Od salonu i tańca z chustą… do ciszy: muzyka Cécile Chaminade
Jej utwory grane były na pogrzebie królowej Wiktorii, a jej kompozycje celebrowane na całym świecie. Dzisiaj jest ledwo znana. Brytyjski pianista i kompozytor Stephen Hough o tym, dlaczego umieścił Chaminade w swoim bieżącym sezonie.
Zdjęcie: Chronicle/Alamy
Cécile Chaminade nie jest już powszechnie znanym nazwiskiem, ani nawet rozpoznawalnym, nawet w czasach, gdy kompozytorki są na nowo odkrywane i celebrowane. Uwielbiałem ją, odkąd byłem małym chłopcem odwiedzającym Hoylake na lekcje fortepianu z Heather Slade-Lipkin – jej matka grała dla mnie Chaminade. Teraz wydaje się to nadzwyczajne, ale za każdym razem, gdy Joan siadała do fortepianu dla tego zdumionego małego chłopca, pochłaniającego muzykę jakbym był w sklepie ze słodyczami, grała Automne Chaminade, jej Taniec z Chustą, lub podstępną Toccatę. Jeden przysmak za drugim.
W tym sezonie gram dużo Chaminade, a dokładniej, gram kilka jej utworów wiele razy, obok trzech wielkich, 30-minutowych arcydzieł XIX-wiecznej muzyki fortepianowej: Fantazji Schumanna oraz Sonat h-moll Liszta i Chopina. Dla tych, którzy są zaskoczeni tym zestawieniem, myślę, że Chaminade siedzi tam bardzo wygodnie i dumnie – nie dlatego, że jej eleganckie miniatury są porównywalne pod względem zakresu i ambicji z tymi trzema największymi dziełami klawiszowymi XIX wieku autorstwa trzech geniuszy, ale dlatego, że dzieliła z nimi ważne miejsce w najpopularniejszym miejscu występów epoki romantyzmu: salonie.
Dzisiaj salony w zasadzie zniknęły (oprócz tych, którzy próbują wskrzesić tę ideę – muzyczny odpowiednik wiejskich potyczek lub przejażdżki pociągiem parowym). Mamy więc skłonność do zapominania, że przez większość XIX wieku solowe recitale fortepianowe w dużych przestrzeniach publicznych były rzadkością. Powszechny był jednak salon – ogromny pokój w wielkim prywatnym domu, do którego zapraszano miłośników muzyki. Całe twórcze życie Chopina napędzane było przez takie okazje, kiedy to można było usłyszeć jego muzykę w salonach. Prawie wszystkie jego utwory były dedykowane różnym hrabinom i bogatym mecenasom, którzy zapraszali go, aby grał dla nich. Intymne otoczenie tuzina osób w ciszy słuchających jego muzyki w eleganckim, prywatnym pokoju było jego wybraną przestrzenią.
Wszyscy wielcy dziewiętnastowieczni kompozytorowie napisali część utworów dla amatorów, aby mogli grać je w domu. Poza innymi rzeczami było to ich głównym źródłem dochodu. Jeśli miałeś pieniądze i miejsce na serwantkę, prawdopodobnie mogłeś mieć też w tym samym pokoju fortepian. Praktycznie każdy, kto miał czas na przeczytanie książki, uczył się również gry na pianinie. Zwłaszcza kobiety.
Na scenę wchodzi Cécile Chaminade. Urodzona w 1857 roku w muzykalnej rodzinie, pierwsze lekcje gry na fortepianie otrzymywała od swojej matki. Kiedy miała 10 lat, została przyjęta na studia w Konserwatorium Paryskim, ale ojciec jej tego zabronił, więc uczyła się prywatnie u tamtejszych profesorów. Chociaż wszystkie kobiety pewnej klasy społecznej były w tamtym czasie zachęcane do gry na fortepianie w domu, nietypowe było to, że pozwolono im na taką karierę. W rzeczywistości kobiety były głównie zniechęcane do podróżowania czy samotnego spożywania posiłków – dwóch czynności, które wypełniają życia koncertujących wykonawców.
Jednym z kluczy do zrozumienia niedostatku kompozytorek aż do XX wieku jest fakt, że kompozytorzy przeważnie pisali muzykę dla siebie, czy to do grania w salach publicznych, czy w bardziej prywatnym świecie salonów. Jeśli więc kariera wykonawcy nie była dla kobiety możliwa, to pisanie muzyki również. Chaminade jest jedną z niewielu, którym udało się pokonać to ograniczenie, co świadczy o jej determinacji i popularności.
Przez pewien czas Chaminade odnosiła ogromne sukcesy. Grała swoją muzykę w całej Europie, w tym dla królowej Wiktorii, która wręczyła jej medal jubileuszowy w 1897 roku. Jej Preludium na organy op. 78 zostało zagrane na pogrzebie monarchy. Większość jej twórczości powstała w latach 80. i 90. XIX wieku, osiągając ogromną międzynarodową sławę. Mówi się, że sam jej Taniec z chustą sprzedał się w ponad pięciu milionach egzemplarzy. W Stanach Zjednoczonych na przełomie XIX i XX wieku setki kobiet na całym kontynencie założyło i dołączyło do Klubów Chaminade, od Yonkers w Nowym Jorku po Jackson w Mississippi – dwa z wielu, które istnieją do dziś i nadal oferują koncerty.
Chaminade poślubiła wydawcę muzycznego, ale żyli w platonicznym związku i osobno, on w Marsylii, ona w Paryżu. Zmarł w 1907 roku, a ona nie wyszła ponownie za mąż. Trudno nie wyciągnąć z tego pewnym wniosków – kolejny dowód na ograniczenia epoki.
Niedługo po jego śmierci i do końca swojego życia, ponad 35 lat później… cisza. Komponowanie wyschło. Występy ustały. Wyróżnienia stały się odległym wspomnieniem. Jak na ironię, powojenna era większej emancypacji kobiet ominęła Chaminade. Zdumiewające jest to, że zmarła dopiero w 1944 roku. Sama w Monte Carlo.
Gdzie umieścić ją w bogatym okresie historii francuskiej muzyki, który zbiegł się z jej życiem? Ma w sobie coś ze słodyczy Masseneta, Delibesa, Gounoda i innych romantyków. Słyszymy pianistyczną pewność siebie Saint-Saënsa w eleganckim blasku jej figuracji. Czasem obecna jest melancholia wczesnych utworów Fauré. Jej muzyka jest co najmniej tak czarująca i liryczna jak Debussy’ego w jego wczesnych Arabeskach i Clair de Lune. Podobnie jak Chopin była kompozytorką o skrupulatnym rzemiośle. Tak jak Liszt wiedziała, jak sprawić, aby fortepian lśnił. I podobnie jak u Schumanna jest w jej sztuce wiele momentów czułej poezji. Kochała i grała utwory wszystkich trzech kompozytorów, i mam wrażenie, że byłaby zachwycona, mogąc ponownie zająć miejsce obok nich.
Dział: Muzyka
Autor:
Stephen Hough | Tłumaczenie: Gabriela Grad - praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.theguardian.com/music/2024/nov/18/cecile-chaminade-stephen-hough