SPODZIEWA SIĘ DZIECKA: Helene Spilling i Martin Ødegaard, którzy również wzięli ślub, zgodnie z krajowym rejestrem. Zdjęcie: Anthony Harvey/Shutterstock/NTB
W sierpniu Martin Ødegaard i Helene Spilling ujawnili, że spodziewają się dziecka. Menedżer kadry narodowej Ståle Solbakken powiedział Dagbladet, że termin porodu przypada prawdopodobnie na grudzień. W październiku ogłoszono również, że Erling Braut Haaland spodziewa się dziecka ze swoją dziewczyną Isabel Haugseng Johansen. Oznacza to, że dwie z największych norweskich gwiazd wkrótce zostaną ojcami.
Urlop ojcowski w Norwegii wynosi 15 tygodni. Nie dotyczy to Haalanda i Ødegaarda. W Premier League urlop ojcowski prawie nie istnieje i jest tematem, o którym rzadko się mówi.
- Nigdy o tym nie mów
John Arne Riise powiedział Dagbladet, że nigdy nie było mowy o urlopie ojcowskim, gdy był aktywny.
- „Nigdy. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy i szczerze mówiąc, nawet o tym nie myślałem, kiedy grałem, ponieważ było to tak naturalne, ponieważ moja partnerka nie miała stałej pracy. To było dla nich naturalne, że byli w domu, a my też często byliśmy w domu, gdy nie podróżowaliśmy. To nigdy nie było problemem, gdy tam grałem", mówi Riise.
Kluby dają zawodnikom pozwolenie na przebywanie z bliskimi w związku z porodem, zwłaszcza jeśli występują komplikacje.
Stało się to, gdy syn byłej gwiazdy Manchesteru City, Davida Silvy, urodził się przedwcześnie, a jego ojciec otrzymał urlop okolicznościowy od klubu, kierowanego przez menedżera Pepa Guardiolę. Piłka nożna zajęła wtedy drugie miejsce.
Jeśli jednak poród przebiega zgodnie z planem i wszystko jest w porządku z mamą i dzieckiem, panuje powszechna zgoda co do tego, że po nim nie należy opuszczać treningów ani meczów.
- „To temat tabu. Oczekuje się, że gracze skończą i wrócą do treningu w ciągu dnia lub dwóch” - powiedział Sky Sports były gracz Premier League Ben Gibson.
SPODZIEWAJĄ SIĘ DZIECKA: Isabel Haugseng Johansen i Erling Braut Haaland. Zdjęcie: Paul Currie/Shutterstock/NTB
- Nie boi się
Alexander Tettey rozegrał dziewięć sezonów w Norwich w latach 2012-2021. Pod koniec 2018 roku urodził mu się syn Teon.
- „Mieliśmy mecz tego samego dnia co poród, ale opuściłem go i zagrałem dwa lub trzy dni później. Spotkałem się z pełnym zrozumieniem ze strony klubu, że nie zagrałem w tym meczu”, mówi Tettey dla Dagbladet.
- „Czy dziwnie byłoby zostawić dziecko tego samego dnia?”
- „Tak, byłoby to dziwne. Moim zdaniem w grę wchodzi kilka czynników, a zawodnicy powinni rozważyć sytuację. To decyzja między mamą, tatą i klubem.”
Zawodnicy mają ustawowe prawo do urlopu ojcowskiego, jeśli tego chcą, zgodnie z ustawą o środowisku pracy, ale niektórzy zawodnicy obawiają się o swój czas gry, gdyby z niego skorzystali.
38-latek nie czuł presji związanej z szybkim powrotem na boisko.
- „Nie bałem się, że stracę pracę. Nie było urlopu ojcowskiego ani żadnych zasad. Mogłeś być nieobecny podczas porodu, a potem musiałeś wrócić tak szybko, jak to możliwe. Nie było żadnych zasad, ale rozumiano, że trzeba szybko wrócić. Nie kładziono jednak nacisku na fakt, że możesz stracić swoje miejsce lub że będą inne konsekwencje” - mówi Tettey.
- „Najważniejszą rzeczą dla mnie była obecność podczas porodu, a to musi być dozwolone niezależnie od tego, czy jest to piłka nożna, czy nie. Poród to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu i jedna z najwspanialszych chwil. Pozwolono nam więc uczestniczyć w porodzie i moim zdaniem zależy od ciebie, co z tym zrobisz” - kontynuuje:
- „Jeśli chcesz spędzić trochę czasu po porodzie, robisz to bez myślenia o konsekwencjach. Jednocześnie może się zdarzyć, że kiedy poród się skończy, a dziecko i matka mają się dobrze z dobrymi ludźmi wokół siebie, trzeba będzie wrócić do treningu i walki.”
MA DZIECKO W ANGLII: Alexander Tettey z synem Teonem po meczu w 2019 roku. Zdjęcie: Reuters/Adam Holt/NTB
- Trudny temat
Według angielskich mediów, w kontraktach pracowniczych zawodników Premier League, które liczą łącznie 15 stron, nie ma wzmianki o urlopie ojcowskim. Według Stowarzyszenia Zawodowych Piłkarzy (PFA), zawodnicy mogą poprosić o urlop, który powinien zostać przyznany, jeśli zawodnik złoży formalny wniosek. Jednak osoby pracujące wewnątrz klubu podejrzewają, że nie byłoby to popularne.
John Arne Riise rozegrał łącznie dziesięć sezonów w Anglii, podzielonych między dwa okresy w Liverpoolu i Fulham. Podczas gry za granicą urodziło mu się troje dzieci.
- „Na poziomie, na którym byliśmy wtedy w Premier League, mieliśmy to szczęście, że moja żona i partner nie musieli pracować. Mogli więc zostać w domu z dziećmi i opiekować się nimi - nie musieli martwić się o to, że oboje rodzice będą musieli iść na urlop. A w domu też się dużo przebywa, bo w weekendy gra się mecze, a w ciągu dnia jest jedna sesja treningowa. Więc jeśli chodzi o mnie, to działało naprawdę dobrze”, mówi Riise.
44-latek uczestniczył we wszystkich narodzinach swoich dzieci, ale wkrótce wrócił do treningów i meczów.
- „Niestety, piłka nożna jest tak trudna, że jeśli nie występujesz, ktoś inny zajmuje twoje miejsce. Na szczycie jest tak brutalnie, że jeśli wypadniesz na kilka tygodni, trudno jest odzyskać swoje miejsce. Rozmowa o urlopie ojcowskim to bardzo trudny temat, gdy dochodzi się do tego poziomu. Wydaje się to nie do pomyślenia” - mówi Riise.
MA KILKORO DZIECI: Oto John Arne Riise z córką Emmą w 2011 roku. Zdjęcie: Lise Åserud / NTB
- Nie do pomyślenia
Øyvind Leonhardsen grał w Anglii przez dziewięć lat, od 1994 do 2003 roku. Kiedy mieszkał na Balløya, urodził mu się syn Gabriel.
- „Nie było urlopu ojcowskiego; uczestniczyłeś w porodzie, a potem wracałeś. Tak po prostu było”, mówi Leonhardsen dla Dagbladet i kontynuuje:
- „A potem pojawiła się kwestia, kiedy można wrócić do treningów lub meczów. Nie było mowy o braniu wolnego. Na szczęście mieliśmy dużo czasu, który mogliśmy spędzić z dziećmi, ale nigdy nie było mowy o urlopie macierzyńskim. Wzięcie urlopu w środku sezonu było nie do pomyślenia.”
54-latek uważa, że sytuacja zmieniła się z biegiem czasu.
- „Myślę, że staliśmy się bardziej zainteresowani środowiskiem pracy i widzimy szerszy obraz. Piłkarze są uprzywilejowani pod wieloma względami, ale oczekuje się od nich, że będą dostępni we wszystkim. Czasami dni nie są zbyt długie, ale całkowite obciążenie pracą w czasie może być ogromne” - mówi.
ZOSTAŁ OJCEM W ANGLII: Øyvind Leonardsen ze swoim synem Gabrielem w 2002 roku. Zdjęcie: Lise Åserud / NTB
Przerażające przykłady
Angielski The Athletic rozmawiał z kilkoma zawodnikami, którzy twierdzą, że urlop ojcowski nigdy nie był problemem.
- „Nie zastanawiałem się nad tym ani sekundy. Dlaczego miałbyś to robić? Przecież niee chcesz stracić swojego miejsca w drużynie” - mówi były zawodnik Premier League, Curtis Davies, któremu w lipcu urodziła się córka.
I dodaje:
- Szczerze mówiąc, myślę, że jedynymi zawodnikami, którzy wzięliby go (urlop ojcowski) są ci, którzy są poza drużyną i zostali do tego zmuszeni.
Piłka nożna w żadnym wypadku nie jest pracą 9-5, w której można zostać zastąpionym przez zmienników. Według The Athletic, jeden z menedżerów był tak zirytowany, że dziewczyna zawodnika zarezerwowała cesarskie cięcie w dniu meczu, że zapytał, czy może zmienić datę.
Były selekcjoner Irlandii Roy Keane (który był wówczas asystentem) pokazał, że trenerzy mogą mieć taki pogląd, gdy został zapytany przez dziennikarza, czy Robbie Keane, który spodziewał się dziecka ze swoją żoną Claudine, będzie w stanie rozegrać mecz z Niemcami na Mistrzostwach Europy.
- „Dlaczego miałby tego nie zrobić?” zapytał Keane, który był zaskoczony tym pytaniem.
- „Jeśli nie będzie karmił piersią, nic mu nie będzie” - dodał Irlandczyk.
Naprawdę ciężko: Roy Keane. Zdjęcie: NTB
- Typowe
Leonhardsen wypowiedział się na temat oświadczenia Keane'a w następujący sposób:
- „To trochę typowe i takie, jakie było do tej pory. Dużo mówi się o tym, co stanowi dobre przywództwo, a czasy się zmieniły. Jest więcej zrozumienia dla całkowitego obciążenia pracą i zdrowia psychicznego. Myślę, że nastawienie nieco się zmieniło, a zrozumienie jest większe niż wcześniej.”
Może to zagrozić relacjom między zawodnikami i trenerami. Były zawodnik Liverpoolu Xabi Alonso doświadczył tego, gdy zdecydował się uczestniczyć w narodzinach swojego syna zamiast grać w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Interowi w 2008 roku. Jego relacje z menedżerem Rafaelem Benitezem już nigdy nie były takie same.
- „Najczęstszą rzeczą był jak najszybszy powrót na boisko treningowe. Nie przypominam sobie, żeby były jakieś zasady w tej kwestii, ale to zależało od menedżera. Jeśli miałeś pecha z menedżerem, presja była prawdopodobnie większa i być może została wykorzystana przeciwko tobie” - mówi Leonhardsen.