2024-04-09 14:19:22 JPM redakcja1 K

Po co tłumaczyć klasykę literatury na nowo?

Przeglądając półki biblioteki lub księgarni w poszukiwaniu przygód Gregora Samsy lub Raskolnikowa, możesz stanąć przed niemożliwym do rozwiązania dylematem. Którą wersję Metamorfozy czy Zbrodni i kary wybrać? Ponieważ w szczególnie dobrze zaopatrzonej bibliotece lub księgarni można znaleźć ponad dziesięć różnych angielskich tłumaczeń tych dwóch klasyków literatury.

Nowe tłumaczenia przenikają na okładki książek. 
(Źródło grafiki: https://theconversation.com/why-retranslate-the-literary-classics-222211) 

Przeglądając półki biblioteki lub księgarni w poszukiwaniu przygód Gregora Samsy lub Raskolnikowa, możesz stanąć przed niemożliwym do rozwiązania dylematem. Którą wersję Metamorfozy czy Zbrodni i kary wybrać? Ponieważ w szczególnie dobrze zaopatrzonej bibliotece lub księgarni można znaleźć ponad dziesięć różnych angielskich tłumaczeń tych dwóch klasyków literatury. 

Nie mówimy tu o różnych wydaniach, ale o różnych tekstach, różnych słowach. Ludzie mówią i myślą, że przeczytali Kafkę lub Dostojewskiego, ale tak naprawdę czytali słowa Willa i Edwina Muirów, Susan Bernofsky, Christophera Moncrieffa lub Constance Garnett, Davida McDuffa czy Michaela Katza, by wymienić tylko kilku angielskich tłumaczy tych dwóch arcydzieł światowej literatury*

Sztuka wyboru tłumaczenia 

Które tłumaczenie wybrać? Większość czytelników dokona wyboru według tych samych kryteriów, które kierują ich wyborem angielskiej klasyki: sympatia do wydawnictwa lub konkretnej kolekcji, wstęp i inne parateksty, cena, okładka książki itp. Bardzo niewielu z nich będzie kierować się w swoim wyborze sławą tłumaczy, tych niewidzialnych postaci przekładanej literatury i cichych aktorów interpretacji, która często postrzegana jest jako bezosobowa i obiektywna, a na pewno nie kluczowa. 

Swoją drogą, po co to całe zamieszanie wokół jednej książki? Słuszne pytanie, biorąc pod uwagę niezliczone książki, które wciąż czekają na swoje pierwsze tłumaczenie - zwłaszcza w języku angielskim, języku, z którego cały świat powszechnie tłumaczy, ale który sam tłumaczy bardzo niewiele z innych języków (zobacz projekt Three Percent, dotyczący reakcji na niewielki procent tłumaczonej literatury w Stanach Zjednoczonych). Jeśli głównym celem przekładu jest udostępnienie książki odbiorcom, którzy nie są w stanie przeczytać jej w języku źródłowym, to retranslacje są bez wątpienia operacjami mało przydatnymi. A jednak bardzo niewielu anglojęzycznych czytelników czyta dziś Dantego, Cervantesa czy Rabelais'go w stuletnim angielskim tłumaczeniu, nie mówiąc już o starszych. Wręcz przeciwnie, użytkownicy języka włoskiego, hiszpańskiego i francuskiego (i angielskiego, jeśli o to chodzi) nadal czytają swoich czołowych autorów w języku, który ma kilka wieków, należycie wspomagani w tym procesie przez obszerne noty wyjaśniające. 

Dlaczego więc wciąż na nowo tłumaczymy naszą zagraniczną klasykę literacką? Ponieważ klasyka jest tekstem, którego nigdy nie przestajemy tłumaczyć, można by powiedzieć, odwracając warunki pytania. Zjawisko ponownego tłumaczenia jest zarówno paradoksalne, jak i nieodłączne w każdej kulturze, do tego stopnia, że historyk przekładu Michel Ballard uznał je za jedną z niewielu stałych cech w historii przekładu. 

Cenzura, nieścisłości i starzenie się 

Istnieje oczywiście wiele powodów stojących za chęcią ponownego tłumaczenia. Najczęściej siłą napędową retranslacji - lub nowych tłumaczeń, jak oczywiście wolą je nazywać wydawcy - jest poczucie niezadowolenia z poprzednich przekładów. Na przykład z powodu pewnych form ideologicznej lub moralnej cenzury, która mogła pozbawić czytelników pewnych aspektów książki. Nie potrzeba dyktatury, by zobaczyć tekst pozbawiony pewnych odniesień do kultury, która go stworzyła: zwykła decyzja o udostępnieniu książki nowym czytelnikom wymaga zastosowania pewnych filtrów kulturowych (dotyczących jedzenia, nawyków, sportu lub innych elementów charakterystycznych dla danej kultury). W innych przypadkach poczucie niezadowolenia może wynikać z błędów lub nieścisłości, wynikających z ludzkiej omylności lub ograniczonych zasobów. Wystarczy przez chwilę pomyśleć o warunkach pracy tłumaczy sprzed Internetu, dla których podstawowe sprawdzanie faktów mogło wymagać kilku dni badań, i to zaledwie trzydzieści lat temu. 

Weźmy jeden z najsłynniejszych tak zwanych „błędów” w historii tłumaczeń, czyli rogi na głowie Mojżesza Michała Anioła (1515). Artysta oparł swoje dzieło na łacińskim tłumaczeniu Biblii dokonanym przez św. Jerome'a około 1100 lat wcześniej (niezwykła długowieczność jak na tłumaczenie). Hebrajski, język spółgłoskowy, rezygnuje z oznaczeń samogłosek, otwierając w ten sposób drogę do dwuznaczności między keren (rogaty) i karan (promienny), w kluczowym fragmencie Księgi Wyjścia. Podczas gdy Jerome zinterpretował to jako „rogaty”, inspirując znaczną część chrześcijańskiej ikonografii w nadchodzących stuleciach, wszystkie współczesne tłumaczenia Biblii przedstawiają Mojżesza z promienną, rozpromienioną twarzą po otrzymaniu tablic prawa. Możliwa dwuznaczność tego sformułowania została sprytnie odtworzona przez „intersemiotyczne” tłumaczenie Chagalla, które znalazło w innym medium sposób na przypisanie Mojżeszowi prawdziwych świetlnych rogów. 

Jednym z najczęściej wymienianych powodów ponownego tłumaczenia jest to, że tłumaczenia nieuchronnie się starzeją. A co z „oryginałami”? One oczywiście też się starzeją, ale nie w ten sam sposób. Wydają się dojrzewać z wiekiem, podczas gdy tłumaczenia często stają się groteskowe. Różnica polega zasadniczo na statusie oryginałów i tłumaczeń: jako tekst pochodny, tłumaczenie nie może istnieć bez tekstu pierwotnego, z którego pochodzi, a ten drugorzędny status pozbawia je autorytetu „prawdziwego” tekstu literackiego. Można do tego dodać fakt, szeroko wykazany przez językoznawstwo korpusowe, że tłumaczenia są zwykle bardziej konserwatywne stylistycznie niż ich źródła, a zatem mogą być pozbawione tego wyjątkowego ładunku znaczeniowego, który jest istotą arcydzieła literackiego. 

Wrażenie starzenia się może również wynikać z lepszej znajomości kultury docelowej, zwłaszcza w odniesieniu do niektórych elementów kulturowych, które stały się powszechne: przypis wyjaśniający, czym jest sushi, byłby dziś nie tylko niepotrzebny, ale wręcz komiczny. 

Czasami retranslacje przynoszą poważne zmiany, zarówno w tytułach, imionach postaci, jak i kluczowych pojęciach, często wywołując gwałtowne reakcje zarówno krytyków, jak i czytelników. To, czy bohater Camusa był obcym czy outsiderem (i czy to jego matka, mama czy maman zmarła na początku powieści), jest dyskusyjne i rzeczywiście wywołało dyskusje czytelników i krytyków. Boskie pokusy okazały się jednak znacznie bardziej kontrowersyjne i destabilizujące, o czym świadczą reakcje wywołane reformą modlitwy Pańskiej. Retranslacje mogą być niepokojące, ponieważ wprowadzają relatywizm do interpretacji, którą uważaliśmy za ostateczną i wyjątkową. Badacze tłumaczeń Susan Bassnett i André Lefevere zdefiniowali to jako „efekt babci Prousta”, opierając się na jej rozczarowaniu po przeczytaniu nowego tłumaczenia Odysei, w którym Ulisses stał się Odyseuszem. Inni badacze, tacy jak Lawrence Venuti, również zaobserwowali nieco nostalgiczną reakcję niektórych czytelników w obliczu nowych tłumaczeń klasycznych dzieł. 

W niektórych przypadkach to właśnie tekst, który uważaliśmy za „oryginalny”, okazuje się pochodną: na przykład najnowsze tłumaczenia Kafki odwołują się do „nowej” wersji niemieckiego tekstu, uwolnionej od redakcji Maxa Broda. 

W kilku przypadkach retranslacje są po prostu zdeterminowane względami komercyjnymi lub redakcyjnymi, ponieważ może być łatwiej, taniej i bardziej lukratywnie (albo wszystkie te trzy elementy naraz) zaproponować nowe tłumaczenie zamiast wznawiać stare. 

Czy możemy przewidzieć ścieżkę serii translatorskiej? 

W ślad za Antoine'em Bermanem (1990), pionierem badań nad tłumaczeniami w tej dziedzinie, wysunięto „hipotezę retranslacji”, aby opisać kierunek serii translatorskich i retranslatorskich. Zgodnie z tą hipotezą, pierwsze tłumaczenia miałyby być dziełami wprowadzającymi, które „udomawiają” obce teksty, aby uczynić je akceptowalnymi dla docelowych odbiorców, a retranslacje byłyby coraz bardziej skłonne do zbliżania się do tekstu źródłowego i ukazywania jego różnorodnych aspektów. Taka wizja progresywnego podejścia do idealnej tożsamości z „oryginałami” jest z pewnością fascynująca, ale nierealistyczna, ponieważ nie bierze pod uwagę wielu powodów stojących za retranslacją. Jako kontrprzykład można podać swobodne tłumaczenia/adaptacje klasyki greckiej i łacińskiej w latach 1600-1700, w epoce tak zwanych „belles infidèles” lub „tłumaczeń libertyńskich”: były to w większości retranslacje, jednak jak najdalsze od swoich źródeł. 

Czy możemy przewidzieć, kiedy i jak często klasyka będzie ponownie tłumaczona? Wysunięto kilka hipotez: co sto lat, co pokolenie, co 20 lat... Jednak seria tłumaczeń i retranslacji klasyki literackiej wykazuje bardzo małą regularność i dość nieprzewidywalne luki, skoki lub przyspieszenia. Istnieje kilka studiów przypadku, ale nadal nie ma wyczerpujących badań zapewniających wiarygodne statystyki na dużą skalę dla danego okresu, gatunku lub kraju. Jedyne, co możemy przewidzieć, to pojawienie się szczytu retranslacji, gdy kanonizowani autorzy trafiają do domeny publicznej, tj. 70 lat po ich śmierci w Europie. W tym czasie wydawcy są nieuchronnie zachęcani do wydawania nowych tłumaczeń takich autorów, aby wykorzystać ich siłę kulturową. Na przykład w pierwszych tygodniach 2015 roku tureccy czytelnicy znaleźli nie mniej niż 30 wersji Małego Księcia, gdy tylko powieść znalazła się w domenie publicznej w Europie (ale uwaga, jeszcze nie we Francji ani w Stanach Zjednoczonych). 

W 1994 roku Isabelle Collombat, profesor na Université Sorbonne-Nouvelle, przewidziała, że XXI wiek będzie wiekiem ponownego tłumaczenia. Nadchodzące badania pokażą nam, czy rzeczywiście tak jest. Jedno jest pewne: retranslacja ma przed sobą świetlaną przyszłość. Jest to idealne antidotum na ideę unikalnego tłumaczenia i przypomina nam, że każde tłumaczenie opiera się na specyficznym procesie interpretacji i przepisywania. I że wielokrotne odczytania, takie jak metamorfozy, nie są zbrodnią, ale prawdziwym źródłem witalności dla literatury i przyjemności dla czytelnika. 

*Przemianę Franza Kafki na polski przetłumaczył Juliusz Kydryński. Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego była tłumaczona na język polski wielokrotnie, m. in. przez Aleksandra Wata, Tadeusza Zagórskiego i Adama Pomorskiego [przyp. tłum.] 

Dział: Literatura

Autor:
The Conversation | Tłumaczenie: Monika Cisek

Żródło:
https://theconversation.com/why-retranslate-the-literary-classics-222211

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE