2022-09-07 12:47:44 JPM redakcja1 K

Jakie znaki naprawdę wskazują na zagrożenie strzelaniną?

Choć u sprawców masowych strzelanin często stwierdza się choroby psychiczne, naukowcy dowodzą, że to czynnik osobistego kryzysu pomaga lepiej przewidywać kto dopuści się takiego czynu.

Uczeń pierwszego roku liceum w Marysville w stanie Washington, który w 2014 wpadł na szkolną stołówkę z załadowanym pistoletem w żaden sposób nie pasował do profilu masowego mordercy. Grał w drużynie piłkarskiej. W pełni akceptował swoje pochodzenie jako rdzenny Amerykanin i kultywował związane z tym tradycje.

W szkole był na tyle popularny, że na ostatnim balu został wybrany jego królem. Nigdy nie stwierdzono u niego choroby psychicznej. Jedyne co zauważyli jego koledzy z klasy to, że tamtego tygodnia miał wyjątkowo zły humor. Dopiero po tym jak zastrzelił czworo uczniów i zranił jednego, zaczęły się spekulacje na temat jego psychiki.

Bezpośredniej przyczyny każdego masowego morderstwa odruchowo już dopatruje się w chorobach psychicznych – robi policja, jak i politycy. „To choroby psychiczne i nienawiść pociągają za spust, nie sama broń” – stwierdził prezydent Donald Trump w 2019 w odpowiedzi na strzelaniny w El Paso i Dayton. Również gdy w maju tego roku nastolatek zastrzelił w szkole w Uvalde w stanie Teksas dziewiętnaścioro uczniów i dwie nauczycielki, gubernator Greg Abbott powiedział: „Każdy kto strzela do drugiej osoby ma problem ze zdrowiem psychicznym. Kropka”.

Takimi wyjaśnieniami zaspokaja się ludzką potrzebę rozumienia tego, co niezrozumiałe. Tak też podpowiada zdrowy rozsądek – jak ktoś, kto zabija innych ludzi, może być normalny?

A jednak amerykańscy masowi mordercy nie wpasowują się w żaden jednolity szablon, również jeśli chodzi o kondycję psychiczną – u wielu, jeśli nie większości, nigdy nie stwierdzono poważnych zaburzeń. Odpowiednie rozeznanie z pewnością może zapobiec nabyciu przez osobę chorą psychicznie broni, jednak psycholodzy zaznaczają, że osoba bez wystawionej diagnozy nadal może znaleźć się w takim stanie emocjonalnym, jaki często prowadzi do agresji.

Według specjalistów problemem jest to, że czynnik choroby psychicznej nie pomaga w przewidywaniu masowych morderstw. Około połowa wszystkich Amerykanów doświadcza na jakimś etapie swojego życia problemów ze zdrowiem psychicznym, a jednak większość z nich nikogo nie zabija.

– Pytanie „czy stwierdzono u ciebie chorobę psychiczną” często w ogóle nie pomaga – mówi Jillian Peterson, współzałożycielka Violence Project, centrum badań nad strzelaninami, które analizuje sylwetki sprawców na podstawie danych zbieranych od 1966. – To nie najważniejszy czynnik.

Z tego właśnie powodu eksperci zaczynają skupiać się bardziej na znakach ostrzegawczych niezależnych od posiadania lub nie choroby psychicznej. Należą do nich wyraźnie zmiany w zachowaniu lub wyglądzie, nagłe skłonności do kłótni czy też mówienie innym o swoich planach zrobienia komuś krzywdy (tzw. „wycieki”).

Oczywiście takie podejście jest dalekie od doskonałości – niezwykle trudne może być oddzielenie poważnych zagrożeń od zwykłej przesady. Ma ono jednak dobre strony: może działać tam, gdzie nie działa fachowa psychiatria, a ponadto uchyla się od zarzutów, że zrzucanie winy za masowe strzelaniny na choroby psychiczne stygmatyzuje cierpiących na nie ludzi.

Dla Deweya Cornella, doktora pedagogiki na Uniwersytecie Wirginii, który przeprowadza w szkołach kursy z behawioralnej oceny zagrożeń, kluczowym przypadkiem był uczeń pierwszego roku liceum w West Paducah. W 1997 roku chłopak wniósł do szkoły zawiniętą w koc broń, a następnie otworzył ogień, zabijając troje studentów i raniąc pięcioro.

Młody sprawca był schizofrenikiem i cierpiał na poważne urojenia, ale to nie dlatego dr Cornell opracował na jego podstawie model zapobiegania agresji w szkole. Ważniejszym było, że jego stan psychiczny widocznie się pogarszał przed strzelaniną, co oznaczało, że istniała możliwość zainterweniowania. Chłopaka prześladowano w szkole, na co reagował stosując groźby i pisząc wypracowania o zastrzeleniu swojego prześladowcy.

– Było naprawdę dużo znaków ostrzegawczych i „przecieków” – zauważył dr Cornell. – A jednak żaden z uczniów nie podszedł i nie powiedział „słuchaj, martwię się”. – Jest to przypadek, którego używam na każdym szkoleniu, żeby pokazać, jak możemy mieć wpływ.

Dr Cornell zaznacza też, że psychiatria w USA zawodzi jeśli chodzi o zapobieganie masowej przemocy, gdyż firmy ubezpieczeniowe często nie pokrywają leczenia wielu zaburzeń, a prawa regulujące kto nie może nabyć broni, mają bardzo wąską definicję choroby psychicznej.

Autor:
Sheila Dewan | Tłumaczenie: Adam Chojnacki

Żródło:
https://www.nytimes.com/2022/08/22/us/mass-shootings-mental-illness.html

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.