Nowy sezon Czarnego lustra tylko sporadycznie jest tym, czym powinien być
Nowy sezon Czarnego lustra jest zawsze czymś wyjątkowym, zwłaszcza odkąd Netflix oportunistycznie przejął ten antologiczny serial science-fiction w 2015 roku. Po czterech latach od sezonu 5, najnowsza seria osiąga mniej więcej dwie na pięć gwiazdek pod względem niezapomnianych odcinków w serii, która bardziej skłania się ku horrorowi i nie przypomina tego, za co uważany jest ten uznany serial.
Podkreślając pozytywy, Joan is Awful to niemal natychmiastowy klasyk. W odcinku tym Annie Murphy wciela się w rolę Joan, pracownicy działu kadr z nudną pracą i równie nijakim chłopakiem, która nagle odkrywa, że jej życie jest odtwarzane niemal w czasie rzeczywistym w ulubionym serwisie streamingowym, zwanym Streamberry.
Odpowiedzi na pytania „dlaczego" i „jak" są niezwykle sprytne. Joan jest zrozumiale skonfliktowana z byciem graną przez Salmę Hayek Pinault, która zanurza się w roli z dużym zaangażowaniem. Nie jest też przypadkiem, że Joan najlepiej ilustruje charakterystyczny dla serialu niepokój związany z technologią i tym, jak może ona wpływać na nasze życie.
Wicelider, Beyond the Sea, jest najdłuższym z odcinków, trwającym 80 minut, i posiada element science-fiction, przywołujące na myśl 2001: Odyseję kosmiczną, z udziałem pary astronautów (Aaron Paul i Josh Hartnett), którzy mogą rzutować swoją świadomość z powrotem na Ziemię, umożliwiając im interakcję z żonami i rodzinami. Kiedy w domu dochodzi do nieprzewidzianego zdarzenia, zmienia to dynamikę ich relacji, co może być bardzo, bardzo kłopotliwe w dwuosobowej misji, której przetrwanie zależy od tego, czy oboje spełniają swoje role.
Poza tym, jakość wyraźnie spada w Mazey Day, w którym skonfliktowana paparazzi (Zazie Beetz) zaczyna ścigać słynną aktorkę i zdobywa więcej, niż się spodziewała; Loch Henry, w którym para młodych aspirujących filmowców (Samuel Blenkin i Myha'la Herrold) wraca do rodzinnego szkockiego miasteczka tego pierwszego, gdzie bohaterka dowiaduje się o nikczemnej przeszłości, która popycha ich do świata prawdziwej zbrodni; oraz Demon 79, bez wątpienia najdziwniejszy i najbardziej polaryzujący z całej serii, w którym spokojna sprzedawczyni (Anjana Vasan) jest mało prawdopodobnym przewodnikiem wybranym przez biurokratycznego demona (Paapa Essiedu), aby uratować świat przed zagładą.
Jak zwykle producent Charlie Brooker zajmuje się pisaniem scenariuszy (współpracując z Bishą K Ali przy Demon 79), a odcinki są na ogół zarówno zabawne, jak i prowokujące, w tym wspomniane wcześniej żartobliwe spojrzenie na platformę, która je obsługuje.
Mimo to, Czarne lustro wyróżnia się jako, Strefa mroku naszych czasów, umiejętnie wykorzystując obawy związane z mediami społecznościowymi, grami i sztuczną inteligencją, a także innymi współczesnymi rozrywkami i udogodnieniami.
Nowy sezon zadaje kilka ciosów na tym froncie, ale poza tym wydaje się być przerażający, nie będąc konsekwentnie wyróżniającym się w sposób charakterystyczny dla jego najlepszych odcinków.
Brooker pozostaje bystrym obserwatorem współczesności, z wyostrzonym słuchem na obecne powiązania popkultury, polityki i technologii. Ale tam, gdzie Czarne lustro kiedyś wydawało się odważne i nowe, najnowszy sezon tylko sporadycznie wznosi się na poziom, który wyniósłby go na szczyt listy oglądania Streamberry - przepraszam, Netflix.
Pięcioodcinkowy szósty sezon Czarnego lustra ma swoją premierę 15 czerwca w serwisie Netflix.
Dział: Widowisko
Autor:
Brian Lowry | tłumaczenie: Wiktoria Piotrowska
Źródło:
https://edition.cnn.com/2023/06/15/entertainment/black-mirror-season-6-review/index.html