2024-05-26 22:08:26 JPM redakcja1 K

Emil Ferris: „Nie możemy wejść w przyszłość bez naszej ludzkości”

Emil Ferris miała przeczucie, że w młodocianych latach była potworem. „Byłam wilkołakiem”, powiedziała, całkiem wesoło. „Miałam kły i byłam owłosiona”.

Zdjęcie: Joel Saget/AFP/Getty Images 

Karen, mała dziewczynka-wilkołak, która jest główną bohaterką przełomowej powieści graficznej Ferris My Favourite Thing Is Monsters, wyraźnie odzwierciedla ten autoportret. Postać jest przedstawiona jako urocze stworzenie, które jest wrażliwe, optymistyczne i owłosione. Zafascynowana śmiercią swojej sąsiadki, rozpoczyna śledztwo, które odkrywa wielkie horrory historii politycznej i codzienną dramatyczność Chicago w 1968 roku. Oba wątki są połączone wspólną fascynacją Karen i Ferris tą potwornością. „Książka jest zaprzeczeniem idei, że potwór jest zawsze złą postacią”, mówi 62-letnia autorka. Pierwszy tom My Favourite Thing Is Monsters, został opublikowany z ogromnym uznaniem, wygrywając liczne nagrody i wynosząc pisarkę i ilustratorkę z Chicago na najwyższy szczebel twórców komiksów. Siedem lat później, Tom Drugi rozpoczął się dokładnie tam, gdzie skończył się pierwszy. Długo oczekiwana przez fanów druga część historii była spowodowana wyborem Ferris, i „najbardziej pracochłonną techniką na świecie”- rysowanie piórem, gdzie każda ze stron była pokryta tysiącem malutkich kresek. Chociaż czasochłonne, Ferris mówi, że każda strona, którą tworzy, jest „zrobiona z radością i wdzięcznością”. Jest szczególnie wdzięczna, że może wykonywać swoją pracę, po tym jak wcześniej była sparaliżowana w trzech kończynach po zarażeniu wirusem Zachodniego Nilu w 2001 roku. W tamtym czasie wydawało się, że powrót do pracy jako freelancerka ilustratorka i projektantka zabawek nie będzie możliwy, więc po odzyskaniu częściowej mobilności wróciła do edukacji.

Jej celem było szkolenie się jako animator cyfrowy, „ale okazało się, że jestem w tym totalnie beznadziejna”, - mówi. Kiedy odkryła powieści graficzne, dzięki Maus Arta Spiegelmana, „każdą energię, której używałam do chodzenia, włożyłam w naukę rysowania na nowo”. Potrzebowała wszelkiej możliwej pomocy: jej sześcioletnia córka przyczepiła jej długopis taśmą klejącą do ręki, a przyjaciel przesłał pieniądze na jedzenie. „Miałam wielkie szczęście”, mówi. „Miałam łaskę i życzliwość tak wielu ludzi, którzy pomogli wydać tę książkę na świat”. Wiara Ferris w ludzkość jest zakorzeniona na każdej stronie My Favourite Thing Is Monsters. Karen dorasta w świecie uprzedzeń zrównoważonych przez współczucie. To dickensowska galeria gangsterów, pracowników seksualnych i artystów, których autorka zarówno rozpoznaje, jak i rehabilituje. Powtarzającym się motywem w jej pracy jest moc sztuki do zmieniania świata na poziomie osobistym i politycznym. Ferris inspiruje się swoim ojcem, artystą, który był „twardym facetem, zaangażowanym w mroczne siły w młodości, trochę gangsterem. Ale odkrył sztukę i został zaakceptowany przez ten świat. I to zmieniło jego życie”. Dla Ferris są „dobre potwory” i „złe potwory”. Te dobre są symbolami indywidualności, najlepiej reprezentowane w książce przez rodzącą się queerowość Karen i jej brata, który łączy spryt uliczny z artystyczną wrażliwością. 

Złe potwory to „przeciętni wieśniacy z widłami”, ci „zawsze szukający tego, co stracili w sobie. Tego pięknego dzikiego czegoś, co żyje w lesie”. Nie zawsze łatwo stwierdzić, czy Ferris jest mistyczna czy metaforyczna. Jedno jest jednak dla niej jasne: istnieją realne zagrożenia dla sztuki i ludzkości. „Patrzę na pokolenie mojej córki i widzę, jak wchodzą w interakcję z tym małym podświetlanym pudełkiem. Boże, jestem przerażona przyszłością doświadczaną przez tak zawężoną perspektywę”, mówi. Jak dotąd, to znane obawy. Ale zmartwienia Ferris są bardziej specyficzne niż zwykłe narzekania na erę przedcyfrową. Transhumanizm jest jednym z jej zmartwień, CRISPR, czyli edycja genów, jest kolejnym - „co zmusi nas do ponownego przemyślenia naszego związku z Mary Shelley... geniuszem naszych czasów”. Sednem jej niepokoju wydaje się być laserowo skoncentrowana na przyszłości pozbawionej indywidualności i „naszych wspaniałych ludzkich różnic”. To wyraźnie widać w nazistowskich obozach, które stanowią wyczerpujące retrospekcje w Tomie Drugim, i w miniaturze, w szkolnych prześladowcach Karen. Ferris nie rozcieńcza horroru żadnego z nich, włącznie z zagrożeniem seksualnym, co jest „ edną z wielu rzeczy o obozach koncentracyjnych, które nigdy naprawdę nie są wspominane”. Społeczna konformizm jawi się jako ostateczny „potwór”, przed którym My Favourite Thing Is Monsters próbują ostrzec. Książka jest „o pojedynczej jednostce odkrywającej swoje wewnętrzne siły, które ją przerażają i wewnętrzne siły, które ją tak fascynują i mogą potencjalnie ją uzdrowić”, mówi Ferris. 

Czy sztuka jest tą wewnętrzną siłą, pytam? Kiwa entuzjastycznie głową. „To nasze dziedzictwo i nasze przyrodzone prawo i musimy je mieć”, mówi. „Bo nie możemy wejść w przyszłość bez naszej ludzkości. To nie ma sensu”.

 

Dział: Literatura

Autor:
Neil McRobert | Tłumaczenie: Wiktoria Hofman

Źródło:
https://www.theguardian.com/profile/neil-mcrobert

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE