Umowa Ryana Cooglera dotycząca Sinners rzekomo przeraża niektórych dyrektorów studiów filmowych
Coogler odzyska prawa do filmu z Michaelem B. Jordanem w 2050 roku — czyli dopiero po co najmniej 20 hollywoodzkich apokalipsach.
Zdjęcie: YouTube
Nie wyobrażamy sobie, żeby w dzisiejszych czasach trzeba było wiele, żeby zdenerwować dyrektora studia filmowego. Kasa kinowa nadal kuleje po lockdownach związanych z COVID-19. Nawet filmy o superbohaterach przestały być gwarantowanymi hitami, a gdzieś tam czai się ten zarozumiały drań Seth Rogen, tylko czekający, by przerobić twoją kolejną publiczną wpadkę na serial. Nic dziwnego, że elita Hollywood jest tak niespokojna. Coś tak interesującego, jak ostatnia umowa Ryana Cooglera na film o wampirach z południa pt. Sinners sprawia, że niektórzy z nich krzyczą „apokalipsa Hollywood!”.
Tak przynajmniej wynika z obszernego artykułu opublikowanego przez Vulture, który nie tylko przyjrzał się nietypowym warunkom umowy Cooglera, ale też zebrał wypowiedzi anonimowych osób z branży. Niektórzy nazwali ją „bardzo niebezpieczną” i sugerowali, że „to może być koniec systemu studyjnego” — co z pewnością było gratką dla twórców nagłówków. (Żartujemy, bo analiza jest naprawdę rzetelna, ale część tej paniki wydaje się zdecydowanie przesadzona).
Sprawa wygląda tak: Coogler, świeżo po pasmie wielkich sukcesów — w tym Creed i dwóch częściach Czarnej Pantery — szukał partnera dla projektu z Michaelem B. Jordanem i postawił kilka warunków. Część z nich była ambitna, ale nie niemożliwa do spełnienia dla twórcy z taką pozycją. Chodziło m.in. o pełną kontrolę nad finalną wersją filmu oraz udział w zyskach od pierwszego dolara. (Czyli Coogler zaczyna zarabiać od razu po premierze kinowej, bez czekania, aż studio odzyska koszty produkcji). Prawdziwą bombą była jednak inna klauzula — Coogler chciał, aby prawa do filmu wróciły do niego po 25 latach.
To dość nietypowe, delikatnie mówiąc. Studia filmowe czerpią ogromną wartość z posiadania bogatych bibliotek filmowych. Utrata choćby jednego tytułu — razem z potencjałem licencjonowania, sequeli, redystrybucji itp. — to zazwyczaj myśl nie do przyjęcia. (Zazwyczaj dzieje się tak tylko wtedy, gdy reżyser sam ryzykuje, np. finansując film z własnej kieszeni. Mel Gibson posiada prawa do Pasji, a Richard Linklater częściowo do Boyhood. Quentin Tarantino natomiast odzyska prawa do Pewnego razu… w Hollywood za kilkanaście lat — co wynika z dawnych umów z czasów Miramaxu, kiedy całe studio właściwie stało na jego barkach). Uzyskanie przez Cooglera takiej klauzuli już przy jego piątym filmie to ewenement — który świadczy zarówno o jego rosnącej pozycji, jak i o tym, jak bardzo Warner Bros. boryka się z problemami w ostatnich latach.
Pomijając obecne koło ratunkowe w postaci filmu Minecraft — który w swoim trzecim tygodniu może przebić Sinners przy premierze — studio od początku pandemii zaliczało ciągłe porażki. Żadne studio nie wyszło z pandemii bez szwanku, ale WB zdołało zrujnować nie tylko swoje finanse, ale i reputację. Zrazili wielu twórców decyzją o równoległym udostępnianiu filmów w VOD i kinach. Studio do dziś odczuwa stratę Christophera Nolana z tego powodu, więc szefowie Pam Abdy i Michael de Luca byli najwyraźniej gotowi pójść na duże ustępstwa, by Coogler był zadowolony z warunków umowy na Sinners.
Coogler podkreślił, że traktuje tę umowę jako jednorazową, przynajmniej częściowo wynikającą z tematyki filmu — skupionej na własności kultury przez czarnoskórych artystów. Większość paniki wokół niej to w zasadzie rozważania „co dalej?”: co się stanie, jeśli kolejny zdolny debiutant zażąda „umowy w stylu Ryana Cooglera”? (Można by odpowiedzieć: „Jasne, pokaż tylko pieniądze jak Coogler” — ale my nie jesteśmy nerwowymi szefami hollywoodzkich studiów). Na razie cała sprawa to wgląd w mentalność hollywoodzkiego świata, w którym każdy film istnieje nie dla swojej wartości artystycznej, ale jako produkt, który można do nieskończoności eksploatować.
A przy okazji dostajemy też fantastyczne cytaty pełne lęku, jak np. ten od anonimowego przedstawiciela branży: „Słuchaj, tu jest problem w Hollywood, ok? Nic nie ma żadnego sensu ani logiki". Zawsze się nad tym zastanawialiśmy!
Dział: Kino
Autor:
William Hughes | Tłumaczenie: Maksym Chmielak — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.avclub.com/ryan-cooglers-sinners-deal-hollywood-freaking-out