Zdjęcie: pochodzące z mediów społecznościowych
W ramach moich relacji na temat wina zdarzało mi się doradzać, aby „zapomnieć” o butelkach wina w piwnicy. Miałem na myśli to, że młode, wysokiej jakości wina zyskują na aromacie po kilku latach dojrzewania. Warto więc nie wypijać od razu każdej szlachetnej butelki. Słowo „zapomnieć” jest w tym przypadku użyte w przenośni. Ale oczywiście może się zdarzyć, że faktycznie nie będziemy pamiętać o którejś butelce. W większości przypadków znajdziemy ją później na półce i ucieszymy się. Gorzej, jeśli odłożyliśmy ją w zupełnie inne miejsce!
Sherry w puszce po coli
Może wtedy zniknąć na bardzo długi czas. I dokładnie to mi się przytrafiło, jak właśnie odkryłem. Podczas porządków natrafiłem na butelkę sherry, która znajdowała się w pojemniku przypominającym, ironicznie, ogromną puszkę po coli. Nie mam najmniejszego pojęcia, kiedy dokładnie kupiłem tę butelkę i dlaczego umieściłem ją w tak dziwnym miejscu. Była w torbie z logo sklepu na Wyspach Kanaryjskich, co najwyraźniej wskazuje na miejsce zakupu. Moja wizyta tam miała miejsce jakieś 25 lat temu. Czy to może jeszcze smakować? Wysoka zawartość alkoholu w sherry przemawia za jego długą trwałością, podobnie jak ciemne i stosunkowo chłodne miejsce przechowywania.
Po prostu spróbowałem i mogę powiedzieć: Dry Sack Superior Medium Dry od Williams & Humbert miał wyraźnie bursztynowy kolor – i był jak najbardziej zdatny do picia. Jego aromat oscylował między solonymi migdałami, figami, czarnymi oliwkami i skórką chleba. Słodycz z czasem się cofnęła, a długie leżakowanie nadało mu bogaty smak. Dlaczego w ogóle kupiłem wtedy tę butelkę, pozostaje to dla mnie zagadką. W końcu ten likierowy trunek nie pochodzi nawet z Wysp Kanaryjskich, lecz z kontynentalnej Hiszpanii. Nieważne, przynajmniej dzięki temu dziwacznemu zapomnieniu i ponownemu odkryciu udało mi się samego siebie zaskoczyć. I teraz zastanawiam się, czy innym ludziom również zdarza się ze zdumieniem znajdować butelki, o których istnieniu nie mieli pojęcia.
Edelbordeaux w szafce na akta
Odpowiedź: Tak, tacy ludzie istnieją. A jednym z nich jest Nicos Hornivius. Ten frankfurcki handlarz win specjalizuje się w rzadkich okazach, a więc w butelkach, które każdy miłośnik wina chciałby mieć w swojej kolekcji lub przynajmniej raz spróbować. Szlachetne trunki ze słynnych winnic, najlepiej bardzo dojrzałe. Ponieważ starsze roczniki rzadko można kupić bezpośrednio od producenta, Hornivius nabywa całe piwnice pełne win i odsprzedaje je pojedynczo. Każda forma przechowywania butelek to dla niego codzienność.
Niedawno handlarz win odkrył w jednej ze swoich szafek na akta butelkę Cheval Blanc z 1990 roku. Nazywany na cześć Château Cheval Blanc, jest to jedno z najsłynniejszych czerwonych win z tzw. prawego brzegu regionu Bordeaux. Niektórzy mogą kojarzyć to wino z hollywoodzkiego filmu „Bezdroża” (Sideways): Główny bohater Miles przechowuje tam butelkę Cheval Blanc z 1961 roku na wyjątkową okazję, aż w końcu, w przypływie gniewu i desperacji, wypija ją, popijając nią hamburgera w barze fast-food.
Ale jak „Biały Koń”, którego znalazł Hornivius, trafił do szafki na akta? Nie było to wino przeznaczone na sprzedaż. Hornivius kupił butelkę magnum o pojemności półtora litra w zwykłym delikatesowym sklepie przy ulicy Fressgass’ we Frankfurcie. Doskonale pamięta szczegóły: „To było w 1996 roku, zapłaciłem 260 marek, co już wtedy było dobrą ceną”. Dziś ten rocznik osiąga na aukcjach internetowych ceny około 1000 euro – za standardową butelkę o pojemności 0,75 litra. Hornivius przypuszcza, że umieścił to szlachetne czerwone wino w szafce na akta jedynie tymczasowo, z zamiarem wypicia go kiedyś w restauracji z klientami. Nigdy o nim nie zapomniał, ale „od dawna za nim tęsknił”, choć szafka ta była już od lat uznanym miejscem do przechowywania win, a znajdowały się w niej również inne butelki magnum.
Mimo to nie otworzył tej butelki czerwonego wina. „Około trzy lata temu otworzyłem taką samą butelkę i wino wciąż było za młode.” Wysokiej jakości wina z Bordeaux słyną ze swojej długowieczności, a w butelkach magnum dojrzewają szczególnie wolno. Pośpiech więc nie jest konieczny, ale handlarz i tak się ucieszył. Teraz butelka Cheval Blanc spoczywa w klimatyzowanym magazynie firmy.
Jedyny egzemplarz w dosłownym sensie
Andreas Brensing, handlarz win z Kolonii przeżył coś podobnego. Niecałe dwa lata temu odwiedził go znajomy: „Przyjaciel z branży winiarskiej, poszliśmy do piwnicy, żeby coś wybrać.” Faktycznie odkryli butelkę, która wzbudziła ich ciekawość. Zatonęła ona pod regałem i dotychczas pozostała niezauważona. Na etykiecie widniało jedynie słowo „czerwone wino”.
Brensing i jego gość wzięli tą butelkę oraz dwie inne do spróbowania. „Te dwa wina, które wydawały się świetne, były raczej nudne.” Natomiast pozytywnie zaskoczyło ich „czerwone wino” z Palatynatu, z często pogardzanego szczepu Portugieser: „Po 23 latach wciąż było świetne.” Brensing pamięta również cenę, jaką wtedy zapłacił za to wino przy zakupie: To było około 17 euro. Dziś butelka od winiarni kosztuje około dwa razy tyle.
A dziwna nazwa „czerwone wino”? Winiarz wolał pominąć nazwę szczepu, ponieważ Portugieser jest raczej znany z prostych win do picia. Chociaż w tym przypadku winogrona pochodziły z winorośli, które miały nawet sto lat i były częściowo nieoczyszczone. Brensing i jego gość byli zachwyceni tym winem: „Niesamowita finezja, bardzo klarowne, mało nut starzenia.” Słowa Portugieser wciąż nie znajdziesz na etykiecie przedniej strony. W międzyczasie winiarz Markus Schneider sprzedaje swój produkt pod nazwą „Einzelstück”, co ironicznie idealnie pasuje do starej butelki znalezionej przez Brensinga. „Z rocznika 1999 chyba już nawet Schneider nie ma żadnej”, mówi Brensing.
Czy również sam chcesz się zaskoczyć i celowo „zgubić” butelkę, aby później ją znaleźć i cieszyć się jej smakiem? W takim wypadku powinieneś zwrócić uwagę na dwie rzeczy:
- Upewnij się, że rzeczywiście uda Ci się znaleźć to wino. Schowanie go za panelami prawdopodobnie byłoby dobrym pomysłem.
- Znajdź ciemne i suche miejsce do przechowywania. „Jeśli wino spędzi 20 lat w regale w salonie, można je wyrzucić”, mówi handlarz Hornivius.
Wino zawsze związane jest z ludźmi i ich historiami. Opowiedzenie niektórych z nich stało się celem autora. Można je przeczytać na jego blogu „Weinspräch”