Prezes Forda zapowiada plany relokacji po strajku pracowników
Według Jima Farley’a wysokie koszty produkcji są wśród powodów przez które firma Ford ma 7 miliardów dolarów straty względem konkurencji.
Ubiegłoroczny kontrowersyjny strajk związku zawodowego United Auto Workers dał Fordowi dużo do myślenia, a prezes tej firmy stwierdził, że „dokładnie przemyśli”, gdzie produkować przyszłe samochody. Jim Farley oznajmił na łamach „the Wolfe Research Global Auto Conference”, że firma zawsze dbała o jakość stosunków z United Auto Workers unikając tym samym protestów od lat siedemdziesiątych. Jednakże strajk zorganizowany przez związek zawodowy doprowadził do zamknięcia fabryki w Lousville w stanie Kentucky. Prezes koncernu zapowiedział, że Ford planuje przejście z silników spalinowych na silniki elektryczne. „Ostrożnie podchodzimy do tematu środowiska” - twierdzi Farley.
Ford zdecydował, że wyprodukuje wysoko opłacalne pick-upy w Stanach Zjednoczonych. Posiada najwięcej pracowników spośród wszystkich producentów samochodów w Detroit, liczba ta sięga do 57 tysięcy. “Kosztowało nas to więcej niż konkurencję, która ogłosiła bankructwo i postawiła fabryki w Meksyku. Jako koncern Ford uważaliśmy że takie koszta trzeba było ponieść z moralnego punktu widzenia”- stwierdził Farley. „Nasza ufność do UAW doprowadziła do zamknięcia fabryki w Lousville. Nasze odczucia mocno się zmieniły, to moment, który nas otrzeźwił, co będzie miało przełożenie na dalsze prowadzenie biznesu” kontynuował prezes Farley.
Biały Dom zapytany o tę sytuację stwierdził za pośrednictwem rzecznika prasowego Karine Jean-Pierre, że prezydent Joe Biden wierzy w to, że dalej będzie można produkować samochody w Stanach Zjednoczonych, co pozwoli tworzyć miejsca pracy dla Amerykanów. „Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by tak się działo” - skomentowała pani rzecznik. Dodała również, że Prezydent chce by pracownicy mieli prawo do walki o lepsze zarobki i inne korzyści tak jak to zrobiło UAW. „Jest to coś o co Prezydent zawsze będzie walczył. Zawsze o tym mówi, związki zawodowe są podwaliną klasy średniej i w to wierzy Pan Prezydent.” - dodała Katerine Jean-Pierre.
Po sześciotygodniowym strajku w wybranych fabrykach Forda, General Motors i Stellantis produkujący dla koncernu Jeep pracownicy uzyskali wyższe zarobki. Podwyżki sięgnęły do 33% w umowach obowiązujących do kwietnia 2028 roku, a najwyższa stawka to około 42 dolary za godzinę. Rzecznik prasowy związku zawodowego nie spieszy się z odpowiedzią na słowa Jima Farleya. Wysokie koszty produkcji są przyczyną strat Forda względem konkurencji zdaniem prezesa koncernu. Na konferencji zorganizowanej przez Forda zostało przekazane opinii publicznej, że trwają prace nad cięciem kosztów produkcji z daleko idącymi zmianami wewnątrz firmy. Oczekuje się, że koszty wyniosą 2 miliardy dolarów Jim Farley uważa, że podjęte działania „pozwolą zrekompensować” koszty nowej umowy z UAW. Ford szacuje, że nowa umowa to dodatkowe 900 milionów dolarów, które firma musi zapłacić podczas produkcji.
Ford zwrócił swoją uwagę w kierunku elektrycznych pojazdów, co za tym idzie koncentruje się na mniejszych, mniej kosztownych elektrycznych samochodach osobowych, większych pojazdach jak pickupy i duże vany. „Każdy samochód elektryczny większy niż Ford Escape SUV ma być wielofunkcyjny albo samochodem roboczym” - powiedział Farley.
Pracownicy Forda pracują nad fundamentami mniej kosztownej produkcji małych samochodów, Sam Farley twierdzi, że produkcja będzie bardziej opłacalna biorąc pod uwagę prawo podatkowe w Stanach Zjednoczonych, gdzie opłata za jeden pojazd wynosi 7,500 dolarów. „Nie nakładamy sobie presji czasu jeżeli chodzi o samochody elektryczne, ale prawdopodobnie następna generacja elektryków nadejdzie w latach 2025-2027” - twierdzi Farley. Słowa na temat relacji Forda z Unią Europejską budzą pytania czy nowe fabryki samochodów elektrycznych nie pojawią się w Meksyku, gdzie można by było skorzystać z tańszej siły roboczej. Samochody produkowane w Stanach podlegają podatkowi.
Prezes Forda liczy na to, że ceny baterii dla samochodów elektrycznych pójdą w dół wraz z większą konkurencją. Ford może używać przy produkcji samochodów popularne rozwiązanie jakim jest bateria w kształcie cylindra, co pozwoliłoby na obniżenie kosztów. Według Farley’a inny producent jest również zainteresowany takim rozwiązaniem. Jednostka zajmująca się modelami elektrycznymi „Ford Model e”, straciła prawie 5 miliardów dolarów jeszcze przed opodatkowaniem. Farley sugeruje, że firma musi zarobić w 12 miesiącach od wypuszczenia samochodów w obieg. Mimo problemów Ford zdołał uzyskać przychód 4,3 miliarda dolarów netto, głównie dzięki zyskom ze sprzedaży pojazdów transportowych i spalinowych.
Prezes Forda przewiduje, że będzie ciężko konkurować z samochodami elektrycznymi produkowanymi w Chinach. Chińczycy planują sprzedać 10 milionów samochodów tego typu. To zagrożenie przez które Ford zdecydował się zatrudnić młody zespół, które skupi się na przeorganizowaniu pracy amerykańskiego koncernu od wewnątrz. W zaledwie 2 lata Chiny ugruntowały sobie renomę na europejskim rynku, a chińskie elektroniczne samochody stanowią 10 % całego rynku. Dobrym przykładem jest samochód Seagull produkowany przez chińskiego giganta „BYD Auto”. Koszty ponoszone przez produkcję to w sumie 11 tysięcy dolarów, włączając w to koszty testów zderzeniowych. Jego zasięg to 150 mil podczas chłodnych temperatur. „Nie jest to samochód, który rzuca na kolana, ale jest całkiem dobry” - skomentował Jim Farley. W miniony czwartek akcje Forda spadły o 1% do 12,51 dolarów.
Dział: Auto
Autor:
Rebecca Cook | Jarosław Badura