2022-12-05 12:11:33 JPM redakcja1 K

Scenariusze rozwoju wojny oczami Zachodu

Scenariusze rozwoju wojny oczami Zachodu: trzy główne zagrożenia, które Rosja przygotowuje tej zimy

Błyskawiczne odbicie przez ukraińskie siły obronne prawego brzegu obwodu chersońskiego i późniejsze niszczycielskie rosyjskie ataki rakietowe na infrastrukturę krytyczną Ukrainy wywołały na Zachodzie falę dyskusji na temat możliwych przyszłych scenariuszy wojny.

Jakie argumenty słyszymy od naszych partnerów?

Po pierwsze, teraz jest czas na negocjacje, podczas gdy Moskwa jest słaba, reżim Putina zdezorientowany, a rosyjska armia ponosi klęskę za klęską.

Po drugie, to nie pierwszy raz, kiedy zachodni przywódcy, celowo lub niedbale, ogłaszają liczby strat Ukrainy od 24 lutego. Najpierw 10 listopada przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Mark Milley ogłosił około 100 000 zabitych i rannych. A w środę, 30 listopada przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała o 100 tysiącach zabitych ukraińskich żołnierzy. Jednak później tweet został usunięty, a fragment o stratach wycięto z udostępnionego materiału wideo.

Po trzecie, Putin prawie na pewno wrócił do starych nawyków, odnawiając groźby nuklearne. Ale nie dotyczą one Ukrainy, a dostarczania Iranowi technologii nuklearnych. Nic dziwnego, że Departament Stanu już otwarcie mówi, że USA jest gotowe do wojny, by uniemożliwić Teheranowi zdobycie broni nuklearnej.

To wszystko nie oznacza, że ​​jutro Ukraina zostanie sama z Rosją. Oczywiście, z jednej strony Zachód desperacko próbuje znaleźć szybki i skuteczny sposób zakończenia tej wojny. Z drugiej strony ani USA, ani UE nie wiedzą, jak poważnie wstrząsnąć reżimem Putina, który przygotowuje się do „drugiej” fali mobilizacji zaraz po Nowym Roku.

Na co powinni się przygotować Ukraińcy? Jak Zachód nam pomoże? Dlaczego USA nadal nie chce nam dać systemów obrony przeciwlotniczej i samolotów Patriot? TSN.ua zebrał odpowiedzi na te pytania.

Żadnych negocjacji

W przededniu przyjęcia przez niemiecki Bundestag prawdziwie historycznej decyzji – uznania Hołodomoru za ludobójstwo narodu ukraińskiego – kanclerz Olaf Scholz powiedział, że nie może być negocjacji między Ukrainą a Rosją na warunkach Kremla, bo dyktatorzy muszą w końcu zrozumieć, że niedopuszczalne jest zagarnianie terytoriów niepodległych państw.

To prawdziwie historyczna zmiana w berlińskiej polityce. W końcu, jak stwierdził były ambasador Ukrainy w Niemczech, a obecnie wiceminister spraw zagranicznych Andrij Melnyk, w lutym niemieccy politycy uważali, że Ukrainie zostało tylko kilka godzin i dlatego sprzeciwiali się dostawom broni. Jak i wiele innych krajów.

A jeszcze kilka tygodni temu z USA płynęły przekonujące wypowiedzi o potrzebie negocjacji z Rosją. W dodatku pisała o tym nie tylko prasa amerykańska, ale także oficjalnie zadeklarował to Mark Milli. I zaraz potem The New York Times napisał, że pod względem kosztów amunicji dzień wojny Rosji z Ukrainą to miesiąc lub więcej wojny w Afganistanie. Dlatego 20 z 30 krajów członkowskich NATO wyczerpało już swoje środki na dostawy broni dla Ukrainy.

Wydaje się, że dwudniowe spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich NATO w Bukareszcie położyło temu kres.

Przede wszystkim po raz pierwszy oficjalnie usłyszeliśmy od sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, że ​​poważnie dyskutuje się o przekazaniu Ukrainie systemu obrony powietrznej Patriot. Oznacza to, że nie ma kategorycznego „nie” w sprawie dostaw tych systemów na Ukrainę.

Rosyjska propaganda zareagowała natychmiast. Obudził się nawet szalony Dmitrij Miedwiediew, deklarując, że kompleksy Patriot będą uzasadnionym celem dla armii rosyjskiej wraz z personelem NATO, jeśli przybędą na Ukrainę.

Po drugie, tak, na razie USA nie jest gotowe by dostarczyć Ukrainie myśliwce. Jednak, jak stwierdził Pentagon, masowe rosyjskie ataki rakietowe mają częściowo na celu wyczerpanie zdolności ukraińskiej obrony powietrznej. Dlatego Stany Zjednoczone podpisały kontrakt o wartości 1,2 miliarda dolarów na produkcję i zakup systemów NASAMS. Ponadto, według sekretarza stanu Anthony'ego Blinkena, NATO rozważa możliwość finansowania produkcji broni na wzór radziecki.

Po trzecie, szczyt ministerialny NATO potwierdził obietnicę niesławnego szczytu w Bukareszcie w 2008 r., że Ukraina pewnego dnia zostanie członkiem NATO. Jednak zdaniem Stoltenberga, Ukraina musi tę wojnę wygrać – to warunek wstępny. Oznacza to, że na poziomie oficjalnym temat ten nie jest już tematem tabu ze względu na niewypowiedziane weto Rosji. Wszystkie państwa członkowskie Sojuszu zgadzają się, że po zwycięstwie Ukraina zostanie członkiem NATO.

Dla Putina wszystko jest zagrożeniem

Groźby użycia broni nuklearnej przeciwko Ukrainie nie powiodły się. Amerykańscy dyplomaci twierdzą, że utrzymują otwarty kanał komunikacji z Kremlem w tej sprawie. A tak przy okazji, w ciągu tych ponad dziewięciu miesięcy wojny został użyty tylko raz. Dlatego nawet po nieudanym dla Putina szczycie G19 w Indonezji, kiedy Chiny również mówiły o niedopuszczalności użycia broni masowego rażenia, nuklearna „puszka Pandory” Kremla pozostała zamknięta. Przynajmniej na dziś. Choć Rosja wciąż odwołuje spotkanie z USA w Kairze w sprawie układu o dalszej wzajemnej redukcji arsenałów jądrowych.

Putin nadal podnosi stopy procentowe. Deputowani do Dumy Państwowej i rosyjscy propagandyści grożą całkowitym zniszczeniem ukraińskiej infrastruktury energetycznej, aby pogrążyć Ukraińców w całkowitym zimnie i ciemności, a następnie uderzyć w mosty, węzły kolejowe, a nawet infrastrukturę bankową. Jednak wraz z tym ponownie wyciągnęli swoją zapomnianą tezę, że „nie możemy przegrać tej wojny”, dodając do niej „bo wtedy w Hadze nawet ci, którzy nie brali czynnego udziału w wojnie, zostaną oskarżeni”.

Kompletną porażką okazał się też szczyt „martwej” już OUBZ w Erewaniu, który miał być platformą PR dla Putina, po upokarzających szczytach SCO w Samarkandzie i G19 w Indonezji. Premier Armenii Nikol Paszynian odmówił podpisania projektu deklaracji Rady Bezpieczeństwa Zbiorowego OUBZ oraz dokumentu o wspólnych działaniach na rzecz pomocy Armenii.

Oczywiście dlatego też na marginesie szczytu w Erewaniu, samozwańczy prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko, oczywiście na polecenie Moskwy, zapowiedział „całkowite zniszczenie Ukrainy”, jeśli Zełenski nie zgodzi się na negocjacje z Putinem. A potem, po powrocie z Erewania do Mińska, nagle umiera minister spraw zagranicznych Białorusi Wołodymyr Makiej, po czym rozeszły się pogłoski, że Łukaszenko w panice zmienił kucharza, personel i ochronę. A wszystko to na tle rozmów o drugiej fali mobilizacji w Rosji zaraz po Nowym Roku.

Putin stawia wszystko na tę wojnę. Pewnie dlatego Kreml musiał odpowiedzieć na niezadowolenie społeczne, organizując fałszywe spotkanie Putina z matkami zmobilizowanych. Amerykański Instytut Studiów nad Wojną napisał, że to podróbka. I nawet „Rada Matek i Żon” (jest to stowarzyszenie żon i matek zmobilizowanych, które nagrało apele wideo, głównie ze skargami na brak wyszkolenia i odpowiedniego wyposażenia, a nie na zakończenie wojny) stwierdziła, że to​​„kieszonkowe matki” zostały zaproszone na to spotkanie z Putinem. Stworzyli jednak niezbędny obraz społeczeństwa rosyjskiego – „matki” zmobilizowanych zostały wezwane do pójścia na wojnę i nielękania się śmierci.

Scenariusze rozwoju wojny

Wydaje się, że krótki okres niepewności na Zachodzie dobiegł końca. W czwartek, 1 grudnia, na spotkaniu z Emmanuelem Macronem w Białym Domu, Joe Biden bardzo jasno mówił o możliwości negocjacji z Putinem:

„Nie zamierzam robić tego sam”.

Prezydent USA podkreślił, że jego negocjacje z Putinem są możliwe tylko w porozumieniu z sojusznikami z NATO i dopiero po publicznym przyznaniu się przez Putina do chęci zakończenia tej wojny. Ale na razie, według Bidena, Putin nie zamierza tego robić.

„Zwycięstwo Putina w wojnie z Ukrainą jest nie do przyjęcia. Putin we wszystkim się przeliczył. Myślał, że ludność rosyjskojęzyczna przyjmie go z otwartymi ramionami”. – powiedział Joe Biden.

Macron, który zawsze opowiadał się za dialogiem z Moskwą, z kolei zapewniał:

Nigdy nie będziemy nakłaniać Ukraińców do kompromisu, który jest dla nich nie do zaakceptowania”.

Dobrze, że w końcu Zachód głośno mówi, że nie pomoże Putinowi wyjść z tej wojny za cenę ustępstw ze strony Ukrainy. Jednak Putin nie zamierza się zatrzymać, ponieważ postawił wszystko na tę wojnę. Jak więc Zachód widzi przyszłe scenariusze wojny?

Po pierwsze, USA i UE są przekonane, że Rosja będzie kontynuować masowe ataki rakietowe na krytyczną infrastrukturę Ukrainy.

W ten sposób Putin realizuje dwa cele: zmusić Ukraińców do wyrażenia zgody na negocjacje z Rosją, na których Moskwa chce skonsolidować zdobycze terytorialne, a następnie ponownie przejść do ofensywy i zmusić jak największą liczbę Ukraińców do wyjazdu do UE. Z jednej strony Putinowi potrzebna jest Ukraina wyludniona z nielojalnej ludności, a z drugiej to presja migracyjna na europejskie rządy, które już teraz próbują uporać się z kryzysem energetycznym i inflacyjnym.

Aby przeciwstawić się groźbie całkowitego blackoutu, Ukraina pilnie potrzebuje dwóch rzeczy: nowego sprzętu i części zamiennych do zniszczonych podstacji i elektrociepłowni, a także potężnej obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej.

W artykule redakcyjnym The Wall Street Journal wspomina się o przekazaniu Ukrainie systemu obrony przeciwlotniczej Patriot w celu wzmocnienia obrony przeciwrakietowej. Tak, systemy NASAMS, którymi dysponują już nasze Siły Obronne, wykazały się oszałamiającą skutecznością. Ale one nie wystarczą. Ukraina otrzymała tylko dwa z ośmiu obiecanych systemów NASAMS. Pozostałe sześć nie zostały jeszcze wyprodukowane. Publikacja twierdzi, że dostarczenie Ukrainie systemów obrony powietrznej Patriot, które są dostępne w Stanach Zjednoczonych, może uratować sytuację. Jednak administracja Bidena nie podjęła jeszcze tej decyzji politycznej.

Ponadto inny artykuł w The Wall Street Journal mówi, że USA chcą trochę wyrównać bilans na Morzu Czarnym, zmniejszając zagrożenie atakiem rakietowym na Ukrainę przez Flotę Czarnomorską. Dlatego Waszyngton negocjuje z Ankarą, by ta zrewidowała konwencję z Montreux (zgodnie z którą Turcja od początku wojny rosyjskiej na pełną skalę zamknęła cieśniny Bosfor i Dardanele dla przepływu rosyjskich okrętów wojennych) i wpuściła amerykańskie niszczyciele na Morze Czarne.

Po drugie, pogoda zadecyduje o sytuacji na polu bitwy zimą. Wszystko będzie zależało od tego, jak silne będą mrozy, które pozwolą przejść do aktywnych działań bojowych na zamarzniętym terenie. Jednak i ten czynnik sprzyja Rosjanom.

Foreign Affairs pisze w artykule „Trudna prawda o długich wojnach”, że dziewięć miesięcy temu mało kto wyobrażał sobie, że zakrojona na szeroką skalę wojna Rosji z Ukrainą będzie trwała do dziś. Wszyscy bezwarunkowo wierzyli w rosyjski blitzkrieg, nie dając Ukrainie żadnych szans. The Economist, analizując raport brytyjskiego centrum analitycznego RUSI, który został opracowany wspólnie z ukraińskimi generałami, podaje wstrząsające dane. Nacierając na Kijów, Rosja miała 12 żołnierzy na jednego ukraińskiego żołnierza. 

„Decydujący czynnik był bardziej prozaiczny. Tym, co zatrzymało Rosjan na północ od Kijowa, były dwie brygady artylerii, które codziennie strzelały ze wszystkich swoich luf” – mówi cytowany w artykule jeden z autorów raportu.

Dlatego wpływowi amerykańscy dyplomaci w artykule dla Rady Atlantyckiej wzywają administrację Bidena do zwiększenia i przyspieszenia pomocy wojskowej dla Ukrainy, wykluczającej bezpośredni udział sił NATO w tej wojnie.

„Również USA, UE, ich sojusznicy i partnerzy powinni zaostrzyć sankcje wobec Rosji, w tym wszystkich rosyjskich banków i oligarchów. Jednocześnie powinni skonfiskować zamrożone na Zachodzie rezerwy walutowe Banku Centralnego Rosji i przekazać je ukraińskiemu rządowi z odpowiednim nadzorem, jeśli jest to konieczne do wsparcia budżetowego, a pozostałą część należy przeznaczyć na szybką odbudowę zniszczonej infrastruktury” – uważają autorzy artykułu.

Po trzecie, czynnik Białorusi. Obecnie Rosja rozmieszcza tam szpitale polowe i przygotowuje odpowiednią infrastrukturę logistyczną do rozmieszczenia grupy. Jednak według GUR Ministerstwa Obrony Ukrainy obecnie na terytorium Białorusi nie powstaje żadna potężna grupa uderzeniowa wroga.

W rozmowie z TSN.ua wicedyrektor Centrum Armii, Konwersji i Rozbrojenia do Spraw Międzynarodowych Mychajło Samus mówi, że obecnie doszło do paradoksalnej sytuacji – Rosja po prostu nie ma sił, by wysłać je na Białoruś. Co więcej, obecnie Siły Zbrojne Ukrainy, zdaniem eksperta, zniszczą zmobilizowanych Rosjan na tyle, że Putin będzie musiał ogłosić kolejną falę mobilizacji.

„Dlatego grupa nie powstanie na Białorusi w nadchodzącym miesiącu. A wtedy wszystko będzie zależało od rozwoju sytuacji: czy Rosja będzie kontynuowała ataki rakietowe, czy też będzie próbowała zamrozić front. Myślę, że Białoruś jest perspektywą bliżej wiosny, a nawet przyszłej zimy. Wszystko zależy od tego, jak Rosjanie będą w stanie zebrać 50-tysięczną lub większą grupę żołnierzy, aby wysłać ją na Białoruś i przygotować do działań wojennych” – uważa Mychajło Samus.

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE