2024-06-01 21:34:44 JPM redakcja1 K

Kosztowne rozczarowanie

Wiele muzeów chętnie przyjmuje depozyty i rozkłada czerwony dywan dla hojnych kolekcjonerów. Ale co, jeśli obrazy zostaną wycofane? Sprawa Corbourda w Kolonii.

 „La Seine à Vernon” Pierre’a Bonnarda z kolekcji Corboud © Lempertz Aukcje

Nadchodzący tydzień będzie bardzo nieprzyjemny dla wielu niemieckich muzeów: Stracą obrazy, które pozwolono im przez długi czas wystawiać. Zostały wypożyczone od prywatnych kolekcjonerów, ale teraz te dzieła klasycznego modernizmu są wystawiane na licytację w wielu miastach. W Monachium świetlisty krajobraz jeziora Staffelsee autorstwa Gabriele Münter, który od 2002 roku można oglądać w Muzeum Franza Marca w Kochel. Martwa natura z kwiatem Nolde w Kolonii, którą obecnie można podziwiać w Muzeum Brücke w Berlinie. A 4. czerwca pod młotek domu aukcyjnego Lempertz trafią także dwa dzieła Pierre’a Bonnarda i Henriego de Toulouse-Lautreca, które przez długi czas znajdowały się w Muzeum Wallraf-Richartz w Kolonii, jako depozyty od rodziny Corboud. Depozyty to często oszukańcze pakiety, komentuje zaniepokojony dyrektor muzeum, który nie chciał, aby jego nazwisko zostało wymienione. „Właściciele mogą w każdej chwili wycofać i sprzedać dzieła, a my nie możemy nic z tym zrobić”. Wiele domów sztuki nadal od tego zależy: od dawna nie stać ich już na zakup dzieł klasycznego modernizmu. Szczególnie pikantna jest data aukcji w Kolonii. Marisol Corboud ogłosiła się w tym tygodni gościem honorowym miasta i będzie obecna na ceremonii wmurowania kamienia węgielnego pod rozbudowę Muzeum Wallraf-Richartz. To przedłużenie zostało obiecane jej i jej mężowi już w 2001 roku, kiedy przekazano Kolonii 170 obrazów. Tak zwany „depozyt wieczysty” był wówczas związany pewnymi warunkami: Obrazy miały pozostać w Kolonii tak długo, jak długo w Niemczech panował wolny, demokratyczny porządek. Muzeum Wallraf-Richartz, jeden z najstarszych mieszczańskich domów sztuki w Niemczech, otrzymał od tego czasu nazwę Fundacja Corboud. Przede wszystkich jednak jedna trzecia zbiorów musi być na stałe eksponowana w muzeum, o czym zapewniano kolekcjonerów. Aby mieć pewność, że ważne zbiory muzeum nie zostaną zaniedbane ze względu na tak ogromne zapotrzebowanie na przestrzeń, w pakiecie uwzględniono rozbudowę. Jednak już przy pierwszej prezentacji Kolekcji Corboud miało miejsce duże rozczarowanie. Na ścianach wisiały tablice z wielkimi nazwiskami. Jednak towarzyszące im prace pokazały, że nawet silnym mistrzom zdarzają się często słabe momenty, od których nie odwracają uwagi nawet ostentacyjne neobarokowe ramy. Munch: mały szkic olejny na drewnie. Van Gogh: wczesny dom wiejski z początków Holandii. 

Toulouse-Lautrec: konwencjonalna scena plażowa, artystycznie odległa od słynnych późnych obrazów z paryskich kawiarni, kabaretów i domów publicznych. Wątpliwy prezent został zorganizowany przez ówczesnego dyrektora muzeum rainera Budde, który miał dobre kontakty w branży dzieł sztuki. Przez długi czas doradzał małżeństwu Corboudów przy zakupach i, jak powiedział w 2001 roku, zapoznał ich z dwoma właścicielami galerii. Jeden z dwóch sprzedawców miał pochwalić swoje towary jako „skarb” w katalogu kolekcji. Budde przedstawił także raport, który przekonał radę miasta do zatwierdzenia bez wahania „depozytu wieczystego” wielkim nazwiskom oraz obiecania dobudowy. Jeśli chodzi o nowe projekty budowlane, mieszkańcy Kolonii są przyzwyczajeni do strapień, zwłaszcza w sektorze kulturalnym. Ukończenie remontowanej od 2012 roku opery kosztuje obecnie ponad miliard euro zamiast planowanych 253 milionów; miasto nie podaje już daty ponownego otwarcia. Nie da się także dotrzymać harmonogramu przyciągającego turystów Muzeum Rzymsko-Germańskiego, które również wymaga pilnego remontu. Długo musiało czekać także małżeństwo Corboudów. Rozpoczęcie planowania i rozbudowy było wielokrotnie opóźniane - do czasu, gdy dwaj darczyńcy zagrozili wycofaniem swoich obrazów. W końcu wystawiono na aukcję ważne dzieło Van Gogha z ich prywatnej kolekcji w Szwajcarii, zamiast dalej zostawiać je muzeum – jak oczekiwano w Kolonii. Potem nastąpiła dalsza sprzedaż i w końcu przyniosła efekt. Jednak w tym tygodniu Marisol Corboud musiała sama udać się na ceremonię wmurowania kamienia węgielnego, jej mąż zmarł bowiem w 2017 roku. Wraz z otwarciem rozbudowy planowanym obecnie na rok 2028 – szacunkowy koszt: około 95 milionów euro – dostępnych będzie tysiąc metrów kwadratowych dodatkowej powierzchni wystawienniczej, choć kolekcja nie jest już tą kolekcją, którą kiedyś obiecywano Kolonii. Przynajmniej wiele dzieł muzeum zostanie wreszcie ponownie wystawionych, obecnie wypieranych przez Kolekcję Corboudów. Jednocześnie jeszcze bardziej widoczna stanie się ogólna niska jakość prywatnej kolekcji zaprojektowanej przez handlarzy, za którą Kolonia była gotowa dać wiele. A pytanie, jak mogło do tego dojść, zostanie podjęte ponownie. I czy niemieckie muzea są rzeczywiście nadal niezależnymi miejscami edukacji i nauki. 

Dział: Wydarzenia

Autor:
Stefan Koldehoff | Tłumaczenie: Maria Baranowska

Źródło:
https://www.zeit.de/2024/24/leihgaben-museen-familie-corboud-koeln-unabhaengigkeit

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE