2023-05-08 12:55:04 JPM redakcja1 K

Prawdziwa historia królowej Charlotte i problem ze spinoffem Bridgerton Netflixa

Nowy serial Shondy Rhimes przedstawia międzyrasowy romans, który przebudowuje regencyjną Anglię. To na pewno nie miało miejsca.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że ktoś nazywa Charlotte, królową małżonką Jerzego III, „pierwszą czarną królową Anglii”, pomyślałam, że to żart. Ale nawet jeśli dowody na czarne pochodzenie Charlotte są nikłe, wielu szczerze w to wierzy. A teraz kolejne miliony też w to uwierzą.

Premiera Królowej Charlotty: Opowieści ze świata Bridgertonów, produkcji opartej na powieściach z gatunku romansów Julii Quinn, próbuje utrwalić publiczny wizerunek monarchini jako niezaprzeczalnie czarnoskórej kobiety. Prequelowy serial daje królowej Charlotte (India Amarteifio w młodości i Golda Rosheuvel w późniejszych latach) światło reflektorów. Tutaj jest ona czarnoskórą nastolatką, której międzyrasowe małżeństwo z umysłowo chorym królem Jerzym III (Corey Mylchreest w młodości i James Fleet w starszej wersji) doprowadziło do wydarzenia zwanego „wielkim eksperymentem”. W Królowej Charlotte i serialu Bridgerton, wielki eksperyment odnosi się do brytyjskiej (wyraźnie fikcyjnej) decyzji o pełnej integracji osób czarnoskórych i osób o innym kolorze skóry z ich społeczeństwem, w tym klasą szlachecką. W Królowej Charlotte wielki eksperyment rozbrzmiewa największym echem przez Lady Danbury (Adjoa Andoh w późniejszych latach i Arsema Thomas jako młoda kobieta), która pochodzi z afrykańskiej rodziny królewskiej posiadającej bogactwo przewyższające większość brytyjskich szlachciców. Niemniej jednak, musi walczyć o akceptacje wśród brytyjskiej szlachty.

Większość ludzi wie, że tak się jednak nie stało. Powszechnie wiadomo, że osoby czarnoskóre nie były akceptowane na wszystkich poziomach brytyjskiego społeczeństwa w XVIII i XIX wieku. I jeśli doświadczenia Meghan Markle jako części rodziny królewskiej są jakimkolwiek wskaźnikiem, to nie są akceptowane również teraz. Choć ludzie powszechnie rozumieją, że ten element historii jest fikcyjny, wielu uważa prawdziwą królową Charlotte za osobę czarnoskórą; a Netflix i Shondaland podsycają ten płomień. Netflix zorganizował nawet wydarzenie o tematyce królewskiej z udziałem Historically Black Colleges and Univeristies (HBCUs), z okazji premiery. Wiadomości, które Królowa Charlotte na temat polityki bogactwa, związków międzyrasowych, polityki reprezentacyjnej i mocarstwa są niebezpieczne. U podstaw tego niebezpieczeństwa leży wybór, by powielać prawdopodobnie fałszywy obraz, że Królowa Charlotte była czarnoskóra.

Słaby dowód na czarnoskórość królowej Charlotte

Chociaż Charlotte i Jerzy nie zawarli międzyrasowego związku, który zmieniłby bieg historii, to toczyła się publiczna debata na temat wyglądu Charlotte. Niektóre relacje i portrety sugerowały, że miała jasną skórę i "europejskie" cechy, inne pokazywały ją z nieco ciemniejszą skórą i "afrykańskimi" cechami. Często nazywaną ją brzydką i prostą. W Opowieści o dwóch miastach, odnosząc się do Jerzego i Charlotte, Charles Dickens napisał: ”na tronie Anglii zasiadał król z dużą szczęką i królowa o prostej twarzy”. Jej lekarz podobno opisał ją jako „małą i krzywą, z prawdziwą twarzą mulatki”. Walter Scott napisał, że była „źle umalowana”. Pewien minister powiedział kiedyś: „jej nos jest zbyt szeroki, a usta zbyt grube”.

Serial odtwarza nieprecyzyjne doniesienia o wyglądzie Charlotte, która doświadcza zarówno rasizmu, jak i więzi pokrewieństwa z innymi czarnoskórymi osobami; księżniczka Augusta (Michelle Fairley), matka króla Jerzego III, skarży się, że skóra Charlotte jest „bardzo brązowa”, a minister potulnie odpowiada „mówiłem ci, że ma krew Maurów”. Jej brat przyznaje, że nikt, kto „wyglądał jak” oni nigdy nie wszedł do brytyjskiej rodziny królewskiej (nawet jeśli Charlotte i Jerzy w prawdziwym życiu byli ze sobą spokrewnieni), goście weselni pomrukują w szoku na widok perłowego afro Charlotte, a Lady Danbury ma szeroko otwarte oczy z radości na widok nowej królowej „po naszej stronie”.

Mimo, że ludzie współcześni jasno dawali królowej Charlotte do zrozumienia, że ich zdaniem jej twarz nie spełnia ich wymogów dotyczących urody, nie ma prawie żadnych zapisów, w których ktokolwiek wyraźnie powiedziałby, że Charlotte urodzona w  rodzinie królewskiej północnoniemieckiego księstwa Mecklenburg-Strelitz, miała czarnoskórych rodziców, rodzeństwo, kuzynów lub czarnoskórych przodków po obu stronach. W 1997 roku historyk Mario de Valdes y Cocom twierdził, że jego badania wykazały, że Charlotte pochodziła od "nieślubnego syna króla Portugalii Alfonsa I i jego mauretańskiej kochanki [Madragany]".

Jednak król Alfons I urodził się w 1109 lub 1111 roku, a królowa Charlotte w 1744 roku. To ponad 600 lat różnicy między królową Charlotte a jej podobno afrykańską przodkinią Madraganą, która nie została potwierdzona jako osoba czarnoskóra lub spokrewniona z królową Charlotte, jak wyjaśnia historyczka sztuki Amanda Matta w swoim podcaście Art of History. Pewna ilość endogamii mogła spowodować, że te cechy przetrwały przez kilka pokoleń, ale nie na tyle, by były znaczące; a skoro król Jerzy III i Cherlotte mają bliskich przodków, to jest to kiepska argumentacja, ponieważ oznaczałoby to, że część brytyjskiej i europejskiej rodziny królewskiej, w tym książę Harry i Maria, królowa Szkotów, musieliby teraz również zostać uznani za osoby czarnoskóre. Czy jesteśmy gotowi powiedzieć, że Karol, który został koronowany 6 maja, również jest czarnoskóry? Czy powinniśmy powiedzieć, że każdy królewski z pełnymi ustami lub szerokimi nozdrzami prezentuje dowody na nieskończenie trwałe geny Madrigany? Brzmi to niedorzecznie, ale jest to droga, na którą prowadzi nas nauka o rasach i wadliwe metody genealogiczne.

Ponadto, choć zarówno Madragana, jak i królowa Charlotte byli nazywani "Maurami", słowo to miało szeroki zakres znaczeń. Pierwotnie oznaczało muzułmańskich mieszkańców Maghrebu, Półwyspu Iberyjskiego, Sycylii i Malty w okresie średniowiecza. Jednak oznaczało to również kogoś o ciemniejszej skórze, czasami odnosząc się do ludzi, którzy byliby uznani za czarnoskórych, a czasami odnosząc się do tych, którzy dziś byliby uznani za pochodzących z Europy, Bliskiego Wschodu, czy Południowej Azji. Steven Pincus, historyk Globalnego Imperium Brytyjskiego i profesor historii na Uniwersytecie w Chicago, mówi Voxowi, że termin "Maur" jako statyczna kategoria rasowa lub etniczna "jest przedmiotem wielu sporów", dodając, że Żydzi sefardyjscy byli czasami również nazywani Maurami.

Mimo że prawdziwa Charlotte była, w najgorszym przypadku, niedorzecznie odsunięta od swojej czarnoskórości, Królowa Charlotte mocno skłania się ku polityce reprezentacji, jednocześnie popełniając poważne błędy merytoryczne. Szczególnie trudno jest czuć się dobrze z płytką reprezentacją, gdy spędzamy trzy odcinki obserwując Lady Danbury, która jest niejednokrotnie gwałcona przez męża, którego zmuszono do zaślubin będąc dzieckiem. Tym samym jedynymi postaciami, które zostały zgwałcone w uniwersum Bridgerton Netflixa, są obie czarnoskóre kobiety.

Dla niektórych Czarnoskórych kobiet, to wszystko sprawia, że serial wydaje się być manipulowany emocjonalnie. "Shonda [Rhimes] prawdopodobnie bardzo mocno wykorzystuje korelację między tym, co obecnie dzieje się z Harrym i Meghan Markle, a tym, co chciałaby, żebyśmy sobie wyobrazili, że działo się wtedy, mimo że nie jest to historyczne", mówi April Morris, redaktorka magazynu Off Colour.

Co oznacza (i oznaczało) wymuszenie narracji o czarnoskórości na królowej Charlotte

Dlaczego ta teoria stała się tak popularna, skoro Charlotte najprawdopodobniej nie była czarnoskóra? Gwałtowny rozwój handlu niewolnikami pod koniec XVII wieku aż do końca XVIII wieku odgrywa tutaj pewną rolę. Pincus mówi o tym okresie: "Niewolnictwo stało się znacznie bardziej widoczną cechą brytyjskiego imperium. Było też coraz częściej źródłem niewiarygodnej kumulacji bogactwa."

Niewolnictwo jest szczególnie nieobecne w świecie Bridgerton, chociaż mgliste wzmianki o "koloniach" są wrzucane tak szybko, że prawdopodobnie byś je przeoczył. W świecie Bridgerton, żadna z osób czarnoskórych nie przejmuje się prawami człowieka czy obywatela. Chcą raczej urządzać bale i być zapraszani na polowania. Chcą, bez złośliwych komentarzy, poślubić białych ludzi, otrzymać tytuły szlacheckie i więcej ziemi. Nawet nie chcą pieniędzy, chcą tylko możliwości bycia traktowanymi jak ludzie zamożni, którymi już są. Dla Morrisa te pytania o bogactwo i asymilację są częścią "paraleli, które [Shonda Rhimes] próbuje nakreślić dla dzisiejszej czarnej klasy wyższej-średniej”. Pincus, choć mówi, że lubi serial jako coś relaksującego do obejrzenia, zwraca uwagę, że „ewidentnie jest to serial, który jest skierowany do osób zamożnych.”

Miłość do pieniędzy jest prawdopodobnie najbardziej znaczącą i spójną strukturą leżącą u podstaw uniwersum Bridgertonów. Miłość do pieniędzy jest również tym, co definiowało stosunek Imperium Brytyjskiego do osób czarnoskórych. Kiedy królowa Charlotte została żoną, Imperium brytyjskie zmagało się z buntami niewolników we wszystkich swoich koloniach, a względy ekonomiczne (które przeważyły nad względami moralnymi) sprawiły, że więcej osób zainteresowało się przerwaniem handlu niewolnikami. Wzmożona dyskusja na temat niewolnictwa, buntów niewolników i abolicji podsyciła debatę na temat królowej Charlotte. „W okresie, w którym była królową, narastały obawy dotyczące abolicjonizmu”, wyjaśnia Harris. "A jeden z jej malarzy portretowych [Allan Ramsay] był znanym abolicjonistą, który mógł być zainteresowany badaniem tych opinii o jej afrykańskim pochodzeniu w kontekście dyskusji i debaty o niewolnictwie".

Kiedy Lady Danbury w końcu wygrywa swoją bitwę o organizację balu sezonu, trwa to chwilę, aby tłum ocieplił stosunki, z białymi ludźmi po jednej stronie i czarnoskórymi członkami po drugiej. Następnie, po zobaczeniu tańca Charlotte i Jerzego, coraz więcej międzyrasowych par tanecznych włącza się na parkiet, do melodii Alicii Keys If I Ain't Got You, granej na skrzypcach. Po balu Jerzy i Charlotte znajdują się w jej sypialni i Jerzy oświadcza w zachwycie: „dzięki jednemu wieczorowi, jednej przyjęciu, dokonaliśmy większej zmiany, zrobiliśmy większy krok naprzód, niż Wielka Brytania w ostatnim stuleciu", dodając, że z Charlotte u boku, może zrobić wszystko. I oczywiście w oryginalnym serialu Bridgerton, małżeństwa międzyrasowe są teraz tak powszechne ze względu na przykład Jerzego i Charlotte, że nikt nawet nie uważa rasy czy etniczności za coś wartego wzmianki.

I znów, mimo że serial jest oczywiście ahistoryczny, te wiadomości, które otrzymujemy, mają znaczenie; pozostają w nas. Widzowie mogą z logicznego punktu widzenia wiedzieć, że ten scenariusz nie miał miejsca, ale funkcjonuje on jako ukłon w stronę niezwykle głęboko zakorzenionego przekonania, które mówi, że Wielka Brytania i król Jerzy III zakończyli niewolnictwo z powodu moralnych obaw i altruizmu. Kiedy tak naprawdę to opór niewolników i kolonizowanych ludzi doprowadził do zniesienia niewolnictwa i wycofania wojsk brytyjskich z kolonii.

Według Geralda Horne'a, profesora historii i studiów afroamerykańskich na Uniwersytecie w Houston, bunty niewolników narastały w epoce georgiańskiej i regencji, co miało ogromny wpływ na to, że Wielka Brytania ostatecznie zakończyła niewolnictwo w 1834 roku. „Rewolucja haitańska byłą decydująca dla losów abolicji (…) Londyn czuł, że mogą albo zrobić krok w kierunku ograniczenia handlu niewolnikami w 1807 roku, trzy lata po triumfie Haiti, albo (...) [albo zaryzykować fizyczną likwidację niewolników. Rozważnie szukali opcji wytyczenia granic handlu niewolnikami, a następnie zniesienia do lat 30. XIX wieku."

To bogata i skomplikowana historia. Sprowadzenie jej do „międzyrasowej miłości, która uratowała świat”, nawet w przypadku romansów, wydaje się tanie i intelektualnie upadłe. Trzeba zaznaczyć, że w powieściach Julii Quinn o Bridgerton (poza tą, którą postanowiła napisać o królowej Charlotte po serialu Netflixa), występują wyłącznie biali ludzie. Podczas jednego z paneli Quinn powiedziała, że chce pisać tylko szczęśliwe historie i nie zdecydowała się na czarnoskóre postaci, ponieważ ich „nieszczęśliwe” historie nie były tymi, które chciała opowiedzieć. Biorąc pod uwagę, że ona i inni scenarzyści serialu ewidentnie nie mogli opowiedzieć historii Lady Danbury bez szokującej ilości gwałtu małżeńskiego, być może powinna była trzymać się z daleka.

Brak chęci pisania o rasizmie nie jest postawą moralnie zdeprawowaną ani nawet nielogiczną. Nie pisanie o ludziach z tożsamościami, z którymi nie można się utożsamiać, jest być może mądrym wyborem. Ale odrzucenie tworzenia czarnoskórych postaci przez większość swojej kariery, bo nie można sobie wyobrazić, że są szczęśliwi, a następnie zgarnianie ogromnych pieniędzy poprzez emocjonalne manipulowanie czarnoskórymi osobami za pomocą płytkiej reprezentacji po latach, wydaje się moralnym bankructwem. Jeśli Netflix i Shondaland chcieliby przedstawić szczęśliwe czarnoskóre osoby w czasach regencji, to Beverly Jenkins jest tylko jednym przykładem autorki słodkich, miłosnych czarnych romansów osadzonych w XVII-XX wieku. Dlaczego wytwórnie nie inwestują w rozwój jej historii na potrzeby ekranizacji?

Odpowiedź jest jasna, choć przygnębiająca. W Królowej Charlotte nigdy nie chodziło o reprezentację czarnoskórych osób ani o opowiadanie ich historii. Chodziło o pieniądze, o reifikację imperium i bogactwa oraz ugłaskanie osób czarnoskórych poprzez twierdzenie, że my również możemy mieć miejsce wśród najpotężniejszych. Zmiana wizerunku królowej, która (niezależnie od tego, czy była przychylna zniewolonym ludziom, czy nie) przewodniczyła ogromnemu imperium i prowadziła życie oparte na ludobójczej pracy, na czarnoskórą kobietę walczącą o swój lud, jest spójną i odrażającą neoliberalną deklaracją polityczna. Dąży ona przede wszystkim do ochrony instytucji.

Dział: Widowisko

Autor:
Nylah Burton | Tłumaczenie: Anita Sroczyńska

Żródło:
https://www.vox.com/culture/23712625/queen-charlotte-bridgerton-netflix-real-history

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE