„Zbiorowe odetchnięcie ulgi”: Jak Prawdziwy Ból Jessiego Eisenberga zapisał się w Polsce
Poruszający tematykę spuścizny Holokaustu komediodramat Eisenberga był wielkim hitem w krajach, gdzie został nakręcony – mimo, że niektórzy kwestionowali jego brak zaangażowania z miejscowymi. Historycy, krytycy oraz przewodnicy wycieczek dziedzictwa kulturowego przedstawiają swoje przemyślenia.
Zdjęcie: "Mniej doświadczenia, a jeszcze więcej zamysłów" (...) Kieran Culkin oraz Jesse Eisenberg w Prawdziwym Bólu. Fotografia: Searchlight Pictures. Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Film Jessiego Eisenberga pod tytułem Prawdziwy Ból – opowiada historię o dwóch kuzynach będących na historycznej wycieczce odbywającej się po miejscach powiązanych z Holokaustem – został w przeważającym stopniu pozytywnie przyjęty przez polską widownię, która doceniła powściągliwy humor i widoczne dobre intencję. Film w polskich kinach, już w ciągu pierwszego miesiąca od premiery, przyniósł dochód brutto w wysokości ponad miliona dolarów – niemały wyczyn jak na niezależną produkcję w Polsce. „Można było w nim znaleźć zbiorowe odetchnięcie ulgi,” — mówi krytyczka filmowa Anna Tatarska z Vogue Poland — „że pojawił się narracyjny Hollywoodzki Holokaust, który nie postawił Polaków jako historycznych złoczyńców”.
Napięta relacja Polski z narracyjnym Holokaustem sprawiła, że filmy wspominały o tym w politycznym polu bitwy przez co najmniej dekadę. Ostry sprzeciw nacjonalistów wobec filmów takich jak Pokłosie z 2012 roku oraz Ida – każdy z nich konfrontował polski współudział w prześladowaniach Żydów za czasów wojny – sprawił, że kina stały się punktem zapalnym dla polskich trwających zmagań z historyczną pamięcią. Wbrew temu tłu, Prawdziwy Ból zajmuje niezwyczajną, dyplomatyczną postawę, a ta polityczna bezstronność pomogła filmowi Eisenberga osiągnąć to, co inni nie mogli: akceptację nie tylko ze strony polskiej widowni, ale również od biurokracji.
Prezydent Andrzej Duda posunął się nawet do przyznania Eisenbergowi polskiego obywatelstwa podczas ceremonii w Nowym Jorku w marcu. Eisenberg, który przez prawie dwie dekady był zainteresowany w staniu się Polakiem, nazwał to zaszczytem na całe życie. W listopadzie powiedział on New Yorkerowi: „Polska jako pojęcie nadała mi pewne znaczenie, którego mi brakowało”. „Posiadanie więzi z czymś większym, czymś historycznym, czymś traumatycznym sprawiło, że poczułem się jakbym był prawdziwą osobą a nie tylko unoszącą się przez szczęśliwe życie powierzchowną pustką”.
Lecz podczas gdy Prawdziwy Ból był promowany jako list miłosny Eisenberga do Polski, wielu Polaków wciąż czuję, że film poniósł porażkę w przedstawieniu ich w adekwatny sposób. Możliwe, że najbardziej przekonująca i jedyna znacząca interakcja w filmie z mieszkańcami odbywa się wyłącznie w jednej scenie blisko końca filmu, gdy kuzynowie przybywają do domu, gdzie żyła ich babcia i pokrótce rozmawiają z dwójkom sąsiadów. W innych przypadkach Polacy są postaciami pobocznymi – głównie cichym tłumem recepcjonistów, kelnerów i kierowców taksówek. „Polska jest tutaj tylko tłem, pięknym i bogato udekorowanym tłem, które jest zasadniczo puste, ponieważ żaden człowiek z Polski się w nim nie pojawia” – mówi Irena Grudzińska-Gross, historyczka i pisarka.
Witold Wrzosiński, dyrektor Cmentarza Żydowskiego w Warszawie, zauważył że polscy Żydzi — społeczność, która liczy sobie aktualnie populację w wysokości 300 tyś. Żydów — są w filmie całkowicie nieobecni. (Przed Holokaustem Żydzi stanowili 10% polskiej populacji, z czego 3,5 miliona żyjących w 1939 roku Żydów, przetrwało jedynie około 300 tyś.) „To było wrażenie jakby Eisenberg wysłał swój list miłosny bez adresata” — dodaje. „A my obejrzeliśmy go jako postronni widzowie”.

Wrzosiński wspomniał po specjalnym pokazie dla reprezentantów społeczności Żydowskiej w Warszawie, że w filmie występowało odczucie tego, że film przegapił kilka możliwości, głównie z powodu podjęcia decyzji o braku rozwinięcia postaci miejscowych. „Najbardziej niespotykana kinowa sytuacja wydarzyła się na skrzyżowaniu pomiędzy odwiedzającymi a Polakami podczas wycieczki historycznej” – powiedział Wrzosiński, który spędził lata, oprowadzając takie wycieczki. Kuzyni przybywają i opuszcza Polskę mniej więcej niezmienieni – narracyjny wybór, który jest intencjonalny i samoświadomy. Ale być może poprzez skupienie się głównie na ich relacji i bólu, można zauważyć, że film robi dokładnie to, za czym oznajmił, że jest przeciwko – ponosi porażkę w poruszeniu w znaczący sposób tematyki Polski oraz Holokaustu.
„Wydaje mi się, że ludzie na tych wycieczkach kładą duży nacisk na samych siebie, by coś poczuć. Jesteśmy bardzo dobrzy w produkowaniu tego rodzaju odczuć, które oczekujemy pozyskać” – mówi Adam Schorin, pisarz z Nowego Jorku, który pracował jako przewodnik historyczny w Polsce. „Lecz co odkryłem jako bardziej interesujące, kiedy odwiedzałem miejsca powiązane z Holokaustem, to pytania o charakter oddania, taki jaki faktycznie widzimy oraz pytanie jak możemy zintegrować się z miejscem, które było sfotografowane milion razy i być może niedawno odrestaurowane?”.
Najbardziej uszczypliwe krytyki (być może) leżą w wybiórczej amnezji filmu, omijając niekomfortowe rozmowy na temat szerszego antysemityzmu w Polsce. „Nie dowiemy się, co się stało z rodziną kuzynów podczas II wojny światowej i dlaczego ich babcia wyemigrowała niedługo po niej. Musiała mieć ku temu dobry powód aby wyjechać, prawda? W przeciwnym wypadku by została” — mówi Grudzińska-Gross, która zmuszona była uciekać z Polski w 1968 roku podczas antysemickiej kampanii.
„Myślę, że wiele osób wpadło w pułapkę zbyt wielkich oczekiwań wymierzonych wobec filmu, a przypuszczając, że skoro jest on połączony z Holokaustem, to musi on być epicki, musi to być kolejny Syn Szawła” – mówi Tatarska. „Można interpretować te (artystyczne) decyzję negatywnie, a i były takie osoby w Polsce, które tak zrobiły, ale spodziewałabym się ich głównie na tle zdeterminowania finansowego. Wydaje mi się, że jest to szczery list miłosny, choć napisany przez kogoś kto żył mniej doświadczeniem, a bardziej zamysłami o tym, jaka Polska mogłaby być”.
Lecz pomimo braków Wrzosiński postrzega film jako płynącą z głębi serca próbę przezwyciężenia rozłączenia. „Jest w tym jakieś uczucie radości, że ludzie wciąż tu przychodzą – a widzimy ich coraz więcej każdego roku – by przywracać wspomnienia, by uchwycić te wątki sprzed czasów Holokaustu i aby porozmawiać nie tylko o tym, jak ich przodkowie odeszli, ale również o tym, jak żyli przez 20 pokoleń. I jeśli ten film zachęci kogokolwiek do zrobienia tego, to wspaniale”.
Dział: Kino
Autor:
Ada Petriczko | Tłumaczenie: Michał Kubiak — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.theguardian.com/film/2025/apr/11/how-a-real-pain-was-received-in-poland-jesse-eisenberg