Tak dobrze, tak łatwo
Henrik Fladseth nie potrzebuje wymyślnego scenariusza, aby zapewnić solidny stand-up.
„Niska kultura” Henrika Fladsetha . Zdjęcie: Centrum Sceny, Oslo
26 kwietnia 2024 r
Ostatnim razem, gdy widziałem humor na Sentrum Scene, był tu Martin Lepperød. Wcześniej Jimmy Carr, a teraz Henrik Fladseth. Jest coś niezwykle uroczego w zobaczeniu dwóch nazwisk Lepperød i Fladseth w towarzystwie gigantycznego Jimmy'ego Carra, co stanowi ważny sygnał dla norweskiego przemysłu komediowego. Można zbudować ogromną bazę fanów, nie wpadając w rytunę Eliny Krantz w klubie „Latter”.
Duża baza fanów
Henrik Fladseth, komik z głośnym humorem, osiągnął to - nawet za murami płatnych platform streamingowych. Sukces VGTV „Nie wolno się śmiać na chatce” uczynił w swoim drugim sezonie Fladsetha powszechnie znanym, a odniesienie do „Władcy Pierścieni” i „Looks like meat's back on the menu, boys” (pewnie dość irytująco) przez długi czas było synonimem imienia Henrika Fladsetha. W tym roku odniósł sukces z tym, co uważam za jedną z najbardziej błyskotliwych norweskich serii komediowych wszech czasów: „Føkkings Fladseth” na TV 2.
Henrik Fladseth rozpoczął swoje tournée po Norwegii dla „Lavkultur” w Oslo - 26 kwietnia. Obecnie trasa obejmuje wiele miast na północy i południu kraju.
ZDJĘCIE: GUNNAR TJOMLID
Jego głośny i burzliwy sposób występowania budzi wiele podzielonych opinii, ale około tysiąca osób było w piątek wieczorem zgodnych co do tego, że jego występ był niesamowity. Poza sceną Fladseth prezentuje się jako komik o intelektualnej ciekawości i analitycznym zainteresowaniu otaczającym go społeczeństwem. Dlatego też jego drugie solowe przedstawienie nosi wymowny tytuł „Lavkultur”. Tutaj nie ma miejsca na intelektualizację ani wywyższanie się wysokim kapeluszem, tutaj ma być spontanicznie i swobodnie (słowa samego Fladsetha).
Uroczo proste
Po świetnym wstępie ze strony Hansa Magne Skarda, szybko staje się jasne, że Fladseth i jego tytuł mówią prawdę. „Lavkultur” opiera się na najbardziej powszechnym formacie: człowiek opowiada dowcipy. Gdy nie poświęca się ani jednej minuty na scenografię, rekwizyty czy zbędne dodatki, minimalistyczne podejście do sztuki przynosi niezwykłą ulgę. Ci z nas, którzy pamiętają norweski stand-up w jego początkach w latach 90. - znają to doskonale. Od pierwszej historii do drugiej i trzeciej, pełnej punktów pośrednich i przemyślanych przejść, ale bez znaczących dygresji.
„Fladseth wie, co sprawdza się w jego przypadku jako komika” - mówi krytyk NRK. ZDJĘCIE: GUNNAR TJOMLID
Kiedy format jest tak mało odkrywczy, ważny jest dobry tekst i dobry język sceniczny. Na szczęście Fladseth doskonale wie, jaka jest jego moc i się jej trzyma.
Geniusz tkwi w prostocie
Jednym z powodów sukcesu Fladsetha jest to, że obserwowanie jego reakcji na społeczeństwo przez 24 godziny wydaje się być kaskadą histerycznych reakcji i autentycznych wybuchów gniewu. Jego spojrzenie wydaje się zawsze badawcze i chociaż punkty są często banalne, niemalże dziecinne, udaje mu się dostarczyć je z nutą inteligencji.
Brzmi to lekceważąco, ale w rzeczywistości to imponujące osiągnięcie, żeby seksualne żarty nie były tylko prymitywne i oparte na szoku. Słabsi komicy zadowoliliby się jedynie naśladowaniem i wyśmiewaniem tych, którzy czerpią z tego przyjemność, ale Fladseth bada, jak ktoś może być obojętny wobec tak kontrowersyjnych skłonności.się jedynie naśladowaniem i wyśmiewaniem tych, którzy czerpią z tego przyjemność, ale Fladseth bada, jak ktoś może być obojętny wobec tak kontrowersyjnych skłonności. To dobry przykład na to, jak banalny humor oparty na szoku, może ukrywać większe obserwacje poprzez dobrze opracowane teksty.
Sztuka ryku
Więc przejdźmy do tego z krzykiem. To kolejny dobry przykład, gdzie Fladseth doskonali coś, co początkowo jest jedną z najbardziej prymitywnych umiejętności, jakie człowiek jest w stanie wykonać. „To ten komik, co cały czas krzyczy, prawda?”. Tak, to on, ale zwróć uwagę, kiedy krzyczy! One często nadchodzą zupełnie niespodziewanie, i mimo że są ważnym elementem całego języka sceny i wizerunku gniewu, wciąż potrafią zaskoczyć.
„Lavkultur” zasługuje na tytuł, a coraz bardziej znany ryk Fladsetha ma doskonałe wyczucie czasu. ZDJĘCIE: GUNNAR TJOMLID
Genialny tekst
„Lavkultur” nie jest próbą innowacji formy ani wielkim spektaklem z wyrafinowaną dramaturgią, strojami, rewii i piosenkami, które snują się jak tornado we wszystkich kierunkach. To raczej skromna, ale bardzo pewna siebie sceniczna sztuka, która niemal nie potrzebuje ambitnych założeń w kwestii formy. Choć nie zawsze pokaz jest innowacyjny pod względem materiału, to długie, dobrze przedstawione opowieści o przeżyciach na granicy śmierci w Nissedal i proste, skuteczne parodie tropów komiksowych są niesamowicie orzeźwiające. Dodatkowo, wykonane w taki sposób, który nie byłby nieodpowiedni wśród komików lat 60. Niewielu potrafi to osiągnąć, poza Henrikem Fladsethem.
Dział: Wydarzenia
Autor:
Espen Borge | Tłumaczenie: Agnieszka Wierzycka
Źródło:
https://www.nrk.no/anmeldelser/anmeldelse_-_lavkultur_-av-henrik-fladseth-1.16848973