2024-08-26 17:33:39 JPM redakcja1 K

Sukces „Sukcesji” dowodzi jak skuteczne mogą być niesympatyczne postaci

Mało jest seriali które można dumnie obwołać „Telewizją prestiżową”, jednak na przestrzeni 4 sezonów, twórcy serialu na łamach stacji HBO udowadniają, że wątpliwe moralnie postaci świetnie się ogląda, odejście od schematów i klisz przynosi efekty, oraz że pod warstwą bluzgów i sprośnych żartów, może kryć się coś znacznie więcej.

Nie trzeba lubić Royów, żeby ich pokochać.


Uważaj, ile odcinków oglądasz za jednym razem. Jak głosi stary dowcip o szkockiej Whisky, jedna godzina Sukcesji jest w sam raz. Dwie mogą być już przesadą: nieświadomie, możesz zacząć naśladować wulgarny sposób, w jaki bohaterowie się obnoszą, wypominając swoim domownikom największe błahostki jak zostawienie górnej części pasty do zębów, przypalenie tostów czy picie nie wystarczająco wykwintnych trunków. Tylko używając dodatkowych wykrzykników.

Od czasu pierwszej emisji w 2018 roku, zabawne bluzgi były sercem Sukcesji. Ale ponure afronty wymieniane przez członków obrzydliwie bogatej rodziny Royów to najmniejsza z ich wad. W tym świecie węży w garniturach sojusze, przyjaźnie, a nawet małżeństwa są zawierane lub unieważniane wyłącznie dla dobra własnego interesu. Słabości i sekrety, nawet te najbardziej osobiste, są okazją do szantażu - który szybko idzie w niepamięć, ponieważ ofiara zrobiłaby nam to samo. W ciągłej walce o kontrolę nad firmą Waystar Royco, medialnym konglomeratem, Kapitan tego statku Logan Roy (grany przez Briana Coxa) i jego dzieci odpierają ataki z zewnątrz - rywali, prokuratorów, organów regulacyjnych - niczym średniowieczny klan na wzgórzu. Wszyscy mają nierówno pod sufitem, dla których tylko właściciele jachtów liczą się jaki realni ludzie i są mniej więcej na podobnym poziomie.

A jednak, jak w puencie żartu o whisky, choć dwa odcinki to może być za dużo, trzy to za mało. Każdy kto przebrnął przez pierwszy sezon, prawdopodobnie pożera trzeci, który właśnie jest emitowany. Tak jak lojalność do zdemoralizowanego polityka, przywiązanie do Royów jest na stałe. Bez względu na to, jak bardzo się starają cię do siebie zniechęcić.

Serial triumfuje, między innymi, dlatego że jest tak ryzykowny. Cała ta kapitalistyczna konfiguracja narusza istotną zasadę opowiadania historii XXI wieku: że z częścią bohaterów, a przynajmniej z głównym bohaterem, powinno dać się sympatyzować. Jak mogą zaświadczyć autorzy literatury kontrowersyjnej, którzy nieumyślnie czytają swoje recenzje na Amazonie – lub scenarzyści, którym komisja nakazała mocniej poruszyć serce, odbiorcy i osoby kreujące gusta coraz częściej stosują się do tego prawa. Sukcesja nie oferuję żadnego protagonisty. Nawet Connor Roy (Alan Ruck), żyjący na uboczu biznesowych gierek, chce kandydować na prezydenta i potrafi pokazać pazur. Greg (Nicholas Braun), niezbyt rozgarnięty prawnuk Logana, nie jest aż tak głupi, by odrzucić szanse wykorzystanie szantażu.

Brawo. Posiadanie protagonisty to czasami dziwny wymóg, a nie zawsze konieczny. Od Jago po Humberta Humberta i Toma Ripleya, wiele postaci w sztuce to złoczyńcy nie do odkupienia. Upchnięci są oni w bajkach i książkach dla dzieci, które pomagają wprowadzać najmłodszych w moralną złożoność świata. Dziwne jest natomiast, że wielu dorosłych czytelników i widzów raczej chce, by fikcja raczej zawężała ich moralne horyzonty, niż je poszerzała. Kryminały się sprawdzają, ponieważ oferują namiastkę sprawiedliwości. Bezkarna, bezlitosna niegodziwość - jak w przypadku Royów - staje się nie do przyjęcia.

Być może atomizacja współczesnego życia oznacza, że bardziej niż kiedykolwiek ludzie szukają w opowieściach zastępczych przyjaciół. Możliwe, że widzowie w erze multimedialnej czują się już wystarczająco przebodźcowani okrucieństwem. Niektórzy cenzorzy zdają się mylić przedstawienie paskudnych poglądów lub zachowań z utożsamianiem się z nim. Jeśli tak właśnie jest, to nowy sezon Sukcesji zawiedzie ich jeszcze bardziej niż poprzednie.

Zgodnie ze schematem, Royowie bez mrugnięcia okiem sprzedają swoje dzieci, małżonków, rodziców i rodzeństwo. Po raz kolejny poprawność polityczna jest tylko przykrywką (utożsamianie się z nią wiąże się z byciem „Woke-a-hontaz”). Pojawiają się tu też najemnicy, doradcy, prawnicy, asystenci zarządu i publicyści, którzy też nie budzą sympatii i są odstawieni na dalszy plan. Istnieje wyraźna odmiana obrazowych obelg opartych na kazirodztwie: nigdzie nie ma mniej tabu niż w docinkach Royów. Są ponad jakimikolwiek tabu.

I to jest wspaniałe. Udowadnia to coś istotnego. Jak na przykład, że poza ramami gatunkowymi, głównym rozróżnieniem jest między dobrymi i resztą, tak w przypadku postaci prawdziwych podział przebiega między dobrze zarysowanymi a rozmytymi, a nie to czy poradziliby sobie w roli opiekunki. Pod koniec drugiego sezonu Logan enigmatycznie uśmiecha się, gdy jego syn Kendall (Jeremy Strong) zdradza go podczas transmisji na żywo. Również dla widzów Royowie są najbardziej zabawni i sympatyczni, kiedy są najbardziej przebiegli. Czasami w uśmiechu widza, podobnie jak w scenie z Loganem, może pojawić się ślad podziwu.

Dział: Widowisko

Autor:
Economist | Tłumaczenie: Damian Mądry - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.economist.com/culture/2021/10/29/the-success-of-succession-proves-the-virtue-of-hateful-characters

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE