Od błękitu pruskiego u Picassa i Hokusai do odcienia czerwieni u Vermeera: historia sztuki w 7 kolorach.
Kolory myślą same za siebie. Ukrywają sekrety i podejrzaną przeszłość. Każdy kolor, który widzimy w dziele sztuki, od ultramaryny, której użył Jan Vermeer malując turban Dziewczyny z Perłą do żywego cynobru, który rozświetla ogniste niebo w Krzyku Edvarda Muncha, niesie ze sobą nadzwyczajną historię. Fascynujący i zapomniany język, którego używają obrazy i rzeźby to temat mojej nowej książki The Art of Colour: The History of Art in 39 Pigments(Sztuka kolorów: historia sztuki w 39 pigmentach). Odkrywamy, że kolor nigdy nie jest tym czym się zdaje.
Weźmy na przykład pruski błękit, przyciągający wzrok odcień, który niespodziewanie łączy Wielką falę w Kanagawie Hokusaiego (1831 r.) oraz Błękitny pokój Picassa (1901 r.). Gdyby nie wypadek w alchemicznym laboratorium w Berlinie w 1706 roku, te obrazy oraz dzieła artystów takich jak Edgar Degas lub Claude Monet, nigdy nie tętniłyby taką energią i tajemnicą.
Wszystko zaczęło się, gdy niemiecki okultysta Johann Konrad Dippel zepsuł przepis na zakazany eliksir, który miał wyleczyć wszystkie ludzkie choroby. Urodzony trzy dekady wcześniej w zamku Frankenstein, Dippel (który według niektórych zainspirował Mary Shelley przy tworzeniu postaci doktora Frankensteina) miał już wyrzucić swój nieudany wywar z rozmoczonego popiołu drzewnego i bydlęcej krwi, gdy nagle powstrzymał go wytwórca barwników, z którym dzielił swój warsztat.
Świeżo po wyczerpaniu szkarłatnego barwnika, kolorysta chwycił odrzucony roztwór Dippela, wrzucił kilka garści zmiażdżonych karmazynowych chrząszczy, wrzucił garnek z powrotem na ogień i zaczął mieszać. Wkrótce wpatrywali się zafascynowani na bulgoczący wytwór w kotle: wcale nie czerwony, a głęboki, lśniący błękitny, który mógł konkurować z blaskiem drogiej ultramaryny, która przez wieki była ceniona jako cenny pigment, o wiele droższy niż złoto.
Niedługo później artyści zaczęli sięgać bo pruski błękit (nazwany tak po regionie, w którym powstała przypadkowa mikstura) wplatając w swoje dzieła świeży powiew tajemniczości i intrygi. Kolor ma to do siebie, że nigdy nie zapomina. Tak jak etymologia danego słowa może wzbogacić naszą lekturę wierszy i powieści, w których to słowo się pojawia, tak pochodzenie koloru kształtuje znaczenie arcydzieł, w których się pojawia.
Wynalezione przez mieszkańców jaskiń epoki kamienia, bystrych naukowców, podejrzanych szarlatanów i chciwych przemysłowców, kolory, które cechują dzieła artystów takich jak Caravaggio, Cornelia Parker, Giotto, Georgia O’Keeffe, są pełne wciągających opowieści. Pomimo tego, że Van Gogh mógł wyrzeźbić odrobinę tak zwanej żółci indyjskiej w kształcie księżyca w rogu Gwieździstej nocy z 1889 roku, ostry pigment wciąż zachowuje aurę swojego udręczonego pochodzenia – destylowanego z moczu krów karmionych niczym więcej niż liśćmi mango. Produkcja koloru to znaczenie koloru.
Poniżej znajduje się selekcja wspaniałych dzieł, których najgłębsze znaczenia można odblokować, badając pochodzenie i przygody kolorów w nich zawartych.
- Czerń: Węgiel kostny w Portrecie Madame X Johna Singera Sargenta (1883-4 r.)
John Singer Sargent, Portret Madame X (1883-4 r.), Getty Images.
Gdy John Singer Sargent odkrył portret Virginie Amélie Avegno Gautreau, żony francuskiego piekarza, w Salonie paryskim w 1884 roku, wywołał skandal. Mówi się, że decyzja artysty o tym, żeby prawe ramiączko zmysłowej, czarnej satynowej sukni opadło na jej ramię (detal, który później usunął) to więcej niż były w stanie znieść ówczesne oczy. Ale obraz zakłóca coś więcej niż tylko ryzykowne zagranie ubraniem. Sargent w niesamowity sposób zmienił bladą skórę Gautreau (którą stworzył przy użyciu ciekawej kombinacji bieli ołowiowej, czerwieni marzanny, cynobru i zieleni chromowej) odrobiną starożytnej czerni kostnej – historycznie pochodzącej ze sproszkowanych szczątków spalonych szkieletów. Tajemniczy składnik komplikuje cudownie bladą cerę Gautreau. Czerń zmienia portret w pełną emocji medytację nad przemijalnością ciała, zacierając linię pomiędzy pożądaniem a rozkładem.
- Czerwień: Czerwień marzanny w Dama i dwóch panów Vermeera (1659-60 r.)
Jan Vermeer, Dama i dwóch panów (1659-60 r.), Herzog Anton Ulrich-Museum.
Widzimy niewygodną chemię pomiędzy młodą kobietą w centrum obrazu Dama i dwóch panów Vermeera, a odpychającym zalotnikiem, który w podejrzany sposób upija ją łykami alkoholu, a opiekun przysypia w rogu. By podkreślić napięcie, Vermeer pomysłowo nasączył suknie swojej bohaterki czerwienią marzanny barwierskiej – pigmentem pochodzącym z ognistoczerwonych korzeni wieloletniej rośliny zielnej Rubia tinctorum. Zagotowane korzenie wydzielają organiczny związek chemiczny – alizarynę, który można użyć do produkcji oszałamiającego jaskrawego szkarłatnego płynu. Lubieżny zalotnik rozdaje drinki, ale moc obrazu wylewa się z kobiety.
- Pomarańcz: Chromowa pomarańcz w Flaming June Sir Frederica Leightona (1895 r.)
Sir FredericLeighton, Flaming June (1895 r.), Alamy.
Sławny portret sir Frederica Leightona przedstawiający śpiącą nimfę, Flaming June, może na pierwszy rzut oka nasuwać uosobienie powiewu beztroskiej drzemki letniej. Dla niektórych, sposób w jaki obsuwa się poniżej horyzontu widocznego za nią oraz widok gałązki śmiertelnego oleandra w zasięgu jej ręki to motywy śmierci i pogrzebu w tej pozornie leniwej scenie. Leighton w bystry sposób namalował jej senną postawę w odcieniach chromowej pomarańczy – stosunkowo nowy pigment, którego produkcja w XIX wieku była możliwa dzięki odkryciu ogromnych podziemnych złóż w pobliżu Paryża i Baltimore w stanie Maryland, pozornie nudnego i matowego minerału, chromitu, który można alchemicznie przekształcić w transcendentny blask. Okryta chromową pomarańczą, Flaming Junenie jest śmiertelniczką które umrze i zostanie pochowana. Staje się wiecznym skarbem, który ma zostać wydobyty – niewygasłym emblematem nieskończenie odnawialnego piękna.
- Żółć: Ołowiowo-cynowa żółć wUczcie Baltazara Rembrandta (1636-38 r.)
Rembrandt, Uczta Baltazara (ok. 16636-38 r.), The National Gallery, Londyn.
W 1940 roku badacz z Doerner Institue w Monachium dokonał jednego z największego odkryć w historii sztuki. To właśnie wtedy Richard Jacobi odniósł sukces w inżynierii odwrotnej tajemniczego przepisu na żółty kolor, który starzy mistrzowie przekazywali przez wieki z pokolenia na pokolenie. W połowie XVIII wieku kolor tajemniczo zniknął bez śladu z obrazów. Jacobi odkrył, że podgrzanie mikstury tlenku ołowiu i dwutlenku cyny w określonych proporcjach może wytworzyć zakres odcieni koloru żółtego, od mętnego musztardowego po żywy kolor, którego Tycjan użył, by oświetlić pogniecione szaty Bachusa i Ariadny, i na którym polegał Rembrandt, gdy malował słowa napisane przez Boga na ścianie na Uczcie Baltazara.
- Zieleń: Szmaragdowa zieleń w Summer’s Day Berthe Morisot (1879 r.)
Berthe Morisot, Summer’s Day (1879 r.), The National Gallery
Niektórzy podejrzewają, że wodoroarsenin miedzi, toksyczny zielony pigment, który znajdował się w tapecie sypialni wygnanego Napoleona Bonaparte na wyspie Świętej Heleny, mogła go powoli otruwać, a w końcu spowodować śmierć w 1821 roku. Pół wieku później, francuska malarka Berthe Morisot sięgnęła po szmaragdową zieleń, bliskiego kuzyna mrocznego wodoroarseninu miedzi, by namalowaćniebo w Summer’s Day. Chociaż praca wydaje się przedstawiać parę młodych kobiet w łodzi, spokojnie dryfujących po wodzie, jest coś niepokojącego w powietrzu, którym oddychają. Szmaragdowa zieleń, również nasycona arszenikiem, nadaje scenie niespokojnej zieloności.
- Fiolet: Fiolet kobaltowy w Irysach Claude’a Moneta (1914-1926 r.)
Claude Monet, Irysy (1914-1926 r.), The National Gallery, Londyn.
Sztuka i szczęście idą w parze. Szczęśliwy zbieg okoliczności w XIX wieku, obejmujący wynalezienie fioletu kobaltowego, pierwszego specjalnie skonstruowanego fioletowego pigmentu, oraz wynalezienie przenośnych tubek z farbą, które artyści mogli zabrać ze sobą w plener, okazały się niezbędne dla impresjonistów pragnących uchwycić, jak padają cienie w naturze. „W końcu odkryłem prawdziwy kolor atmosfery”, wykrzyknął Édouard Manet do grupy przyjacuół w 1881 roku. „To fiolet. Świeże powietrze jest fioletowe. Znalazłem to! Za trzy lata wszyscy będą malować na fioletowo!”. Wśród tych, którzy udowodnili, że Manet miał rację, był Claude Monet, którego obrazy irysów i lilii zawdzięczają swoje istnienie wynalazkowi. Płótna Moneta nie tylko przedstawiają fiolet. One nim oddychają.
- Biel: Biel ołowiowa w Symfonii w bieli nr 1: dziewczyna w bieli Jamesa McNeilla Whistlera (1861-2 r.)
James Mcneill Whistler, Symfonia w bieli nr 1: dziewczyna w bieli (1861-2 r.), The National Gallery of Art US
Biel ma swoją mroczną stronę. Wystarczy spojrzeć na obraz Jamesa McNeilla Whistlera Symfonia w bieli nr 1: dziewczyna w bieli, którego tytuł za bardzo się stara ukryć jego nieczystość powtarzając słowo „biały”. Chociaż obraz może wydawać się symbolem nieskazitelnej czystości, opiera się na brudnym pigmencie – bieli ołowiowej. Aby wyprodukować pigment, paski ołowiu umieszczane są obok zbiornika z octem na miesiąc w glinianej komorze, otoczonej stosami fermentujących odchodów zwierzęcych. Połączenie octanu, powstałego w wyniku bliskości ołowiu i octu, z oparami dwutlenku węgla emitowanymi przez gnijące odchody, dała puszystą białą patynę na paskach ołowiu, która była równie kusząca, co śmiertelna. Już w II wieku grecki lekarz i poeta Nikander z Kolofonu opisał biel ołowiową jako „nienawistny napar”, który mógł wywołać głębokie efekty neurotoksyczne u osób, które go zbierały. Jednak pochodzenie bieli ołowiowej, dalekie od skalania dzieła Whistlera, rzuca nieoczekiwanie światło na obraz i sugeruje to, na co wszyscy mamy nadzieję: że sztuka ma moc przekształcania nas, bez względu na naszą przeszłość, w coś pięknego i nowego.
Dział: Malarstwo i Rysunek
Autor:
Kelly Grovier | Tłumacz: Agnieszka Szafran
Źródło:
https://www.bbc.com/culture/article/20230428-a-history-of-art-in-7-colours