Fotografia: Justyna Tyczyńska
W końcu padło i na mnie. Nagromadzone drewno, z własnego lasu, wymagało rozczłonkowania na drobne szczapy. Siekiera, kliny, wcześniej użęty pniak, służący za podstawę... Aura jesiennego zagajnika, skąpanego w listopadowym słońcu, zamieniała drwalski znój, w czynność bajeczną. Idealny błękit nieba. Delikatne pieszczoty jesiennego światła. Idylliczny kontrast kolorów! Uderzenie siekierą i spojrzenie w górę. Złote liście brzóz, igliwie modrzewi, zrudziałe dęby i obrysy klonowych żółciutkich czupryn, przyciętych równo przez naturę. Ciężka praca i sceneria sprzyjały refleksjom. Dokąd zmierza świat? Jak rozwinie się sytuacja na froncie haniebnej wojny za wschodnią granicą? Jak dotkliwe będą dla nas pazerne zapędy firm farmaceutycznych i sprzedajnych polityków, każących nam przyjmować badziewne preparaty, aby zaspokoić potrzebę łatwego zysku jednych i drugich? Czy „podpalony” Bliski Wschód – to już zapowiedź biblijnej zagłady? Gdzie są ludzie dobrej woli, skłonni położyć kres prymitywnym instynktom posiadania? Władzy, pieniędzy, mordowania... Lewą ręką podtrzymując kolejny kloc drewna, uderzam z impetem siekierą. Prawica, dzierżąca trzonek narzędzia, wkłada w ten wysiłek maksimum precyzji, aby bierwiona posiadały zbliżoną gramaturę. Rośnie sterta bielejących trzewiami, poćwiartowanych kawałków drew. Brzozowych. Świerkowych. Dębowych. Nawet jesion dogorywa pod nieubłaganymi ciosami...
Wyborcze igrzyska za nami... Nowy parlament rozpoczął obrady. Specyficzny rozkład mandatów nie wróży niczego dobrego. Posklejana sztucznie, opozycyjna większość, bezwiednie przywodzi skojarzenie z porąbanymi kawałkami drewna. Ćwiartka brzozowego polana, nijak nie przystaje do dumnego odpowiednika dębu. Finezyjnie pachnące bierwiono modrzewia, z osiką nie chce mieć nic wspólnego... Tymczasem w lesie najliczniej reprezentowany był świerk, zewsząd otoczony zawiścią pomniejszych skupisk innych gatunków. Co z nim począć? Kiedy nie w smak mu utrata dominacji... Wreszcie, jakie stanowisko zajmie wyznający jedynego „boga”, czyli pieniądze, kler katolicki, z braku drzew hebanowych, niewidoczny w tej rąbance, co odczytać można jako specyficzny symbol watykańskiej obłudy i skrytości? Wykarczowana polana świeci golizną. Z niedopasowanych kawałków drewna, rządu sklecić niepodobna. Szarpanina o co bardziej łakome frukta kazałaby skoczyć sobie do gardeł mniej szlachetnym kołkom. W błękicie nieba, w złocieniach rozwiewanych, żółtych listeczków, w tak cudnym pejzażu - nie widać sensownego rozwiązania. Rządu nie ma. Polityczny nierząd ma się wyśmienicie... Pajdokracja i nepotyzm święcą triumfy!Zdobyczne łupy dzielone już są w kuluarowych rozhoworach. Rąbać! Rąbać i nie myśleć o szambie... Tylko jesiennego piękna żal!