Była gotowa do odkrywania nowych rzeczy
Zmarła Swietłana Bragarnik – gwiazda „Centrum Gogola”. W wieku 68 lat wznowiła karierę teatralną i udowodniła, że zaufanie między pokoleniami jest możliwe
Swietłana Bragarnik w filmie „Uczeń”
Hype Film / Kobal / Shutterstock / Vida Press
27 lutego w Moskwie zmarła rosyjska ludowa artystka Swietłana Bragarnik. Od 1972 roku do końca swojego życia pracowała w Teatrze im. Gogola, stała się jego najjaśniejszą aktorką. Kiedy Kiriłł Sieriebriennikow przekształcił ten obiekt w „Centrum Gogola”, Bragarnik zaakceptowała zupełnie nieznaną estetykę teatralną i zajęła ważne miejsce w nowym zespole. Krytyk Anton Chitrow opowiada, jak stała się gwiazdą nowego teatru.
Kiedy w 2012 roku Kiriłł Sieriebriennikow przejął Teatr im. Gogola i rozpoczął jego radykalną zmianę, Swietłana Bragarnik pracowała w nim od 40 lat. Nigdy nie zrobiła wielkiej kariery w kinie, choć w okresie pierestrojki zagrała główne role w dwóch filmach Wiktora Aristowa, jednego z liderów szkoły leningradzkiej: dramacie wojennym "Proch" i thrillerze "Szatan", nagrodzonym „Srebrnym Niedźwiedziem” na festiwalu w Berlinie. Natomiast w swoim teatrze Bragarnik był główną aktorką: doceniła ją nawet ta część publiczności, która była sceptyczna wobec sceny (a wtedy był to kategorycznie niepopularny, niczym nie wyróżniający się teatr, których w stolicy dziesiątki).
Aktorka nie od razu zaakceptowała plany nowego dyrektora. Sieriebriennikow nie miał zawodowego wykształcenia, swobodnie interpretował teksty, uwielbiał estetykę queer, nie miał nic przeciwko wulgaryzmom na scenie, w ogóle nie pasował do teatralnej rzeczywistości, którą znała Bragarnik. Ale po wahaniu dała reżyserowi szansę i wraz z innymi odważnymi kolegami z trupy - Irinoj Wybornowoj, Olegom Guszczinym, Majiej Iwaszkiewicz, Olgoj Naumienko - stała się częścią „Centrum Gogola”.
W pierwszym roku pracy odnowionego teatru Sieriebriennikow wpadł na pomysł adaptacji do rosyjskich realiów, fabuł znanych europejskich filmów. Dramaturg Lubowʹ Striżak i reżyser Władisław Nastawszew sięgnęli po scenariusz Rajniera Wierniera Fassbindiera "Strach zżera duszę" o starszej niemieckiej wdowie, która ku przerażeniu krewnych i przyjaciół wychodzi za mąż za młodego marokańskiego gastarbeitera. Niemka Emmi, została w ich spektaktu „Strach” Moskwianką Lidą, a Arab Ali stał się Tadżykiem Abu.
Dyrektor artystyczny teatru widział tylko Bragarnik w roli Emmy-Lidy, ale przyznał, że był zdenerwowany, kiedy zaproponował aktorce ten materiał. Mimo to przyjęła go z zapałem. Jej partnerem był były student Sieriebriennikowa, 25-letni rodak z Kałmucji Jewgienij Sangadżyjew.
Bragarnik, przyzwyczajona do portretowania na scenie dam z towarzystwa arystokratek i różnych wykwintnych piękności, zagrała niepozorną sprzątaczkę, która nagle znalazła w sobie siłę, by stawić czoła światu. Jej pierwsza praca w „Centrum Gogola” była pracą programową: w pewnym sensie był to spektakl o niej samej - kobiecie gotowej, na przekór wszelkim oczekiwaniom, odkryć coś nowego. Aktorka, która wznowiła karierę w wieku 68 lat, jest postacią nie mniej zaskakującą i inspirującą niż emerytka zakochana w młodym imigrancie.
Po „Strachu” Bragarnik wzięła udział w sześciu projektach w „Centrum Gogola”, wyreżyserowanych przez Maksima Didienka, Siemiena Sierzina i samego
Sieriebriennikowa. Bez niej nie sposób wyobrazić sobie (M)ęczennika, najważniejszej produkcji teatru, która ukazała się w przełomowym dla kraju roku 2014. Sieriebriennikow zaadaptował sztukę współczesnego niemieckiego autora Mariusa fon Majienburga o młodym chrześcijańskim fundamentaliście, który brutalną siłą „reedukuje” całą szkołę. Bragarnik zagrała dyrektorkę szkoły, systematyczną osobę pozbawioną zrozumiałych przekonań, która bez najmniejszej walki poddaje się ideałom świeckiej edukacji. Dwa lata później aktorka powtórzyła tę rolę w "Uczniu" Sieriebriennikowa, opartym na tym samym tekście.
Starsi aktorzy, nawet ci o bardzo wysokim statusie, w teatrze i kinie tradycyjnie otrzymywali mało znaczące role ojców, matek i mentorów, ponieważ ludzie w tym wieku są generalnie mniej interesujący dla społeczeństwa niż młodsi, a nawet w fikcyjnych historiach są zdegradowani na peryferie. Jednak w miarę jak współczesna sztuka kwestionuje wszelkie ustalone hierarchie i stara się myśleć poza uprzedzeniami, coraz częściej zdarzają się wyjątki. Dramatopisarze piszą sztuki ze starszymi bohaterami - jak „Ojciec” Fłoriana Ziełlera, za którego adaptację Anthony Hopkins otrzymał swojego drugiego Oscara, a reżyserzy, pracując z klasykami, zlecają starszym aktorom wcielenie się w młodsze postaci, i to bez charakteryzacji.
Bragarnik w „Centrum Gogola” zagrała jedno i drugie.
Jej Maria w „Małych tragediach” Sieriebriennikowa (u Puszkina jest to młoda kobieta) to nie tylko jedna z najlepszych późnych prac aktorki, ale jedna z najwspanialszych ról, jakie ten teatr stworzył w ciągu ponad dziewięciu lat istnienia. Reżyser przenosił akcję „Uczty w czasie zarazy” do rosyjskiego domu starców: w spektaklu nie było dosłownej zarazy – tylko obojętność otaczająca biesiadników. W tym odcinku Bragarnik zaśpiewała „Smutne światło”, soczysty radziecki romans z repertuaru Walentiny Tołkunowoj, ale wypełniła go tak desperacką wolą życia, że brzmiał jak pieśń „Mieri” Puszkina - i tak też "przetłumaczyły" go napisy na ekranie. Codzienne przeżycia małego człowieka zrównane są z wysokimi uczuciami bohatera tragicznego.
Nawet w nowym teatrze Bragarnik pozostała wierna starej szkole. Nie wstydziła się patetyczności, malowała każde słowo szczególną intonacją, potrafiła wyglądać komicznie-wzruszająco i tragicznie-majestatycznie. W epoce teatralnych standardów, gdy za główną cnotę artystyczną uważano powściągliwość, była aktorką wielkich gestów. Mimo to doskonale pasowała do przedstawień w „Centrum Gogola”, ponieważ jej aktorstwo przekazywało te same wartości, co reżyseria Sieriebriennikowa, Nastawszewa czy Didenki: „Centrum Gogola” było z założenia teatrem, w którym obowiązywały różne tradycje, także te radzieckie. Spójrz jak Bragarnik czyta Puszkina: podejście do aktorskiej lektury jest konserwatywne i akademickie, ale doświadczenie bardzo pasuje do środowiska, w którym pracowała.
Dla widzów „Centrum Gogola” Bragarnik była nie tylko genialną aktorką, ale także żywym ucieleśnieniem teatralnej utopii, którą Sieriebriennikow zaproponował Moskwie, a którą można sformułować w trzech słowach: "Tak, to możliwe". Scena stworzona przez reżysera była szkicem lepszego społeczeństwa, w którym mile widziane są równość, różnorodność, wolność słowa i wypowiedzi.
Ważnym szczegółem w tym obrazie przyszłości był sojusz Bragarnik z nowym zespołem teatralnym. Udowodnił on, że zaufanie między pokoleniami jest możliwe, że niezależnie od tego, jak różne są wasze doświadczenia, nie wyklucza to wspólnego zainteresowania i wzajemnego szacunku. Ci liczni, którzy nie mieli szczęścia znaleźć zrozumienia u swoich starszych krewnych w „Centrum Gogola”, mogli wreszcie poczuć, jak to jest.
Dział: Teatr
Autor:
Meduza, Anton Chitrow | tłumaczenie: Joanna Nowak
Źródło:
https://meduza.io/feature/2023/02/27/byla-gotova-issledovat-novoe