Dlaczego rząd francuski upadł i co stanie się teraz?
Emmanuelowi Macronowi wydaje się brakować pola do manewru po tym, jak rząd Michela Barniera stał się pierwszym od ponad 60 lat francuskim rządem, który upadł w wyniku wotum nieufności.
Marine Le Pen, prezeska partii Zjednoczenie Narodowe, w trakcie debaty dotyczącej dymisji rządu. 4 grudzień 2024 roku. Zdjęcie: Telmo Pinto/SOPA Images/Rex/Shutterstock
Premier Francji Michel Barnier poddał się w czwartek dymisji po tym, jak lewicowi i skrajnie prawicowi politycy przyczynili się do jego upadku zaledwie trzy miesiące po jego powstaniu. Barnier i jego rząd pozostaną na stanowiskach w roli opiekunów zajmujących się codziennymi sprawami do momentu powołania nowego rządu, co zostało potwierdzone w czwartek w oficjalnym stanowisku. Upadek rządu Barniera – pierwszego od ponad 60 lat francuskiego rządu poddanego do dymisji w wyniku wotum nieufności – wtrącił Francję w kryzys polityczny, a Barniera, politycznego weterana, który był niegdyś negocjatorem Brexitu po stronie Unii Europejskiej, uczynił najkrócej piastującym stanowisko premierem w historii współczesnej Francji. Prezydent Emmanuel Macron w czwartek wieczorem zwrócił się do ludu w oficjalnej przemowie. Oto krótki skrót tego, co dokładnie się wydarzyło i co może wydarzyć się później.
Dlaczego francuski rząd upadł?
Wniosek o uchwalenie wotum nieufności złożyli lewicowi posłowie w obliczu waśni powstałej w wyniku projektu uchwały budżetowej, której celem było zaoszczędzenie 60 miliardów euro poprzez obcięcie wydatków rządowych i podniesienie podatków. Na początku tygodnia Barnier zdecydował się skorzystać z zabiegu konstytucyjnego zwanego „artykułem 49.3”, aby uchwalić projekt ustawy emerytalnej. Ten zabieg pozwala rządowi na zaakceptowanie ustawy nawet bez zgody parlamentu, ale w zamian daje posłom możliwość podważenie tej decyzji poprzez wniosek o wotum nieufności. Ze wsparciem ze strony skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, 331 z 577 posłów zagłosowało za poddaniem rządu do dymisji. Po głosowaniu Le Pen oznajmiła francuskiej TF1, że „mieliśmy do wyboru dwie opcje, a my zdecydowaliśmy się wybrać ochronę Francji” przed „toksyczną” ustawą budżetową. Było to pierwsze we Francji pomyślnie przeprowadzone wotum nieufności od czasu upadku rządu Georgesa Pompidou w 1962 roku, kiedy to Charles de Gaulle był prezydentem.
Co do tego doprowadziło?
Polityczny chaos we Francji rozpoczął się od podjętej w czerwcu przez Macrona decyzji o rozwiązaniu parlamentu i ustanowieniu wcześniejszego terminu wyborów po tym, jak jego centrystyczna partia poniosła sromotne straty w wyborach europarlamentarnych. Pomimo tego, że prowadzony przez politycznego agitatora Jean-Luca Mélenchona Nowy Front Ludowy (NFP), czyli koalicja francuskich lewicowych partii sięgających od mainstreamowej Partii Socjalistycznej (PS) do radykalnie lewicowej La France Insoumise (LFI), wygrał największą ilość stanowisk w parlamencie, wyniki wyborów podzieliły parlament na trzy z grubsza równe bloki – lewicę, centrum i (skrajną) prawicę – z czego żaden z nich nie miał większości. Będąc największą polityczną siłą w parlamencie, lewicowy NFP rościł sobie prawa do wyznaczenia nowego lidera rządu. Macron nie zgodził się na to i zamiast tego mianował na stanowisko Barniera, co doprowadziło do powstania chwiejnego sojuszu centrum i umiarkowanej prawicy. Barnier starał się utrzymywać wsparcie skrajnej prawicy najdłużej jak to tylko możliwe poprzez powtarzanie prawicowej retoryki przy ważnych problemach pokroju zbrodni, bezpieczeństwa wewnętrznego, imigracji czy kosztów życia. W pokłosiu wotum nieufności Macron musiał zmierzyć się z apelami o rezygnację. Jako, że jego kadencja trwa do 2027 roku, to nie może zostać odsunięty od stanowiska, ale trwający od miesięcy chaos polityczny stanowczo podważył jego autorytet. Francuski lewicowy dziennik Libération umieścił w środę na okładce napis „Jego porażka” z dołączonym zdjęciem Macrona.
Co oznacza to dla Francji?
Upadek rządu wprowadził Francję w stan głębokiej niepewności politycznej. Wizja tego, że kraj zakończy rok 2024 bez stabilnego rządu lub ustalonego budżetu na następny rok już teraz budzi strach wśród inwestorów. Na początku tygodnia koszty pożyczek zaczerpniętych przez Francję przekroczyły koszty Grecji, która często postrzegana jest jako będąca w dużo bardziej ryzykownej sytuacji. Do zaprzestania działalności rządu, jak miało to miejsce niegdyś w Stanach Zjednoczonych, nie dojdzie, jako że francuska konstytucja pozwala rządowi – nawet tymczasowemu – na przedłużenie zeszłorocznego budżetu, aby pozwolić na przykład na dalsze opłacanie pensji pracownikom rządowym. To zamieszanie prawdopodobnie też bardziej osłabi Unię Europejską, która już teraz mierzy się z konsekwencjami implozji niemieckiego rządu koalicyjnego i próbuje ustanowić zjednoczony front przed powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu. Francuski rząd upadł też w momencie, w którym kraj przygotowuje się na strajki w sektorze publicznym, które mogą doprowadzić do zaprzestania działalności szkół, lotnisk i stacji kolejowych. W czwartek związki robotnicze wezwały urzędników państwowych, w tym nauczycieli i kontrolerów lotniczych, aby zaczęli strajk w odpowiedzi na oddzielne cięcia budżetowe. Wszystko to ma miejsce w momencie, w którym kraj przygotowuje się na przyjęcie dygnitarzy z całego świata na mające miejsce w sobotę ponowne otwarcie katedry Notre Dame po druzgocącym pożarze w 2019 roku. Jednym z przewidywanych gości jest Trump, dla którego będzie to pierwszy zagraniczny wyjazd od czasu jego reelekcji.
Co dalej?
Macron ma teraz przed sobą niełatwe zadanie wybrania odpowiedniego kandydata na premiera, który będzie w stanie sprawnie poruszać się w spolaryzowanym i rozdrobnionym parlamencie, który pozostanie w tym stanie do co najmniej lipca, jako że dopiero wtedy mogą odbyć się następne wybory. Macron może też zdecydować się powołać rząd technokratyczny, który prowadziłby nadzór nad francuską administracją przez kolejne sześć miesięcy. Mógłby także zrezygnować ze stanowiska, co automatycznie doprowadziłoby do nowych wyborów prezydenckich, ale w tym momencie uważane jest to jako mało prawdopodobne. Jako lider rządu tymczasowego, Barnier byłby odpowiedzialny za codzienne obowiązki, jak na przykład zaproponowanie przepisów nadzwyczajnych, które przeniosłyby limity wydatków i przepisy podatkowe z 2024 r. To zapobiegłoby przed całkowitym zaprzestaniem działania rządu, ale też uniemożliwiłoby planowane przez Barniera i przyjaźnie widziane przez inwestorów i Unię Europejską zaoszczędzenie 60 miliardów euro.
Inną opcją byłoby przystanie Macrona na budżetowe postulaty Zjednoczenia Narodowego i mianowanie skrajnie prawicowego ministra, ale wiązałoby się to z rezygnacją z obcięcia deficytu budżetowego Francji. Tymczasowy rząd Barniera mógłby także powołać się na konstytucyjne uprawnienia do uchwalenia budżetu na 2025 r. w drodze zarządzenia, jeśli posłowie nie zatwierdzą go do 20 grudnia, ale eksperci prawni twierdzą, że jest to niepewny grunt i może zostać poddany dyskusji. Zamiast tego przewiduje się, że Macron szybko wybierze nowego premiera. Bliski Macronowi informator twierdzi, że prezydent „nie ma innego wyboru” niż dokonanie tego w przeciągu 24 godzin. Reuters doniósł, że Macron przymierza się do mianowania nowego ministra jeszcze przed otwarciem Notre Dame. Kandydatów na stanowisko jest niewielu, ale wśród możliwych wyborów wymienia się lojalistycznego ministra obrony Sebastiena Lecornu i centrystycznego sprzymierzeńca Macrona, Francois Bayrou. Na lewicy Macron mógłby zwrócić się w stronę byłego socjalistycznego premiera i ministra spraw wewnętrznych Bernarda Cazeneuve, którego imię było wymieniane jeszcze przed mianowaniem Barniera. Istnieje jednak ryzyko, że posłowie będą obalać jeden wybór po drugim.
Dział: Europa
Autor:
The Guardian | Tłumaczenie: Karol Rogoziński – praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/