2024-04-05 21:48:20 JPM redakcja1 K

Czy twoje małżeństwo przetrwałoby katastrofę — statku?

„Maurice i Maralyn”, nowa książka o parze uwięzionej prawie cztery miesiące na morzu, skłania do refleksji.

Fot. Zbiory rodzinne Maurice’a

Kiedy w czerwcu 1973 r. kapitan koreańskiego kutra do połowu tuńczyków zauważył Maurice'a i Maralyn Bailey dryfujących na Oceanie Spokojnym, nie potrafił stwierdzić, co widzi. Około cztery miesiące wcześniej, gdy para próbowała przepłynąć z Anglii do Nowej Zelandii, ich łódź zderzyła się z kaszalotem. Małżeństwo utknęło w maleńkiej nadmuchiwanej tratwie ratunkowej przywiązanej do prowizorycznego pontonu, pijąc deszczówkę, żywiąc się żółwiami, którym odżynali gardła oraz ptakami i rekinami, które dusili. Byli tak słabi, że nie mogli ustać na nogach, a ich ubrania, w stanie rozkładu wciąż wisiały szkieletach, wyglądających jakby zaraz miały rozerwać skórę.

To istny cud, że przeżyli. W „Maurice and Maralyn” Sophie Elmhirst (która do 1843 r. okazjonalnie współpracowała z siostrzanym magazynem The Economist) wykorzystała swoje reportaże, pamiętniki Maralyn, wspomnienia opublikowane przez parę, a także ze zbioru klipów informacyjnych. Z zebranych materiałów powstała nie tylko historia walki o przetrwanie, ale również miłości, która cały czas tliła się w tle.

Para (na zdjęciu) poznała się dekadę wcześniej na zlocie samochodowym w Derby w Anglii. Maurice był od niej starszy i latał samolotami, był też nieporadny i czuł, że „musi się wiele natrudzić, zanim będzie mógł cokolwiek zrobić”. Maralyn była rozmowna, odważna i w przeciwieństwie do Maurice'a „wydawała się instynktownie wiedzieć, jak postępować”. Pobrali się, kupili dom, a następnie sprzedali go, wykorzystując pieniądze ze sprzedaży na zakup jachtu. Marzyli o tym, żeby zostać odkrywcami.

Ich marzenie się spełniło. Jednak pomimo morskiej żeglugi i adrenaliny, w „Maurice and Maralyn” tym, co czyni życie niezwykłym, jest miłość - „przerażający przypadek”. Dwoje ludzi wybiera i zostaje wybranych, „a nieprawdopodobne jest to, że te wybory muszą nastąpić mniej więcej w tym samym czasie” - pisze pani Elmhirst.

Ból przychodzi później, długo po katastrofie statku. Para starzeje się, pojawiają się choroby, powraca samotność. Ostatecznie jednak Maurice uznaje swoje życie za sukces. Nie z powodu pionierskiej wyprawy czy nagłówków o niezwykłym finale tej historii, ale po prostu dlatego, że kochał i był kochany. Ta historia jest doskonała nie dlatego, że brak w niej sentymentalizmu, czy dlatego, że prowadzona jest w idealnym tempie, ale dlatego, że jest prawdziwa.

Dział: Literatura

Autor:
The Economist | Tłumaczenie: Krzystof Morys

Żródło:
https://www.economist.com/culture/2024/03/27/could-your-marriage-survive-a-shipwreck

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE