Zdjęcie: Yana Iskayeva/Moment RF/ Getty Images
Jednocześnie, nasze relacje w prawdziwym życiu ucierpiały. Coraz mniej dorosłych bierze ślub, mieszka z partnerem lub ma dzieci, co samo w sobie nie byłoby niczym złym, gdyby te relacje były zastępowane innymi, ale tak nie jest; Amerykanie mają mniejszą liczbę przyjaciół niż półtorej dekady temu, nasze rodziny też stają się mniejsze.
Obecność w miejscach kultu i staroświeckich klubach socjalnych też zauważalnie się zmniejszył – jak wspominałam wcześniej, to nie byłoby problemem gdyby inne instytucje zastąpiły te miejsca zgromadzeń, a nieraz i debat o moralności i filozofii, ale takowe się nie pojawiły. Tak, niektórzy dołączyli do klubów dla biegaczy, lig piłkarskich czy duchowych wspólnot, ale żadna z tych rzeczy nie pozwala na socjalizację bez względu na wiek czy klasę społeczną do takiego stopnia, co stare instytucje (chociaż w kwestii wiary czy rasy nie jest z nimi tak różowo).
Istnieją dobre powody, dla których te instytucje – Kościół, małżeństwo, rodzina nuklearna – wymierają. Często narzucały ludziom duszące i pozbawione tolerancji zasady, zwłaszcza kobietom. Niektóre wykluczały całe klasy ludzi – najczęściej osoby LGBTQ+, ale wiele religijnych grup było wrogich także wobec Afroamerykanów i innych grup mniejszościowych.
Kobiety do tej pory nie mogą piastować najwyższych pozycji w wielu religijnych instytucjach, a więc wiele z nich ze zrozumiałych przyczyn odrzuciło te mizoginistyczne struktury patriarchalne. Odwracając się jednak od tych wspólnot, utraciliśmy coś. Mimo, że na poziomie indywidualnym jesteśmy wolniejsi niż kiedykolwiek – co jest niezaprzeczalnie pozytywem – jesteśmy także bardzo samotni.
Ale spadek popularności Kościoła nie oznacza, że religijne idee wymarły. W szczególności jedna staje się coraz bardziej popularna w naszym zindywidualizowanym, antyspołecznym społeczeństwie: celibat.
Seks stał się rzadszym zjawiskiem pośród młodych ludzi, którzy zwykle są nań bardzo chętni. Badacze nie znają dokładnej przyczyny tego zjawiska, ale istnieje wiele teorii, w tym fakt, że młodzi ludzie mają mniej czasu niepodlegającego żadnym strukturom, a jeśli jakiś mają, to zwykle wykorzystują go na spotykanie się ze znajomymi, co pewnie ogranicza okazje na seks.
Osobiście uważam, że pierwsze skrzypce gra tu pogorszenie się sytuacji społecznej, napędzany przez to, że bardziej feministyczne młode kobiety mają do czynienia z młodymi mężczyznami, których poglądy na seksualność zostały ukształtowane przez pornografię i gry wideo. Kiedy rzeczy pokroju seksualnego podduszania – które jest niebezpieczną czynnością, będącą w stanie doprowadzić do stałego uszkodzenia mózgu – zostały zaakceptowane, nietrudno jest zrozumieć dlaczego kobiety, które zaczęły czuć się pewniej w odmawianiu, odmawiają.
To nie do końca feministyczny postęp. Jeśli młode kobiety rzeczywiście są w stanie pewniej odmówić seksu, którego nie chcą uprawiać, to świetnie. Nie do końca jednak wiadomo, co powoduje ten spadek pociągu seksualnego. Większość kobiet też chce uprawiać seks i zasługuje na przyjemność. Problemem jest to, że większość heteroseksualnych mężczyzn najwidoczniej nie chce lub nie jest w stanie go dostarczyć.
To nie oznacza, że wszyscy muszą cały czas uprawiać seks. Amerykańskie społeczeństwo jest jednocześnie purytańskie i przesiąknięte seksem: jesteśmy narodem, w którym roi się od reklam o zabarwieniu erotycznym, które próbują w ten sposób sprzedać wszystko, od kociej karmy do udrażniaczy rur, ale też narodem, w którym ponad tuzin stanów zakazało aborcji. Przez sukcesy ruchu anty-aborcyjnego i zagrożoną dostępność środków antykoncepcyjnych, heteroseksualny seks może wydawać się niebezpieczniejszy niż kiedykolwiek.
Wiele kobiet (i niektórzy mężczyźni) pozostaje niezmiennych w swojej decyzji, aby wycofać się z seksu w ogóle lub przez jakiś czas, niektórzy być może podsyceni do tego przez niedawną kampanię reklamową aplikacji randkowej Bumble, która wydawała się przedstawiać abstynencję od seksu w złym świetle (ze względu na negatywny odzew, Bumble przeprosiło za reklamy i je usunęło). Nawet super seksowna aktorka Julia Fox ogłosiła swój celibat, wiążąc go z obecną sytuacją kulturową i polityczną. „Myślę, że po tym, jak Roe v. Wade zostało uchylone, a prawa są nam dalej zabierane, to jest sposób, w jaki mogę odzyskać kontrolę” – powiedziała Andy’emu Cohenowi w programie „Watch What Happens Live”. „Szkoda, że tak musi być, ale dopóki nic się nie zmieni, to nie będę się czuła komfortowo”.
W państwie, które restrykcyjnie nadzoruje kobiet i w którym umiejętności społeczne ludzi podupadły wraz z liczbą ich znajomych, celibat może się wydawać racjonalnym wyborem dla wielu ludzi, zwłaszcza kobiet. Problem stanowi jednak fakt, że konserwatyści także próbują wepchnąć nam celibat – nie, aby dać zapewnić kobietom więcej kontroli, ale żeby im ją odebrać.
Nagłaśnianie grzeszności seksu bez zobowiązań to podstawa zmagań prawicy, aby obrzydzić, a nawet ograniczyć dostęp do współczesnych środków antykoncepcyjnych. Jak napisał na mediach społecznościowych Christopher Rufo, jeden z architektów paniki nad krytyczną teorią rasy, „seks jest po to, by robić dzieci”. Chciał tym sposobem zasugerować, że seks dla zabawy i przyjemności jest zły, a społeczeństwo powinno to odradzać lub karać.
Felieton niedawno zamieszczony na The New York Times także polecał celibat, używając przy tym w znacznej części sekularnego języka, jednakże zawierał w sobie idee jakby żywcem wzięte z kościelnego kazania – była to być może mniej karząca wizja niż wizja Rufo, ale wciąż propagująca specyficzne założenia o ludzkiej seksualności. Warto byłoby się zastanowić, czy w erze wzrastającej samotności warto jest ograniczać powstawanie seksualnych związków.
Ten pogląd, który głosi, że seks istnieje tylko w celu prokreacji, lub że wykluczenie seksu jest jedynym lub najlepszym sposobem na osiągnięcie szczerej bliskości z drugą osobą, ma źródło w mizoginii. To prawda, że dla wielu kobiet lub mężczyzn wstrzymanie się na jakiś czas z seksem może być dobrym wyborem. Ważne jest przy tym to, żeby nie wpaść w seksistowskie poglądy o seksie i wartości kobiet.
Poza seksem, w obecnej erze samotności powinniśmy skupić się przede wszystkim na zawiązaniu ze sobą bliższych więzi, nie dalszych. Niekoniecznie chodzi tu o seks, ale z pewnością chodzi o stosunki społeczne. To oznacza także zastanowienie się nad tym, jak stworzyć i utrzymać instytucje, które pozwoliłyby ludziom spotkać się i pogłębić stosunki w prawdziwym życiu zamiast polegania na internecie, aby pozostawać w kontakcie ze znajomymi, poznawać nowych znajomych i randkować. Myślę, że bliżej związane ze sobą społeczeństwo byłoby dużo szczęśliwsze – i też bardziej spełnione seksualnie.