Polacy coraz bliżej igrzysk! Choć wygrana z Kanadą nie przyszła łatwo
Po jednym dniu przerwy, Polacy wrócili do rywalizacji w turnieju kwalifikacyjnym, którego stawką jest wyjazd na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie do Paryża. Liderzy ścieżki C podejmowali znajdujących się tuż za ich plecami Kanadyjczyków.
fot. FIVB
Po pierwszych dwóch seriach gier, obie drużyny miały na koncie dwa zwycięstwa. Na inaugurację zmagań w turnieju kwalifikacyjnym, Polacy pokonali Belgów w tie-breaku. Dzień później, Biało-Czerwoni wygrali starcie z Bułgarią 3:0.
Podobnie, jak Polacy, Kanadyjczycy pierwsze zwycięstwo zapewnili sobie po tie-breaku. W niedzielę, podopieczni Tuomasa Sammelvuo pokonali 3:1 reprezentację Argentyny.
Selekcjoner polskiej kadry dokonał zaledwie jednej zmiany w porównaniu do meczu z Bułgarami. Tym razem, na pozycji libero wystąpił Paweł Zatorski.
Początek spotkania zdecydowanie przebiegał pod dyktando ekipy z Ameryki Północnej. Za sprawą asa serwisowym Luke’a Herra zrobiło się 5:7. Chwilę później, piłkę w aut posłał Bartosz Bednorz, przez co przewaga Kanadyjczyków wzrosła już do trzech oczek (9:12). Kiedy nasi rywale prowadzili już czterema punktami (12:16), o czas poprosił Nikola Grbić.
Po krótkiej przerwie, Polacy wrócili na parkiet odmienieni. Biało-Czerwoni błyskawicznie ruszyli do odrabiania strat i zmniejszyli swoją stratę do zaledwie jednego oczka (16:17). Był to jednak chwilowy przebłysk, bowiem końcówka pierwszej odsłony rywalizacji należała już do Kanadyjczyków.
Podopieczni Sammelvuego wywalczyli najpierw piłkę setową, a po chwili przypieczętowali swoje zwycięstwo 25:21. Decydujący punkt wywalczyli oni dzięki zatrzymaniu Łukasza Kaczmarka na prawym skrzydle.
Na szczęście, w drugim secie sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Od samego początku to Polacy rozdawali karty. Kiedy punkt bezpośrednio z zagrywki wywalczył Jakub Kochanowski, Biało-Czerwoni odskoczyli na cztery punkty przewagi (8:4).
Im dalej w las, tym dominacja jeszcze bardziej się zazębiała (11:6). Niedługo później, prowadzenie wzrosło do sześciu oczek (17:11), w czym główna zasługa należała do Kamila Semeniuka. Przyjmujący włoskiej Perugii skutecznie zaatakował lewym skrzydłem.
Kanadyjczyków stać było jedynie na pojedyncze zrywy. Kropkę nad ,,i’’ postawił Bartosz Bednorz, a drugi set zakończył się wygraną mistrzów Europy 25:20.
Biało-Czerwoni nie zamierzali zdejmować nogi z gazu. Choć pierwsze minuty trzeciego seta stały pod znakiem wyrównanej gry (5:5), od stanu 8:8 Polacy wrócili na właściwe tory. Po znakomitej kontrze z wysokości środka siatki Jakuba Kochanowskiego, podopieczni Nikoli Grbicia prowadzili już czterema punktami (14:10).
Chwilę później, po raz kolejny w tym spotkaniu na lewym skrzydle błysnął Kamil Semeniuk. Wówczas, na tablicy pojawił się wynik 17:10, a bezradny Tuomas Sammelvuo poprosił o czas dla swojego zespołu.
47-latek niewiele jednak wskórał, bowiem Polacy nie roztrwonili już wypracowanej przewagi. Trzeci set zakończył się identycznym wynikiem, jak poprzedni – zwycięstwem 25:20 na korzyść Biało-Czerwonych.
Kiedy wydawało się, że czwarty set będzie już tylko dopięciem formalności, zespół z Kraju Klonowego Liścia od samego jego początku odskoczyli na kilka oczek przewagi (1:5). Niespodziewanie, w grze Polaków pojawił się duży chaos, co wywołało sporą liczbę niewymuszonych błędów.
Nikola Grbić błyskawicznie zareagował i poprosił o czas. Serbski szkoleniowiec skutecznie zmotywował swoich podopiecznych, którzy po krótkiej przerwie ruszyli do odrabiania strat. Kiedy piłkę w aut posłał Eric Loeppky, zrobiło się 9:9. Po chwili, za sprawą ataku Norberta Hubera, Polacy wreszcie wyszli na minimalne prowadzenie (15:14).
Niestety, był to tylko chwilowy zryw. Decydująca faza seta należała się już tylko do drużyny zza Atlantyku. W polu serwisowym prawdziwy popis swoich umiejętności zaprezentował Stephen Maar. Na skutek tego, Kanadyjczycy prowadzili 22:18. Po chwili, czwarta partia rywalizacji zakończyła się zwycięstwem 12. drużyny w rankingu FIVB 25:20. Oznaczało to tylko jedno – o końcowym wyniku spotkania zadecyduje tie-break.
Jego pierwsze minuty stały pod znakiem wymiany ciosów (7:7). W środkowej części seta, uderzenie Bartłomieja Bołądzia zostało zablokowane, w efekcie czego Polacy przegrywali 9:10. Na szczęście, taki wynik zadziałał na mistrzów Europy tylko pobudzająco. Dzięki skutecznej kontrze Jakuba Kochanowskiego Biało-Czerwoni odskoczyli na dwupunktowe prowadzenie (13:11).
Po chwili, podopieczni Nikoli Grbicia mieli w swoich rękach piłkę setową (14:13). Jednak nie wykorzystali oni pierwszej okazji na zamknięcie meczu. W związku z tym, o ostatecznym wyniku musiała zadecydować gra na przewagi.
W niej, to Polacy zachowali zimną krew. Kolejny skuteczny atak Kamila Semeniuka na lewej stronie zakończył wtorkową rywalizację. 27-latek doprowadził bowiem do rezultatu 17:15.
Po trzech seriach gier, Biało-Czerwoni utrzymali prowadzenie w ścieżce C, mając w dorobku 7 punktów. Na drugim miejscu, również premiowanym awansem na igrzyska, uplasowali się Belgowie.
Do następnej rywalizacji Polacy przystąpią już jutro. Tym razem, rywalem mistrzów Europy będzie najsłabsza drużyna w naszej grupie, Meksyk. Zespół z Ameryki Północnej przegrał wszystkie swoje dotychczasowe spotkania wynikiem 0:3. Środkowe spotkanie rozpocznie się o godzinie 10 polskiego czasu.
Dział: Siatkówka
Autor:
Maciej Bartkowiak