2024-01-12 14:19:27 JPM redakcja1 K

Brutalne otwarcie Mistrzostw Europy w wykonaniu Polaków. Biało-Czerwoni rozbici przez Norwegię 21:32

W środowy wieczór zainaugurowano 16. edycję Mistrzostw Europy w piłce ręcznej mężczyzn. Dzień później do rywalizacji przystąpili Polacy, którzy na Mercedes-Benz Arenie w Berlinie mierzyli się z Norwegami. Piąta drużyna poprzedniego Euro nie dała Biało-Czerwonym najmniejszych szans i pewnie pokonała drużynę Marcina Lijewskiego 32:21.

Zdjęcie: Piotr Matusewicz/Pressfocus.

Polacy, podobnie jak ich czwartkowi rywale – Norwedzy, już po raz dziesiąty w historii przystąpili do Mistrzostw Europy. W przeciwieństwie do Biało‑Czerwonych, Skandynawowie mają jednak na koncie medal Mistrzostw Europy. 

Podczas Euro rozgrywanego w 2020 roku Norwedzy byli górą w meczu ze Słowenią o trzecie miejsce i sięgnęli po brąz. Największym sukcesem Polaków na Mistrzostwach Europy jest zaś czwarte miejsce, osiągnięte w 2010 roku.

Zanim Norwedzy sięgnęli po pierwszy i jedyny jak dotąd w historii medal Mistrzostw Europy, zarówno w 2017, jak i 2019 roku dotarli do finału Mistrzostw Świata. W obu decydujących starciach Skandynawowie musieli jednak uznać wyższość swoich rywali – najpierw Francji, a dwa lata później Danii.

Ostatnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio z 2021 roku były zaś dla Norwegów pierwszymi od 48 lat i zarazem dopiero drugimi w historii. Skandynawowie dotarli na olimpiadzie do ćwierćfinału, czym zarazem osiągnęli swój najlepszy, jak dotąd, wynik na tej imprezie. Spośród wszystkich 12 uczestników turnieju olimpijskiego, Norwedzy w klasyfikacji uplasowali się na 7. miejscu. Polaków zaś na tokijskiej olimpiadzie zabrakło.

Norwedzy od samego początku uchodzili za faworyta spotkania z Polakami. W ostatniej lipcowej aktualizacji europejskiego rankingu EHF uplasowali się oni na 5. miejscu. Z kolei Biało‑Czerwoni ze 152 punktami znaleźli się wówczas na 12. miejscu. Wobec tego podopieczni Jonasa Willego od samego początku byli typowani w roli faworyta do zwycięstwa nie tylko w starciu z Polakami, ale i w grupie.

„Wyjście z grupy to nasz cel i marzenie zarazem. Na Norwegię rzucamy 100% tego, co mamy. Jak wystarczy, będzie super” – mówił przed meczem selekcjoner polskiej kadry, Marcin Lijewski.

„Przed meczem z Norwegią nie mamy presji. Wyjdziemy i będziemy gryźć każdego po kolei” – zapowiadał zaś kapitan Biało‑Czerwonych, Maciej Gębala.

Reprezentanci Polski nie rzucali słów na wiatr i bardzo dobrze weszli w to spotkanie. Dzięki przechwytowi w defensywie, Biało‑Czerwoni wyprowadzili szybką kontrę zakończoną zdobyciem bramki przez Mikołaja Czaplińskiego. Następnie rzut karny wykorzystał Kamil Syprzak, a po chwili na 3:0 podwyższył Szymon Sićko.

Trzybramkowa strata tylko rozjuszyła szczypiornistów prowadzonych przez Willego. Norwedzy zwarli szyki, a dzięki skuteczności ich najlepszego zawodnika – Sandera Sagosena – po 10 minutach wyszli na prowadzenie 5:4. I nie oddali go już do samego końca.

Choć Polacy w defensywie nie prezentowali się z najgorszej strony, a dobrymi interwencjami wykazywał się Jakub Skrzyniarz, brakowało skuteczności w ataku. Kiedy Norwedzy prowadzili już czterema bramkami (10:6), Marcin Lijewski poprosił o czas. 

Mimo że po wznowieniu gry Polacy zdobyli dwie bramki z rzędu, nie poszli oni za ciosem. Założenia taktyczne zadziałały tylko przez chwilę, a po pierwszej połowie Biało‑Czerwoni przegrywali aż pięcioma bramkami (10:15).

Sytuacja Polaków stawała się coraz bardziej niekorzystna, więc po przerwie musieli oni wejść na wyższe obroty. Najpierw przepięknym trafieniem w samo okienko popisał się Sićko, a po chwili rzut karny wybronił Skrzyniarz. Niestety, podobnie jak pod koniec pierwszej części spotkania, był to tylko chwilowy zryw.

Norwedzy wykazywali się znacznie większą skutecznością, przez co ich przewaga cały czas rosła. Kiedy na tablicy widniał wynik 19:11, trener Lijewski ponownie poprosił o czas. Jednak, w przeciwieństwie do przerwy technicznej z pierwszej połowy, tym razem na nic się ona zdała.

Choć Biało‑Czerwonym nie można było odmówić ambicji, nie potrafili oni przeciwstawić się norweskim defensorom. Ostatecznie zespół prowadzony przez Jonasa Willego pokonał Polaków różnicą aż 11 bramek – 32:21.

Mecz Polaków z Norwegami poprzedzało starcie pozostałych naszych grupowych rywali – Słoweńców z Wyspami Owczymi. Drużyna z Bałkanów również wbiła swoim przeciwnikom 32 bramki, jednak różnica bramkowa była znacznie mniejsza niż w naszym spotkaniu, Farerzy zaaplikowali ich bowiem 29.

To właśnie Słowenia będzie najbliższym rywalem Polaków. Podopieczni Lijewskiego zmierzą się 10. drużyną w rankingu EHF w sobotę o godzinie 18:00. Jeżeli Biało‑Czerwoni przegrają to spotkanie, niemal całkowicie przekreślą oni swoje szanse na awans do fazy zasadniczej Mistrzostw Europy.

Tuż po meczu Polaków, o godzinie 20:30 na Mercedes‑Benz Arenie w Berlinie dojdzie do spotkania Norwegii z Wyspami Owczymi. Jeżeli to Norwedzy wyjdą zwycięsko z tego skandynawskiego starcia, Biało‑Czerwoni oficjalnie nie będą już mieli żadnych szans na grę w następnej fazie turnieju.

Dział: Ręczna

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE