2023-01-05 07:44:09 JPM redakcja1 K

Opcja „wojny publicznej" wiąże się z dużym ryzykiem dla Putina

Putin rozpoczął atak na Ukrainę ponad 300 dni temu. Nie osiągnął swojego celu, jakim było doprowadzenie do zmiany władzy w Kijowie. Rosja musiała pogodzić się z poważnymi niepowodzeniami. Lider Kremla ma kilka opcji - niektóre z nich są jednak niebezpieczne

Po wyzwoleniu obwodu charkowskiego przez wojska ukraińskie i wycofaniu się Rosjan z Chersonia, Moskwa znalazła się pod tak silną presją militarną, że nawet w kontrolowanej rosyjskiej opinii publicznej podniosły się głosy krytyczne. Co prawda nie takich, które nawołują do pokoju, ale do większej wojny.

Jak na razie Władimir Putin realizuje postulaty Ramzana Kadyrowa i Jewgienija Prigożyna, ale tylko częściowo. Ataki na ukraińską infrastrukturę, które rozpoczęły się jesienią, są częścią nowej strategii Putina- wygląda to jednak na militarną bezsilność, ponieważ nie odnotowano żadnych znaczących sukcesów w walce z oddziałami ukraińskimi. W nadchodzącym roku przywódca Kremla będzie musiał zdecydować się na przyjęcie odpowiedniej strategii.


Wszystko dla wojny


Jeśli Putin zechce zrobić porządek z wewnętrzną krytyką, wówczas postawi na wojnę totalną. Kraj jest całkowicie przebudowywany na gospodarkę wojenną, akceptowane są najostrzejsze sankcje zachodnie i wprowadzana jest masowa mobilizacja- w celu trwałego rozbicia Ukrainy na dwie części i doprowadzenia do zmiany władz w Kijowie. „Operacja specjalna" staje się powoli „wojną". Zachodnie dostawy broni na terytorium NATO również są atakowane.

Społeczeństwo rosyjskie zaakceptowało dotychczasowe sankcje i tzw. częściową mobilizację co najmniej 300 tys. mężczyzn i kobiet. Dlaczego więc nie pójść dalej? Rosjanie zdają się ulegać państwowej propagandzie „obrony przed Nato". Putin może w ten sposób przekształcić „Wielką Wojnę Patriotyczną", pod nazwą której i tak sprzedaje Rosjanom wojnę z Ukraińą, z propagandowego narzędzia w krwawą rzeczywistość, umacniając w ten sposób swoją władzę i tym bardziej przechodząc do historii.
Wiąże się to jednak z ryzykiem. Rosyjskie wojsko już teraz ma ogromne problemy natury organizacyjnej i logistycznej. Jeśli setki tysięcy osób miałyby zostać zmobilizowane za jednym zamachem, mogłoby to całkowicie zakłócić struktury administracyjne armii, a także spowodować niestabilność w polityce wewnętrznej. Większość Rosjan nie wydaje się mieć zbytniego apetytu na „wojnę narodową" przeciwko sąsiedniemu krajowi, co widać po niewielkiej liczbie ochotników, którzy zgłosili się do walki na Ukrainie- zaledwie 20 tysięcy, czyli około sześciu procent oficjalnie zmobilizowanych.
A sam Putin jest ostrożny w objaśnianiu powagi sytuacji swojemu narodowi: O ile głowa państwa ukraińskiego Zelensky kilkakrotnie odwiedził linię frontu, o tyle Putin nigdy nie był w strefie działań wojennych. 

Odwrót

Dla Ukrainy- a także dla Rosji- wycofanie wojsk rosyjskich byłoby najlepszą alternatywą. W kraju oznaczałoby to zwycięstwo grup technokratów, takich jak szefowa banku centralnego Elwira Nabiullina, która od 24 lutego zapewnia funkcjonowanie systemu Putina, ale nie czuje entuzjazmu wobec ataku na Ukrainę. Wewnętrznie opowiadają się co najmniej za zamrożeniem konfliktu i będą świętować wycofanie się jako triumf rozsądku. Coraz większe wsparcie zachodu dla Ukrainy, niepewne perspektywy militarne, brak motywacji wśród rosyjskich żołnierzy i inne problemy na froncie- to wszystko będzie punktem decydującym, by przywódca Kremla zadał sobie pytanie, czy jego gra vabank jeszcze się opłaca.

Jeśli Putinowi naprawdę zależy na przyszłości swojego kraju- a nie tylko na utrzymaniu się przy władzy- to w jego interesie powinno być ponowne otwarcie Rosji na zachodnie technologie i inwestycje. Możnaby rozpocząć rozmowy o normalizacji stosunków z sąsiednim krajem i Zachodem.
Taki krok może być jednak dla Putina ryzykowny. Propaganda rosyjska mogłaby próbować sprzedać tę kompromitację narodu jako sukces. W końcu wojna na Ukrainie nie byłaby pierwszym konfliktem zbrojnym, w którym obie strony twierdzą, że zwyciężyły.

Dla Putina w kraju byłoby to jednak pole nie do zdobycia. Autokrata utrzymuje się w niemałym stopniu ze swojego wizerunku stojącego w opozycji do Zachodu. To czy Putin politycznie przetrwałby de facto przyznanie się Rosji do porażki na Ukrainie jest pytaniem, na które nie chce tak szybko poznać odpowiedzi. Lud mógłby mu jeszcze wybaczyć wycofanie się, może nawet z Krymu, ale elity jego służb specjalnych raczej nie.


Wojna o przetrwanie

Rosyjska wojna na Ukrainie trwa już ponad 300 dni- a z łatwością może trwać 600 dni lub dłużej. Rosja jeszcze długo nie przegra. Zamiast liczyć na ryzykowną w skali kraju totalną demonstrację siły całego kraju, Putin po prostu postępuje jak dotychczas. Jego wojska wiążą i zużywają wiele ukraińskich jednostek w Donbasie - choć wielkim kosztem osobistym. Jego ataki na infrastrukturę cywilną za pomocą dronów, rakiet i pocisków cruise nadal trwają.

Kalkulacja, która za tym stoi: Rosyjski skarbiec wojenny może okazać się solidniejszy, a granice rosyjskiego społeczeństwa mogą być większe niż cierpliwość Ukraińców i ich zachodnich zwolenników. Już teraz widać, że w najbliższej przyszłości w NATO prawdopodobnie zabraknie broni ze starych zapasów Układu Warszawskiego. Czy wobec tego zachód jest gotów całkowicie przestawić Ukrainę na zachodni materiał wojenny? Putin z satysfakcją zauważa, że do tej pory Ukrainie nie dostarczono ani jednego czołgu Leopard.

Wewnętrznie oznacza to normalne funkcjonowanie: ludność może udawać, że kraj nie jest naprawdę w stanie wojny. Funkcjonariusze służb specjalnych i zatwardziali pozostają sfrustrowani, że Putin nie idzie na całość; zwykli Rosjanie wahają się między wyborem własnej ignorancji, wiarą w propagandę i sporadycznym protestem przeciwko inwazji na Ukrainę. Ale ten scenariusz nie wymaga od nikogo w Rosji wielkich poświęceń i daje szansę na korzystny dla Putina wynik- gdyby nie było nowych sukcesów po stronie ukraińskiej. 

Dział: Europa

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE