2023-11-22 14:03:03 JPM redakcja1 K

Nadal Suau: „Tatuaże są afirmacją życia i pamięci”

Dlaczego dzisiaj my, ludzie Zachodu, tatuujemy się? Pisarz i krytyk „El Cultural” wnikliwie odpowiada na to pytanie w swojej książce „Curar la piel”, za którą zdobył nagrodę w kategorii Esej – Premio Anagrama de Ensayo.

Nadal Suau pozuje w swoim domu, prezentując niektóre ze swoich tatuaży. (Zdjęcie: Álvaro Imbert)

„Robienie tatuaży to święto. Dla nas, którzy się tatuujemy, to największa uczta, jaką można sobie wyobrazić, mieszanka uroczystego ślubowania i dziecinnej sztuczki.” Właśnie tą deklaracją zasad estetycznych i życiowych rozpoczyna się Curar la piel, książka autorstwa Nadal Suau, stałego krytyka El Cultural, który zdobył Premio Anagrama de Ensayo, pokazując swoje blizny – „rany” wypełnione znaczeniem i sensem.

Z dala od czasów, w których znakowanie skóry atramentem było jednoznaczne z ujawnieniem mrocznej przeszłości lub teraźniejszego życia na marginesie, dziś tatuaż stał się czymś więcej niż modą odpowiednią dla marynarzy czy przestępców.

Nuria Azancot: Ile Curar la piel ma w sobie z eseju na temat tatuażu, ćwiczenia (auto)krytyki kulturowej w stosunku do swojej skóry, osobistej afirmacji i społecznego portretu?

Nadal Suau: Z osobistej afirmacji nie ma nic, a przynajmniej nie więcej niż jakikolwiek tekst autora, który włożył wysiłek w to, aby go opublikować. Pozostałe trzy aspekty, które są kluczowe, zbiegają się aż do zatarcia się granic. Właściwie chciałem użyć określenia „wokół tatuażu” jako podtytuł, aby od początku wyjaśnić, jakiego typu książkę proponuję czytelnikowi. Oczywiście tatuaż to główny bohater i oś tej książki, jednak nie polega ona na dokładnym opracowaniu historycznym, ale na odpowiedzi na dwa podstawowe pytania: Dlaczego się tatuuję? Dlaczego my, ludzie Zachodu, się tatuujemy?

Pierwsze pytanie zostało wprowadzone po to, by stanowiło niejako zachętę do zadania tego drugiego, służąc mu, powiedzmy, jako „przypadek praktyczny”. Także dlatego, że mój styl pisarski wymaga pewnego osobistego charakteru. Moje rozumienie eseju polega przede wszystkim na wyjściu od konkretnego tematu, aby rzucić światło na ogólny stan naszego życia. Po drugie, na spleceniu własnych zmartwień z tymi, które są charakterystyczne dla danej epoki. Ostatecznie nic nie jest niczemu obce, a współczesna ekspansja tatuażu nie może być zrozumiana bez rozmowy o społeczeństwie, uczuciach czy trendach kulturowych.


Zdjęcie: Álvaro Imbert.

Dlaczego Pan się tatuuje i od kiedy?

Zacząłem trzydzieści trzy lata temu, kiedy kończyłem proces mojej życiowej przemiany. Zrobiłem to, ponieważ czułem intuicyjnie wartość tego rytuału, było to również wyzwanie dla mnie i moich uprzedzeń. Potem robiłem to z różnych powodów: naiwnej rozrywki, ciekawości, miłości, zmysłu estetycznego, upomnienia się o to, co trwałe.

Jaki jest sekret aktualnego sukcesu tatuażu?

Rozwój tego sukcesu to proces niemożliwy do sprowadzenia do jednego tylko wyjaśnienia. Niektóre ze zmiennych, które rozważam w książce, to: potrzeba rytuału, niepokój spowodowany kulturą przestarzałości, ciało jako priorytet w kształtowaniu własnej tożsamości, odrażająca ideologia, która nakłania ludzi do „zarządzania sobą” jakby byli firmą, produktem, marką samych siebie. Jak widać, wśród nich nie brakuje sprzeczności i wprost przeciwnych sposobów rozumienia świata, co jest normalne: tatuaż to tylko kolejne miejsce, w którym odbijają się napięcia naszej teraźniejszości.

W jaki sposób atrament pozwala na otwarcie się na kolejne obszary zabawy, własnej woli i socjalizacji? Co ma dziś z estetycznego i dyskursywnego poszukiwania, czego brakowało wcześniej?

Dziesięć, piętnaście lat temu prawie nikt nie zastanawiał się nad jakością tatuażu przed jego wykonaniem. Ważny był gest, akt, który odpowiadał dwóm impulsom: buntowniczemu albo wspólnotowemu. Czasami nakładały się one na siebie, jak w niektórych ruchach kontrkulturowych lub wśród więźniów. Innym razem drugi impuls wzmacniał więzi społeczne.

Teraz wszystko się zmieniło: tatuuje się sędzia i robotnik, nauczyciel i uczennica. Mnożą się style, techniki, motywy i ceny. Utracono społeczną specyfikę, podczas gdy kształtowały się podstawy bardziej lub mniej kanonicznego „dobrego smaku”. „Jaki ładny tatuaż ma Alicja!”, „Ale kiepsko wytatuowany jest ten gość”... to wypowiedzi, które dziś często słyszymy, ale które jeszcze w 1980 roku nie miałyby sensu. Tak czy inaczej, poszukiwania estetyczne bardzo się wzbogaciły, przybliżając się do dynamiki świata artystycznego.

Natomiast dyskurs na ten temat wciąż jest w powijakach, co widać chociażby po tym, że eseje, podobne do Curar la piel, właściwie nie istnieją. Temat ten odnaleźć można jedynie w ujęciu akademickim lub książkach fotograficznych. Pyta Pani, czy ta praktyka otwiera nowe ścieżki socjalizacji – dopiero będziemy to obserwować, ale zakładam i mam nadzieję, że tak. Po drodze jednak, paradoksalnie, odebralibyśmy pewnym grupom narzędzie więzi i uznania.


Zdjęcie: Álvaro Imbert.

Co tatuaż ma w sobie z rytuału?

Po pierwsze, sesja tatuażu ma określoną dynamikę, normę i rytm, które wymagają od klienta pełnej świadomości i minimalnej dozy poświęcenia. Jednak przede wszystkim tatuowanie się to zaakceptowanie tego, że istnieje trwałość, ponieważ chcemy coś zapisać na ciele na zawsze. To „na zawsze” w 2023 roku brzmi jak herezja, choć przejawia ukrytą tęsknotę za inną dynamiką życia, za większym zakorzenieniem.

Co kryje się za sformułowaniem „Wrogowie”?

Gdy w książce mówię o „Wrogach”, mam na myśli typ osoby agresywnej werbalnie, która w każdej osobie z tatuażem widzi nowoczesnego szpanera, analfabetę itp. Postrzega ich jako ludzi śmiesznych. Nie szukając daleko, nawet komentarze pod wiadomościami o Nagrodzie Anagrama w Internecie były pełne agresji. Zła sława tatuażu sięga daleko i ma swoje źródło niejako w intelektualnej tradycji, m.in. dzięki krytykom, takim jak Adolf Loos. Podejrzewam jednak, że wpływa na to również jakże współczesny purytanizm – sprzeczny z płynnością ciał, ich inscenizacją i instynktami.

Mówiąc o „Wrogach”, jak Pan uważa, co pomyślałby Pana ojciec po przeczytaniu tej książki? Z pewnością byłby dumny z nagrody, ale czy zrozumiałby ją?

Trudno mi sobie to wyobrazić, bo gdyby mój ojciec żył, książka wyglądałaby inaczej, ale zastanówmy się. Byłby dumny – to na pewno – i bez wątpienia zakłopotany. Nie mógłby mnie lepiej zrozumieć. Szanowałby mnie. Kto wie, czy nie czułby się uwolniony od jakiegoś ciężaru. Teraz powiem coś, co zabrzmi dziwnie, ale mam co do tego absolutną pewność. Jeśli zapytałaby mnie Pani, co mój ojciec myśli o książce teraz (gdy go nie ma, kiedy umarł i jego historia jest zamknięta), jestem przekonany, że Curar la piel czyni go szczęśliwym i rozumie ją. Wiem to, ponieważ sam również w końcu go rozumiem całkowicie i odkryłem, że jest moim najważniejszym rozmówcą, osobą, o której najczęściej myślę na co dzień.

 
Zdjęcie: Álvaro Imbert.

Dlaczego tatuaż poddał się modzie?

Nic nie uchroni się przed jej wpływem. Tatuaż jest związany z modą, indywidualizmem, narcyzmem czy ekshibicjonizmem, owszem, ale w takim samym stopniu, jak robią to sport, literatura, pieniądze, farmakologia…

Kiedy mówi Pan o jego gentryfikacji, do czego się to odnosi?

Nawiązuję do procesów miejskich, które rewitalizują zdegradowane dzielnice kosztem wypędzenia ich dotychczasowych mieszkańców. Wszyscy myślimy o osobach z tatuażami sprzed pięćdziesięciu lat jak o ludziach z marginesu, kryminalistach, prawda? Te potępiające etykiety, tak klasowe przy bliższym przyjrzeniu się, karykaturowały warstwy społeczne pozbawione przywilejów. Jednakże, patrząc z ich perspektywy, tamte środowiska postrzegały tatuaże jako znak dumy, uznania, solidarności. Dzisiaj ten klucz nie jest aktualny, ustąpił miejsca różnorodności, która uniemożliwia dwóm pracownikom portowym rozpoznanie się poprzez odpowiedni znak na ramieniu, ale ułatwia oczom elit zidentyfikowanie osoby mniej zamożnej poprzez tani tatuaż, który ma na ciele.


Zdjęcie: Álvaro Imbert.

Co oznacza być „uzdrowicielem” własnej skóry?

Tytuł ma dwa znaczenia. Oznacza dbać o skórę, ale także prezentować ją jak na przedstawieniu, być opiekunem pewnej instalacji artystycznej lub przynajmniej symbolicznej. Oczywiście mapa twoich tatuaży posiada charakterystyczne cechy autobiograficzne. Mimo tego, przypuszczenie, że każdy tatuaż coś „oznacza”, jest błędem. Czasami znaczy tylko tyle, że badasz konkretny styl lub doceniasz pracę jakiegoś artysty. Tatuowanie się pociąga za sobą poszukiwanie własnego stylu. Ten styl i historia życia powinny się zbiegać, choć nie są synonimiczne.

W swojej książce wyjaśnia Pan, że zawsze szukał najlepszych profesjonalistów, na jakich tylko mógł sobie pozwolić i, że w Pana przypadku nie było miejsca na żałowanie ze względu na wiarę w trwałość i pamięć. Czy to prowokacja, strategia, a może poczucie humoru (myślę o Pana pierwszym tatuażu – chrząszczu)?

W książce oczywiście jest miejsce na humor, jednak to, że nigdy nie żałowałem, jest na poważnie. Dla mnie najbardziej niezwykły jest moment decyzji, kiedy przyjmujesz jakiś znak jako swój na zawsze. W tej chwili istnieje dla ciebie wieczność, ta pewność zobowiązania się do czegoś aż do końca. Oczywiście rozumiem osoby, które wolą usuwać tatuaże albo ukrywać niechciany znak czy imiona byłych, ale ja wolę zachowywać pamięć.

Wspomina Pan Cynthię Ozicl, kiedy kwestionuje przenoszenie tak zwanej „literatury poważnej” z centrum kultury zachodniej na przedmieścia mniejszości. Czy jest możliwe odwrócenie tej tendencji?

Oczywiście chciałbym dzielić pasję do literatury poważnej z większą liczbą osób, a odzyskanie przez nią uwagi masowej i wpływu społecznego przyniosłoby nam same korzyści. Jednak nie mam pojęcia, czy taki fenomen jest możliwy w najbliższej przyszłości. Nie jestem optymistą, dlatego zadowoliłbym się tym, że literatura poważna, niezależnie od jej mniejszej popularności, nadal będzie naprawdę „poważna”.

W książce rozważa Pan relację między tatuażami a śmiercią, aby ostatecznie stwierdzić, że w swojej starości będzie z nimi tak samo jak z pragnieniami. Czy tatuaże są może ostatnią drwiną ze śmierci czy też swobodnym portretem miłości, samotności i marzeń?

Ze śmierci nie należy drwić. Tatuaże to raczej afirmacja życia. Życia rozumianego jako taniec przemiany i pamięci. Za pośrednictwem tatuażu celowo zmieniasz swoją skórę – następuje przemiana. Robisz to, żeby zostawić konkretną wiadomość, zachowując pamięć. Jednakże taka trwałość nie istnieje, ponieważ tatuaż zmienia się z biegiem lat, tak jak skóra lub twoje wspomnienia – znów w odniesieniu do pamięci. W końcu to wszystko znika razem z tobą. Pamięta Pani tamto Kafkowskie zdanie, którym określał swoje dzienniki jako „dowody bycia żywym”? Cóż, to coś podobnego.

Dział: Publicystyka

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE