Według niektórych profesjonaliści, według innych chaos: czy największy w Wielkiej Brytanii klub nocny pozostanie otwarty?
Klub Drumsheds może pomieścić w budynku należącym poprzednio do Ikei 15 000 osób. Wskutek kontroli licencji pojawiły się jednak obawy, że może być on zbyt wielki, aby się utrzymać.
Wejście do Drumsheds, superklubu znajdującego się w Tottenhamie, północnej dzielnicy Londynu. Klubem na przestrzeni ostatnich tygodni zainteresowała się policja. Zdjęcie: David Levene/The Guardian
W grudniu zanosiło się na to, że Drumsheds, największy w Wielkiej Brytanii klub nocny umieszczony w budynku należącym uprzednio do Ikei, może znajdować się w poważnych tarapatach pomimo okresu działalności krótszego niż półtora roku ze względu na powiązane z przybytkiem dwa narkotykowe zgony i atak nożownika. Niedawna kontrola licencji pozwoliła klubowi mogącemu pomieścić do 15 000 ludzi pozostać otwartym, ale jego przyszłość wciąż stoi pod poważnym znakiem zapytania, a jego kłopoty ilustrują kulturę nocnego imprezowania w szerszym kontekście.
Do kontroli dokonanej przez Radę Gminy Enfield doszło z inicjatywy policji metropolitalnej, według której właściciele Drumsheds, firma Broadwick Live, dopuściła się „poważnych niedociągnięć”. Zalicza się do nich niepoinformowanie policji o dwóch spowodowanych narkotykami hospitalizacjach (z czego jedna zakończyła się śmiertelnie), które wydarzyły się w październiku i grudniu, inny spowodowany narkotykami zgon w grudniu, pozwolenie na wniesienie noża na teren klubu i „brak współpracy” ze strony pracowników ochrony po tym, jak jeden z imprezowiczów został dźgnięty i wylądował w szpitalu.
Zarówno policja, jak i rada odmówiły szczegółowego komentarza w sprawie kontroli licencji Drumsheds bądź też zmodyfikowanych terminów, na mocy których klubowi pozwolono pozostać otwartym. W odbytym niedługo po kontroli wywiadzie przeprowadzonym specjalnie na ramach Guardiana Simeon Aldred, dyrektor ds. strategii w Broadwick Live, dał jasno do zrozumienia, że nie wini policji za podniesienie alarmu. „Każdy, kto prowadzi lokal w Wielkiej Brytanii wie, że jeśli stanie się coś poważnego, to należy się spodziewać kontroli”, powiedział. „Nie jestem zaskoczony czy oburzony i nie mam nic złego do powiedzenia o policji w Enfield”.
Drumsheds z lotu ptaka. Budynek niegdyś był supermarketem Ikea. Zdjęcie: David Levene/The Guardianx
Aldred odrzuca jednak niektóre zarzuty, uważając je za nieporozumienia, i ukazuje niezgodności w biegach wydarzeń utworzonych przez niego i policję. „Nie znaleziono żadnego noża ani dowodów na takowego obecność”, stwierdził, krytykując przy tym medialne opisy „ataku nożownika”. To kłóci się z domniemaniami policji, według której zadane rany wskazywały na użycie narzędzia z ostrzem i skierowanych przez nich do rady w Enfield pisemnych raportów twierdzących, że „narzędziem zbrodni był nóż, co zostało potwierdzone przez pracowników lokalu”.
Aldred także odrzucił stwierdzenie, że Broadwick Live nie doniosło o narkotykowych zgonach i wyjaśnił, że nie byli ich świadomi dopóki nie zostali poinformowani o tym przez policję. „Gdy ludzie zaczynają się czuć u nas źle, dostarczamy im pomocy medycznej na miejscu, a następnie zabieramy do szpitala. Nie jesteśmy członkami rodziny i nie możemy zadzwonić potem do szpitala, żeby dowiedzieć się, co się stało”, powiedział. W ramach dowodu na rzetelność ich starań, Aldred podkreślił obecność wiodących w branży procesom redukcji szkód dostępnych w Drumsheds, w tym flotyllę prywatnych ambulansów stojących w gotowości podczas każdego wydarzenia. „O ile nam wiadomo, staramy się jak możemy, aby zapewnić każdemu dobrostan”, dodał.
Firma Broadwick Live na przestrzeni ostatnich 15 lat z pewnością zbudowała sobie reputację opartą na dobrze prowadzonych i zdecydowanie bezpiecznych wielkoskalowych wydarzeniach klubowych w lokalach takich jak Drumsheds, Printworks czy znajdującym się w Manchesterze Depot Mayfield. Są obecnie jednym z najbardziej lukratywnych w Wielkiej Brytanii organizatorów muzyki elektronicznej. Mogą się pochwalić rocznymi zyskami wynoszącymi 67 mln £, portfolio złożonym z ponad 20 lokali i mniejszościowej inwestycji od firmy Rockstar Games, czyli twórców serii Grand Theft Auto. Kontrola licencji nad Drumsheds to pierwszy przypadek, w którym ich operacyjna wiarygodność została poważne zakwestionowana; o ile Aldred z pokorą przyjmuje krytykę ze strony policji i osób trzecich, o tyle wyprasza sobie sugestie, że on czy jego współpracownicy nie wiedzą, co robią.
„Z Broadwick zawsze miałem świetne doświadczenia”, powiedział HAAi, DJ i producent muzyczny, który w listopadzie wzbudził spore zainteresowanie klubem Drumsheds i wiele razy grywał wcześniej w Printworks. „Na poziomie produkcyjnym są jedną z najlepszych firm, z jakimi współpracowałem. Czuję się bardzo komfortowo w każdym z ich przybytków, bo wiem, że wszystkim się zajmą”. Michael Kill, prezes firmy Night Time Industries Association, opisał Drumsheds jako „globalnego lidera w dostarczaniu gościom wysokich standardów opieki i bezpieczeństwa”. Podobno nawet policja metropolitalna się z tym zgadza: Aldred zacytował adwokata, który w czasie kontroli rzekomo opisał Broadwick Live jako „profesjonalistów z najwyższej półki”.
Nietrudno jednak stwierdzić, że ta nieskazitelna reputacja została teraz nadszarpnięta przez rosnącą liczbę klubowiczów niezadowolonych z ostatniej działalności Broadwick Live. „Nie było kogo się spytać co się dzieje, żadnej ochrony, żadnej komunikacji”, powiedziała Alex Fry, która 7 grudnia brała udział w imprezie, na której wystąpiło duo taneczne Bicep, i skarżyła się na dezorientujące i słabo kontrolowane postoje w momencie wychodzenia z lokalu. „Tłum był spokojny, ale gdyby doszło do szarpaniny, to mogłoby być naprawdę niebezpiecznie. To był trochę chaos”.
Ochrona sprawdzająca tysiące klubowiczów przy wejściu do lokalu. Zdjęcie: David Levene/The Guardian
Większa liczba skarg miała do czynienia z mającą miejsce w następny weekend imprezą skupioną na muzyce drum’n’bass, której przewodził zespół Pendulum. Policja w międzyczasie wniosła pilne podanie o tymczasowe zawieszenie licencji Drumsheds ze względu na wspomniane wcześniej zgony i atak nożem. Spotkało się to z odmową, ale dla podwyższenia poziomu bezpieczeństwa zaimplementowano dodatkowe kontrole bezpieczeństwa. Do ich uzgodnienia doszło dopiero dzień przed imprezą, co doprowadziło do dwugodzinnych kolejek do klubu. „Nie popisałem się wtedy pod względem organizacyjnym, za co przepraszam”, przyznał Aldred, który osobiście nadzoruje każde wydarzenie w Drumsheds. „Wielu gości przybyło wcześnie, co jest świetne, bo oznacza to, że podoba im się muzyka, podczas gdy my wprowadzaliśmy nowe metody przeprowadzania kontroli”. Przyznał też, że ta niedopuszczalnie długa kolejka od wejścia na parkiet „mocno rozsierdziła gości”, co doprowadziło do fal frustracji do tej pory odczuwalnych na mediach społecznościowych.
Nie wiadomo na razie czy fala krytyki wobec Broadwick Live nieustannie płynąca ze strony policji i niezadowolonych imprezowiczów okaże się drobnym potknięciem, czy przepowiednią dalszych kłopotów. „To przesłuchanie nigdy nie powinno było rozrosnąć się do takich rozmiarów”, stwierdził Kill, który uważa problemy Drumsheds za część szerszej dyskusji wokół „sprawiedliwej i opartej na dowodach regulacji” całości branży życia nocnego w Wielkiej Brytanii. „Drumsheds nieustannie demonstrowało niezachwiane zaangażowanie w zapewnianie bezpieczeństwa i dobrostanu gościom, czym wyrobili sobie tak dogodną renomę. Nadmierne ograniczenia wiążą się z ryzykiem zaburzenia zaufania i współpracy między lokalami, władzami, a lokalnymi społecznościami”.
Zarówno Broadwick Live, jak i policja metropolitalna i rada gminy Enfield nie zgodziły się na udzielenie komentarza w sprawie konkretnych zmian zawartych w licencji Drumsheds, ale Aldred jest pewien, że są one wystarczające, aby odpowiednio sprostać wszystkim podniesionym wcześniej uwagom. Podkreśla, że zmiany te zostały zapobiegawczo zasugerowane przez samo Broadwick Live, a następnie dopracowane w konsultacji z policją, nie zaś narzucone na lokal odgórnie, a szczególnie kontrowersyjne środki pokroju skanowania dowodów osobistych zostały odrzucone przez radę.
Policja argumentuje jednak, że „skala problemów logistycznych związanych z przeszukiwaniem 15 000 osób” sprawia, że klub jest zbyt duży, aby można było prowadzić go w bezpieczny sposób; można albo szybko wprowadzić gości na parkiet, albo skrupulatnie ich przeszukać, ale nie da się zrobić obu tych rzeczy naraz. Rozwiązanie tego paradoksu i uspokojenie sceptycznie nastawionej części klubowiczów to zasadnicze wyzwania, przed jakimi stoi Broadwick Live w obliczu zaczynającego się w marcu następnego sezonu imprez. Jeśli wiodący w Wielkiej Brytanii organizator klubów nie sprosta zadaniu doprowadzenia swojego sztandarowego lokalu do działania, to wtedy inne lokale mogą zacząć mieć powody do zmartwień, nawet jeśli nie operują na taką samą skalę.
Aldred jest jednak pewny siebie i mówi, że nie doszło do spowolnienia sprzedaży biletów. Zapytany o grudniowe problemy z kolejkami, mimowolnie ociera się on o szerszej skali kwestię egzystencjalną stojącą przed Drumsheds, nie tylko największym klubem w Wielkiej Brytanii, ale teraz być może i najbaczniej obserwowanym. „Jak tylko raz rozzłościsz klientelę i przestanie ona stać po twojej stronie, to nieważne co od tej pory zrobisz, i tak ich nie odzyskasz”.
Dział: Wydarzenia
Autor:
Ed Gillett | Tłumaczenie: Karol Rogoziński - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.theguardian.com/music/2025/jan/14/can-the-uks-biggest-nightclub-stay-open-drumsheds