2025-03-07 17:23:45 JPM redakcja1 K

Moje ciało to ruina - teraz zaczyna się odbudowa

Przez lata raczej sobą pogardzałam, niż siebie doceniałam. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby poczuć wdzięczność za moje ciało – aż pewnego dnia leżałam na zajęciach jogi i straciłam kontrolę.

Zdjęcie: Aimilia Theofilopoulos

Siedzę w pustym pokoju na podłodze wśród głośnych i obcych mi ludzi. Siedzę tutaj tak naprawdę z dwóch powodów. Po pierwsze: chcę się więcej ruszać. Po drugie: jest dość ciemno i należy mieć zamknięte oczy. To ostatnie przekonało moją wstydliwość, aby dać temu szansę.

Pachnie kadzidłami, a na ścianie wisi plakat Andy’ego Warhola: „All is pretty” (Wszystko jest piękne). Przez następną godzinę będziemy wyginać się do medytacyjnej muzyki i oddychać. Bardzo dużo oddychać. Szybko, wolno, głęboko, płytko. Zapisałam się po raz pierwszy na kurs Breathwork: mieszankę jogi i świadomego oddychania.

Ogłoszenie w mojej aplikacji sportowej reklamowało ten kurs jako sposób na redukcję stresu, poprawę dotlenienia organizmu i relaksację układu nerwowego. Znam ludzi z mojego otoczenia, którzy mówią, że joga to trening całego ciała i pomaga im się wyciszyć. Dotychczas uważałam pieczenie chleba bananowego za moją osobistą jogę.

Droga do mojej maty to wszystko inne, niż relaks. Wstydzę się tego, jak wyglądam w moich sportowych legginsach i tego, że muszę ściągać buty, bo tak bardzo pocę się z nerwów. Wstydzę się tego, że większość przyszła z przyjaciółkami lub ze swoimi partnerami, podczas gdy ja siedzę samotnie i niezgrabnie na czymś w rodzaju worka do siadania – i czuję się jakbym nim była. 

Później robi się ciemno.

Dyszymy i sapiemy, wstrzymujemy oddech i wypuszczamy z siebie powietrze. Niektórzy jęczą, inni wzdychają. A ja sobie myślę: Co ja tu właściwie robię?

Nie jestem osobą duchową i na pewno nie żyję w zgodzie ze sobą. Moje ciało to nie świątynia. Moje ciało to ruina, którą opanowały wstyd i wątpliwości. Jest porośnięta bolesnymi wspomnieniami, do których sama stworzyłam tabliczkę „Wstęp wzbroniony!”

Niektóre z tych wspomnień katapultują mnie powrotem do szkoły, kiedy to koledzy śmiali się z moich „grubych pośladków”; inne do czasów studiów, kiedy jedna osoba z Tindera napisała: „Jesteś naprawdę fajna, ale na zdjęciach wyglądasz jakoś grubo?!”

Te momenty ukształtowały moje poczucie własnej wartości. Jednak wmawiałam sobie, że nie jestem warta miłości i konsekwentnie odrzucałam każde uczucie ze strony innej osoby.

Gdy zajęcia zbliżają się ku końcowi, trenerka mówi, abyśmy położyli jedną rękę na brzuchu, a drugą na sercu i opuścili podbródek. „Podziękujcie swojemu ciału, że dzisiaj tu było.”

Wydaje mi się to głupie. Lekko otwieram oczy i zerkam na ludzi obok mnie. Jednak na próżno szukam innego szyderczego wyrazu twarzy. Czuję się samotna. I tak leżę na tej podłodze w piwnicy w Hamburgu i nagle tracę kontrolę. Cicho płyną łzy z moich oczu.

Czuję się żałośnie. Do tej pory płakałam publicznie prawie tylko na pogrzebach. To też jest mantra mojego wstydu: oby tylko nie zwrócić na siebie uwagi. Ubieram się skromnie, tak by zakryć ciało, lubię stać w ostatnim rzędzie i unikać wszelkich potencjalnych wpadek.

Jednocześnie zastanawiam się, dlaczego tak właściwie nigdy nie podziękowałam swojemu ciału, dlaczego nawet nie rozważyłam tego małego gestu wcześniej.

Może nadszedł czas, by to zmienić. Moje ciało przez te wszystkie lata nosiło mnie przez dobre i złe dni, nie domagając się niczego w zamian. Może podziękowanie wcale nie jest głupie, a wręcz przeciwnie – jest już dawno spóźnione.

Znowu zamykam oczy. Może to nie jest wstydliwe, a po prostu nowe. Po raz pierwszy czuję swoje ciało nie jako coś, co muszę kontrolować, zwalczać lub ukrywać, ale jako coś, co po prostu jest. Prawie jest mi go żal, w końcu nie wybrało sobie mnie i moich powierzchownych myśli. 

Podczas gdy inni uczestnicy zwijają swoje maty, patrzę na plakat Warhola. Podoba mi się pomysł, że piękno nie musi być głębokie, ani skomplikowane. Wszystko może być „pretty”, jeśli spojrzy się na to z odpowiedniej perspektywy, Do tej pory byłam wdzięczna tylko wtedy, gdy inni akceptowali mnie taką, jakiej sama nie potrafiłam zaakceptować: moi przyjaciele, mój partner, moja rodzina. Zawsze było mi łatwiej gardzić moim ciałem, niż je doceniać. Ale jestem mu to winna, by odbudować moją ruinę.

Gdy zakładam kurtkę i buty, słyszę, jak trenerka tłumaczy młodemu mężczyźnie, że Breathwork może być także wykorzystywane do radzenia sobie z traumami. I mówi: „Dziękuję, do zobaczenia w następnym tygodniu!”

Dział: Styl życia

Autor:
Laura Binder | Tłumaczenie Julia Wróbel — praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.spiegel.de/psychologie/leben-mit-adipositas-wie-yoga-mir-half-meinen-koerper-wieder-zu-schaetzen-a-bf1025f5-dec7-416b-bd5a-ac3a8e690ca5

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE