2023-09-03 13:29:47 JPM redakcja1 K

Lechici dalej bez formy, przywitanie Glika i strzelanina w Radomiu – podsumowanie soboty w PKO BP Ekstraklasie

Sobotę w PKO BP Ekstraklasie otworzyliśmy starciem dwóch drużyn, które w tym sezonie stworzyły sobie najwięcej okazji spośród wszystkich zespołów występujących w lidze. Radomiak w 7 meczach oddał aż 98 strzałów, a Piast 97.

fot. Robert Woźniak / Dziennik Zachodni 

Nie przełożyło się to jednak na zdobycz bramkową. Radomiak zdobył do tej pory 7 goli, przy czym radomianie trafiali do siatki tylko w 4 spotkaniach. Piast zaś mógł poszczycić się zaledwie 4 bramkami. Co więcej, żadna z nich nie padła z akcji. Trzykrotnie rzut karny wykorzystywał Patryk Dziczek, a jedna bramka to trafienie samobójcze Zorana Arsenicia z Rakowa Częstochowa. 

Dorobek bramkowy był znacznie niższy niż wskazywała na to statystyka bramek oczekiwanych. Zarówno piłkarze Radomiaka, jak i Piasta powinni byli już 10 razy cieszyć się z trafienia. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, Oprogramowanie multimedialne, multimedia

Opis wygenerowany automatycznie 

screen: Liga+ / Canal+ 

Szkoleniowiec Warchołów, Constantin Galca cierpliwie jednak stawia na sprawdzone przez siebie nazwiska. Jedyna zmiana w tym meczu dotyczyła lewego skrzydła – po raz drugi w tym sezonie od pierwszej minuty wystąpił Frank Castaneda. 

Z kolei trener Piasta, Aleksandar Vuković dokonał dwóch roszad w wyjściowym składzie. Pierwszy raz na murawę od początku wybiegł Jakub Holubek. Na skrzydle zaś, po jednym meczu w roli rezerwowego, do pierwszej jedenastki powrócił Siergiej Krykun. 

Wobec ofensywnej gry obu drużyn, od początku można było oczekiwać licznych sytuacji podbramkowych. Jako pierwszy, sprawdzony został Frantisek Plach. Z lewej strony, piłkę w pole karne dośrodkował Dawid Abramowicz. Futbolówkę głową odbił Pedro Henrique, a ta ostatecznie trafiła pod nogi Lisandro Semedo, który huknął z woleja. Potężny strzał odbił jednak słowacki golkiper. 

 

screen: Ekstraklasa / YouTube 

Zaledwie kilkadziesiąt sekund później, karygodny błąd pod własną bramką popełnił Luizao. Brazylijczyk próbował odegrać piłkę do Alberta Posiadały, jednak zrobił to zbyt słabo, w efekcie czego futbolówkę przechwycił Michael Ameyaw. Ten odegrał jeszcze do Jorge Felixa, który uderzył obok słupka. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, oprogramowanie, piłka nożna

Opis wygenerowany automatycznie 

Tuż przed przerwą, Posiadała popisał się znakomitą interwencją. Do piłki dośrodkowanej z rzutu wolnego najwyżej wyskoczył Jakub Czerwiński. Młody bramkarz Radomiaka wybronił jednak uderzenie kapitana Piasta. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, piłka nożna, oprogramowanie

Opis wygenerowany automatycznie 

Niemal 10 minut po wznowieniu gry, Luizao rozrzucił piłkę na lewe skrzydło do Dawida Abramowicza. Boczny obrońca Radomiaka dośrodkował do ustawionego w polu karnym Pedro Henrique. Rosły Brazylijczyk po raz trzeci w tym sezonie wpisał się na listę strzelców. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, piłka nożna, oprogramowanie

Opis wygenerowany automatycznie 

Kwadrans później, Mateusz Cichocki sprokurował ,,jedenastkę’’ dla Piasta. Ze skraju pola karnego, piłka została wrzucona w kierunku Jorge Felixa. Hiszpan nie zdołał do niej dopaść, bowiem łokciem w twarz uderzył go 31-letni stoper. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, oprogramowanie, Oprogramowanie multimedialne

Opis wygenerowany automatycznie 

Choć początkowo, sędzia Jarosław Przybył przeoczył tę sytuację, 47-letni arbiter po chwili otrzymał sygnał z wozu VAR. Następnie, przeanalizował on jeszcze raz moment faulu, po czym wskazał na ,,wapno’’. Tym razem, do piłki nie podszedł Patryk Dziczek, bowiem wychowanka Piasta nie było już od kilku minut na boisku. Odpowiedzialność wziął na swoje barki Michał Chrapek i się nie pomylił. 

Do ostatniego gwizdka wynik już nie uległ zmianie. Remis 1:1 oznacza, że Radomiak znów nie pokonał Piasta w Ekstraklasie przed własną publicznością. W zeszłym sezonie, gliwiczanie wygrali w Radomiu 1:0, a rok wcześniej mecz zakończył się rezultatem 2:2. 

W tym starciu oddano jak dotąd najwięcej strzałów w tej kolejce Ekstraklasy. Piłka została kopnięta w kierunku bramki aż 35 razy. Więcej szans stworzył sobie Piast – 22 – lecz po raz kolejny bramka została zdobyta ze stałego fragmentu gry. 

Obraz zawierający trawa, sport, osoba, zawody lekkoatletyczne

Opis wygenerowany automatycznie 

fot. Polska Press 

Następnie, do boju stanęli zawodnicy Cracovii Kraków oraz Korony Kielce. Przed tygodniem, podopieczni Kamila Kuzery wreszcie odnieśli pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Scyzory pokonały na własnym stadionie ówczesnego wicelidera tabeli, Zagłębie Lubin 2:0. 

Cracovia zaś zremisowała w Grodzisku Wlkp. z Wartą Poznań 0:0. Było to – mówiąc eufemistycznie – męczące spotkanie, które śmiało może kandydować do jednego z najgorszych meczów tego sezonu. 

Wyjazdy na obiekt przy ul. Kałuży wybitnie nie leżą świętokrzyskiemu klubowi. Korona po raz ostatni wygrała na stadionie Cracovii w listopadzie 2013 roku (2:1). Od tamtego, czasu kielczanie przegrywali w Krakowie aż sześciokrotnie, a 4 razy remisowali. 

Wydarzeniem popołudnia było przywitanie Kamila Glika przez kibiców Pasów. 103-krotny reprezentant Polski podpisał w tym tygodniu dwuletni kontrakt z Cracovią. 35-latek od 1 lipca znajdował się bez klubu, gdyż jego umowa z drugoligowym Benevento dobiegła końca. 

Glik został jednak jedynie zaprezentowany, a na jego debiut krakowscy fani będą musieli poczekać 2 tygodnie, kiedy to Ekstraklasa wróci po przerwie reprezentacyjnej. Jego powrót do polskiej ligi przypadnie na wyjazdowe starcie z Widzewem Łódź, z którym to zresztą Glik był łączony tuż przed podpisaniem kontraktu z Cracovią. 

Przyjście Glika do Krakowa nie było jedynym transferem, jakiego dokonały w tygodniu Pasy. Do klubu trafił inny stoper, Andreas Skovgaard. Duńczyk przez ostatnie pół roku występował w beniaminku norweskiej ekstraklasy, Stabaek. 

Nieznana jest kwota transferu, ale wiadomo, że 26-latek podpisał z Cracovią trzyletnią umowę. W sobotę nie zaliczył on jednak debiutu, choć znalazł się na ławce rezerwowych. 

Początkowa część pierwszej połowy należała do Korony. Podopieczni Kamila Kuzery potrafili wypracować sobie kilka dogodnych okazji, jednak nie na tyle groźnych, by zagrozić stojącemu między słupkami Sebastianowi Madejskiemu. 

Konkrety ze strony Cracovii pojawiły się z kolei dopiero w okolicach 30. minuty. Znacznie bardziej niż jego vis a vis, musiał wykazać się 19-letni Xavier Dziekoński. 

Choć naprawdę niebezpiecznie zrobiło się pod bramką Korony dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy. Michał Rakoczy posłał prostopadłe podanie do wbiegającego w pole karne Benjamina Kallmana.  

Co prawda Fin przyjął piłkę, lecz ta mu odskoczyła. Mimo to, zdołał ją opanować i minąć Dziekońskiego. 25-latek zakończył akcję uderzeniem z ostrego kąta, a futbolówka po jego strzale trafiła w zewnętrzny słupek bramki. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, piłka nożna, oprogramowanie

Opis wygenerowany automatycznie 

Piłka ponownie trafiła w obramowanie kilkadziesiąt sekund po przerwie. Dominick Zator najpierw przeciął podanie Kallmana w kierunku Patryka Makucha, a następnie Kanadyjczyk zablokował strzał z dystansu Michała Rakoczego. 

Na jego nieszczęście, futbolówka trafiła jeszcze pod nogi znajdującego się w ,,szesnastce’’ Makucha, a były król strzelców I ligi oddał mocne uderzenie lewą nogą. Mocno bita piłka odbiła się od poprzeczki. 

Obraz zawierający tekst, piłka nożna, zrzut ekranu, oprogramowanie

Opis wygenerowany automatycznie 

Im dalej w las, intensywność spotkania coraz bardziej malała. W ciągu ostatniego kwadransa gry, ciekawe zrobiło się w polu karnym Pasów. Jacek Podgórski posłał z prawej strony płaskie podanie w kierunku ,,szesnastki’’ rywali. Z piłką minął się Dawid Błanik, ale do uderzenia zdążył jeszcze dopaść Adrian Dalmau. Strzał Hiszpana powędrował jednak wysoko nad bramką. 

Cracovia drugi tydzień z rzędu bezbramkowo zremisowała. Oznacza to, że zespół prowadzony przez Jacka Zielińskiego jest jedną z dwóch – obok Legii – wciąż niepokonanych drużyn w tym sezonie Ekstraklasy. Łyżką dziegciu w beczce miodu może być jednak, że Pasy wygrały tylko 2 z 6 spotkań. 

Korona zaś drugi mecz z rzędu zakończyła bez utraty bramki. Scyzorom po raz ostatni udało się tego dokonać na przełomie marca i kwietnia, kiedy to zremisowali 0:0 z Pogonią, a następnie pokonali Miedź 1:0 

Obraz zawierający osoba, trawa, na wolnym powietrzu, ubrania

Opis wygenerowany automatycznie 

fot. Krzysztof Porębski / Pressfocus 

Na sam koniec sobotnich zmagań, Lech Poznań podejmował przy Bułgarskiej Górnika Zabrze. Kolejorz przystępował do tego meczu po dwutygodniowej przerwie, gdyż przed tygodniem nie odbyło się ich starcie z Rakowem Częstochowa.  

Mecz ten został przełożony już kilka tygodni temu, kiedy to wiadome było, że mistrzowie Polski będą występować w eliminacjach europejskich pucharów do samego końca.  

Z takiego założenia - po teoretycznie korzystnym losowaniu - wychodzili także w Poznaniu, wobec czego decyzja o odwołaniu spotkania 6. kolejki została podjęta za porozumieniem stron. Jednak Lech skompromitował się w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, odpadając ze słowackim Spartakiem Tranawa. Co więcej, podopiecznych Johna van den Broma pogrążyli zawodnicy, którzy przed laty – delikatnie mówiąc – odbili się od Ekstraklasy

Oliwy do ognia dolała kolejna porażka 1:3, która przyszła zaledwie 3 dni później. Lech uległ takim wynikiem Śląskowi Wrocław, a jak się później okazało, ta wygrana rozpoczęła marsz Śląska ku podium tabeli. 

Następnego dnia, kibice Lecha poznali diagnozę, jaką wystawiono Joelowi Pereirze. Jeden z kluczowych zawodników Kolejorza nabawił się w rewanżowym meczu ze Spartakiem urazu barku. Finalnie, okazało się, że Portugalczyk uszkodził staw barkowy, a jego przerwa w grze potrwa od 6 do nawet 8 tygodni. 

W zespole z Zabrza nastroje wcale nie były lepsze. Górnik przed tygodniem został rozbity na wyjeździe przez Jagiellonię 1:4. Co więcej, podopieczni Jana Urbana mieli na koncie zaledwie jedno zwycięstwo, a z 5 punktami na koncie znajdowali się w strefie spadkowej. 

Po raz pierwszy w tym sezonie, szansę występu od pierwszej minuty otrzymał Erik Janza. Słoweniec stracił cały okres przygotowawczy oraz początek rozgrywek z powodu kontuzji kolana.  

Po drugiej stronie obrony debiut w seniorskiej drużynie zaliczył Dominik Szala. 17-latek jest synem byłego zawodnika Legii, Wojciecha Szali, a do Zabrza trafił on właśnie z akademii Wojskowych. W maju tego roku, Szala wraz z reprezentacją Polski dotarł do półfinału Mistrzostw Europy do lat 17. Wychowanek Legii rozegrał na tym turnieju 4 spotkania, a przeciwko Irlandii zdobył nawet bramkę. 

W układance Johna van den Broma zaskakujące było z kolei ponownie wystawienie od pierwszej minuty Adriela Ba Loui. To już trzeci rok Iworyjczyka w Poznaniu, który w 61 meczach zaledwie 2 razy trafił do siatki. Zresztą, z góry można uprzedzić, że i występ przeciwko Górnikowi był dla 27-latka kompletnie nieudany. Jego zwieńczeniem było potknięcie o własne nogi podczas prowadzenia piłki. Kiks ten zdążył już obiegnąć Internet i stać się memem. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, oprogramowanie, Ikona komputerowa

Opis wygenerowany automatycznie 

screen: Twitter 

Na początku meczu nic nie zwiastowało dalszych kłopotów, z jakimi musieli mierzyć się piłkarze Lecha. Już w 2. minucie, Kristoffer Velde kapitalnym zagraniem ,,piętką’’ wypuścił na wolne pole Eliasa Anderssona. Szwed ruszył lewą stroną, a następnie tuż przed linią końcową dośrodkował piłkę do znajdującego się w ,,szesnastce’’ Mikaela Ishaka. Kapitan Kolejorza uderzył głową tuż pod poprzeczkę, jednak piłkę nad bramkę odbił Daniel Bielica. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, oprogramowanie, trawa

Opis wygenerowany automatycznie 

Niebezpiecznie po strzale Ishaka zrobiło się także pół godziny później. Centrę z rzutu rożnego 30-latek zamienił na uderzenie ,,piętką’’ na bliższy słupek. Jednak i z tą sytuacją poradził sobie golkiper Górnika. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, oprogramowanie, Strona internetowa

Opis wygenerowany automatycznie 

Kilkadziesiąt sekund później, Szwed otrzymał prostopadłe podanie w pole karne od Adriela Ba Loui, lecz nie przyjął dokładnie piłki. Kiedy Ishak zdążyć już opanować futbolówkę i oddać strzał, lecącą wprost do bramki piłkę wybił Szala. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, piłka nożna, oprogramowanie

Opis wygenerowany automatycznie 

Niestety, był to ostatni akord ze strony napastnika Kolejorza. Tę sytuację Ishak okrasił urazem mięśniowym i momentalnie poprosił o zmianę. Optymizmu w serca kibiców Lecha nie wlał na pomeczowej konferencji trener John van den Brom 

,,Niewiele wiemy o tej kontuzji. Wielka szkoda, że przydarzyło się to, kiedy powoli wracał do swojej formy fizycznej. Na pierwszy rzut oka wygląda to poważnie. Musimy jednak poczekać do jutra na badania, by powiedzieć cokolwiek wiecęj’’ – powiedział holenderski szkoleniowiec 

Na domiar złego, w 43. minucie Afonso Sousa wytrącił we własnym polu karnym Daisuke Yokotę. Sędzia Damian Sylwestrzak doskonale widział tę sytuację, wobec czego bez wahania podjął decyzję o podyktowaniu ,,jedenastki’’. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, piłka nożna, oprogramowanie

Opis wygenerowany automatycznie 

Do piłki podszedł sam poszkodowany i pewnie zamienił rzut karny na bramkę. Był to pierwszy gol Japończyka w tym sezonie Ekstraklasy i zarazem dopiero trzecie trafienie na polskich boiskach. 

Od tamtego czasu, Lechici zaczęli bić głową w mur. Świadczyć o tym może masa dośrodkowań, z których nic jednak nie wynikało. Kibice przed telewizorami przecierali oczy ze zdumienia, gdy na ekranie ukazała się statystyka dośrodkowań, która wskazywała 38:1. 

Obraz zawierający tekst, tablica wyników, zrzut ekranu

Opis wygenerowany automatycznie 

Piłkarze Lecha nie potrafili przedostać się przez zasieki obronne, jakie utworzyli ich rywali, wobec czego w 63. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Antonio Milić. Niespodziewanie, piłka po potężnym uderzeniu Chorwata wylądowała na poprzeczce. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, oprogramowanie, Stadion piłkarski

Opis wygenerowany automatycznie 

Dopiero w 70. minucie dośrodkowanie Dino Hoticia przełożyło się na coś dobrego. Bośniak zacentrował w pole karne, a na wysokość dalszego słupka wbiegł Alan Czerwiński. Zastępca Pereiry złożył się do uderzenia głową i wpakował piłkę do siatki. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, piłka nożna, oprogramowanie

Opis wygenerowany automatycznie 

Następnie, aż do doliczonego czasu trzeba było czekać na kolejną groźna okazję. W 94. minucie, Górnicy wyprowadzili kontratak, który mógł okazać się zabójczy. Idealne zagranie na wolne polne otrzymał Piotr Krawczyk. 28-latek poprowadził piłkę przed siebie, lecz zbyt późno podjął decyzję o oddaniu strzału. Świetny powrót do defensywy zaliczył Dino Hotić. Skrzydłowy Lecha zablokował uderzenie napastnika drużyny przeciwnej. 

Obraz zawierający tekst, zrzut ekranu, oprogramowanie, piłka nożna

Opis wygenerowany automatycznie 

Jednak to gospodarze mieli w swoich nogach piłkę meczową. Elias Andersson posłał dalekie podanie górą, a piłkę Afonso Sousie zgrał klatką piersiową Artur Sobiech. Portugalczyk oddał strzał sprzed pola karnego, lecz futbolówkę do boku zbił Bielica. 

Obraz zawierający trawa, Stadion piłkarski, zrzut ekranu, piłkarz/futbolista

Opis wygenerowany automatycznie 

Po chwili, Damian Sylwestrzak zagwizdał po raz ostatni. Remis 1:1 oznacza, że zarówno dla Lecha, jak i Górnika to już trzeci z rzędu mecz bez wygranej. Kolejorz po raz ostatni w lidze wygrał dopiero 30 lipca. Jednak trzeba pamiętać, że w przeciwieństwie do Górnika, Lech ma dwa mecze rozegrane mniej. 

Po przerwie na kadrę, oba zespoły rozegrają spotkania derbowe. Lech zmierzy się w derbach Poznania z Wartą. Formalnie, Kolejorz zagra na wyjeździe, lecz drugi rok z rzędu Zieloni rozegrają derby Poznania jako gospodarz przy Bułgarskiej. Ta decyzja znów wywołała niemałe kontrowersje. 

Żadna drużyna w lidze nie leży tak Lechitom, jak właśnie Warta. Odkąd Zieloni wrócili do Ekstraklasy w 2020 roku, wszystkie sześć pojedynków derbowych padało łupem 8-krotnych mistrzów Polski. 

Górnik zaś w piątek, 15 września rozegra pierwsze od ponad 7 lat Wielkie Derby Śląska na poziomie Ekstraklasy. Będzie to już 106 starcie pomiędzy zabrzanami a Ruchem Chorzów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Lepszym bilansem mogą poszczycić się Żabole, którzy pokonywali Niebieskich 41 razy. Chorzowianie z kolei wygrywali z Górnikiem 29 razy, a 35 razy padał remis. 

Warto dodać, że jest to rywalizacja jednych z najbardziej utytułowanych klubów w historii polskiej piłki. Obie drużyny aż 14-krotnie sięgały po mistrzostwo kraju. 

Dodatkowe źródła: https://www.youtube.com/watch?v=lJcUq95-SRc 

https://www.youtube.com/watch?v=MkaVXpCgaqk 

 

Dział: Nożna

Autor:
Maciej Bartkowiak

Żródło:
https://www.youtube.com/watch?v=Pcxd_mZemVM

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE