2024-01-06 06:28:02 JPM redakcja1 K

Polacy grzeją ławki rezerwowych, spektakularny zjazd Unionu – największe rozczarowania pierwszej części sezonu Bundesligi

Czas na ostatnie podsumowanie pierwszej części sezonu wśród pięciu czołowych europejskich lig. Na sam koniec, zestawienie największych indywidualnych oraz drużynowych rozczarowań pierwszej rundy tego sezonu Bundesligi.

fot. Nordphoto / IMAGO

Polacy

Obraz zawierający osoba, zawody lekkoatletyczne, sport, na wolnym powietrzu

Opis wygenerowany automatycznie

fot. Getty Images

Tak małej liczby Polaków występujących na boiskach Bundesligi jak w tym sezonie nie było od lat. W tym sezonie niemieckiej ekstraklasy znajduje się bowiem zaledwie trzech Polaków – Jakub Kamiński, Dawid Kownacki oraz Robert Gumny.

W poprzednim sezonie, pierwszym spędzonym zagranicą, Jakub Kamiński z powodu kontuzji opuścił zaledwie jedno z 34 ligowych spotkań. Spośród pozostałych 33 meczów Bundesligi, wychowanek Lecha Poznań w aż 25 z nich wybiegał na murawę w pierwszym składzie. 

Do tego, Kamiński wystąpił w dwóch meczach DFB Pokal, a w starciu z Eintrachtem Brunszwik, w którym znalazł się w wyjściowej jedenastce, zdobył nawet zwycięską bramkę. Jego trafienie na 2:1 dało Wolfsburgowi awans do 1/8 finału Pucharu Niemiec.

Łącznie, Kamiński w sezonie 2022/23 rozegrał dla Wolfsburga 31 meczów, w których zdobył 5 bramek oraz zanotował 2 asysty. Choć Niko Kovac stawiał na Polaka, jego liczby nie przekonały Chorwata na tyle, by w kolejnym sezonie utrzymał miejsce w pierwszym składzie.

Za kwotę 8 mln euro sprowadzono występującego na tej samej pozycji Vaclavego Cernego. Czech był trzecim najdroższym transferem Wolfsburga w letnim okienku transferowym. 26-latek miał za sobą sezon, w którym zajął 3. miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej Eredivisie. W 36 meczach holenderskiej ekstraklasy, Cerny w barwach Twente zdobył 13 goli oraz 11 asyst.

W swoim debiucie w Wolfsburgu, Cerny zanotował asystę w wygranym 6:0 meczu Pucharu Niemiec z Makkabi Berlin. Czech wystąpił w jednej linii razem z Kamińskim i był to jedyny mecz, w którym obaj ci zawodnicy wybiegli na boisko w pierwszym składzie.

Cerny wygryzł bowiem Polaka z pierwszego składu i swoje pierwsze 4 występy zaliczył od pierwszej minuty. Czech nie zdołał w nich jednak zdobyć choćby jednej bramki, czy asysty i 3 kolejne mecze rozpoczął na ławce rezerwowych.

To jednak nie oznaczało, że Kamiński wrócił do wyjściowej jedenastki. W Bundeslidze, Polak wystąpił w 11 z 16 spotkań, z czego tylko raz i to dopiero 10 listopada znalazł się w pierwszym składzie. Aż 5 ligowych meczów 21-latek całkowicie przesiedział na ławce rezerwowych.

Jedynym ligowym meczem, jaki Kamiński w tym sezonie zaliczył w pierwszym składzie, była wyjazdowa klęska 0:4 z Borussią Moenchengladbach. W meczu z Die Wohlen Polak zmieniony został już w 55. minucie, przy stanie 0:2.

Dwa tygodnie, Kamiński znalazł się w wyjściowym składzie na mecz II rundy DFB Pokal z Lipskiem. Choć Wolfsburg wygrał to spotkanie 1:0, Polak nie zaliczył żadnego udziału przy zwycięskiej bramce. Mecz następnej rundy, przegrany po dogrywce 0:1 z Gladbach 21-latek w pełni już przesiedział na ławce rezerwowych.

13 występów na 19 możliwych, z czego zaledwie trzy w pierwszym składzie. Daje to zatem zaledwie 23% meczów zaliczonych w wyjściowej jedenastce. W poprzednim sezonie, Kamiński aż 79% ze swoich 35 występów rozegrał od pierwszej minuty.

Polak spędził wówczas na boisku 2186 minut, co dawało mu średnio 66 minut na występ. W tym sezonie, 21-latek rozegrał zaledwie 297 minut w 13 meczach, co oznacza średnio zaledwie 23 minuty spędzane na placu gry.

Kamiński nie zdołał w tym sezonie zanotować choćby jednego trafienia, czy asysty, choć wcale nie lepiej prezentują się statystyki jego konkurenta. Cerny bowiem rozegrał jak dotąd 15 meczów, a w 9 z nich wybiegał na boisko od pierwszej minuty. 

Czech zaliczył średnio 45 minut na występ, lecz trzykrotnie zdołał wpisać się do protokołu meczowego. 26-latek zdobył jedną bramką w Bundeslidze, a w DFB Pokal zanotował on po jednym trafieniu i asyście.

Obraz zawierający osoba, na wolnym powietrzu, trawa, człowiek

Opis wygenerowany automatycznie

fot. Cathrin Mueller / Getty Images

W poprzednim sezonie 2. Bundesligi, Dawid Kownacki w barwach Fortuny Dusseldorf zdobył 14 bramek w 32 meczach i w klasyfikacji strzelców uplasował się na czwartym miejscu. Polak dołożył do tego 9 asyst, co w klasyfikacji kanadyjskiej dało mu 23 punkty. Tylko dwóch zawodników znalazło się w tym zestawieniu wyżej od wychowanka Lecha Poznań.

Za jednego z najlepszych strzelców poprzedniego sezonu 2. Bundesligi Werder nie musiał wyłożyć choćby centa. Kownacki bowiem trafił do Bremy na zasadzie wolnego transferu, po tym, gdy jego umowa z Fortuną dobiegła końca.

Mimo tak dobrych liczb, od początku wiadomo było, że nikt Kownackiemu miejsca w wyjściowym składzie za darmo. Wszak siłę ofensywną Werderu stanowił duet Niclas Fullkrug – Marvin Duksch, który w dwóch poprzednich sezonach miał udział przy 97 spośród 120 zdobytych przez bremeńczyków bramek.

Latem, Kownacki wystąpił w 5 z 7 meczów sparingowych i w aż 4 z nich zdołał wpakować piłkę do siatki. Co więcej, w wygranym przez Werder 5:2 sparingu z Tuluzą, Polak ustrzelił nawet dublet.

Mimo to, przegrany 2:3 z Viktorią Koln mecz I rundy DFB Pokal Kownacki całkowicie przesiedział na ławce rezerwowych. W dwóch pierwszych meczach Bundesligi, Polak rozegrał łącznie zaledwie 16 minut po wejściach z ławki. 

Kiedy po meczu 2. kolejki z Werderem pożegnał się Niclas Fullkrug, w wygranym 4:0 starciu z Mainz Kownacki po raz pierwszy wybiegł na murawę w pierwszym składzie. Mimo tak okazałego wyniku, 26-latek ani razu nie zdołał wpisać się do protokołu meczowego.

W pierwszym po wrześniowej przerwie reprezentacyjnej meczu z Heidenheim, Kownacki również znalazł się w pierwszym składzie, lecz już w przerwie został zmieniony. Werder przegrywał bowiem po 1. połowie z absolutnym beniaminkiem ligi 0:2.

Spośród pozostałych 12 meczów rundy jesiennej, Kownacki z powodu kontuzji opuścił jeden z nich. Kiedy jednak Polak 11 razy znalazł się w kadrze swojego zespołu, tylko raz rozpoczął on mecz od pierwszej minuty. Werder przegrał wówczas w Dortmundzie 0:1, a 26-latek zmieniony został w 68. minucie.

I był to zaledwie jeden z 5 występów, jaki Polak zaliczył od czasu wrześniowej przerwy reprezentacyjnej. Aż 6 meczów Kownacki całkowicie przesiedział na ławce rezerwowych, a w czterech spotkaniach, w których wchodził z ławki, spędził on na boisku średnio 2 minuty.

Spośród wszystkich 6 nominalnych napastników Werderu, którzy w tym sezonie zaliczyli choć jeden występ, Kownacki znajduje się na przedostatnim miejscu pod względem liczby rozegranych minut. 

26-latek wystąpił w 9 meczach z 17 możliwych, a na boisku spędził zaledwie 211 minut. Mniej minut na koncie ma tylko Olivier Burke, który w 2 meczach rozegrał 102 minuty. Sęk w tym, że Szkot już po pierwszym meczu Bundesligi został wysłany na wypożyczenie do Birmingham.

Po trzech meczach tego sezonu z klubu odszedł także Niclas Fullkrug i nawet on ma w tym sezonie więcej rozegranych minut w koszulce Werderu. W 3 meczach, 30-latek spędził na placu gry maksymalną możliwą liczbę 270 minut.

Według ,,Bilda’’, aż trzy kluby z dolnych rejonów tabeli Bundesligi złożyły Werderowi oferty za Kownackiego. Klub jednak blokuje odejście Polaka i nie chce go ani wypożyczać, ani tym bardziej sprzedawać. To zatem oznacza, że nie powtórzy się ruch z zimy 2022 roku, kiedy to Kownacki udał się na półroczne wypożyczenie do Lecha Poznań, by odbudować swoją formę.

Obraz zawierający osoba, na wolnym powietrzu, piłka nożna, sport

Opis wygenerowany automatycznie

fot. DeFodi Images

Ostatni z trzech polskich rodzynków w Bundeslidze rozegrał w tym sezonie 11 meczów, w których na boisku spędził średnio 42 minuty. Dla porównania, w przypadku Kamińskiego i Kownackiego to ok. 23 minuty na mecz.

15 kwietnia, przed meczem z Lipskiem (2:3), Gumny po raz pierwszy od 5 listopada posadzony został na ławce rezerwowych. W pozostałych 6 meczach sezonu 2022/23, Polak zaledwie raz, w spotkaniu ostatniej kolejki wyszedł na murawę w pierwszym składzie.

Jednak kiedy Gumny otrzymał przeciwko Borussii Moenchengladbach szansę na występ od pierwszej minuty, w doliczonym czasie 1. połowy obejrzał pierwszą w karierze czerwoną kartkę.

Przez zawieszenie, 25-latek opuścił pierwszy mecz sezonu, również przeciwko Borussii Moenchengladbach. Tydzień wcześniej, Augsburg rozgrywał mecz I rundy DFB Pokal z Unterhaching i Gumny do tego spotkania mógł już przystąpić. 

Ówczesny szkoleniowiec, Enrico Maassen nie umieścił jednak Polaka w kadrze na to starcie. Augsburg przegrał starcie z III-ligowcem i już w I rundzie pożegnał się z Pucharem Niemiec. Porażka z Unterhaching była zresztą jednym z gwoździ do trumny 39-letniego trenera.

Maassen pożegnał się z posadą w trakcie październikowej przerwy reprezentacyjnej. Po pierwszych 7 meczach w Bundeslidze, Augsburg z zaledwie jednym oczkiem przewagi zajmował 15., ostatnie miejsce nad strefą spadkową. Zespół z Bawarii zanotował w tym czasie zaledwie jedno zwycięstwo i odniósł przy tym aż 4 porażki.

Kiedy Gumny wrócił już z zawieszenia, dwa mecze w pełni przesiedział na ławce, raz znalazł się poza kadrą i tylko trzykrotnie pojawił się na placu gry. Tylko w przegranym 1:2 meczu z Darmstadt – jak się później okazało, pożegnalnym dla Maassena – Gumny wyszedł na murawę w pierwszym składzie.

W miejsce Maassena postawiono na Jessa Thorupa i efekt nowej miotły zadziałał. Pod wodzą, Duńczyka Augsburg wygrał 3 spośród 9 pozostałych meczów tej rundy i odniósł przy tym zaledwie dwie porażki. W tym okresie, Augsburg był siódmą najlepiej punktującą drużyną w lidze i rundę jesienną zakończył na 11. miejscu, z bezpieczną przewagą 8 punktów nad strefą spadkową.

Gumny wystąpił także w pierwszych 5 meczach za kadencji Thorupa. Problem pojawił się jednak w meczu z Unionem, w którym to Polak udział zakończył już po 23 minutach. Powodem było stłuczenie żeber, przez które 25-latek opuścił wygrany 2:1 mecz z Eintrachtem.

Gumny powrócił do kadry Augsburga przed spotkaniem z Werderem, jednak w żadnym z 3 ostatnich meczów rundy nie wybiegł już on na murawę w pierwszym składzie. Za każdym razem, Polak na placu gry pojawiał się po wejściu z ławki i na boisku spędził w tym czasie średnio 22 minuty. To niepokojący sygnał w kontekście zbliżającej się wielkimi krokami rundy rewanżowej.

Union Berlin

Obraz zawierający osoba, sport, zawody lekkoatletyczne, trawa

Opis wygenerowany automatycznie

fot. David Inderlied / AP Photo

Kiedy przed rozpoczęciem sezonu platforma streamingowa słynnej wytwórni Paramount, Paramount+, została sponsorem tytularnym Unionu, nic bardziej nie mogło zobrazować iście filmowej historii berlińczyków.

Sezon 2019/20 był dla Unionu pierwszym w historii na poziomie Bundesligi. Żelaźni zakończyli rozgrywki na 11. miejscu, z bezpieczną, 10-punktową przewagą nad strefą spadkową. Poźniej, Union konsekwentnie rok po roku piął się w górę tabeli.

W sezonie 2020/21, Union na koniec sezonu zajął 7. miejsce i po raz pierwszy od 20 lat zakwalifikował się do europejskich pucharów. Berlińczycy pokonali w fazie play-off eliminacji Ligi Konferencji Europy fińskie KuPS i zameldowali się w fazie grupowej pierwszej edycji tych rozgrywek.

Choć Żelaznym nie udało się wyjść z trudnej grupy z Feyenoordem, czy Slavią Praga, o niepowodzeniu na arenie międzynarodowej na koniec sezonu nikt już nie pamiętał. Union bowiem rozgrywki Bundesligi zakończył na 5. miejscu i w hierarchii europejskich pucharów awansował o szczebel wyżej.

Choć Berlińczycy przegrali dwa pierwsze mecze po 0:1, takim samym rezultatem wygrali pozostałe 4 mecze grupowe i w grupie D zajęli 2. miejsce. W barażach o awans do 1/8 finału Union pokonał w dwumeczu Ajax 3:1. Przygoda berlińczyków w Lidze Europy zakończyła się jednak w następnej fazie, bowiem musieli oni uznać wyższość ich imienników z Belgii, Royale Unionu (3:6 w dwumeczu).

Mimo, że Union w poprzednim sezonie miał drugą najstarszą kadrę w Bundeslidze, a jej wartość była dopiero 10. najwyższą w stawce, Żelaznym znów udało wspiąć się w górę. Rozgrywki ligowe berlińczycy zakończyli na 4. miejscu i po raz pierwszy w historii wywalczyli awans do Ligi Mistrzów.

Obecny sezon Union rozpoczął trzema zwycięstwami z rzędu. Po raz ostatni, Żelaźni tak dobrze weszli w sezon w 2017 roku. W DFB Pokal, berlińczycy rozbili na wyjeździe 4:0 Astorię Walldorf, a bundesligową kampanię rozpoczęli od zwycięstw po 4:1 z Mainz i Darmstadt.

Po pierwszych dwóch kolejkach, Union prowadził w tabeli Bundesligi. Od tamtego czasu jednak berlińczycy zaliczyli spadek, a jako że był on z wysokiego konia, okazał się on bardzo bolesny.

Union przegrał bowiem 12 kolejnych meczów, co jest absolutnym rekordem w historii klubu. W Bundeslidze, Żelaźni ponieśli 8 porażek, z kolei 3 porażki w Lidze Mistrzów niemal przekreśliły szanse berlińczyków na wyjście z grupy. Za sprawą porażki 0:1 ze Stuttgartem Union pożegnał się także z Pucharem Niemiec.

Po dwumiesięcznej serii porażek, przełamanie jej przyszło na Stadio Diego Armando Maradona w Neapolu, gdzie Union zremisował 1:1 z mistrzami Włoch. Nie był to jednak żaden impuls, bowiem już kilka dni później Żelaźni zostali rozbici 0:4 z Bayerem Leverkusen.

Klęska z największą rewelacją tego sezonu Bundesligi kosztowała posadę architekta sukcesu Unionu, Ursa Fischera. Szwajcar rozpoczął swoją kadencję wraz z początkiem sezonu 2018/19 i już podczas pierwszego roku pracy przy ,,Starej Leśniczówce’’ wywalczył z Unionem pierwszy w historii klubu awans do Bundesligi.

W trakcie listopadowej przerwy reprezentacyjnej, a także w pierwszym meczu po niej, Union poprowadził dotychczasowy trener drużyny U-19, Marco Grote. Choć jego ,,opieka’’ nad pierwszym zespołem potrwała zaledwie 2 tygodnie i tak zdołała ona zapisać się na kartach historii niemieckiej piłki.

Asystentką Grote w drużynie U-19 była bowiem Marie-Louise Eta. Po przejęciu pierwszego zespołu przez Grote, 32-latka także znalazła się w jego sztabie. Eta stała się pierwszą kobietą w historii Bundesligi, która pracowała z męskim zespołem.

Duet ten poprowadził Union w zremisowanym 1:1 meczu z Augsburgiem. Był to pierwszy ligowy punkt zdobyty przez Żelaznych od 3 miesięcy. Dzień później, pierwszym trenerem Unionu ogłoszony został Nenad Bjelica. Nazwisko Chorwata nie jest obce polskim kibicom, bowiem w latach 2016-18, przez niemal dwa pełne sezony prowadził on Lecha Poznań.

52-latek swoją kadencję w Unionie rozpoczął od wyjazdowego remisu z Bragą 1:1. Kilka dni później, w ligowym meczu z Borussią Moenchengladbach zakończona została seria 16 meczów bez zwycięstwa. Berlińczycy pokonali bowiem Die Wohlen 3:1.

Union miał jeszcze teoretyczne szanse na grę wiosną w fazie pucharowej Ligi Europy, jednak Żelaźni musieliby wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. W ostatnim meczu grupowym berlińczycy musieli bowiem pokonać Real Madryt i jednocześnie liczyć na porażkę Bragi w meczu z Napoli.

Choć drugi warunek został spełniony, pewny już pierwszego miejsca Real przypieczętował swoje zwycięstwo w grupie i na Olympiastadionie, przy akompaniamencie 73 tys. widzów, pokonał Union 3:2. Tym samym, przygoda Żelaznych z europejskimi pucharami zakończyła się już jesienią.

W następnej serii gier Bundesligi, przyszła pierwsza od 3 meczów ligowa porażka. Union został bowiem rozbity na wyjeździe przez równie walczące o utrzymanie Bochum 0:3.

Tak fatalną rundę berlińczycy zakończyli jednak zwycięstwem. Podopieczni Bjelicy pokonali na ,,Starej Leśniczówce’’ 2:0 FC Koeln i rzutem na taśmę wydostali się ze strefy spadkowej. 2023 rok Union zakończył na 15., ostatnim bezpiecznym miejscu w tabeli, z trzypunktową przewagą nad miejscem barażowym.

Co więcej, Union ma do rozegrania jedno spotkanie mniej. Bjelica miał debiutować w Bundeslidze 2 grudnia, wyjazdowym meczem z Bayernem. Spotkanie to zostało jednak odwołane z powodu ataku zimy w stolicy Bawarii.

Inne źródła

https://www.transfermarkt.pl/robert-gumny/leistungsdaten/spieler/353826/plus/0?saison=2023

https://www.transfermarkt.com/dawid-kownacki/leistungsdaten/spieler/208167

https://www.transfermarkt.pl/jakub-kaminski/leistungsdaten/spieler/407098

https://www.transfermarkt.com/bundesliga/formtabelle/wettbewerb/L1?saison_id=2023&min=8&max=34

Dział: Nożna

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE