Próba utworzenia rządu zakończyła się skandalem

Fotografia: Peter Dejong, The Associated Press

Po wynikach wyborów z 22 listopada Partia Wolności zdobyła 37 ze 150 miejsc w parlamencie. Tym samym partia ma teraz o 20 miejsc więcej niż w poprzedniej kadencji parlamentu. Przemawiając po zwycięstwie, Wilders obiecał ograniczyć napływ uchodźców i migrantów do kraju. "Wyborcy powiedzieli: mamy tego dość!" - oświadczył polityk.

Drugie miejsce i 25 mandatów przypadło GroenLinks-PvdA, koalicji lewicowców i Zielonych byłego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. "W Holandii wszyscy są równi", powiedział Timmermans, dając jasno do zrozumienia, że "nie będzie miał nic wspólnego" z rządem Wildersa.

Rządząca Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) zdobyła 24 mandaty, co oznacza spadek o 10 miejsc w stosunku do poprzednich wyborów. VVD również wykluczyła możliwość sojuszu z Wildersem.

Jedynym możliwym partnerem koalicyjnym Wildersa jest centroprawicowa partia Nowa Umowa Społeczna PieteraOmtzigta. Wzięła ona udział w wyborach po raz pierwszy i zdobyła 20 mandatów. Omtzig powiedział, że współpraca z Wildersem byłaby trudna ze względu na jego radykalne poglądy. Ale nawet jeśli Wilders i Omtzig się porozumieją, nie wystarczy to do utworzenia rządu koalicyjnego (potrzebne są głosy większości, tj. 76 deputowanych).

Już pierwsza próba utworzenia prawicowego rządu zakończyła się skandalem. 27 listopada Gom van Strien, który był wiceprzewodniczącym parlamentu od 2012 r., podał się do dymisji w związku z zarzutami korupcyjnymi. Wilders polecił mu skonsultowanie się z innymi siłami politycznymi w celu utworzenia rządu.

Przedterminowe wybory w Holandii stały się możliwe, ponieważ w lipcu 2023 r. premier kraju Mark Rutte (Mark Rutte) złożył rezygnację po zaproponowaniu zaostrzenia polityki migracyjnej kraju. Pomysł ten nie został poparty przez dwie z czterech partii w koalicji rządowej.