Waży się przyszłość Marine Le Pen: już niebawem wyrok w sprawie defraudacji

W zeszłym tygodniu, Len Pen powiedziała, że uważa się za „całkowicie niewinną zarzucanych jej czynów”. 
Zdjęcie: Stéphanie Lecocq/Reuters

Przyszłość skrajnie prawicowej polityk Marine Le Pen - i co za tym idzie krajobrazu politycznego Francji - rozstrzygnie się w poniedziałek, gdy sąd wyda wyrok w sprawie zarzutów o defraudację pieniędzy z Parlamentu Europejskiego przez nią i przedstawicieli jej partii.

W przypadku wyroku skazującego, trzykrotna kandydatka na prezydenta z ramienia Zjednoczenia Narodowego może zostać pozbawiona prawa do kandydowania w wyborach prezydenckich w 2027 roku, które rozstrzygną, kto zastąpi Emmanuela Macrona.

Prokuratorzy domagają się zapłacenia przez Le Pen grzywny w wysokości 300 000 euro, kary więzienia i zakazu zajmowania lub ubiegania się o stanowisko polityczne przez pięć lat.

W piątek, w sprawie, która nie dotyczyła Le Pen, francuska rada konstytucyjna wydała niekorzystny dla przywódczyni Zjednoczenia Narodowego wyrok, orzekając, że politycy mogą zostać natychmiast pozbawieni urzędu, jeśli zostaną skazani za przestępstwo.

Le Pen oskarżyła prokuratorów o dążenie do jej „politycznej śmierci” i powiedziała, że pozbawienie jej prawa do sprawowania urzędu byłoby sprzeczne z życzeniami wyborców i zagroziłoby procesowi demokratycznemu.

Zgodnie z sondażem przeprowadzonym dla Le Figaro na początku tego miesiąca, 42% Francuzów chciałoby, aby Le Pen kandydowała w 2027 roku. Polityk wyznaczyła 29-letniego Jordana Bardellę na przewodniczącego Zjednoczenia Narodowego w 2021 roku, ale słowa jednego ze starszych członków partii sugerują, że „nie ma planu B”,

gdyby Le Pen została niedopuszczona do kandydowania w 2027 roku. Polityk ten oskarżył również partię o chowanie głowy w piasek.

Marc de Fleurian, poseł Zjednoczenia z Pas-de-Calais, powiedział: „Nie dyskutujemy o potencjalnym wycofaniu Le Pen. Nie jest to temat tabu, ale dopóki wierzymy, że taka niesprawiedliwość nie może się zdarzyć, uznajemy, że tak nie będzie”.

Le Pen i 24 innych członków Zjednoczenia, w tym urzędnicy partyjni, pracownicy, posłowie do Parlamentu Europejskiego i asystenci, usłyszeli zarzuty w listopadzie ubiegłego roku. Dotyczyły one pobierania pieniędzy z Parlamentu Europejskiego w ramach rzekomego oszustwa związanego z fałszywymi ofertami pracy. Zamiast wydawać pieniądze na personel UE, mieli oni wykorzystać je do opłacenia personelu partii we Francji. Parlament Europejski oszacował, że rzekomo zdefraudowane fundusze wyniosły około 7 mln euro. Zarówno Le Pen jak i pozostali nie przyznają się do winy.

Jakikolwiek werdykt poza oczyszczającym postawi polityczną przyszłość Le Pen pod dużym znakiem zapytania. Jeśli zostanie ona uznana za winną defraudacji, prawie na pewno złoży apelację, co będzie wymagało przeprowadzenia nowego procesu, a ewentualna kara więzienia lub grzywny zostanie odroczona do czasu rozpatrzenia rozprawy apelacyjnej. W przypadku gdy otrzyma ona pięcioletni zakaz kandydowania na urząd publiczny ze skutkiem natychmiastowym, będzie mało prawdopodobne, że będzie mogła wziąć udział w wyścigu prezydenckim w 2027 roku, chyba że proces apelacyjny zostanie przyspieszony, a Le Pen zostanie oczyszczona z zarzutów na czas. Jeśli sędziowie zdecydują, że zakaz kandydowania powinien zostać odroczony, nadal będzie wisieć nad nią, jak określił to jeden członków Zjednoczenia, „miecz Damoklesa”.

Zapytana w zeszłym tygodniu, czy obawia się o swoją polityczną przyszłość, Le Pen powiedziała: „Nie myślę o tym. Strach nie sprawi, że problem zniknie, więc zadręczanie się tym nie przyniesie mi żadnych korzyści. Uważam się za całkowicie niewinną tego, o co mnie oskarżono, więc jeśli zostanę uznana za winną, skorzystam z prawa do ponownej obrony mojej niewinności”.