2024-01-09 12:43:39 JPM redakcja1 K

Złote Globy 2024: Miejmy nadzieję, że Oscary zapewnią więcej rozrywki

W roku, który miał na nowo zdefiniować wzbudzające skandal nagrody, Złote Globy rozegrały to bezpiecznie. Ale z nieśmiesznym gospodarzem i brakiem rozrywki, byli „po prostu nudni”.

Zdjęcie: BBC

To był najprawdziwszy moment, jaki kamery telewizyjne uchwyciły podczas Złotych Globów: niezidentyfikowana kobieta siedziała przy stole i głośno ziewnęła. W tym roku wymyślono nowe nagrody, które niemal zostały zniszczone, gdy w 2021 r. raport „Los Angeles Times” wykazał brak różnorodności i oskarżenia o korupcję w Hollywoodzkim Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej, ówczesnej grupie stojącej za Globami. Ale odtworzona grupa, która teraz zarządza wszystkim, nie mogła mieć na celu tego, aby wydarzenie było tak poważne i po prostu nudne, począwszy od Jo Koy, najłagodniejszej i najmniej zabawnej z gospodarzy, jaką ostatnio pamiętam, po trzeźwe, bezpieczne przemówienia akceptacyjne.

Nie było żadnych oświadczeń politycznych, pijackich bełkotów, oszałamiających niespodzianek wśród zwycięzców i przegranych – wszystkich tych rzeczy, które sprawiały, że stary program oglądało się przynajmniej przyjemnie. Bez elementu rozrywkowego łatwiej jest dostrzec, czym są Złote Globy: przystankiem kampanii w drodze do Oscarów. 

Zwycięstwo dodaje dynamiki, ale samo w sobie, tak jak w przeszłości, niewiele znaczy. Jak napisał Vox: „Na Złotych Globach zawsze czułem się trochę jak u pijanego kuzyna mieszkającego w piwnicy Oscarów”. The Hollywood Reporter ujął to delikatniej, stwierdzając, że Globy mogą zwiększyć ofertę o Oscara, „nawet jeśli świętość samej nagrody nigdy nie była ceniona w najwyższym stopniu”.

Ale wszyscy pojawiają się, ponieważ rozgłos i możliwość pokazania się jako wygrany to prawdziwe zwycięstwa. Christopher Nolan, Martin Scorsese, Leonardo DiCaprio, Emma Stone, Margot Robbie, Oprah Winfrey– nikt, kto miał choćby cień nadziei na Oscara, nie trzymał się z daleka od niedzielnej ceremonii. Zarówno oni, jak i stratedzy ich kampanii wiedzą, że w obliczu głosowania na nominacje do Oscarów, które ma się rozpocząć 11 stycznia, bycie zwycięzcą jest teraz szczególnie cenne.

Wśród zwycięzców i przegranych tegorocznych Złotych Globów nie było żadnych wypowiedzi politycznych ani większych szoków (Źródło: Getty Images)

Najważniejsze Oscary dla najlepszego reżysera i najlepszego filmu są powszechnie postrzegane jako wyścig pomiędzy Nolanem i Oppenheimerem a Scorsese i Killers of the Flower Moon, który podczas gali Globe toczył się łeb w łeb. Wydaje się, że zwycięstwo Nolana w kategorii reżyseria i Oppenheimera w kategorii najlepszy dramat zapewni im przewagę. Ale przypominamy: w ubiegłym roku Banshees z Inisherin i Fabelmanowie zwyciężyli w kategoriach komedii i dramatu, tracąc Oscara na rzecz „Wszystko wszędzie i na raz”. Spielberg zdobył Glob za reżyserię, ale przegrał z Danielsami. Globy nie zawsze są dobrym prognostykiem Oscarów.

Jeśli samo postrzeganie wygranej i tak pomaga kampanii, etykieta przegranego może zaszkodzić. To zła wiadomość dla Bradleya Coopera, którego Maestro, niegdyś uważany za głównego pretendenta do nagród, nie zdobył ani jednego Złotego Globu. Pod koniec przemówienia Nolana z okazji przyjęcia nominacji Cooper wyglądał na załamanego.

A Barbie, która miała dziewięć nominacji, więcej niż jakikolwiek inny film, straciła wszystkie najważniejsze nagrody. Piosenka Billie Eilish i Finneas O'Connella „Po co mnie stworzono?” zdobyła nagrodę dla najlepszej oryginalnej piosenki, a Barbie zdobyła nową nagrodę przyznaną w tym roku przez Globy za osiągnięcia kinowe i kasowe za film, który zarobił ponad 150 milionów dolarów. W 2018 roku podczas ceremonii wręczenia Oscarów ogłoszono podobną kategorię „najpopularniejszego filmu”, która została tak wyśmiewana, że ​​została usunięta, zanim miała szansę zadebiutować, ale Globy bezwstydnie się na nią zdecydowały. Nic z tego nie przypomina dynamiki Oscarów.

Przemówienie Lily Gladstone było właśnie tego rodzaju wymownym, płynącym z głębi serca wyrazem akceptacji, który dobrze wypada na Oscarach

Nagroda kasowa, w której nominowano m.in. film Taylor Swift „Eras Tour” zmusiła Swift do pojawienia się, ale także doprowadziła do kolejnego, niekorzystnego dla Globów, viralowego momentu. Nie wyglądała na rozbawioną i ostentacyjnie popijała szampana, gdy Koy zażartowała o tym, jak często kamery podczas meczów footballu  pokazują  jej reakcję.

W programie były dokładnie dwa dobre momenty, oba w ciągu ostatnich 30 minut. Will Ferrell i Kristen Wiig wykonali komiczny układ, rozpoczynając głupi taniec, podczas gdy muzyka ciągle im przerywała, podczas wymieniania kilku nominowanych. Po dwuipółgodzinnej męczarni i żałosnych przekomarzaniach ze strony innych prezenterów po prostu poczułam ulgę. 

Z kolei Lily Gladstone, która zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki w dramacie i jako pierwsza rdzenna Amerykanka otrzymała tę nagrodę, rozpoczęła przyjęcie od powiedzenia kilku słów w języku Czarnych Stóp. Powiedziała po angielsku: „Indiańscy aktorzy wypowiadali swoje kwestie po angielsku, a mikser dźwięku przesuwał ich do tyłu, aby przed kamerą przemówić w ojczystym języku”. To był właśnie ten rodzaj wymownego, szczerego przemówienia z akceptacją, który dobrze sprawdza się na Oscarach.

Ale te krótkie chwile nie zmieniają rzeczywistości, w której zmęczenie nagrodami zaczęło się na początku tego roku. Nagrody Screen Actors Guild Awards, Independent Spirit Awards i Bafta są następne w kolejce, przed Oscarami. Te nagrody mogą być już tylko lepsze.

Dział: Hollywood

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE