Słowenia pogrążyła Polaków. Biało-Czerwoni odpadają z Mistrzostw Europy
Poniedziałkowy mecz z Wyspami Owczymi będzie dla podopiecznych Marcina Lijewskiego już tylko walką o honor. Remis Farerów z Norwegią 26:26 i jednoczesna porażka Polaków ze Słowenią 25:32 sprawia, że Biało-Czerwoni pogrzebali swoje szanse na awans do fazy zasadniczej Mistrzostw Europy.
fot. Annegret Hilse / Reuters
Po czwartkowej serii gier, po dwa punkty dzięki zwycięstwom na inaugurację swoich zmagań na Mistrzostwach Europy mieli Słoweńcy oraz Norwedzy. Ekipa z Bałkanów pokonała Farerów 32:29, Norwedzy zaś rozbili Polaków 32:21.
Wobec tego, jasnym stało się, że sobotnie starcie ze Słowenią będzie dla Polaków ,,meczem o wszystko’’. Biało-Czerwoni potrzebowali zwycięstwa z 10. drużyną w europejskim rankingu EHF, by zrównać się z nią punktami i podtrzymać swoje nadzieje na awans do fazy zasadniczej Mistrzostw Europy.
Jednocześnie, Polacy musieli liczyć na zwycięstwo Norwegów w starciu z Wyspami Owczymi, które na Mercedes-Benz Arena w Berlinie miało miejsce tuż po zakończeniu spotkania kadry Marcina Lijewskiego.
Na 17 poprzednich edycji Mistrzostw Europy, Słoweńcy wzięli udział w aż 13 z nich. Tylko sześć reprezentacji zagrało w większej liczbie edycji europejskiego czempionatu – Dania, Niemcy, Szwecja (po 14) oraz Hiszpania, Francja, Chorwacja (po 15).
Jednakże gablota Słoweńców wcale nie jest bogata, bowiem tylko raz, w 2004 roku sięgnęli oni po medal. Wówczas, zespół z Bałkanów dostał się do finału, gdzie przegrał z Niemcami 25:30.
Jednocześnie, był to zaledwie jeden z dwóch przypadków, kiedy to Słowenia awansowała do półfinału Mistrzostw Europy. Po raz ostatni, drużyna z południa Europy w najlepszej czwórce europejskiego czempionatu znalazła się w 2020 roku. Wówczas jednak Słoweńcy ulegli w walce o finał Hiszpanii 32:34, a w meczu o 3. miejsce przegrali z Norwegią 20:28.
Ostatnie Mistrzostwa Europy okazały się dla Słoweńców sporym rozczarowaniem, bowiem pożegnali się oni z już w rundzie wstępnej. Co więcej, zestawiając wszystkich 24 uczestników tamtego turnieju, Słowenia uplasowała się dopiero na 16. miejscu.
Choć w dwóch ostatnich edycjach Mistrzostw Świata Słoweńcom udało się wywalczać awans do rundy zasadniczej, już w tej fazie żegnali się oni z tym turniejem. Wobec tego, podopieczni Urosa Zermana na tegorocznym Euro chcieli odkuć się za trzy nieudane imprezy.
Podobnie, jak w przypadku starcia z Norwegią, Polacy dobrze weszli w spotkanie ze Słowenią. Dobrze funkcjonująca defensywa często przechwytywała piłkę, a wynikiem tego były szybkie kontry. Dzięki bramkom Kamila Syprzaka oraz Michała Olejniczaka Biało-Czerwoni prowadzili 2:1.
Chwilę później, potężną bombę na bramkę posłał Szymon Sićko. Piłka po rzucie zawodnik Vive Kielc leciała z prędkością 113 km/h. Chwilę później, 26-latek dołożył kolejne dwa trafienia.
Zespół prowadzony przez Zermana potrafił się jednak odgryzać swoim przeciwnikom. Po pierwszym kwadransie gry, na tablicy świetlnej widniał wynik 8:8. Chwilę później, Słoweńcy objęli prowadzenie 9:8, lecz do wyrównania błyskawicznie doprowadził Michał Olejniczak.
Polakom nie udało się jednak po raz pierwszy od stanu 5:4 wyjść na prowadzenie. W grze podopiecznych Lijewskiego zaczęły pojawiać się spore błędy i przy tym zaczęli się oni nadziewać na szybkie kontrataki. Kiedy Słoweńcy po raz pierwszy w tym spotkaniu prowadzili trzema bramkami (13:10), szkoleniowiec polskiej kadry poprosił o czas.
Krótka narada drużynowa na nic się jednak zdała, bowiem Biało-Czerwoni wciąż popełniali liczne błędy w ataku pozycyjnym. I znów – przechwyt piłki, szybka kontra i bramka. Po pierwszej części spotkania, Słoweńcy prowadzili aż sześcioma trafieniami (20:14).
Sytuacja już do przerwy wyglądała dramatycznie, a po zmianie stron wcale się ona nie poprawiła. Już na samym początku drugiej połowy Słoweńcy prowadzili ośmioma bramkami – 22:14. Wtedy już stało się jasne, że Polacy nie mają szans na odrobienie tak gigantycznej straty.
Na ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata, rozgrywanych w Polsce oraz Szwecji, w rundzie wstępnej turnieju Słoweńcy byli grupowym rywalem Biało-Czerwonych. Tamto spotkanie okazało się sporą lekcją pokory dla naszej kadry, bowiem Polacy zostali rozbici w katowickim Spodku 23:32.
Tegoroczne starcie pomiędzy tymi drużynami zakończyło się minimalnie mniejszą porażką. Słoweńcy wygrali, bowiem różnicą nie dziewięciu, a siedmiu bramek (32:25). Porażka ta niemal pogrzebała szanse Polaków na awans do fazy zasadniczej turnieju.
Oficjalnie legły one w gruzach późnym wieczorem, za sprawą remisu Norwegów z Wyspami Owczymi 26:26. Dla debiutujących na Mistrzostwach Europy Farerów był to historyczny, pierwszy punkt na tym turnieju.
W poniedziałek o godzinie 18, na Mercedes-Benz Arena w Berlinie Polacy starciem z Wyspami Owczymi zakończą swoje zmagania na tegorocznych Mistrzostwach Europy. Farerzy będą zdeterminowani, by sięgnąć po pierwsze w historii zwycięstwo na europejskim czempionacie, bowiem wciąż mają oni szanse na awans do fazy zasadniczej turnieju.
O godzinie 20:30, w stolicy Niemiec dojdzie zaś do spotkania na szczycie pomiędzy prowadzącą w tabeli z 4 punktami Słowenią a tracącą do niej jedno oczko Norwegią. Jeżeli drużyna z Bałkanów rozbije 11-krotnych uczestników Mistrzostw Europy, a jednocześnie Wyspy Owcze wysokim wynikiem pokonają Polaków, drużyna z zaledwie 50-tysięcznego państwa wywalczy sensacyjny awans do fazy zasadniczej turnieju.
Dział: Ręczna
Autor:
Maciej Bartkowiak