Nasz słodki kotek wyrósł na upartego pręgowanego kota, który wiecznie drapie po moich drzwiach. Zdjęcie: Eliza Spencer/The Guardian
Po latach indoktrynacji przez moich uwielbiających rodzime zwierzęta rodziców, wkroczyłam w dorosłość wystrzegając się zwierząt domowych. Nie mieliśmy żadnego zwierzaka, kiedy dorastałam. Mama żartowała, żebyśmy pobawili się z jaszczurkami wygrzewającymi się na murku lub z kolczatką wędrującą przez nasz ogródek. Dzikie zwierzęta nie były do tego skore, więc znosiłam do domu martwe pająki i chowałam je do starego pudełka na biżuterię. Ich odnóża z upływem czasu się rozpadały, aż w końcu zostawał po nich sam kurz.
Po opuszczeniu domu rodzinnego, do naszego współdzielonego domu kupiliśmy złote rybki, dając im imiona muzyków, których uwielbialiśmy. Madonna była bardzo szybka, a Cyndi miała jasno-pomarańczowe łuski. Były to mało wymagające zwierzątka, potrzebujące jedynie trochę jedzenia rano i od czasu do czasu dolania wody. Nawet ja sobie z tym radziłam.
Jednak kiedy przestaliśmy mieszkać razem, nalegałam, żeby ktoś inny wziął ze sobą rybki.
W późniejszym czasie, kiedy założyłam własną rodzinę, moje dzieci regularnie pytały o kotka albo pieska, ale mieszkaliśmy w wynajmowanych miejscach, więc miałam wymówkę. W czasie lockdownu moje dzieci zamiast uczyć się online, wykorzystywały ten czas na tworzenie esejów dotyczących korzyści zdrowotnych wynikających z posiadania zwierzęcia domowego oraz dlaczego powinniśmy zaadoptować jednego z kotków, które nasz znajomy miał tymczasowo w domu. Stworzyli kolejną prezentację w PowerPoincie pełną zdjęć śpiących kotków zwiniętych na krzesłach i słodko patrzących w obiektyw, która miała na celu zmiękczyć moje niewzruszone serce. No i im się udało.
Zgodziłam się, choć byłam przerażona. Miałam jednak swoje warunki. Musiał to być niewychodzący kot, ponieważ wciąż byłam tą dziewczynką otoczoną dzikimi zwierzętami i nie mogłam znieść myśli o martwych kocich zdobyczach na wycieraczce. Dzieci obiecały, że będą karmić kota i sprzątać jego kuwetę. Cała nasza trójka uścisnęła sobie dłonie na znak zawartej umowy.
Obydwoje pojechali ze mną i odebraliśmy kotka w pożyczonym transporterze. W drodze do domu mój syn usiadł z tyłu, mówiąc do niej poprzez kratki. Całą drogę miauczała, nabierając haustów powietrza, a ja zastanawiałam się, w co się właśnie wpakowałam. Zdalne nauczanie zeszło na drugi plan. Moje dzieci spędzały całe dnie na siedzeniu na łóżku z kotem. Obserwowali ją, zachwyceni, jak biegała po pokoju, niszcząc go równie nieustraszona i bezmyślna jak małe dziecko.„Wbija pazury na tyle, żeby mi pokazać, kto tu rządzi. Jakbym jeszcze miała jakieś wątpliwości”.
Kotek był doskonałą odskocznią w czasie lockdownu. Nawet ja to widziałam. Ale kiedy lockdown dobiegł końca, a dzieci wróciły do zapracowanego trybu życia, zostałam sama z kotem, który nie był już rozkosznym koteczkiem adoptowanym przez nas – teraz był to uparty pręgowany kot, który wbija swoje pazury w moje ulubione krzesło i wiecznie drapie po moich drzwiach. Dzieci zapomniały o swoich obowiązkach – sprzątaniu kuwety i karmieniu zwierzaka – zamiast biegać za nimi, zaczął biegać za mną.
Zdjęcie: Nova Weetman
Kiedy przeprowadziliśmy się do mieszkania, kotu trochę zajęło przyzwyczajenie się do nowego otoczenia. Teraz urządza sobie nocne wyścigi z jednego końca domu na drugi, jeżdżąc na moim dywaniku z czasów dzieciństwa, wjeżdżając na nim w drzwi balkonowe. Wspina się po meblach na szczyt regału, a później wraca na dół, lądując ciężko na pianinie i przechodzi po klawiszach, grając przy tym dziwaczną melodię. Czekam, aż przestanie, bo wiem, że w końcu i tak przejdzie przez mój pokój, wskoczy na łóżko, pokręci się w kółko i umości się na jego końcu. Będzie spać przez parę godzin przytulona do moich stóp, co jakiś czas mnie budząc w nadziei na nocną przekąskę. Nigdy jej nie dostaje, ale i tak co noc próbuje. Mimo przerywanego snu, podziwiam jej determinację.
Po około czterech latach nadal się docieramy. Większość dni mnie denerwuje, ale kiedy próbuje złapać muchę czy spędza godziny na obserwowaniu świata przez siatkę na owady na drzwiach, to mnie rozczula. Teraz też często spędzamy czas tylko we dwie i lubimy siedzieć razem na kanapie, oglądając telewizję czy czytając książkę. Kładzie łapę na mojej nodze, jakby przekazując, żebym się nie ruszała, a kiedy próbuję wstać, wbija pazury na tyle, żeby mi pokazać, kto tu rządzi. Jakbym jeszcze miała jakieś wątpliwości
Nova Weetman is an award-winning author of books for children and young adults, including The Edge of Thirteen, winner of the Abia award 2022
Nova Weetman to wielokrotnie nagradzana autorka książek dla dzieci i młodzieży, jak chociażby „The Edge of Thirteen”, zwycięzcy nagrody Abia 2022.