicznego między Stanami Zjednoczonymi a Polską. Czy jest to więc przypadek zasady, która przeważa nad korzyścią? Czy administracja Bidena odsuwa na bok niepokój związany z regresem demokracji z powodów geopolitycznych? Nie bardzo.
Chociaż międzynarodowe media skupiały się głównie na ważnej roli Polski w wojnie, Stany Zjednoczone i Unia Europejska nadal forsowały program demokratyczny w tym kraju.
Jako gwarant bezpieczeństwa Polski, Waszyngton ma doskonałą pozycję, by przypomnieć sojusznikowi o potrzebie poprawy jakości jego demokracji. A
administracja Bidena nadal wyraża swoje obawy dotyczące wolności mediów, niezależności sądownictwa i poszanowania praw mniejszości w kraju. W końcu dobrzy przyjaciele i sojusznicy powinni wzajemnie rozliczać się z wartości, które leżą u podstaw ich związku.
Na tym froncie zeszłotygodniowa wizyta prezydencka również przebiegła sprawnie.
Niektórzy politycy opozycji już wcześniej wyrażali obawy, że podróż Bidena wzmocni pozycję PiS – coś, co ich bardzo niepokoi, ponieważ Polska dzieli zaledwie kilka miesięcy od wyborów parlamentarnych, które prawdopodobnie będą bardzo bliskie. Obawiano się, że PiS wykorzysta to wydarzenie do celów wyborczych.
Ale Biden w swoim przemówieniu zwrócił się do Polski i chwalił ją jako całość – nie tylko rząd czy jedną partię nad drugą. Określając kraj jako „jednego z naszych wielkich sojuszników”, podziękował prezydentowi Dudzie, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, prezydentowi Warszawy Rafałowi Kazimierzowi Trzaskowskiemu oraz „wszystkim byłym ministrom i prezydentom, a także burmistrzom i polskim przywódcom politycznym z całego kraju”.
Biden zaznaczył też, że spotkał się zarówno z ministrami, jak i przedstawicielami opozycji. A sam Duda odwzajemnił się, podkreślając dwustronność i wzywając do zwołania w pierwszą rocznicę wojny na Ukrainie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego – w skład której wchodzą osoby z całego spektrum politycznego.
Ponadto, pod koniec ubiegłego roku, przy ponadpartyjnym wsparciu Kongresu, Amerykańska Agencja ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) przed`stawiła nowy program lokalnych inicjatyw w Europie Środkowej — w tym w Polsce — mających na celu wzmocnienie instytucji demokratycznych, społeczeństwa niezależne media. Nie ma więc mowy o odsuwaniu demokracji na bok.
W swoim przemówieniu w Warszawie Biden oświadczył : „Demokracje świata stały się silniejsze, a nie słabsze. Ale autokraci na świecie stali się słabsi, a nie silniejsi”. I dla większości Polaków brzmi to prawdziwie, ponieważ jeszcze nieco ponad 30 lat temu ich kraj był pod piętą Związku Radzieckiego.
Prezydent USA Joe Biden (L) i prezydent Polski Andrzej Duda na Nadzwyczajnym Szczycie NATO Bukaresztańska Dziewiątka (B9) w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, 22 lutego 2023 r. | Mandel Ngan/AFP za pośrednictwem Getty Images
Nie znaczy to, że liberalnie nastawieni Polacy nie boją się o demokrację w kraju, ale wolność jest tu cenna. I chociaż PiS cofnął z trudem wywalczone prawa obywatelskie, wybory w Polsce są nadal wolne, a liberalna opozycja nadal je wygrywa w większości dużych miast. Senat kraju jest kontrolowany przez liberalną opozycję, a polskie społeczeństwo obywatelskie jest aktywne i prężne.
Walka o demokrację jednak nie ustała, ale nie widać też oznak, że USA czy Unia dadzą Polsce wolną rękę – niezależnie od jej znaczenia dla walki za granicą na Ukrainie.
Niedawno Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej za kwestionowanie prymatu prawa unijnego nad prawem krajowym. I pomimo powszechnych pochwał dla silnego poparcia Polski dla Ukrainy, blok nadal nie uwolni miliardów euro w ramach odbudowy po pandemii i funduszy spójności, dopóki niezależność sądownictwa nie zostanie przywrócona w kraju.
PiS uważa suwerenność narodową za najwyższą wartość i dlatego słuchanie Bidena łączącego suwerenność z demokracją było szczególnie ważne. Zachodni partnerzy Polski nie powinni powstrzymywać się przed dawaniem jasno do zrozumienia, że jeśli chodzi o demokrację, nie może być wolnej przepustki.
Dział: Politycznie
Autor:
MARTA PROCHWICZ -JAZOWSKA | tłumaczenie: Redakcja
Źródło:
https://www.politico.eu/author/marta-prochwicz-jazowska/