Zdjęcie: Adobe Stock
W związku występują kłótnie, czasami eskalują i dochodzi do przemocy: Ale czy od razu można to nazwać toksycznym związkiem?
Jak tylko pojawia się w związku kłótnia – psychiczna, czy też fizyczna – można powiedzieć: to jest toksyczne, ponieważ przemoc jest toksycznym, szkodliwym sposobem zachowania.
Etykieta „toksyczny” jest dziś bardzo często używana, czasem z tendencją wzrostową.
To również rzuciło mi się w oczy. Oczywiście związek, który nie jest udany, nie jest automatycznie „toksyczny”.
Niedawno zajrzałem na grupę online, w której kobiety wymieniały się doświadczeniami.
Jedna opowiadała o swoim rzekomo toksycznym związku.
Moje wrażenie było następujące: Jej partner zakończył ich związek i nie chciał już do tego wracać.
Można być złym, można cierpieć z tego powodu.
Jednak nadal nie czyni to związku toksycznym.
Czym więc jest w takim razie?
Po pierwsze nie ma oficjalnej diagnozy, nie ma czegoś takiego.
Zgodnie z definicją wśród terapeutów par, takie związki mają ekstremalną i niezwykle problematyczną dynamikę, która bardzo szkodzi ludziom.
Najczęściej jedno z nich wykazuje cechy narcystyczne, niska samoocena z wielkim lękiem przed odrzuceniem z rozdmuchaną fasadą.
Związki zaczynają się często od „love bombing” ze strony takiego partnera.
Zaloty i uwodzenie drugiej osoby rozpalają wielki pokaz fajerwerków.
Nie jest to jednak żadna miłość – chodzi o to, żeby zaimponować drugiej osobie, więc przede wszystkim po to by zwrócić na siebie całą uwagę.
Druga osoba jest w tym momencie zaniedbana emocjonalnie przez co nie ma jasnego obrazu sytuacji. On albo ona czuje się niezwykle potrzebna i pożądana.
Później wszystko się psuje: Nagle „love-bomber” się odsuwa, jest niezadowolony, rzuca oskarżenia, powstaje coraz więcej napięcia.
Druga osoba będąca w takim związku nie rozumie całego świata, broni się, okropnie cierpi, ma wręcz objawy odstawienia, ponieważ nie ma już śladu po początkowej wielkiej miłości.
Powiesz: Objawy odstawienia. To brzmi jak uzależnienie.
Cechy tego zauważałem prawie zawsze. Można mówić o uzależnieniu od miłości – ale też nie ma na to oficjalnej diagnozy.
W rzeczywistości partnerzy nie mogą się od siebie uwolnić.
Chociaż w grę wchodzą przewartościowanie i psychiczne okrucieństwo, ostateczne nie udaje im się rozstać.
Ciągle mamy w pamięci ten stan początkowy miłości, wielkie obietnice, nadzieja, wspaniałe pojednanie.
To wydaje się być wspaniałym uczuciem za każdym razem zakochiwać się na nowo.
Podobnie zresztą jak w przypadku normalnego narkotyku, działanie narkotyku zwanego „miłością” z czasem będzie coraz bardziej destrukcyjne.
Dlaczego tak się dzieje?
Zakorzenione jest to już wczesnych doświadczeniach w związku, stare traumy przywiązania odgrywają ważną rolę.
Ludzie wchodzą w toksyczne związki – zazwyczaj dotyczy to obojga partnerów -, którzy nie są pewni samych siebie, i powtarzają zdobyte w poprzednich relacjach niezdrowe doświadczenia związkowe.
Na jaw wychodzą nieuporządkowane materiały, z których partnerzy niekoniecznie zdawali sobie sprawę, zanim weszli w ten związek.
Może chodzić o wcześniej przeżyte odrzucenie, o bardzo stare poczucie, że na miłość trzeba sobie zasłużyć albo jakieś problematyczne doświadczenie z dzieciństwa czynią wszystko destrukcyjnym: z jednej strony ogromna tęsknota za miłością, a z drugiej strony potrzeba ochronienia się przed bliskością i przywiązaniem, ponieważ nie doświadczono miłości jako bezpiecznej.
Czy można jasno powiedzieć: jedna osoba jest sprawdzą, a druga ofiarą?
Bardzo podobał mi się sposób, w jaki mówiono o związku Jérôma Boatenga i jego partnerki przed sądem.
Z jednej strony chodziło o część dotyczącą prawa karnego: stał się brutalny i skazano go za to.
Z drugiej jednak strony konstelacja psychologiczna była dobrze naświetlona.
Prokuratorka powiedziała: oboje byli ofiarami. To jest rozsądne i prawdziwe. To jest często źle przedstawiane.
Tak jakby – z psychologicznego punktu widzenia – istniały wyraźnie ofiary i sprawcy.
Sprawcą jest ten, kto poniża i używa przemocy – ta ocena jest oczywista.
Często oboje partnerów pasuje do siebie, jak klucz do zamka.
Ten, kto ma zdrową i stabilną strukturę relacji, najczęściej szybko zauważa, że coś się nie zgadza, że partner źle zachowuje się w stosunku do drugiej osoby, nawet wtedy gdy przyjeżdża z prezentem i zsypuje ją komplementami, a później się od niej odwraca.
W toksycznym związku oboje nieświadomie wywołują czynniki.
Jeden wabi i kusi, a później odpiera, kłamie, manipuluje, upokarza, grozi.
Zawsze przypisuje partnerowi winę i odmawia mu jego uczuć, jego percepcji.
Druga osoba coraz bardziej stara się go zadowolić, zmaga się z poczuciem winy, może również stać się bardzo złośliwa.
Często jest jednak tak, że jedna z nich wnosi tzw. truciznę – a druga zachowuje się jak współuzależniona, nie znajduje odbicia i po tym względem jest częścią szkodliwego systemu.
Jako psychoterapeuta i terapeuta dla par przez długi czas opracowywał całe spektrum tematów partnerskich, później specjalizował się w toksycznych relacjach – o tej tematyce napisał książkę i założył kanał na youtube. Jak do tego doszło?
Ten temat szczególnie mnie interesował, ponieważ sam wpadałem w takie związki i ogromnie z tego powodu cierpiał.
Byłem w skomplikowanych, pogmatwanych i szkodzących związkach. Moje audycje na platformie youtube wzbudziły duże zainteresowanie – tysiące osób je obserwowało.
Podczas sesji terapeutycznych codziennie doświadczam, jak bardzo ludzie cierpią z powodu destrukcyjnego, nieuczciwego partnerstwa.
Pomagam im jasno dostrzec, przestać się obwiniać i zdać sobie sprawę z tego, co ich wyzwala, jakie istnieją struktury uzależniające.
W zdrowym związku nie występuje emocjonalny rollercoaster, ponieważ nie jest się poniżanym, upokarzanym i narażonym na przemoc.
Każdy ma do tego prawo, niezależnie od tego, czy ma słabości, czy popełnia błędy.
Czy toksyczne związki są do odratowania?
Według mojego bardzo długiego i rozległego doświadczenia: nie.
Kiedy jedna osoba zaczyna wyznaczać granice, nie jeździ już na rollercoasterze, wówczas związek traci ostatni kawałek gruntu.
Brzmi to trochę paradoksalnie, ale wcześniej, choć chory, był całkiem stabilny: Cały czas były rozstania i pojednania, rozstania i pojednania.
Jeżeli zdarzy się niezwykle rzadki przypadek, że oboje wyłamią się ze swoich schematów w tym samym czasie, związek i tak zwykle się kończy.
Albo oboje tak bardzo się zranili i zniszczyli, albo urok, który kiedyś istniał, ponieważ schematy tak dobrze do siebie pasowały, przestał już istnieć.
A jeśli para z toksycznymi wzorcami szybko uda się na terapię?
Wtedy niestety prawie zawsze doświadczam, że ta osoba, która manipuluje, poniża i naprawdę nie chce się zaangażować, również podczas terapii zachowuje się podobnie.
Umniejsza również psychoterapeucie, nie chce więcej przychodzić na spotkania, czuje się, jakby była przedstawiony w złym świetle i niezrozumiana w swojej świetności.
Żeby coś zmienić, osoba ta musi najpierw głęboko upaść i wiele stracić.
Taka jest gorzka rzeczywistość.
Czy sam jesteś w stanie dzisiaj prowadzić zdrowy związek?
Wspaniała wiadomość brzmi: tak.
Intensywnie zastanawiałem się nad sobą i nad tym, dlaczego przyciągały mnie kobiety, które wcale nie traktowały mnie dobrze, z którymi dochodziło do ekscesów, a potem dramatycznych upadków.
Jest jeden rozdział w moim życiu, który przyniósł mi wiele cierpienia i zawodów sercowych.
O tym opowiada moja najnowsza książka „Od ofiary do twórcy” – opowiedziałem tam wiele o sobie samym.
Od dwóch lat jestem w radosnym związku, w którym również pojawiają się spory – ale nie czegoś takiego jak upokarzanie, nieporozumienie.
Jestem więc dobrym przykładem na to, że jest możliwe, aby ciągle się rozwijać i uwolnić się od toksycznych schematów.
Gdy ten, kto czuje się poniżony i zablokowany, naprawdę chce się rozstać – co się wtedy dzieje?
To jest ogromna narcystyczna zniewaga dla innej osoby.
Szczególnie, gdy są też dzieci, zawsze polecam, aby dobrze się poradzić i zrobić plan, w jaki sposób powinno przebiegać rozstanie, aby nie doszło do eskalacji.
Wówczas może się to okazać katastrofalne.