2024-10-10 21:55:16 JPM redakcja1 K

„Substancja” - Recenzja: Nieprzyzwoita Ekspozycja

Demi Moore w absurdalnie krwawej opowieści o starzejącej się aktorce, która odkrywa niebezpieczny suplement.

Demi Moore w filmie Substancja Zdjęcie: Mubi

W powieści Vladimira Nabokova „Oko” z 1930 roku, smutny rosyjski korepetytor mieszkający w Berlinie umiera śmiercią samobójczą, a następnie spędza resztę książki pałętając się wśród żywych, obserwując obsesyjnie obserwując życie wokół niego. W końcu uświadamia sobie coś iście ponurego: Większość z nas widzi siebie tylko oczami innych, poprzez historie, które naszym zdaniem tworzą o nas na podstawie przebłysków naszego życia. „Ja nie istnieję”, pisze narrator pod koniec książki. „Istnieją tylko tysiące luster, które mnie odbijają”. Coś podobnego do „Oka” ma miejsce w „Substancji”, nawiedzanej przez lustra krwawej opowieści Coralie Fargeat o sławie, nienawiści do samego siebie i terrorze, który towarzyszy tożsamości zbudowanej na plecach spojrzeń innych ludzi. Elisabeth Sparkle (Demi Moore), starzejąca się gwiazda będąca naszą protagonistką, jest bardzo żywa, ale równie dobrze mogłaby być martwa, gdy historia filmu się zaczyna. Kariera spędzona przed kamerami, najpierw jako sławna aktorka, a następnie jako instruktorka fitness w programie „Sparkle Your Life with Elisabeth” - nagle się kończy, gdy dyrektor (Dennis Quaid) decyduje, że jest zbyt stara, by warto było ją oglądać. To on decyduje, czy ktokolwiek z widzów chce na nią patrzeć, a jeśli odwróci kamery, i skieruje w innym kierunku, to czy ona w ogóle istnieje? Ten szef studia jest bardzo bezpośredni i obrzydliwy, plus nazywa się Harvey, co powinno powiedzieć ci trochę o subtelności tego filmu, mianowicie nie ma jej wcale, i nie za bardzo dąży do tego żeby była. On, podobnie jak większość filmu, jest celowo bardzo, bardzo przerysowany. „Po pięćdziesiątce coś się kończy”, mówi jej przez usta jedząc krewetki pokryte majonezem, wyjaśniając, dlaczego jego zdaniem, nie jest już atrakcyjna. A gdy Elisabeth pyta, czym jest to „coś”, nie odpowiada.Lustra są wszędzie w świecie Elisabeth: dosłowne lustra i wypolerowane klamki, ale także jej zdjęcia na korytarzach w studio i gigantyczny portret w jej domu, dzięki czemu jej młodsze ciało i twarz zawsze na nią patrzą. Gdziekolwiek spojrzy, tam jest lub była jakiś czas temu, smukła, zadbana, szeroko uśmiechnięta. Elisabeth jest nadal przepiękna w ocenie każdego rozsądnego człowieka (a Moore jest po sześćdziesiątce), ale otoczona nieustannie przez wersję siebie z nieco większą ilością kolagenu, powoli popada w szaleństwo. Link do Zwiastunu: https://youtu.be/LNlrGhBpYjc 

Naprawdę można się z nią łatwo utożsamić. Wszyscy czasami zbyt surowo patrzymy na samego siebie. Kobiety w starożytności miały baseny z wodą, w których mogły się przyglądać, ale nasi przodkowie nie mieli mnóstwa selfie zrobionych w naszych telefonach. Nie były oznaczane na niepochlebnych zdjęciach zrobionych przez naszych przyjaciół. Nie musiały patrzeć na swoje twarze na Zoomie przez cały dzień. Nasze mózgi nie ewoluowały tak, by udźwignąć ciężar tego rodzaju samoświadomości. A powszechne zabiegi medyczne zmieniające wygląd - leki, procedury, zastrzyki, terapia laserowa - są bardziej dostępne niż kiedykolwiek. Wpatrując się w te lustra, wiemy, że moglibyśmy po prostu wydać trochę pieniędzy i w końcu pozbyć się tego „czegoś” co nam przeszkadza. Jesteśmy w obecnych czasach w stanie stworzyć idealną wersję siebie, czyli taką, na którą naszym zdaniem inni chcieliby patrzeć.
Ten stan rzeczy kolektywnie nami wstrząsnął, w tym samą Elisabeth. Czuje, że cała jej egzystencja wymyka jej się z rąk, gdy do jej mieszkania trafia kilkadziesiąt róż i zdawkowa kartka z podziękowaniami za lata spędzone w studiu. („Byłaś niesamowita!” - czytamy na kartce - z naciskiem na „byłaś”). Ale wtedy właśnie odkrywa sposób na całkowitą zmianę swojego życia. Nieznajomy ze szpitala po cichu opowiada jej o tajemniczej kuracji zwanej Substancją, która jest dostarczana w pudełku pełnym strzykawek i płynów. Po podaniu, zawarta w ampułce substancja ma sprawić, że pojawi się „lepsza wersja ciebie”. Okazuje się, że jest to bardzo dosłowne. Samotna w swojej przestronnej, wyłożonej kafelkami łazience, Elisabeth rodzi (przez plecy) efektowną, jędrną młodszą siebie (w tej roli Margaret Qualley), która nazywa się Sue i bierze udział w przesłuchaniach do dawnego miejsca Elisabeth w telewizji. Oczywiście dostaje je, ponieważ Harvey ledwo może się powstrzymać, gdy widzi jej błyszczący różowy trykot, jej uśmiech i idealnie zaokrąglony tył. Nowy, ulepszony program nosi nazwę „Pump It Up With Sue” i szybko staje się wielkim hitem. Dla Elisabeth jest to swego rodzaju triumf. Wkrótce jednak sprawy przybierają zgoła inny obrót. Elisabeth i Sue „są jednością”, jak nieustannie przypominają im materiały instruktażowe Substancji, a może powinienem powiedzieć jej. Powinny zamieniać się ciałem co siedem dni, ale przebywanie w ciele Sue zaczyna wzbudzać powszechne uwielbienie. Spędza więc znacznie więcej czasu jako Sue, a Elisabeth przez to zaczyna więdnąć. Czujcie się jednak ostrzeżeni: To bardzo krwawy i często bombastycznie przerysowany film. Świat przedstawiony jest dosyć umowny i wykreowany, na niektóre kwestie nie odpowiada a części nie porusza, zwłaszcza jeśli chodzi o to, w jaki sposób Sue i Elisabeth dzielą świadomość. (Można tu napisać jakąś fascynującą rozprawę na temat teorii dualizmu umysł-ciało). 

Wszystko to jest jednak metaforą, która nie jest w najmniejszym stopniu przeznaczona do dosłownej analizy. To niezręczna rzecz w filmie, który zamienia każdy podtekst w dosłowny obraz, co oznacza, że jego ciągłe łopatologiczne momentami podejście, zaczyna wydawać się protekcjonalne, jakbyśmy mogli tego nie zrozumieć. Ale film jest też przez to całkiem zabawny, a w im gorszy stan popada Elisabeth, tym więcej dostajemy groteskowego humoru. Pod koniec wszystko eskaluje do potwornego szaleństwa. Fargeat i jej autor zdjęć, Benjamin Kracun, zastosowali w Substancji celowo podkręconą estetykę, która wydaje się istnieć poza przestrzenią i czasem. Świat, w którym żyje Elisabeth Sparkle, przypomina halucynację Los Angeles, z brutalistyczną architekturą i prawie bez ludzi. Najwyraźniej istnieje tylko jedno studio show-biznesowe, a jego wnętrza wydają się być wyrwane z lat 80-tych, podczas gdy mieszkanie Elisabeth zostało wyraźnie urządzone w latach 90-tych. A jednak Sue wysyła wiadomości na smartfonie. Nietrudno się domyślić, o co chodzi, zwłaszcza z Moore w roli głównej, ikoną tamtej epoki, którą często obsadzano w roli seksbomby. Ale Substancja jest również zainteresowana - być może bardziej niż czymkolwiek innym - tym, co często określa się mianem „męskiego spojrzenia”, choć to określenie wydaje się teraz przestarzałe. Kamera otwarcie wpatruje się w ciało Qualley, powoli przesuwając się w górę i w dół jej klatki, ubranej i oświetlonej w ostry, błyszczący sposób, która jest mocno nacechowana erotycznie. Trwa bardzo długo i jest wyraźnie niekomfortowa, i o to oczywiście chodzi. Widzieliśmy wiele aktorek, a ostatnio także aktorów, nakręconych w ten sposób. Ale te cielesne wyolbrzymienia czynią film satyrycznym, tym lepiej, aby przypomnieć nam, co produkcje filmowe zrobiły z naszym postrzeganiem tego, czym powinno być ciało. Ostatecznie to właśnie Substancja robi najlepiej: nie tylko przypomina nam o absurdalnych standardach kobiecego piękna i destrukcyjnej sile celebrytów, ale także odwraca lustro w naszą stronę. Najostrzejsza krytyka nie dotyczy ciał, ale sposobu, w jaki nauczyliśmy się patrzeć na te ciała i wpływu, jaki ma to na nasze własne. Film jest, swego rodzaju lustrem, a nasz dyskomfort ujawnia nasze własne ukryte uprzedzenia i obawy o nas samych. Bycie starszym, bycie sławnym, bycie dostrzeganym, bycie kochanym, bycie uzurpowanym przez kogoś młodszego i gorętszego, to wszystko znajduję się w tym filmie. Nie ma to jak lustro przypominające nam o tym, jacy jesteśmy naprawdę.

Substancja
Rated R: flaki, obrazowość i mnóstwo nagości. Czas trwania: 2 godziny i 20 minut Już w kinach.

Dział: Kino

Autor:
Alissa Wilkinson | Tłumaczenie: Damian Mądry – praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.nytimes.com/2024/09/19/movies/the-substance-review.html

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE