2023-11-28 22:14:45 JPM redakcja1 K

Jak znalazłam swoich ,,ludzi pierwszego kontaktu’’: ,,Przy filiżance herbaty przy stole kuchennym wszyscy się na to zgodziliśmy’’

Jak wiele milionów innych osób, Tina Cartwright mieszka z dala od swojej rodziny. Ale pracując jako recepcjonistka medyczna, dobrze wie jak problematyczne może to być, jeśli coś złego się wydarzy.

Moja przyjaciółka zaproponowała, żebyśmy wymienili się naszymi wywiadami zdrowotnymi, numerami służbowymi, oraz kontaktem do rodziny mieszkającej dalej, którą należy poinformować w razie wypadku. Fotograf: Dario Gaona/Getty Images 

,,Czy mogę kogoś wpisać jako bliską rodzinę?” - zapytałam kobietę przy moim okienku podczas mojej zmiany na recepcji w szpitalu w Melbourne na wydziale radiologii. Częścią mojej pracy jest sprawdzanie pacjentów aby upewnić się, że skan jest dla nich bezpieczny i często musimy skontaktować się z kimś z rodziny w tym celu. Błysk w jej oczach zniknął. ,,Nie ma kogo” - odpowiedziała mi - ,,Nie mam nikogo, jestem tutaj sama’’. Miała hiszpańskie imię i akcent. Zastanawiałam się, jak długo już mieszka w Australii. Rozważałam, czy nie zaproponować wpisania siebie jako kogoś bliskiego, skoro mówiłam po hiszpańsku a sama również nie miałam żadnej rodziny w Australii.   

Tego popołudnia obsługiwałam również uśmiechniętą kobietę z kręconymi włosami, żartującą sobie w towarzystwie swojej dorosłej córki. Ta pani potrzebowała skanu wraz z uśpieniem. Konieczne było więc żeby ktoś zawiózł ją później do domu, ale jej córka była tam tylko na wakacje i mieszkała w innym miejscu. Nikt nie może podrzucić jej do domu. Czasami się zastanawiam nad innymi pacjentami, którzy nie zjawiają się na swoje umówione wizyty. Czy poświęcają swoje zdrowie, ponieważ nie mogą liczyć na żadne wsparcie? 

Będąc na wakacjach w Nowej Zelandii w 2019 roku, ja i moja mama miałyśmy wypadek samochodowy. Kiedy wracaliśmy z Hanmer Springs w stronę Oamaru, mroźna ulewa przeszła przez cały kraj. Niewidzialne warstwy ciemnego lodu pokryły drogi. Kiedy przejeżdżałyśmy przez most nad rwącą rzeką, wpadłyśmy w poślizg, samochód wymknął się spod kontroli i wjechałyśmy w barierki po drugiej stronie drogi. Miałyśmy szczęście, że nie wypadłyśmy za nie. Tak samo miałyśmy to szczęście, że natychmiast uzyskałyśmy dobrą opiekę medyczną. Wiązało się to z wizytą na oddziale kardiochirurgii w szpitalu w Canterbury, gdzie pielęgniarką była moja siostra. Stała się małą celebrytką na swoim oddziale, mając za pacjentki swoją mamę i siostrę.  

Moja mama i ja szybko wyzdrowiałyśmy. Moim jedynym skutkiem odczuwalnym do dzisiaj jest nadwyrężone kolano - mięśnie na moim biodrze są permanentnie oderwane. W którymś momencie będę potrzebowała nowego kolana. Mam mieszkanie na piętrze, a wiem, że po operacji kolana nie da się wchodzić po schodach. Czasami się zastanawiam, jak sobie wtedy poradzę. Po nocnym wypadzie na miasto, moja przyjaciółka potknęła się na jednej z wielu kamiennych dróżek w Melbourne. Upadek był nieszczęśliwy i złamała sobie rękę w trzech miejscach. Później, jej kość nie goiła się w prawidłowy sposób, przez co musiała zostać ponownie złamana. W tym czasie miała mnóstwo skanów i wizyt na które miała się zjawić, jednocześnie nie mogąc prowadzić.  

Pewnego popołudnia, przy filiżance herbaty w kuchni, przyjaciółka ta wpadła na pewien pomysł: nasza grupa przyjaciół mogłaby zgłosić siebie nawzajem jako ,,najbliższą rodzinę''. Zaproponowała, żebyśmy wymienili się naszymi wywiadami zdrowotnymi, numerami służbowymi, oraz kontaktem do rodziny mieszkającej dalej, którą należy poinformować w razie wypadku. Większość z nas zbliża się już do pięćdziesiątki i nie ma żadnej rodziny w pobliżu.  

,,Będzie nam to coraz bardziej potrzebne” - podkreśliła. Pomyślałam zaraz o lekarstwach na które jestem uczulona, co odkryłam po wielu nocach spędzonych na wymiotowaniu w szpitalu. Pomyślałam o moich symptomach po tamtym wypadku samochodowym. Byłoby to niesamowicie pomocne, gdyby ktoś inny wiedział o tych problemach. Wszyscy się zgodziliśmy i ruszyliśmy szukać naszych dokumentów. Gdy już je znalazłam, poczułam się bezpiecznie. Jeśli cokolwiek się wydarzy, moja przyjaciółka może się dowiedzieć wszystkiego na ten temat i odwrotnie.  

Wiedząc, że się zobowiązaliśmy żeby być dla siebie nawzajem, uspokoiłam się. Mieliśmy szczęście, że wzięliśmy tę odpowiedzialność na siebie zanim jeszcze cokolwiek się stało.  Mimo, że nie wychowałam się tutaj, postanowiłam zamieszkać w Melbourne. Miliony ludzi podejmuje podobne decyzje. Niektórzy nie mają wyboru i muszą mieszkać z dala od rodziny. Znalezienie osób najbliższego kontaktu nie tylko jest ogromną ulgą, ale także wzmocniło więź łączącą mnie z tym pięknym miastem, które nazywam domem. 

 

 

Dział: Styl życia

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE