2024-01-16 09:37:29 JPM redakcja1 K

Trzygodzinny bój Fręch, krecz Linette, prestiżowe zwycięstwo Hurkacza – Polacy w I rundzie Australian Open

W niedzielę wystartowała 112. edycja wielkoszlemowego Australian Open. W fazie zasadniczej tego turnieju, Polskę reprezentuje czwórka tenisistów – Hubert Hurkacz, Iga Świątek, Magdalena Fręch oraz Magda Linette. Oto podsumowanie dotychczasowych zmagań polskich zawodników na kortach w Melbourne.

Zdjęcie: GettyImages

Australian Open to pierwszy w roku kalendarzowym turniej z cyklu Wielkiego Szlema. Tegoroczna edycja jest 112. w historii, a pula nagród jest wysoka jak nigdy dotąd. W tym roku, wynosi ona 86,5 mln dolarów, co jest wzrostem o 13% w stosunku do 2023 roku.

Zarówno w singlu, jak i deblu, zwycięzcy otrzymają po 2 mln dolarów. Co oczywiste, wśród pań główną faworytką do triumfu jest Iga Świątek, która do pierwszego tegorocznego Wielkiego Szlema przystępuje z pozycji liderki rankingu WTA.

Raszynianka odzyskała pierwsze miejsce w światowym zestawieniu dzięki listopadowemu zwycięstwu w prestiżowym WTA Finals, rozgrywanym w meksykańskim Cancun.

Na starcie ,,najlepszej rakiety świata’’ polskim kibicom przyjdzie jeszcze poczekać, bowiem spośród reprezentantów naszego kraju przystąpi ona do rywalizacji jako ostatnia. W nocy z poniedziałku na wtorek, o godzinie 2 polskiego czasu, Świątek zmierzy się z 41. tenisistką w rankingu WTA, Amerykanką, Sofią Kenin.

Do tej pory, polscy fani tenisa w fazie zasadniczej mieli już okazję obserwować w grze trójkę Polaków. I runda tegorocznego Australian Open rozpoczęła się w nocy z soboty na niedzielę, a jednym z pierwszych meczów było starcie Magdy Linette z Caroline Wozniacki.

Sensacyjna półfinalistka ubiegłorocznego Australian Open mierzyła się z zajmującą dopiero 252. miejsce w rankingu WTA reprezentantką Danii o polskich korzeniach. Dla zwyciężczyni edycji z 2018 roku był to powrót na ten wielkoszlemowy turniej po 4 latach.

33-latka z przytupem wróciła na korty w Melbourne, bowiem pierwszy gem wygrała ona bez utraty punktu. Co więcej, przełamała ona Linette, a po chwili prowadziła już 2:0. Polka zdołała doprowadzić do wyrównania, czwartym gemie również przełamując swoją przeciwniczkę.

Niestety, był to ostatni dobry moment poznanianki w tym spotkaniu. Rozstawiona z numerem 24. Linette przegrała cztery kolejne gemy i w ostatecznym rozrachunku przegrała pierwszego seta 2:6. Co więcej, aż dwa gemy przegrała ona po swoim serwisie.

Przy stanie 5:2, Polka po raz pierwszy zgłosiła problem zdrowotny. 31-latka poprosiła o pomoc fizjoterapeutkę i musiała udać do szatni. Po kilku minutach, półfinalista ubiegłorocznego Australian Open wróciła na kort z obandażowanym lewym udem.

Ból był na tyle silny, że Linette nie była w stanie w pełni skupić się na grze. Pierwszy gem drugiego seta również przegrała ona po swoim serwisie, a kolejnego gema Wozniacki wygrała bez utraty punktu.

W tym momencie, Linette podjęła decyzję o skreczowaniu. Polka ze łzami w oczach opuszczała Margaret Court Arena. Po zakończeniu spotkania, poznanianka przed kamerami Eurosportu wytłumaczyła, że doznała kontuzji przywodziciela.

,,Poczułam coś nagle. Praktycznie nie byłam w stanie się ruszać. Myślę, że to nie jest nic bardzo poważnego, ale z drugiej strony wolałam nie ryzykować. Badania dopiero przede mną, będę konsultowała się z lekarzem i zobaczymy’’ – mówiła Linette

fot. Tracey Nearmy / Reuters

Niemal dobę później, w poniedziałek przed godziną 6 rano polskiego czasu rozpoczął się mecz Magdaleny Fręch z Darią Sevillę. 69. tenisistka w rankingu WTA podejmowała jeszcze niżej rozstawioną, bo znajdującą się dopiero na 152. miejscu w światowym zestawieniu 29-latkę.

Saville miała jednak przewagę trybun, bowiem pochodzi ona z Australii. W turnieju rozgrywanym przed własną publicznością, 29-latka najlepszy wynik osiągnęła w latach 2016 i 2017, kiedy to dotarła do czwartej rundy wielkoszlemowego Australian Open.

Fręch zaś dopiero po raz trzeci w karierze przystąpiła do fazy zasadniczej Australian Open. Po raz ostatni, 26-latka w I rundzie tego turnieju znalazła się w 2018 roku, jednak na tym jej przygoda z tamtą edycją się zakończyła. Wówczas, łodzianka uległa 0:2 (5:7, 3:6) Hiszpance, Carli Suarez-Navarro.

Tym samym, Polka już teraz stanęła przed szansą osiągnięcia najlepszego wyniku podczas Australian Open. Poniedziałkowe starcie nie zaczęło się jednak dla niej w wyśniony sposób. Fręch przegrała bowiem pierwsze dwa gemy, w tym jeden po swoim serwisie.

Po chwili, karta jednak odwróciła się od Saville, bowiem kolejne trzy gemy padły łupem Fręch. Co więcej, w czwartym gemie po raz pierwszy przełamała ona swoją przeciwniczkę.

Dalsza część pierwszego seta przebiegała pod znakiem walki ,,cios za cios’’. Żadna z zawodniczek nie była w stanie odskoczyć na dwa gemy przewagi, co w konsekwencji poskutkowało rozstrzygnięciem pierwszej części spotkania w tie-breaku. W nim, górą była Saville, która wygrała 5:7. Jednocześnie, Australijka dwa punkty zdobyła dzięki przełamaniu swojej rywalki.

Początek drugiego seta cechowała zaś niedokładność ze strony obu pań. Po pierwszych trzech gemach, Fręch prowadziła 2:1, a każdy z gemów obie zawodniczki wygrały po przegranym podaniu swojej przeciwniczki.

Dopiero w czwartym gemie, Polka jako pierwsza w tym spotkaniu odskoczyła na dwa gemy przewagi. Za każdym razem, kiedy Saville łapała kontakt, Fręch potrafiła odpowiedzieć wygraniem kolejnego gema. 

W dziewiątym gemie, przy stanie 5:3 dla łodzianki, 26-latka po raz siódmy w tym spotkaniu przełamała swoją przeciwniczkę i w ostatecznym rozrachunku wygrała drugiego seta.

Pierwsze dwa sety zajęły niemal 2 godziny, czyli o zaledwie pół godziny więcej niż decydująca partia. Trzecia część spotkania potrwała bowiem ponad 80 minut i mało brakowało, a ponownie jej losy zdecydowałyby się w tie-breaku.

Podobnie, jak w poprzednim secie, jego początek stał pod znakiem naprzemiennych błędów. Po pierwszych czterech gemach, na tablicy widniał wynik 2:2 i każdy z nich wygrywany był po przełamaniu swojej przeciwniczki.

Z tego schematu dopiero w piątym secie wyłamała się Fręch. Chwilę później, Polka prowadziła już 5:2, w międzyczasie ponownie przełamując swoją rywalkę. Kiedy jednak łodzianka stanęła przed szansą zamknięcia tego spotkania, w tym momencie z jej strony nastąpił blackout.

26-latka przegrała aż trzy gemy z rzędu, w tym jeden po swoim podaniu. Na szczęście, tylko na strachu się skończyło, bowiem po chwili wzięła ona sprawy w swoje ręce. Kolejne dwa gemy padły już łupem Fręch i po zażartym, trwającym ponad 3 godziny boju, Polka po raz pierwszy w karierze mogła cieszyć się z awansu do II rundy Australian Open.

Kilka godzin później, Fręch poznała swoją następną rywalkę. Okazała się nią Caroline Garcia, która pokonała 2:0 (6:4, 7:6) Japonkę, Naomi Osakę. Garcia przystępowała do tegorocznego Australian Open z 19. pozycji w rankingu WTA, co oznacza, że Francuzka będzie dla Polki najwyżej rozstawioną przeciwniczką od sierpniowej rywalizacji z Karoliną Muchovą (9. miejsce) w II rundzie US Open.

fot. James Ross / EPA

Swoje spotkanie Fręch rozgrywała na korcie John Cain Arena, gdzie także zaplanowano mecz Huberta Hurkacza z Omarem Jasiką. W związku z przedłużającym się starciem 26-latki, mecz 9. tenisisty w rankingu ATP rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem.

Podobnie, jak w przypadku rodaczki Hurkacza, rywal wrocławianina miał atut w postaci własnych kibiców. 343. zawodnik w światowym zestawieniu pochodzi bowiem z Australii, choć jego korzenie sięgają Bośni i Hercegowiny. 

Dla 26-latka był to pierwszy występ w Australian Open od 2017 roku. Rok wcześniej, Jasika osiągnął najlepszy wynik w tym turnieju, docierając do drugiej rundy. W międzyczasie, pochodzący z Melbourne tenisista zawieszony był na 2 lata z powodu zażywania kokainy.

W pierwszym secie, obaj zawodnicy szli ,,łeb w łeb’’ i przy tym wykazywali się nie byle skutecznością. W ciągu trwającej ponad 50 minut pierwszej części spotkania, żaden z nich nie dał się przełamać.

Mimo rozegrania dwunastu gemów wciąż nieudało wyłonić się zwycięzcy (6:6), wobec czego o losach zwycięstwa zadecydować musiał tie-break. W nim, zimną krew zachował Hurkacz, który pokonał Jasikę 7:4. Jednocześnie, Polak aż trzykrotnie przełamał swojego przeciwnika.

Drugi set miał niemal identyczny przebieg – zawodnicy naprzemienne wygrywali gemy po własnym podaniu. Z tą jednak różnicą, że przełomowy moment nastąpił w dziewiątym gemie. Wówczas, po raz pierwszy w tej części spotkania Hurkacz wysunął się na prowadzenie. Po chwili, Polak dopiął swego i wygrał dziesiątego gema 40:30.

W trzecim secie, 9. tenisista świata miał już pełną kontrolę nad przebiegiem gry. Po sześciu gemach, Hurkacz prowadził ze swoim rówieśnikiem 5:1, w międzyczasie dwukrotnie przełamując swojego rywala. 

Chwilę później, Jasika jeszcze raz zdołał się odgryźć, jednak na tym jego nadzieje na odrobienie strat się skończyły. Kolejnego gema Hurkacz również przechylił na swoją korzyść i po 130 minut rywalizacji zakończył mecz wynikiem 3:0 (7:6, 6:4, 6:2).

Trzeci rok z rzędu, Hurkacz awansował do II rundy Australian Open. Wrocławianin do gry wróci w środę, kiedy to zmierzy się z 142. tenisistą świata, Jakubem Mensikiem. Czech równie pewnie, wynikiem 3:0 (6:3, 7:5, 7:5) pokonał reprezentującego Kanadę Denisa Szapowałowa.

Dział: Tenis

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE