Zdjęcie: Getty Images
Obecnie toczy się narodowa rozmowa - a może raczej narodowa rozmowa - na temat „nadrozpoznawalności” chorób psychicznych. Sekretarz zdrowia, Wes Streeting, obawia się, że zbyt wiele osób jest w ten sposób „spisywanych na straty”. Spędzam sporo czasu myśląc o tym temacie, sam, z kolegami, z pacjentami jako terapeuta i jako pacjent na terapii. Myślę, że nasza reakcja ma kluczowe znaczenie dla budowania nie tylko lepszego życia, ale i lepszego społeczeństwa.
Uważam, że diagnoza może być istotną częścią leczenia zdrowia psychicznego. Nie jest to coś, co robię jako psychoterapeuta; szanuję moich kolegów psychiatrów, którzy to robią za ich umiejętności, wiedzę, doświadczenie i współczucie. Kiedy system działa, diagnoza może przynieść ulgę, może otworzyć drzwi do najlepszej terapii i leków, a znalezienie nazwy dla swojego doświadczenia może być ważne i wartościowe.
Ale.
Diagnostyczne podejście do samego siebie nie zawsze jest pomocne. Myślę, że wszyscy mamy tendencję do wykorzystywania diagnozy do zamykania drzwi, zamiast je otwierać. Często możemy użyć diagnozy - powiedzmy depresji, zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego, zaburzenia ze spektrum autyzmu lub lęku - aby zatrzymać dalsze myślenie, zamknąć wszelkie poszukiwania znaczenia w naszym własnym doświadczeniu jako istot ludzkich, z naszą indywidualną historią, relacjami i bólem. Zamknięcie drzwi do naszego umysłu w ten sposób może zamknąć możliwość budowania lepszego życia.
Weźmy na przykład diagnozę ADHD. Wiele osób czuje się widzianych, gdy otrzymują tę diagnozę - jest to odpowiedź na pytanie, które zadawali sobie przez większość życia.
W mojej pracy z pacjentami widzę jej wartość nie jako odpowiedź, ale jako otwarcie nowego pytania. ADHD to opis zbioru objawów; doświadczenie i badania wskazują, że leki mogą pomóc, że mogą istnieć pewne genetyczne i neurorozwojowe podstawy tych trudności. Ale to nie musi się na tym kończyć. Osoba może zyskać jeszcze bardziej wartościowe zrozumienie siebie, jeśli zagłębi się poniżej tej diagnozy i zbada, jakich niechcianych uczuć unika, gdy spóźnia się na spotkania, jakie traumy, wspomnienia lub myśli odsuwa od siebie, gdy nie może usiedzieć spokojnie, jakie nieświadome dynamiki powtarzają, gdy uważają, że niemożliwe jest wykonanie zadania. Trudności te można - nie zawsze, ale czasami - zrozumieć w terapii w sposób, który przynosi inny rodzaj znaczenia i głębsze poczucie zrozumienia siebie. Te uczucia i przekonania można uświadomić i przepracować; zdolność do tolerowania trudnych emocji może wzrosnąć. Można też zamknąć to wszystko słowami: „To tylko moje ADHD”.
Kiedyś miałem zaszczyt przeprowadzić wywiad z Gianną Williams, psychoanalityczką dzieci i dorosłych, która zwróciła moją uwagę na potężny wymiar słowa „rozumieć”: rozumienie jako stanie pod czymś i patrzenie w górę, próba zbadania zjawisk z pozycji niewiedzy i bycie ciekawym tego, co można znaleźć. To zupełnie inne podejście niż diagnozowanie. Zamiast wiedzieć coś i stosować etykietę do doświadczenia z góry, rozwijasz zdolność tolerowania niewiedzy i próbujesz zbadać uczucie i ująć je w słowa.
„Myślę, że wszyscy mamy tendencję do używania diagnozy, aby zamknąć drzwi, zamiast je otwierać”
Ten rodzaj zrozumienia jest tym, co zaoferował mi mój psychoanalityk i jest to rodzaj zrozumienia, które staram się zaoferować moim pacjentom jako psychoterapeuta psychodynamiczny (te formy terapii są zakorzenione w tych samych teoriach). Ale to wymaga czasu. Może się to zdarzyć tylko w solidnej, trwałej relacji terapeutycznej, w której można stawić czoła trudnym uczuciom i je docenić, nieświadomość może zacząć być uświadamiana, pęknięcia mogą być tolerowane i naprawiane, a osoba może rosnąć i rozwijać się.
Czasami dzięki tego rodzaju terapii może nastąpić niezwykły powrót do zdrowia. Pacjenci, którzy zostali „spisani na straty”, używając słów sekretarza zdrowia, którzy rzeczywiście spisali siebie na straty, mogą znaleźć zasoby, o których nie wiedzieli, a być może wcześniej ich nie mieli, aby zrozumieć, skąd biorą się ich trudności, zwrócić się ku sobie i zająć się tymi trudnościami w sposób, który nie jest karny, ale pomocny. Mogą zdać sobie sprawę, że nieświadoma dynamika, która prześladowała ich od najmłodszych lat, nie jest już potrzebna i może zostać uśpiona. Nie jest niczym niezwykłym, na przykład, że pacjenci napotykają w sobie pragnienie i zdolność do poszukiwania, znajdowania i podtrzymywania pracy, która wcześniej wydawała im się niemożliwa.
Niestety, nie widziałem żadnych planów ze strony sekretarza zdrowia, aby zaoferować finansowanie trwałej psychoterapii psychoanalitycznej dla pacjentów, którzy tego chcą. Istnieje wiele dowodów na to, że ten rodzaj terapii może pomóc pacjentom z utrwalonymi trudnościami, w tym tak zwaną depresją oporną na leczenie. Podejrzewam jednak, że taka terapia nie pasuje do „diagnozy” Streetinga. Ma on na uwadze koszty świadczeń, a nie oszczędności, które mogą wynikać z inwestowania w dobrze wyszkolonych terapeutów, którzy mogą pomóc pacjentom znaleźć własną drogę w ich życiu. To parodia dla nas jako społeczeństwa i jako jednostek, ponieważ mówienie o zmniejszeniu świadczeń dla danej osoby przy jednoczesnym odmawianiu jej leczenia, które może wykorzystać do zbudowania lepszego życia, jest moim zdaniem pewnym sposobem na utrwalenie tego rodzaju odpisywania, którego stara się uniknąć.