2023-09-18 22:07:55 JPM redakcja1 K

Grupa, w której nie ma słabych meczów – zapowiedź grupy F Ligi Mistrzów

Niemal w każdym losowaniu – czy to europejskich pucharach, czy to turnieju reprezentacyjnego – wyłaniana jest tzw. grupa śmierci. W nadchodzącej edycji Ligi Mistrzów takową będzie grupa F, w której zagrają PSG, Borussia Dortmund, Milan oraz Newcastle.


fot. Paris Saint-Germain

Takiej rewolucji jeszcze w Paryżu nie było. Po rozczarowującej kadencji Christophe’a Galtiera, zakończonej dwoma odpadnięciami z Ligi Mistrzów już na etapie 1/8 finału oraz zdobyciem na krajowym podwórku jedynie mistrzostwa, włodarze PSG postawili na Luisa Enrique.

Hiszpan po 6 latach wrócił do pracy w klubie piłkarskim. Odkąd 53-latek opuścił Barcelonę w 2017 roku, w latach 2018-2022 prowadził on reprezentację swojego kraju. Enrique przejął stery w narodowej drużynie w lipcu 2018, tuż po sensacyjnym odpadnięciu La Furia Roja na rosyjskim mundialu już w 1/8 finału. Jego kadencja została podzielona na dwa etapy, bowiem w marcu 2019 Enrique musiał zrezygnować z tej funkcji z powodu śmierci swojej córki. 

Hiszpan wrócił w listopadzie 2019 roku i od razu zaczął palić za sobą mosty. W czasie nieobecności Enrique, w jego rolę wcielił się asystent Robert Moreno. Kiedy Enrique powrócił na stanowisko, zdecydował się na rozstanie ze swoim dotychczasowym asystentem. Tłumaczył się on ,,nielojalnością’’ ze strony swojego asystenta.

Moreno chciał poprowadzić narodową kadrę jeszcze podczas zbliżającego się Euro 2020 (które z powodu pandemii odbyło się rok później), co Enrique uznał jako niewywiązanie się z niepisanej umowy.

Mimo, że Enrique dotarł z kadrą do półfinału Euro, nieco ponad rok później pogrążyło go to, co jego poprzednika, Fernando Hierro. Hiszpania bowiem po raz kolejny odpadła z Mistrzostw Świata już w 1/8 finału. 4 lata wcześniej, pogromcą La Furia Roja stała się niżej notowana Rosja. Tym razem, była to rewelacja katarskiego mundialu - Maroko.

Po ponad pół roku przerwy od piłki, Enrique zdecydował się na niewdzięczną rolę, jaką jest prowadzenie PSG. Jeszcze przed startem rozgrywek Ligue 1, wciąż niejasna była przyszłość w klubie Kyliana Mbappe. Wobec tego, Hiszpan zdecydował się na odsunięcie od pierwszej drużyny francuskiej gwiazdy. Co więcej, 53-latek zaczął nawet rozważać odejście z Paryża.

W międzyczasie, stolicę Francji licznie zaczęli opuszczać piłkarze, którzy mieli doprowadzić PSG do upragnionej Ligi Mistrzów. Mowa tu o przede wszystkim Messim, czy Neymarze, ale także m.in. o Sergio Ramosie, Mauro Icardim czy Georginio Wijnaldum. Koniec końców, z klubu na stałe odeszło aż 16 zawodników. Dodatkowo, 8 piłkarzy odesłano na wypożyczenia.

Na Parc des Princes przyszło zaś 13 nowych nazwisk. PSG wydało w minionym okienku aż 350 mln euro na transfery – najwięcej w historii klubu. Dołożyć do tego trzeba kolejne 65 milionów, które PSG zapłaci Benfice latem przyszłego roku za Goncalo Ramosa. Póki co, portugalski talent jest w Paryżu na zasadzie wypożyczenia.

Do tego, PSG zasilili tacy zawodnicy jak Randall Kolo Muani, Manuel Ugarte, Ousmane Demebele, czy Lucas Hernandez. A to tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej.

Jednakże rewolucja Enrique nie zaczęła się najlepiej. Po pięciu kolejkach, PSG ma na koncie zaledwie 8 punktów. Odkąd w 2011 stołeczny klub przejął katarski fundusz inwestycyjny, PSG nie zanotowało tak słabego startu w rozgrywkach ligowych. Co więcej, paryżanie w miniony piątek przegrali przed własną publicznością z Niceą 2:3.

Wszystko wskazuje na to, że niezależnie jak potoczy się ten sezon, po jego zakończeniu z PSG pożegna się Kylian Mbappe. Jeżeli latem przyszłego roku Francuz nie trafi do wymarzonego Realu, chyba nie wydarzy się to już nigdy. Pytanie tylko, czy 24-latek opuści Paryż w glorii chwały, jaką byłoby upragnione zwycięstwo w Lidze Mistrzów, czy jednak z kolejnym poczuciem niedosytu.

fot. Vogel Friedemann / EFE

Mimo upływu niemal 4 miesięcy, w Dortmundzie wciąż nie opadł kurz po wypuszczeniu mistrzowskiego tytułu z rąk. Takiej okazji na przełamanie hegemonii Bayernu Borussia już prawdopodobnie nie będzie miała. 

Na tydzień przed końcem sezonu, BVB wskoczyła na fotel lidera z dwoma punktami przewagi nad Bayernem. W decydującej kolejce podopieczni Edina Terzicia podejmowali przed własną publicznością FSV Mainz. Bawarczycy zaś podejmowali na wyjeździe zaprzyjaźnione z Borussią FC Koln.

Na Signal Iduna Park szampany już się chłodziły. Jednak atmosfera święta przerodziła się w iście grobową. BVB zremisowała z Mainz 2:2, a Bayern w ostatnich minutach wyszarpał w Kolonii zwycięstwo 2:1. Mimo takiej samej liczby punktów – 71 – Borussia zajęła na koniec drugie miejsce z powodu gorszego bilansu bramkowego.

Tak, jak to miało miejsce w poprzednich latach, w trakcie letniego okienka Borussia zainkasowała grube miliony za sprzedaż swojego gwiazdora. Tym razem, za kwotę 103 mln euro Dortmund opuścił Jude Bellingham. Mimo ofert ze strony angielskich klubów, Anglik wybrał Real Madryt. 

20-latek stał się jednocześnie drugim najdrożej sprzedanym piłkarzem przez BVB w historii klubu. Większe pieniądze Borussia zarobiła jedynie w 2017 roku, kiedy to Barcelona wyłożyła za Ousmane Dembele 135 mln euro.

Taką wyrwę, jaka powstała w środku pola po odejściu Bellinghama, ciężko będzie zakopać. Edin Terzić postara się ją załatać Felixem Nmecha oraz Marcelem Sabitzerem, których sprowadzono za łączną kwotę 49 mln euro. 

Oprócz tego, do klubu trafili także król strzelców Bundesligi z poprzedniego sezonu, Niclas Fullkrug oraz Ramy Bensebaini, na zasadzie wolnego transferu. Było to zatem całkiem spokojne okienko w Dortmundzie. Po raz pierwszy od 1986 roku, Borussia dokonała zakupów jedynie na krajowym podwórku.

Mimo, że BVB wygrała na starcie tylko połowę swoich ligowych spotkań, jednocześnie pierwszy raz od 5 lat nie odniosła ani jednej porażki w pierwszych czterech meczach sezonu Bundesligi.

Od czasu finału Ligi Mistrzów z 2013 roku, kibice mogą częściej czuć się rozczarowani występami swoich ulubieńców w tych rozgrywkach. Choć w ostatniej dekadzie Borussia tylko raz nie zagrała w Champions League, tylko trzykrotnie przekraczała próg 1/8 finału.

W latach 2014, 2017 oraz 2021 dortmundczycy dochodzili do ćwierćfinału. Ten etap był jednak dla nich maksimum możliwości. Oprócz tego, BVB nawet dwukrotnie zdarzyło się nie wyjść ze swojej grupy – w 2017 oraz 2021.


fot. CFP

W poprzednim sezonie, Milan osiągnął w Lidze Mistrzów swój najlepszy wynik od rozgrywek 2006/07, które to Rossoneri zakończyli ze zwycięstwem. Podopieczni Stefano Pioliego dotarli aż do półfinału, gdzie jednak musieli uznać wyższość swojego rywala zza miedzy, Interu.

Milan swoim starciem z Newcastle otworzy fazę zasadniczą Champions League. Obie drużyny (wraz z Young Boys i RB Lipskiem) wybiegną do boju jako pierwsze spośród całej stawki. Mecz ten odbędzie się we wtorek, już o godzinie 18:45.

Spotkanie będzie o tyle wyjątkowe, że w zespole Newcastle najpewniej wystąpi Sandro Tonali. Wychowanek Brescii spędził trzy ostatnie lata na San Siro, gdzie pełnił rolę ,,serca drużyny’’. 23-letni pomocnik był niczym łącznik pomiędzy linią defensywy a ataku.

Mimo, że Milan zainkasował latem za Tonaliego 64 mln euro – Rossoneri w swojej historii drożej sprzedali tylko Kakę – strata ta jest bolesna nie tylko ze względu na poziom boiskowy. 

Ojciec piłkarza jest zadeklarowanym ,,ultrasem’’ Milanu, wobec czego Tonali – siłą rzeczy - od młodzieńczych lat przesiąknął miłością do jednego z najbardziej utytułowanych włoskich klubów. Sam zawodnik mówił niegdyś, że jego idolem był Gennaro Gattuso. Najpewniej dlatego, że wieloletni kapitan Milanu występował na tej samej pozycji, na której gra Tonali – defensywnego pomocnika.

Po trzech, nieco spokojniejszych okienkach, włodarze klubu po raz pierwszy od 2019 roku zaszaleli na rynku transferowym. Milan wydał na nowe nabytki aż 112,5 mln euro, co stanowi czwarty najwyższy wynik w historii klubu.

Oprócz zawodników z potencjałem, jak Yunus Musah, Tijjani Reijnders, czy Noah Okafor, sprowadzono także młodych, choć już o wiele bardziej doświadczonych w grze na najwyższym poziomie piłkarzy – Samuela Chukwueze czy Christiana Pulisica.

Podopieczni Stefano Pioliego udadzą się jednak na inauguracyjne starcie z Newcastle w minorowych nastrojach. Choć Rossoneri wygrali wszystkie trzy pierwsze mecze nowego sezonu Serie A, kilka dni temu zostali oni upokorzeni w prestiżowych derbach Mediolanu, w których zostali rozbici przez Inter aż 1:5.

fot. Alex Livesey / Getty Images

Spośród całej 32-drużynowej stawki, Newcastle jest drugą drużyną, która miała tak długą przerwę od występów w Lidze Mistrzów. Nie licząc Unionu Berlin oraz Antwerpii, jedynie Lens czekało dłużej na ponowną kwalifikację do Champions League – 21 lat.

Choć Sroki po raz ostatni zajęły w lidze miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów w 2003 roku, w sezonie 2003/04 nie przeszły fazy eliminacyjnej. Wcześniej, The Clarets tylko dwukrotnie kwalifikowało się do tych elitarnych rozgrywek. 

W 1997 roku Newcastle zajęło 3. miejsce, przez co nie wyszło nawet ze swojej grupy, a w sezonie 2002/03 dostało się do tzw. II rundy grupowej. W tamtej fazie Sroki uplasowały się na trzeciej pozycji, wobec czego nie zakwalifikowały się do ćwierćfinału.

Powrót do Ligi Mistrzów z pewnością nie udałby się, gdyby nie saudyjski fundusz inwestycyjny, który wszedł do klubu w październiku 2021 roku. Choć trzeba przyznać, że mimo solidnego zastrzyku finansowego, włodarze klubu – w przeciwieństwie do ich grupowych rywali, PSG – nie rzucili się od razu na pierwsze lepsze nazwiska, a przeprowadzili przemyślane transfery.

Rolę sternika powierzono Eddie’mu Howe’owi, który obejmował Newcastle po ponad rocznej przerwie od trenowania. Wcześniej, 45-latek przez niemal 8 lat prowadził Bournemouth, które w tym czasie wprowadził z League One do Premier League.

Howe po raz pierwszy na ławce Newcastle zasiadł w 12. kolejce. Od tamtego czasu aż do końca rozgrywek 2021/22, Sroki były szóstą najlepszą punktującą drużyną w lidze.

W poprzednim sezonie, Newcastle przez jego lwią część zajmowała miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów. Ostatecznie, The Clarets zapewnili sobie udział w tych rozgrywkach na dwie kolejki przed końcem, dzięki pokonaniu na St. James’ Park Brighton 4:1. 

W ciągu pierwszych 23 kolejek, Newcastle odniosło zaledwie jedną ligową porażkę. Co więcej, podopieczni Howe’a wykręcili liczbę aż 18 ligowych meczów bez przegranej. Ostatecznie, klub znad rzeki Tyne zakończył sezon z pięcioma porażkami oraz jedynie 33 straconymi bramkami. To najlepszy wynik spośród całej stawki, na równi z mistrzem Anglii, Manchesterem City.

Poza świetną grą w Premier League, Newcastle po raz pierwszy od 1999 roku dotarło do finału krajowego pucharu. Sroki awansowały do finału Pucharu Ligi, gdzie jednak ulegli Manchesterowi United 0:2. 24 lata wcześniej Czerwone Diabły również takim wynikiem pokonały na Wembley The Clarets. Z tą różnicą, że wówczas był to finał FA Cup.

Minionego lata, w Newcastle przeprowadzono drugie najwyższe w historii klubu okienko transferowe. Włodarze wydali na nowe nabytki ok. 153 mln euro – więcej kosztowały ich jedynie transfery sprzed roku, na które Newcastle przeznaczyło 185 mln euro.

Wcześniej wspomniany Tonali, sprowadzony za kwotę 64 mln euro stał się drugim najdroższym transferem w historii klubu. Więcej kosztował tylko zakupiony rok wcześniej Alexander Isak – 70 mln euro. 

Oprócz Włocha, za kwotę 44 mln euro z Leicester City wyciągnięto Harvey’a Barnesa. 25-letni skrzydłowy w poprzednim sezonie zdobył aż 13 bramek w Premier League, co stanowiło najlepszy wynik w drużynie Lisów. To ponad ¼ całego dorobku strzeleckiego Leicester, które ostatecznie zakończyło sezon spadkiem. Anglik nie mógł zatem pozostać na zapleczu ekstraklasy.

Pozostałe materiały źródłowe: 

https://www.sport.pl/pilka/7,65084,30042219,luis-enrique-rozwaza-odejscie-z-psg-przed-startem-sezonu-oto.html

https://talksport.com/football/1474924/sandro-tonali-newcastle-transfer-ac-milan-andrea-pirlo/`

Dział: Nożna

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE