2024-08-28 23:24:04 JPM redakcja1 K

Pręgowana kotka Nala terroryzowała inne koty i musiała być ukrywana przed właścicielem mieszkania

Skradła moje serce — i jedzenie z mojego talerza. Nadal tęsknię za jej psotami i czułością.

Nawet sposób, w jaki gryzła swoje pazurki, przepełniał mnie rozkoszą”. Nala. Zdjęcie: Dzięki uprzejmości Sophie Walsh

Był to wrzesień 2016 roku, kiedy wraz z moim partnerem odwiedziliśmy nasze lokalne schronisko należące do organizacji charytatywnej Cats Protection, w poszukiwaniu naszego pierwszego wspólnego zwierzaka. Na miejscu spotkaliśmy młode rodziny myszkujące przy ostatnich dostępnych kociakach, jednak moja uwaga od razu skupiła się na dwuletniej, szarej, pręgowanej kotce z brzoskwiniowym noskiem otoczonym delikatnie czarną obwódką. Wzięłam ją w ramiona i bez cienia wątpliwości wiedziałam, że to ta jedyna. Biło od niej ciepło; jej mruczenie promieniowało w głąb mojej duszy. Dopiero co została oddana do schroniska po nieudanej procedurze adopcyjnej — nie dogadywała się z drugim kotem rodziny zastępczej. Wolontariusze azylu mieli swoje wątpliwości co do oddania jej, lecz finalnie zdecydowali, że może wrócić z nami. Nala w końcu znalazła swój dom na zawsze.

Nie potrzebowaliśmy wiele czasu, aby zrozumieć, co poprzednia rodzina Nali miała na myśli, mówiąc, że nie dogaduje się z innymi kotami. Po czujnej eksploracji nowego domu, spoglądając przez okna na dziedziniec, Nala stanęła oko w oko z Aslanem — większym, rudym kocurem. Nasrożyła ogon, a jej futro stanęło dęba. Nieustannie rzucała się na okno, sycząc i zawodząc. Nawet jak na kogoś dorastającego z kotami, było to dla mnie coś niespotykanego... ale to jeszcze nie koniec. Nala pałała nienawiścią do innych kotów, szczególnie samców. Kot sąsiadów raz znalazł się w potrzasku, zablokowany w kącie salonu przez Nalę, i zmoczył się ze strachu, gdy robiąc unik, dał nura. Po tym incydencie nauczył się już nie plątać w okolicy.

Przez pierwsze kilka naszych wspólnych lat mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu; adoptowaliśmy Nalę bez zgody właściciela. Poprosiliśmy o nią, lecz spotkaliśmy się z odmową — ostatecznie i tak zrobiliśmy swoje. Brak zgody spowodował, że musieliśmy liczyć się z inspekcjami. Wszystkie oznaki obecności Nali musiały zniknąć z zasięgu wzroku: miski, leżanki i zabawki władowaliśmy do bagażnika, a w międzyczasie Nala spacerowała w ogrodzie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że Nala godzinami przesiadywała na dziedzińcu, cicho miaucząc na obcych ludzi lustrujących jej dom.

„Nie, nie, to nie nasza kotka”, upieraliśmy się ze zdecydowaniem. „Wydaje mi się, że mieszka drzwi obok... Kto tam wie, czego może chcieć?”, komentowaliśmy. Nie miało to naturalnie żadnego związku z faktem, że była godzina 17:00 i Nala wyczekiwała już swojej popołudniowej „herbatki”.

Jej mruczenie było niczym lekarstwo na trudności codziennego życia”. Zdjęcie: Dzięki uprzejmości Sophie Walsh

Czy to podkradając aloo gobi (kalafior z ziemniakami po indyjsku) prosto z talerza, czy to polując na makaron, który wyłapała z patelni, była psotnicą. Wszystko było w niej radosne, a każda chwila cenna. Kochałam w niej wszystko. Wciąż kocham. Jej łaciaty brzuszek w panterkę, jej wielgachne pazury... nawet sposób, w jaki je gryzła, przepełniał mnie rozkoszą. O Boże, a jak ona nas kochała! Często ocierała się o nas główką, a częstotliwość jej mruczenia była niczym lekarstwo na trudności codziennego życia. Każda dawka jej istnienia była po brzegi wypełniona niezmierzoną czułością. Jestem osobą, która postrzega świat jako przytłaczająco trudny do zrozumienia, a Nala sprawiła, że egzystencja stała się łatwiejsza. Nala dodawała mi otuchy przez wiele dni po tym, jak zmarła moja babcia i doświadczyłam pierwszej żałoby. Podczas gdy ja leżałam w łóżku, ona leżała u mojego boku, jej główka w mojej dłoni, a w jej łapce — moje serce.

Utrata jej w 2019 roku była dla mnie najbardziej traumatycznym przeżyciem — strata, której dalej nie jestem w stanie opisać. Część mnie przepadła razem z nią. Wiele rozmyślałam nad moją głęboką, instynktowną więzią z Nalą, tym bardziej że niedawno dowiedziałam się również, iż jestem w spektrum autyzmu. Była dla mnie czymś więcej niż tylko zwierzakiem, którego nigdy nie zapomnę; była częścią mojego ja.

Dział: Styl życia

Autor:
Sophie Walsh | Tłumaczenie: Aleksandra Kawa – praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki

Źródło:
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/article/2024/aug/26/the-pet-ill-never-forget-nala-the-tabby-who-terrorised-other-cats-and-had-to-be-hidden-from-the-landlord

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE