Balonik oczekiwań pękł z hukiem. Bezbramkowy remis w hitowym starciu Legii z Lechem
Crème de la crème 15. serii gier PKO BP Ekstraklasy było starcie Legii Warszawa z Lechem Poznań. Choć kibice obu drużyn oczekiwali fajerwerków, po raz kolejny w ostatnich latach ,,derby Polski’’ mocno zawiodły. Spotkanie zakończyło się remisem 0:0, a w ciągu 90 minut oddano zaledwie 9 strzałów.
fot. Adam Starszyński / PressFocus
Podopieczni Kosty Runjaicia przystępowali do starcia z Lechem Poznań opromienieni czwartkowym zwycięstwem w Lidze Konferencji Europy ze Zrinjskim Mostar. Legioniści pokonali mistrzów Bośni 2:0 i są już o krok od gry w europejskich pucharach na wiosnę. Wicemistrzom Polski do awansu wystarczy zaledwie punkt w starciach z Aston Villą oraz AZ.
Wojskowi prowadzili w tym spotkaniu dwoma bramkami już po 30 minutach, dzięki czemu przez ponad godzinę mogli w pełni kontrolować przebieg gry. Tym samym, Runjaic nie musiał dokonać zbyt wielu roszad względem pucharowej wygranej. Niemiecki szkoleniowiec przeprowadził zaledwie trzy zmiany w wyjściowej jedenastce. Między słupki wrócił Kacper Tobiasz, Artur Jędrzejczyk zastąpił w linii obrony Radovana Pankova, a w środku pola w miejsce Juergena Celhaki pojawił się Bartosz Slisz.
Fakt ten mógł nie napawać optymizmem kibiców Lecha, którzy w niedzielny wieczór liczyli na zwycięstwo i powiększenie przewagi nad Legią do ośmiu punktów. Gdyby Kolejorz pokonał wicemistrzów Polski, zaliczyłby 14. w historii zwycięstwo przy Łazienkowskiej, z czego 12. w Ekstraklasie. Co więcej, Lech nie przegrał z Legią od listopada 2020 roku. Jednak od tamtego czasu, poznaniacy w starciach z Wojskowymi zanotowali zaledwie jedno zwycięstwo, bowiem w tym czasie aż czterokrotnie padał remis.
Gdyby podopieczni Johna van den Broma co najmniej zremisowali w niedzielnym starciu z Legią, Lech zaliczyłby już trzeci z rzędu mecz przy Łazienkowskiej. Po raz ostatni, taka seria Kolejorzowi w stolicy przytrafiła się w latach 2014-15, kiedy to poznaniacy zremisowali 2:2, a następnie odnieśli zwycięstwa 2:1 i 1:0. Pierwsza połowa tego spotkania zdecydowała należała do zawodników gospodarzy. Po raz pierwszy pod bramką groźnie zrobiło się w 16. minucie, kiedy to Paweł Wszołek otrzymał podanie na bieg, a następnie huknął na bramkę tuż przed ,,szesnastką’’.
screen: Ekstraklasa / YouTube
Choć Bartosz Mrozek odbił uderzenie reprezentanta Polski, zagrożenie nie zostało zażegnane. Futbolówkę we własnym polu karnym zgarnął Joel Pereira, jednak po chwili popełnił błąd, nastrzelając Tomasa Pekharta.
Portugalczyk może mówić o sporym szczęściu, bowiem na posterunku stał Jesper Karlstroem, który wybił piłkę poza linię końcową.
Następstwem tego był rzut rożny dla Legii, po którym podopieczni Kosty Runjaicia stworzyli sobie jeszcze lepszą okazję na objęcie prowadzenia niż przed momentem.
Josue dośrodkował na pole karne, a piłkę z niemal linii bramkowej wybił Radosław Murawski. Do dobitki dopadł Patryk Kun, który ,,z woleja’’ przycelował w światło bramki. Kapitalną interwencją popisał się Mrozek, który nie zdążył jeszcze wstać po zamieszaniu sprzed chwili i wręcz klęcząc sparował piłkę nad poprzeczkę.
Tuż po tej sytuacji, w mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja, iż Legii należał się rzut karny. Radosław Murawski zagrał bowiem piłkę ręką, co umknęło uwadze arbitrowi głównemu, Piotrowi Lasykowi. Co więcej, sędziowie VAR nie podjęli się nawet próby interwencji.
W ostatnich minutach pierwszej połowy, pod bramką Lecha znów gorąco zrobiło się po stałym fragmencie gry. Josue dośrodkował piłkę z rzutu wolnego, a do uderzenia głową dopadł Artur Jędrzejczyk. Kolejną znakomitą paradą popisał się Bartosz Mrozek, który obronił uderzenie stopera Legii.
Na tym jednak zamieszanie nie dobiegło końca. Do dobitki dopadł Tomas Pekhart, jednak na drodze strzału stanął Radosław Murawski. Legioniści wciąż nie poprzestawali, w efekcie czego piłkę przechwycił Ernest Muci.
Albańczyk zejściem na lewą nogę ,,nawinął’’ Mikaela Ishaka, po czym oddał uderzenie na bramkę Lecha. Choć na wysokości linii bramkowej stało trzech zawodników Kolejorza, Muci zdołał zmieścić futbolówkę w siatce.
Radość wicemistrzów Polski nie potrwała jednak długo, bowiem chwilę później chorągiewka sędziego liniowego powędrowała w górę. Arbiter boczny zachował czujność i dostrzegł pozycję spaloną Artura Jędrzejczyka w momencie dośrodkowania z rzutu wolnego.
W drugiej połowie do głosu wreszcie doszli poznaniacy. W 48. minucie, piłkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trącił Mikael Ishak, po czym na wślizgu do niej ruszył Miha Blazić. Słoweńcowi nie udało się jednak dojść do strzału, bowiem futbolówkę przechwycił Kacper Tobiasz.
Niemal kwadrans później, Lechici znów dali się zaskoczyć ze stałego fragmentu gry. W 60. minucie, Josue błyskawicznie wznowił grę z rzutu wolnego, zagrywając prostopadłą piłkę w kierunku wybiegającego na wolne Ernesta Muciego.
Albańczyk niemal z wysokości linii końcowej oddał uderzenie z ostrego kąta, które jednak nogami odbił Bartosz Mrozek.
W grze podopiecznych Johna van den Broma kompletnie szwankowało rozegranie piłki od tyłu. Piłkarze Lecha nie potrafili sobie poradzić wysoko pressującymi zawodnikami Legii.
Idealnym odzwierciedleniem tego była sytuacja z 71. minuty, kiedy to Barry Douglas dał się zaskoczył wybiegającemu zza jego pleców Pawłowi Wszołkowi. Reprezentant Polski powalczyć w bocznym sektorze o piłkę ze Szkotem, po czym niemal z narożnika dośrodkował na pole karne.
Futbolówkę do środka głową trącił zbiegający w kierunku bliższego słupka Ernest Muci, a akcję uderzeniem na wślizgu próbował sfinalizować Tomas Pekhart. Czechowi nie udało się jednak dojść do strzału, bowiem przeszkodził mu w tym Radosław Murawski.
Niestety, przez kolejne 20 minut żadna nie potrafiła już sobie wypracować kolejnych dogodnych okazji. Można było odnieść wrażenie, że van den Bromowi pasuje ten remis, czego dowodem było m.in. wpuszczenie nieopierzonego Filipa Wilaka, zamiast mogącego rozruszać grę Aliego Gholizadeha. W całym spotkaniu padło zaledwie 9 strzałów, z czego tylko 4 były celne. Spośród 6 ostatnich meczów pomiędzy Legią a Lechem, aż 5 z nich kończyło się remisami. Co więcej, 3 spośród 5 zremisowanych meczów kończyło się wynikiem 0:0.
Lechici od 17 września nie odnieśli zwycięstwa w wyjazdowym meczu. Choć gdy pod uwagę weźmiemy fakt, że Kolejorz tego dnia rozgrywał derbowe starcie z Wartą przy Bułgarskiej jako goście, możemy uznać, że podopieczni van den Broma w tym sezonie Ekstraklasy odnieśli zaledwie jedną wyjazdową wygraną. Od czasu zwycięstwa w Gliwicach na inaugurację sezonu z Piastem (2:1), Lech w pozostałych wyjazdowych meczach zanotował 3 remisy i 2 porażki.
Legia zaś nie wygrała trzeciego kolejnego ligowego meczu przed własną publicznością. To najgorsza seria Wojskowych w Ekstraklasie od jesieni 2021 roku, kiedy to pogrążona w kryzysie Legia zaliczyła cztery domowe porażki z rzędu.
Szansa na przełamanie tej serii nastąpi tuż po przerwie na kadrę, kiedy to Legia przy Łazienkowskiej podejmie inny zespół z Poznania – Wartę. O to wcale nie musi być jednak łatwo, bowiem Zieloni są w lidze trzecią najlepiej punktującą drużyną na wyjeździe.
Dział: Nożna
Autor:
Maciej Bartkowiak
Żródło:
https://www.youtube.com/watch?v=PSheCkPD_JE&ab_channel=Ekstraklasa