Jej wnętrze: Sofia Coppola, Spike Jonze i niebezpieczeństwa związane z fikcjonowaniem swojego byłego
Reżyserka została „zbesztana" za stworzenie postaci opartej na jej byłym mężu - jednak ujawnia, że nie widziała filmu, w którym rzekomo były mąż wzorował na niej postać.
Zbliża się 20. rocznica premiery Lost in Translation. Jeśli zajrzeć do Internetu, można zauważyć, że większość okolicznościowych relacji koncentruje się na zmieniającej się kulturze, zauważając, że nikt tak naprawdę nie chce już spędzić kilku godzin na oglądaniu zachodniego filmowca kpiącego z Japończyków. Sofii Coppoli udało się jednak obronić swoją pozycję dzięki nowej narracji: jak bardzo Spike Jonze był zirytowany fabułą jej filmu.
Lost in Translation to luźna opowieść o rozpadzie małżeństwa Coppoli i Jonze'a. Grana przez Giovanniego Ribisi postać Jonze'a jest rozdrażnionym, zapatrzonym w siebie mężczyzną-dzieckiem, który spędza czas na flirtowaniu z młodą kobietą (Anna Faris), powszechnie uważaną za wzorowaną na Cameron Diaz. Jednak podczas gdy film dryfował, ostatecznie stając się opowieścią o postaci graną przez Scarlett Johansson będącej świadkiem kryzysu wieku średniego bohatera granego przez Billa Murraya, obraz Jonze'a pozostał.
Teraz Coppola ujawnia, jak bardzo to przedstawienie byłego męża, zdenerwowało prawdziwego przyjaciela Jonze'a, Michela Gondry'ego. „Zbeształ mnie na premierze, ale przeprosił" - powiedziała Coppola w wywiadzie dla „Variety”. „Myślę, że był dobrym przyjacielem. Myślał, że broni Spike'a, ale na premierze mnie zbeształ. Wynikało to z tego, że starał się być dobrym przyjacielem Spike'a". W międzyczasie, być może rozsądnie, Coppola ujawniła, że nie widziała filmu Jonze'a Her, po przeczuciu, że postać Rooney Mara może być oparta na niej.
To wszystko jest trochę skomplikowane. Na pewno nie chcesz usiąść do oglądania filmu tylko po to, by w chwili przerażenia zdać sobie sprawę, że jedna z postaci jest oparta na tobie. Co gorsza, musi się to zdarzać cały czas. Pomimo tego, że filmy kończą się zastrzeżeniem stwierdzającym, że „wszystkie imiona, postacie i zdarzenia przedstawione w tej produkcji są fikcyjne", oczywiście tak nie jest. Scenarzyści, jeśli tworzą postacie od podstaw, muszą czerpać inspirację z prawdziwego życia. Czasami postać będzie miała cechy postaci historycznej lub będzie złożeniem cech z szerokiego spektrum różnych osób. Innym razem, jak w przypadku Coppoli, mogą kręcić film o rozstaniu z celebrytą o łatwej do zidentyfikowania osobowości, więc w ogóle nie będą zawracać sobie głowy ukrywaniem tego.
Raz po raz można znaleźć postacie, które zostały wrzucone do filmów prosto z prawdziwego świata. Miranda Priestly z Diabeł ubiera się u Prady to oczywiście Anna Wintour. Dave Toschi, detektyw z San Francisco, który ścigał zabójcę Zodiaka, był podobno inspiracją zarówno dla Brudnego Harry'ego, jak i Bullitta. Nawet Dracula został oparty na Vladzie Palowniku.
Problem pojawia się, gdy rzeczywisty wzorzec postaci jest tak przejrzysty, że reszta świata może to zobaczyć i wtedy wymagana jest reakcja. Jest to dość łatwe, jeśli, tak jak Jonze, zarabiasz na życie poprzez tworzenie filmów, wtedy po prostu kręcisz film w celu zemsty na swojej byłej żonie. Jednak dla innych ludzi nie jest to takie proste. Toschi zmarł na przykład w 2018 roku, a jego nekrologi były pełne tego, jak gniewnie zareagował na Brudnego Harry'ego. Według plotek, poszedł obejrzeć film w kinie i, wściekły na swoje uproszczone przedstawienie, wyszedł przed napisami końcowymi.
W międzyczasie Anna Wintour jest nadal nieuchronnie związana z filmem Diabeł ubiera się u Prady, do tego stopnia, że prawie żadna relacja o niej nie obejdzie się bez przelotnego odniesienia do Meryl Streep. Jednak trzeba jej przyznać, że wykorzystała film do wzmocnienia swojej osobistej marki. Kiedy książka, na której został oparty film, stała się bestsellerem, Wintour udawała, że nie przejmuje się tą sprawą, a wtajemniczeni twierdzili, że jej to nie przeszkadza. Jeszcze w zeszłym roku pojawiły się głosy, że nie pamięta Lauren Weisberger, swojej byłej asystentki, która napisała powieść. Reżyser filmu, David Frankel, twierdzi, że kiedy przedstawił się jej wiele lat po premierze, po prostu odsunęła rękę od ich uścisku dłoni. Wszystkie trzy reakcje są tak w stylu Wintour, jak tylko mogłyby być.
Są też tacy, którzy odbierają to wyjątkowo źle. Frank Sinatra był powszechnie uważany za inspirację dla postaci Johnny'ego Fontane z Ojca Chrzestnego. Nie spodobało mu się to, podobno grożąc zakazem występów w Las Vegas, jeśli zaakceptują rolę, a nawet wdając się w bójkę z Mario Puzo w restauracji w Los Angeles. Tak więc, niezależnie od tego, że między Jonze'em i Coppolą w związku z Lost in Translation pozostała zła krew, przynajmniej mogą pocieszyć się faktem, że zawsze mogło być gorzej.
Dział: Kino
Autor:
Stuart Heritage | Tłumaczenie: Weronika Mielcarek