Dlaczego „The Bear” jest tak ciężki do oglądania?
Serial „The Bear” wraz z każdym rokiem emisji nowego sezonu, zostaje nominowany do nagród w kategorii „komedia”, jednak im dalej w sezony, tym coraz ciężej odbierać tę produkcję jako zabawną. Trzeci sezon w szczególności podzielił widzów i krytyków, dając jednocześnie głębokie studium postaci i dojrzałą historię.
Zdjęcie: FX
Zaangażowanie serialu od studia FX w wątek traumy nigdy nie wystawiało widza na większą próbę.
Przez cały czas, jaki The Bear spędza na wpatrywaniu się w swojego bohatera, zakłopotanego, udręczonego szefa kuchni Carmen „Carmy” Berzatto, granego przez Jeremy'ego Allena White'a, trudno mi powiedzieć, co już trzeci sezon tej produkcji przekazał o nim, czego jeszcze nie wiedzieliśmy. Tam, gdzie kiedyś serial oferował szereg drobnych szczegółów, które ożywiały Carmy'ego — jąkał się jako dziecko; kolekcjonuje dżinsy w stylu vintage; potrafi zrobić własny Sprite od podstaw — serial wydaje się, że odchodzi od kierunku studium postaci, a raczej skupia się na serii diagnoz psychologicznych, portretach bólu, ale nie jednej osoby. The Bear nadal jest niezwykle pomysłowy; w sezonie 3 eksperymentuje z formą i stylem w sposób, który wydaje się uderzająco modernistyczny jak na klasyczną telewizję. Jednak serial jest również mniej zainteresowany opowiadaniem historii, a o wiele bardziej oferowaniem wciągającej podróży dla widzów w zakamarki i wadliwe procesy myślowe mózgu Carmy'ego. Jesteśmy zanurzeni, na dobre i na złe, w traumatycznej fabule The Bear.
O ile mi wiadomo, serial FX Christophera Storera nigdy nie używa słowa trauma, jakby chciał zasygnalizować swoje oderwanie od naszej obecnej obsesji na punkcie terapii i diagnoz psychiatrycznych. (W zeszłym tygodniu zatrzymałem się na pięć minut, by zastanowić się nad memem, który brzmiał: „Kochanie, nie jesteś „empatką”, masz zespół stresu pourazowego z niestabilnego domu i jesteś wrażliwa na zmiany emocjonalne jako mechanizm obronny”). The Bear w rzeczywistości nieustannie mruga do tego rodzaju dyskursu. Przed udaniem się do szpitala, aby urodzić dziecko, siostra Carmy'ego, Natalie (Abby Elliott), słucha doradczego audiobooka o czterech typach dysfunkcyjnych ról rodzinnych: pomocnik, kozioł ofiarny, bohater, zagubione dziecko. Kiedy Richie (Ebon Moss-Bachrach) krzyczy na Carmy'ego w jednej z licznych potyczek w tym sezonie, robi to z uzbrojonym analitycznym talentem: „Nie jesteś w pełni zintegrowany. Nie odzywaj się do mnie, dopóki się nie zintegrujesz”. Pod koniec ostatniego sezonu, gdy noc otwarcia nowej restauracji Carmy'ego przerodziła się w absolutną masakrę, The Bear przedstawił zestaw różnych mechanizmów radzenia sobie wśród trzech męskich postaci: Pete (Chris Witaske) płacze, Josh (Alex Moffat) pali trawę przy śmietnikach, Carmy wyłącza się emocjonalnie, utknąwszy w bardzo symbolicznej lodówce.
W jakiś sposób jednak znaczenie i implikacje traumy stały się jedynym tematem, na który The Bear chce położyć akcent — co sprawia, że nowy sezon jest dość frustrujący do oglądania. W 10 odcinkach jest niewiele miejsca na kluczowe elementy dramatyczne, takie jak charakterystyka, fabuła i komedia. (Nadmierne poleganie na slapstickowych scenach z udziałem nieporęcznego klanu Fak w tym sezonie wydaje się być próbą przekonania nas, że „Niedźwiedź” jest nadal zabawny, nawet gdy każda inna postać jest pogrążona w smutku, wypaleniu i rozpaczy). Serial jest w przeważającej mierze przefiltrowany przez to, co wydaje się być doświadczeniami Carmy'ego z zespołem stresu pourazowego, który objawia się retrospekcjami, natrętnymi myślami, wyniszczającym lękiem i wybuchami wściekłości.
Pierwszy odcinek, „Tomorrow”, to fragmentaryczna wycieczka po jego stanie psychicznym w kilka dni po katastrofalnym otwarciu restauracji The Bear, okraszona tym samym powtarzającym się refrenem muzycznym. W ciemności przybywa do restauracji dzień po pierwszej obsłudze, kwiatowe kompozycje więdną, a stoły są zaśmiecone brudnymi szklankami. Podczas pracy widzimy retrospekcje z różnych miejsc pracy Carmy'ego w trzygwiazdkowych restauracjach, pełnych znanych gwiazd i istonych życiowych momentów. Carmy jest mentorem legendarnego francuskiego szefa kuchni Daniela Bouluda, który mówi mu, aby słuchał „muzyki” składników gotujących się we właściwym tempie, oraz szefowej kuchni Terry Olivii Colman, która karci go, gdy podnosi głos na innego szefa kuchni w jej oddziale. Jest również nieustannie nękany przez szefa kuchni o imieniu Fields (Joel McHale), którego obraźliwe techniki zdają się odciskać na Carmym wstrząsające i cykliczne piętno.
W telewizji nadmierne poleganie na retrospekcjach jest zwykle sygnałem, że twórcą serialu kończą się pomysły na ciekawą narrację. Tutaj jednak The Bear wydaje się być szczerze zainteresowany zbadaniem szkód wyrządzonych głównemu bohaterowi, niezależnie od tego czy wątek stoi w martwym punkcie. Stylistycznie, brawura serialu na tym froncie jest godna podziwu; oglądając ujęcie po ujęciu Carmy'ego układającego konkretny kawałek hamachi, zastanawiamy się, gdzie kończy się kreatywny geniusz, a zaczyna powtarzalny przymus. Jednak nieustanne zakorzenianie się The Bear w psychice Carmyego staje się z czasem trudne do zniesienia. W poprzednich sezonach serial raczej krążył wokół tematu jego niestabilnego dzieciństwa: jego nieobecny ojciec, zmagania jego brata z nadużywaniem narkotyków i śmiercią samobójczą, nieregularne wahania nastroju i gwałtowne wybuchy jego matki. W miarę kolejnych odcinków nowego sezonu wszystko staje na głowie w sposób, który wydaje się nierealny. W sezonie 1, gdy Carmy i jego szef, Sydney (Ayo Edebiri), po raz pierwszy omawiali swoją wizję The Bear, połączyła ich idea „innego” rodzaju kuchni restauracyjnej, takiej, która nie była, jak mówi Sydney, „toksycznym hierarchicznym gównem”. Teraz pod ogromnym stresem, zamiast odrzucić taktykę Fieldsa, Carmy naśladuje ją, tworząc nieprzewidywalną, niestabilną kuchnię, w której Sydney jest odsunięty na bok i pokonany, a szefowa kuchni Tina (Liza Colón-Zayas) walczy o spełnienie jego standardów.
Nie ma w tych odcinkach poczucia ulgi czy wytchnienia. Nie ma radości, nie ma odcinka takiego jak „Forks” z sezonu 2, w którym Richie odnalazł wewnętrzny spokój w pragmatyźmie i realizacji swoich celów w stylu Taylor Swift. Nawet jedzenie — gdzie prawdziwa fascynacja serialu gotowaniem jako sztuką twórczą była wyraźnie widoczna — jest teraz ledwo zauważalna. W kolejnej retrospekcji amerykański restaurator Thomas Keller rozmawia z Carmym o dziedzictwie, jakie tworzą kuchnie restauracyjne, poprzez drzewo genealogiczne szefów kuchni, którzy przenoszą to, czego się nauczyli, do własnych kuchni. Ale jedyne, co Carmy przekazuje swoim szefom kuchni w tej chwili, to ciągłe uczucie niepokoju i wrzody trawienne. A zaangażowanie The Bear w oddanie jego nawiedzonego stanu umysłu kończy się podobnie statycznym i powtarzalnym uczuciem, złapanym w pętlę tak samo jak on.
W tym sezonie wciąż jest wiele do podziwiania, ale niewiele z tego jest faktycznie przyjemne. Edebiri i Moss-Bachrach tworzą jedne z najlepszych scen cichej udręki w telewizji od czasu Jeremy'ego Stronga w Sukcesji, choć nie są one do końca zasłużone ze względu na ciągłe fabularne kroki wstecz. Ale odcinek „Ice Chips”, w którym Natalie przygotowuje się do porodu, konfrontując się z matką o aspektach swojego dzieciństwa, których nie chce powtórzyć z własnym dzieckiem, wskazuje, w jaki sposób serial może podejść do potwierdzonego, ale jeszcze niezapowiedzianego czwartego sezonu. „Nie chcę, żeby bała się tak, jak ja się bałam”, mówi Natalie o swojej córce. „Po prostu nie chcę, żeby czuła się tak, jak ja się czułam”. W sferze rodzicielstwa ten impuls nazywa się „przerwaniem cyklu”: celowe porzucenie dyscypliny i mechanizmów radzenia sobie, które mogłeś wchłonąć jako dziecko, a zamiast tego oferowanie własnym dzieciom akceptacji i niezawodnego wsparcia emocjonalnego. W praktyce dotyczy to również Carmy'ego, który zdaje sobie sprawę, że katastrofalnie zawodzi jako lider i mentor, ale nie jest w stanie nic z tym zrobić. „Gdybym miał coś po sobie zostawić, chciałbym, żeby było to pozbawione tego co sobą reprezentowałem”, mówi Marcusowi (Lionel Boyce) w odcinku „Legacy”. „Aby było dobrze, musiałbym pozbyć się wszystkiego, co we mnie złe”. Wciąż są powody, by mieć nadzieję, że w 4. sezonie uda mu się to osiągnąć.
Dział: Widowisko
Autor:
Sophie Gilbert | Tłumaczenie: Damian Mądry – praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.theatlantic.com/culture/archive/2024/07/the-bear-fx-season-3-carmy-trauma/678938/