2023-03-05 17:15:57 JPM redakcja1 K

Co zrobiłbyś inaczej, gdybyś mógł przeżyć swoje życie jeszcze raz?

Mając inne nastawienie, wieloma rzeczami w życiu można byłoby się bardziej cieszyć.

Źródło: Getty Images/Westend61

Mając inne nastawienie, wieloma rzeczami w życiu można byłoby się bardziej cieszyć. Dopiero dzisiaj w wieku 60 lat staje się to dla mnie jasne. Co w młodym wielu zrobiłabym inaczej mając dzisiejszą wiedzę? Przedstawiamy pewien eksperyment myślowy.

Od śmierci mojego męża minęły już prawie dwa lata. Nie wiem dokładnie, jak udało mi się przeżyć ten czas, ale dałam radę- i to całkiem nieźle. Życie stało się już w miarę znośne. Ale nie chcę już myśleć jak to będzie dalej i to też muszę znieść, co nie jest takie proste.

Przez ten czas wiele się o sobie nauczyłam, a także o miłości, która nas łączyła. Były i nadal są chwile, kiedy nie pragnę niczego bardziej niż cofnąć czas i zacząć wszystko od nowa. Do dnia, w którym się poznaliśmy. Nigdy wcześniej nie chciałam cofnąć czasu, by przeżyć moje życie jeszcze raz. Lecz teraz z wiedzą, którą mam dzisiaj zrobiłabym wszystko, by tak się stało. I wówczas pewne rzeczy zrobiłabym inaczej by lepiej żyć. To znaczy, nie chciałabym nic w swoim życiu zmienić, a jedynie swoje nastawienie. Cieszyłabym się z tego wszystkiego o wiele bardziej.

Uprawiałabym jak najwięcej seksu

Co zrobiłabym inaczej, gdybym z powrotem mogła wślizgnąć się do mojego 30-letniego ciała z doświadczeniem 60-latki i zacząć wszystko od początku? Co prawda nie wiedziałbym, co mnie w życiu czeka, po prostu zaczęłabym nasze uczucie jako dojrzalsza, mądrzejsza i bardziej pogodna osoba. Cieszyłabym się każdym dniem i uprawiała tyle seksu, ile tylko można w mojej pięknej, młodej sylwetce. Byłabym bardziej świadoma tego, że wszystko mija szybciej niż nam się wydaje, nawet jeśli mamy wrażenie, że choroba dziecka czy płacz niemowlaka trwa wiecznie.

O wiele bardziej doceniłabym mojego męża, odsunęłabym na bok wszystkie zarzuty i codziennie powtarzałabym mu, jak bardzo jestem mu wdzięczna i dumna z niego i że jest najlepszym człowiekiem na świecie. Mniej bym się zamartwiała i zaufała mu, że wszystko będzie dobrze, zamiast oczekiwać, że będzie się martwił razem ze mną. Wzięłabym odpowiedzialność za moje życie i nie obwiniałabym go za moje nieszczęście. Najogólniej mówiąc, uważałbym żeby nie wplątywać go w moje osobiste sprawy oraz stawiałabym siebie zawsze na pierwszym miejscu.

Nie wątpiłabym w niego ani w nasz związek, bo wiedziałabym, że bardzo łatwo można pozbyć się wszelkich zmartwień. Pozwoliłabym na to, by kochał mnie jeszcze bardziej i wierzyła w każdy komplement, który mi prawi. Bardziej wyluzowałabym bo wiedziałabym, że życie przyniesie to co najlepsze, jeśli my o siebie zadbamy, umocnimy naszą miłość i będziemy dla siebie dobrzy. Sekret tkwi w tym, że i tak będzie to, co ma być.

Nie trzeba przecież tak ciężko pracować i nie można ciągle odkładać życia na później. Wszystko, co należy zrobić, to docenić siebie nawzajem  oraz to, co się ma w życiu i cieszyć się tym i robić wszystko to, co uważamy za słuszne. Katastrof, chorób i śmierci, czyli naprawdę niebezpiecznych rzeczy, nie da się przewidzieć. Nie można im też zapobiec. Martwienie się nie ochroni nas przed najgorszym. Każde zamartwianie się, zwłaszcza o to, nad czym nie mamy kontroli, to zmarnowany czas i energia, które powinny być zaoszczędzone na ten moment, gdy naprawdę stanie się coś złego..

Zrozumiałam naprawdę ważną rzecz. Gdy już zdecydujemy się na bycie z daną osobą, to mówimy „tak" wszystkiemu, co ona wnosi do naszego życia. Bo nie można przecież wybrać sobie półowy czy trzy czwartych jego dobrych cech. My również nie posiadamy tylko i wyłącznie zalet a chcemy być kochani z wszystkimi naszymi wadami i zaletami. Tak, jak dobre chwile, tak i złe są jej częścią życia, które jeśli pokona się razem, a nie wbrew sobie, mogą wzmocnić miłość. Szkoda róznież, że nie byłam świadoma tego, że moim zadaniem nie jest poprawianie męża, bo wielu sytuacjach powinnam była sprawdzić, czy rzeczywiście chodzi o niego, czy raczej, jak to zwykle bywa, o mnie i przejąc odpowiedzialność. Wiedziałabym, że będąc razem oboje jesteśmy niezależnymi ludźmi i jak ważne jest, aby zawsze to szanować i że nikt nie lubi być zmieniany czy „poprawiany".

Późne spostrzeżenia, które są aktualne również dzisiaj

Chciałabym od samego początku mieć świadomość tego, że w związku to ja jestem odpowiedzialna za swoje życie i samopoczucie. Nawet jeśli osoba, którą kocham, nie widzi i nie myśli tak jak ja to wcale nie jest to złe. Żadna strona nie ma więcej racji niż druga, a kiedy partnerzy mają różne perspektywy, to nie muszą się ze sobą zgadzać. Nie trzeba się wycofywać i izolować, gdy są pewne różnice, ale należy nauczyć się żyć w jedności jako dwie w pełni odpowiedzialne i niezależne osoby. Nawet jeśli różnie postrzega się różne rzeczy.

Bardzo często wydawało mi się, że muszę nabrać dystansu, żeby nie zatracić się w związku, w którym dzieliliśmy się właściwie wszystkim. Dziś potrafiłabym jeszcze bardziej docenić naszą bliskość i czuć się w tych chwilach bardziej zrozumiana i mniej zagrożona. Wiedziałabym, że nie muszę walczyć z moim mężem, kiedy się kłócimy, bo często widzimy rzeczy inaczej, i że to nie jest zagrożenie, ale wzajemne wzbogacanie się.

Miałabym o wiele więcej radości z naszych sprzeczek, inspirowałabym się jego odmiennym zdaniem, bardziej angażowała w jego świat, więcej śmiałabym się z siebie i pozwalała, by on mnie rozśmieszał. Szkoda, że nie rozumiałam wtedy, że wszystko było dobre takie, jakie jest. Że nawet jego zdecydowanie zbyt wczesny koniec nie jest naszym końcem. Że nasza historia żyje dalej, mimo że jego już nie ma. Że nadal jestem wolna i niezależna, tak jak zawsze byłam. Że wolność wiąże się z odpowiedzialnością za każdą moją decyzję i zawsze mam wybór. Chciałabym to od samego początku rozumieć i wcielać w życie.

I kiedy tak z perspektywy czasu spoglądam i analizuję swoje życie, przychodzi mi do głowy myśl, jak bardzo brak mi świadomości obecnej chwili. Co umyka mi w tym momencie? Jak łatwo jest spojrzeć na siebie sprzed 30 lat i pomyśleć, że teraz wiem lepiej. Tym samym umyka mi teraźniejszość, bo wciąż patrzę z tęsknotą w przeszłość i z żalem w przyszłość, jakbym niczego się nie nauczyła.

Co 80-letnia ja powiedziałabym 60-letniej mnie?

Zapewne to: to nadal jest twoje życie! Spójrz, jesteś jeszcze młoda. Spójrz, potrafisz jeszcze skakać, biegać i wstawać z podłogi bez użycia rąk. Nadal za bardzo się martwisz, chociaż dobrze wiesz, że zamartwianie się nigdy nie pomagało i tylko niepotrzebnie utrudniało życie i prowadziło do tego, czego najbardziej się obawiałaś. Spokojnie! Zadbaj sama o siebie, a życie samo się potoczy. Zawsze tak było. Ciesz się każdą chwilą. Zarówno tą dobrą, jak i tą nie najlepszą, bo żadna z nich już nigdy nie wróci.

Źródło: prywatne zdjęcie

Elke Naters i Sven Lager byli parą przez ponad 25 lat. Pisali powieści i książki z dziedziny literatury faktu. Na trzech różnych kontynentach wychowali dwójkę swoich dzieci. Mieszkali w Berlinie i udzielali porad parom w swojej Szkole Miłości w Berlinie. Sven Lager odszedł nagle w połowie kwietnia 2021 roku, a teraz jego żona samodzielnie kontynuuje ich wspólne dzieło.
 

Dział: Styl życia

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE