Unia Europejska przesuwa się w prawo, ale centrum stawia opór
Proeuropejskie partie centrowe mają większość, ale wyborcy wysłali pozytywny sygnał prawicy. Droga Ursuli von der Leyen do reelekcji jest jednak usiana pułapkami.
Baner w europejskiej dzielnicy Brukseli informujący o wyborach do Parlamentu Europejskiego w kwietniu 2024 r. Fot. Alexandros Michailidis / Shutterstock
Parlament Europejski pochyla się teraz nieco bardziej na prawo. 185 milionów wyborców Unii Europejskiej, którzy oddali swoje głosy w wyborach kontynentalnych, faworyzowało partie po prawej stronie spektrum politycznego.
Jednak wzrost popularności partii skrajnie prawicowych nie był tak wyraźny, jak zapowiadano. Wydaje się, że proeuropejska koalicja centrowa trzyma się mocno.
Według szacunków z poniedziałkowego poranka „wielka koalicja” Europejskiej Partii Ludowej (PPE), Socjalistów i Demokratów (S&D) oraz grupy liberalnej Renew zdobyła 403 posłów, co stanowi około 56% mandatów.
Od lat partie te współpracują na szczeblu europejskim, aby zapobiec przekształceniu się skrajnej prawicy w dominujący ruch polityczny. Chociaż ich przewaga jest obecnie mniejsza, grupy te mogą w dalszym ciągu współpracować, aby zapewnić sprawne funkcjonowanie machiny ustawodawczej UE.
Oczy wszystkich zwrócone są teraz na PPE, która odniosła zdecydowane zwycięstwo i umocniła swoją dominującą pozycję w parlamencie.
Jej główna kandydatka Ursula von der Leyen już zasygnalizowała, że jest gotowa współpracować z nacjonalistyczną prawicową grupą Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (CRE).
Wczesne sygnały ze strony PPE sugerują jednak, że partia pozostanie lojalna wobec tradycyjnych sojuszników z centrum.
Ursula von der Leyen zaproponowała także współpracę z socjalistami i liberałami na rzecz zbudowania „większości w centrum dla silnej Europy”, starannie dobierając słowa tak, aby złagodzić krytykę jej poprzedniej uwertury na rzecz radykalnej prawicy.
„Innymi słowy, centrum trzyma się mocno” – dodała przewodnicząca Komisji. „Ale prawdą jest również, że skrajna lewica i prawica zyskały poparcie; dlatego wynik oznacza wielką odpowiedzialność dla partii centrowych”.
Biorąc jednak pod uwagę, że Parlament Europejski działa w formie zmiennych koalicji, które buduje się tekst po tekście, oraz że grupy nie zawsze głosują jako całość, może to oznaczać wąskie marginesy głosowania, szczególnie w przypadku drażliwych kwestii, takich jak te związane z Europejskim Zielonym Ładem.
To ograniczenie mogłoby zatem skłonić PPE do polegania na przysługujących jej prawicowych partnerach, w tym w kwestii mianowania przewodniczącego Komisji Europejskiej.
Przyszłość Ursuli von der Leyen pod znakiem zapytania
Teoretycznie po zwycięstwie swojej partii, PPE, która zdobyła osiem mandatów, Ursula von der Leyen powinna mieć szansę na uzyskanie dodatkowych pięciu lat na czele Komisji Europejskiej, zgodnie z tzw. procedurą „Spitzenkandidaten” [„głównego kandydata” - przyp. tłum.].
Jednak jej szanse na reelekcję skomplikował nie tylko skład nowego parlamentu, ale także decyzja prezydenta Francji Emmanuela Macrona o rozwiązaniu Zjednoczenia Narodowego i rozpisaniu wyborów parlamentarnych.
Niektórzy twierdzą, że osłabiony prezydent Francji i borykający się z problemami kanclerz Niemiec – Niemiecka Partia Socjalistyczna zajęła trzecie miejsce, za główną opozycyjną CDU/CSU i skrajnie prawicową partią Alternatywa dla Niemiec (AfD) – mogą wykoleić jej kandydaturę.
Europejscy przywódcy mają spotkać się pod koniec miesiąca w Brukseli, aby oficjalnie wyznaczyć kandydata na szefa Komisji Europejskiej. Decyzja ta może zostać podjęta na kilka godzin przed pierwszymi przedterminowymi wyborami parlamentarnymi we Francji. Jednak niepopularność Ursuli von der Leyen we Francji może jeszcze bardziej osłabić popularność Emmanuela Macrona.
Obecna przewodnicząca Komisji Europejskiej i szefowa listy PPE Ursula von der Leyen Fot. EP / CC-BY-4.0
Jeśli pokona tę przeszkodę i zostanie nominowana przez przywódców UE, będzie potrzebować wsparcia bezwzględnej większości nowo wybranych eurodeputowanych w tajnym głosowaniu.
Głosowanie to pierwotnie miało odbyć się w połowie września, ale według doniesień mediów może się odbyć już 18 lipca, podczas inauguracyjnego posiedzenia nowego parlamentu w Strasburgu.
Ursula von der Leyen zdała ten test w 2019 r. niewielką przewagą dziewięciu głosów.
Niektóre delegacje krajowe PPE mogłyby sprzeciwić się jej reelekcji, a niebezpieczeństwo dla niemieckiej przywódczyni jest takie samo jak w przypadku socjalistów i liberałów.
Te wąskie marginesy oznaczają, że obecna przewodnicząca Komisji będzie musiała polegać na wybranej w tym roku partii premier Włoch Giorgii Meloni - Bracia Włosi, którzy według wstępnych wyników uzyskali 24 mandaty. To zwycięstwo umacnia pozycję włoskiej przywódczyni skrajnej prawicy na scenie europejskiej.
Reorganizacja mogłaby przynieść korzyści prawicy
Arytmetyka Parlamentu Europejskiego może również ulec zmianie, gdy nowi członkowie lub partie, które obecnie nie posiadają grupy w Parlamencie Europejskim, wynegocjują swoją przynależność.
Ponieważ wiele z tych grup należy do skrajnej prawicy, potencjalne przetasowania mogłyby zwiększyć liczebność dwóch skrajnie prawicowych ugrupowań: Tożsamości i Demokracji (ID) oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Szacuje się, że Fidesz Viktora Orbána, który zdobył 10 mandatów i obecnie nie jest zarejestrowany, mógłby rozważyć dołączenie do CRE.
Marine Le Pen – której Zjednoczenie Narodowe było wielkim zwycięzcą poniedziałkowego wieczoru we Francji, zdobywając ponad 31% głosów i skłaniając tym samym prezydenta Emmanuela Macrona do zarządzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych – również wskazała, że chce utworzyć dużą skrajnie prawicową grupę z partią Giorgii Meloni.
Premier Włoch Giorgia Meloni (z lewej) wita przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen. Fot. Roberto Monaldo/LaPresse
Premier Włoch znalazła się w roli wpływowej osoby, ponieważ o jej poparcie zabiega nawet Ursula von der Leyen. Giorgia Meloni prawdopodobnie będzie grać ostrożnie, gdyż zaprzyjaźnienie się z Marine Le Pen mogłoby zniweczyć jej szanse na współpracę z partiami bardziej centrowymi, a tym samym definitywny udział w kształtowaniu polityki UE.
AfD [Alternatywa dla Niemiec – przyp. tłum.] to jedno z ugrupowań pozbawionych obecnie rodziny politycznej, które pomimo serii niedawnych skandali związanych ze śledztwami dotyczącymi obcych wpływów i powiązań z neonazistami zajęło drugie miejsce w Niemczech z 16 mandatami w Parlamencie Europejskim.
Alternatywa dla Niemiec, wyrzucona pod koniec maja z grupy Tożsamość i Demokracja, nie jest pewna czy uda się sprzymierzyć z innymi radykalnymi partiami i stworzyć ugrupowanie na skrajnie prawicowym parlamencie. Aby tego dokonać, potrzebuje przynajmniej 23 europosłów z co najmniej siedmiu państw członkowskich UE.
Przetasowania w grupach mogłyby także zmniejszyć liczbę członków centrowej grupy Renew, która poniosła straty, mając szacunkowo 22 mandaty mniej. Ich przewodnicząca Valérie Hayer zasygnalizowała już, że Holenderska Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) zostanie w poniedziałek wydalona za zgodę na wejście do rządu skrajnie prawicowej Partii Wolności (PVV) Geerta Wildersa.
Porozumienie koalicyjne w Holandii osiągnięto zaledwie kilka dni po tym, jak grupa Renew obiecała, że nigdy „na żadnym szczeblu” nie wejdzie do rządu z partiami skrajnie prawicowymi.
Liczba mandatów Renew mogłaby zatem spaść do 76, co zwiększyłoby presję na koalicję centrową i wzmocniło głosy zewnętrzne, których Ursula von der Leyen potrzebuje do potwierdzenia swojej reelekcji.
Dział: Europa
Autor:
Mared Gwyn Jones i Grégoire Lory | Tłumaczenie: Kamila Kubik
Źródło:
https://fr.euronews.com/my-europe/2024/06/10/leurope-vire-a-droite-mais-le-centre-resiste