„Czuję się bardziej połączona z człowieczeństwem”: klub, gdzie telefony są zakazane – i goście płacą za ten przywilej
Musisz oddać swój telefon zanim zamówisz kawę w holenderskim Offline Club albo posłuchasz muzyki w Off the Radar. Dlaczego Holendrzy są tak skupieni na detoksie od technologii – i czy reszta świata powinna za nimi podążać?
Wydarzenie zorganizowane przez Offline Club w kawiarni Café Brech w Amsterdamie, gdzie nie można mieć telefonu. Zdjęcie: Jeremy Meek/The Guardian
Kiedy wchodzę do holenderskiego Cafe Brecht, natychmiast chcę zrobić zdjęcie. Staromodny bar – ze swoimi pluszowymi sofami, obrazami w stylu vintage i ciepłym oświetleniu - to coś co Holendrzy nazwaliby „gezellig”, słowo z wieloma znaczeniami, ale prawdopodobnie najlepiej tłumaczony na „przytulny” albo „przyjemny”. Moim pierwszym instynktem jest wyjąć telefon i zrobić zdjęcie. Dla przyjaciół? Do popatrzenia na później? Kto wie? Ale jak się dowiedziałam przy wejściu, muszę polegać tylko na mojej pamięci.
W tym niedzielnym poranku w kawiarni odbywa się „spotkanie digitalnego detoksu” zorganizowanego przez pączkujący Offline Club. Położyłam swój telefon w siódmej szczelinie w ładnej skrytce, zdecydowana, aby spędzić kilka następnych godzin w kompletnym odłączeniu. Spotkanie ma ustalony harmonogram: mamy trochę czasu aby pogadać na początku, potem 45 minut dla siebie, kolejne 30 minut do konwersacji, a potem następne 30 minut ciszy. Podczas czasu dla siebie można zrobić co się chce – ja przyniosłam książkę - pod warunkiem, że nie zakłócamy spokoju innym osobom.
Przybywają tu osoby w różnych wiekach i narodowościach. Ada Popowicz, 25-letnia studentka z Polski, przyszła na spotkanie ponieważ chciała pracować nad swoją pracą magisterską i spotkać podobnie myślące osoby. „Lepiej się myśli, ponieważ nikt ci nie przeszkadza” - powiedziała.

Offline Club w Cafe Brecht. Zdjęcie: Jeremy Meek/The Guardian
Nathalie Tura z Włoszech znajduje się tutaj z innego powodu. Jako 52-letnia rozwiedziona samotna matka, chce wykorzystać swój wolny weekend, w którym jej córka jest ze swoim ojcem, aby zrobić coś niezwiązanego z macierzyństwem. „Ostatni raz kiedy zrobiłam coś takiego był dawno temu” - stwierdziła.
Nie tylko mieszkańcy Amsterdamu do nas dołączają. Amerykanie Shelly i Matt Nowak spędzają tydzień w Holandii. Nowi posiadacze smartfonów, od kiedy kupili je poraz pierwszy dwa lata temu, zauważyli, że wpadają w ten sam problem co reszta osób. „Chcieliśmy przypomnieć sobie, jak to kiedyś było” - powiedziała Shelley. Przygotowali mnóstwo aktywności na wydarzenie: krzyżówka Los Angeles Times, dziennik, wydruk planu piętra i książki.
Może to wydawać się dziwne, że ludzie płacą za coś takiego. Cena tego doświadczenia wynosi 7.50€ (około 32,50 złotych) plus cokolwiek co zamówisz w kawiarni.
„Czemu mam płacić, aby usiąść i być cicho kiedy mogę to zrobić w domu” - żartuje jedna osoba. - „Nie mogę wyobrazić siebie wyjaśniającego tego moim dziadkom” - lamentuje inna. „Cieszę się, że jest taka możliwość, ale ta potrzeba jest niedorzeczna” - mówi Popowicz.
Digitalny detoks nie jest niczym nowym i Offline Club nie jest jedyną grupą w Holandii, która skupiła się na tym kierunku. Organizacje takie jak Power Haus oferują wycieczki digitalnego detoksu na wybraną ilość dni. Off the Radar organizuje wydarzenia muzyczne wolne od telefonów w Tilburgu, zachęcając gości do „połączenia się przez odłączenie”. Holenderski rząd także podejmuje kroki w celu ograniczenia dostępu on-line. Od pierwszego stycznia, uczniowie od wieku 12 do 18 nie mogą używać telefonów, tabletów i zegarków smartwatch podczas godzin szkolnych.

„To może być naprawdę wyzwalające doświadczenie”. Zdjęcie: Jeremy Meek/The Guardian
„Za dużo czasu on-line może być dla nas szkodliwe z wielu powodów” - mówi Vassia Sarantopoulou, psycholog z Holandii. Kiedy używamy naszych telefonów, wydzielamy odrobinę dopaminy, hormonu, który polepsza nasz nastrój. Telefon jest „szybką otuchą”, stwierdziła i zbyt częsty użytek może skutkować uzależnieniem.
„Nie dość, że jesteśmy uzależnieni, to jeszcze nie mamy wytworzonych żadnych mechanizmów obronnych. Zbytnie poleganie na technologii i inwestowanie w relacje w mediach społecznościowych może także utrudniać nasz rozwój społeczno-emocjonalny. Rozwiązujemy nasze problemy albo myślimy, że tak się dzieje, kiedy logujemy się na nasze urządzenia i te wszystkie konta i platformy mediów społecznościowych”.
Nawet przegląd przez taką aplikację jak TikTok może być wyczerpujący dla twojego umysłu według niej. „Mimo tego, że oglądasz filmiki z kotkami i pieskami i takimi tam, twój mózg pracuje i procesuje informacje. Mózg nie rozumie, czy to dobre czy nie.”
Spędzenie czasu offline może odwrócić niektóre z tych efektów, mówi Sarantopoulou. „Można zdobyć psychologiczne, społeczne i emocjonalne korzyści poprzez nauczenie się jak się odłączyć. I może to być bardzo wyzwalające doświadczenie”.
To właśnie ten czas offline zainspirował Offline Club. Otwarty w 2022 roku; współwłaściciele Ilya Kneppelhout, Valentjin Klok i Jordy von Bennekom zaczęli organizować „het leest” (czytanie) weekend, gdzie goście byliby odcięci przez całe dwa dni.
„Naprawdę czujemy, że kiedy jesteśmy offline, tworzymy mentalne wolne miejsce na nowe pomysły. I dostajemy przypływy kreatywności” - powiedział Kneppelhout.

Ilya Kneppelhout, Jordy von Bennekom i Valentjin Klok, założyciele Offline Club. Zdjęcie: PR
Podczas jednego z tych spotkań pojawił się pomysł przyniesienia tego konceptu do miasta. „To inwestycja czasu i pieniędzy aby móc pójść sobie na weekend” - powiedział van Bennekom. „Dlatego pomyśleliśmy żeby stało się to nieco łatwiejsze dla szerszej publiczności i żeby naprawdę mieli szansę wdrożyć to w swoje życie codzienne”.
Od jego oficjalnego otwarcia na początku lutego, Offline Club stał się niezmiernie popularny, oferując spotkania na terenie Holandii, które często zostają wcześnie wyprzedane. Zatrudnili więcej osób do pomocy organizacji wydarzeń aby poszerzyć skalę operacji. Kiedy byłam w Offline Club w Amsterdamie, w Utrecht i Nijmegen również odbywały się podobne spotkania. Założyciele nawet odeszli ze swoich poprzednich prac aby zaadaptować się do zwiększonego popytu.
W dość ironiczny sposób grupa zdobyła wiele uwagi poprzez media społecznościowe. Offline Club wysłał wiele filmików, które szybko zdobyły wiele wyświetleń i zdobył prawie 200 000 obserwujących na Instagramie w przeciągu 2 miesięcy. „Jest to trochę przytłaczające” - powiedział Kneppelhout. „Ale wiemy, że to jest coś, czego ludzie bardzo potrzebowali. Żyjemy w czasach wypalenia kulturowego, w którym wszyscy mówią o negatywnych efektach od ekranów i przyznawania, że spędzają więcej czasu na telefonach niż by chcieli”.
Off the Radar także poczuł, że ludzie pragnęli miejsc bez telefonów, zwłaszcza skupionych na muzyce. Wiele wystąpień na żywo jest psutych przez osoby trzymające swoje telefony w celu nagrywania, mówi współzałożyciel Jori van der Jagt. „Wielu młodych ludzi chce imprezować bez telefonów albo zrobić coś bez telefonu”. dodaje Daan Biemans, również współzałożyciel. Niektóre miejsca takie jak berliński klub Berghain utrzymują swoje zasady o zakazie używania telefonów, jednak zazwyczaj kończy się to na nakładaniu naklejki na kamerę albo poproszeniu osób o schowanie telefonów w swoich kieszeniach. Off the Radar zdecydowało się na inne podejście. Tak jak w Offline Club, goście muszą odłożyć swoje telefony przed wejściem do lokalu.

Występ Off the Radar w Club Smederij w Tilburgu. Zdjęcie: Nick Mulder.
Jedną z potencjalnych wad tego pomysłu jest idea, że chęć pójścia offline powinna być motywacją sama w sobie. Czy potrzebujemy siły z zewnątrz, aby oderwać nas od naszych telefonów?
„Niektórzy ludzie mówią: Ale to twoja odpowiedzialność! Po co iść na spotkanie – nie możesz zrobić tego sam?” - powiedział van Bennekom. „Ale ci ludzie zapominają o fakcie, że te urządzenia i aplikacje zostały stworzone z pomocą najlepszych psychologów i neuronaukowców, którzy wiedzą jak cię w nie wciągnąć. Te urządzenia uzależniają. Prawie nie masz nad tym żadnej mocy”.
Wiele odwiedzających Cafe Brecht zauważy unikalną strukturę Offline Club – w równej ilości czas spędzony razem i dla siebie samego – za bardzo przyciągającą, z czym się zgadzam. Jest coś wyjątkowego w kompanii innych osób, które chcą znaleźć sposób, aby się oddalić od swoich telefonów, chociaż na kilka godzin. „To ta relacja międzyludzka, bycie wśród innych osób” - mówi osoba obok mnie. Inna nazywa ten moment „dobrą trzecią przestrzenią” - miejscem między domem i pracą albo szkołą, gdzie ludzie mogą się zebrać i zrobić sobie przerwę. To zdecydowanie działa. Niektóre z osób w niedzielnym spotkaniu są tu już trzeci albo czwarty raz.

Telefony odkładamy do pudełka w trakcie sesji. Zdjęcie: Jeremy Meek/The Guardian.
Pod koniec sesji, organizator Catrien de Vries zabiera nas na coś podobnego do raportu. Poznała Offline Club na jednym z ich wyjść weekendowych, według niej to doświadczenie „zmieniło jej życie”. Wcześniej pracowała w pracy biurowej w korporacji i czuła, że nigdy nie miała czasu dla siebie. Przez Offline Club była w stanie poznać inne osoby o podobnych poglądach.
„Jak się czuliście bez telefonów?” - pyta się nas. Szczerze, nie było to proste. Wiele osób, włącznie ze mną, odczuło ich brak. „Miałam ochotę chwycić mój telefon jak jakiś nałogowiec” - powiedziała Popowicz. Ale według niej, czas spędzony offline jest sposobem nauczenia się opóźnionej gratyfikacji.
„Czuję się bardziej połączony z człowieczeństwem” - stwierdza inna osoba.
Oczywiście, trzy godziny nie wystarczą, aby rozwiązać wszystkie problemy związane z byciem on-line za często. Sarantopoulou uznaje to za umiejętność, która musi być rozwijana. „Musimy stworzyć pewną wewnętrzną motywację, która pomoże nam kontynuować bez kogoś obok, kto będzie nam przypominał” - powiedziała. „Na początku będzie ciężko, ale musisz się nauczyć: jak być świadomym, jak utrzymać się w momencie, wytrzymać dyskomfort. To podróż”.
Koniec końców, to na tym polega Offline Club. Założyciele nie są całkowitymi luddystami. Bardziej zależy im na zachęcaniu ludzi do implementacji bycia offline nieco częściej w swoim życiu i utrzymaniu relacji ze swoimi urządzeniami, która nie ma negatywnych efektów i sprawia, że są szczęśliwi. - stwierdza Kneppelhout. „Mamy nadzieję, że pokażemy ludziom, że można żyć inaczej, szczęśliwiej i z większym spełnieniem”.

„Chcemy pokazać ludziom, że można żyć inaczej”. Zdjęcie: Jeremy Meek/The Guardian
Chęć odłączenia się od technologii nie jest pomysłem unikalnym dla Holendrów, ale Sarantopoulou zauważa, że pasuje ona do niektórych wartości narodu. „W kulturze holenderskiej ważne jest mieć balans między pracą, a życiem prywatnym” - mówi. „Starają się także utrzymać poczucie społeczności. Lubią spotykać się razem, lubią robić rzeczy razem, cieszą się organizacją barbecue i borrels (nieformalne spotkania, które zazwyczaj skupiają się na piciu). Mogę sobie wyobrazić, że ten koncept wpasowuje się dobrze w taką kulturę”.
Jest to także odzwierciedlone w wydarzeniach Offline Club. Wybierają i wspierają lokale, które cechują się autentycznością i unikalnością. Obecnie większość sesji odbywa się w kawiarniach „gezellig”, które mogą pomieścić około 30 osób (chociaż niektóre z nich odbywały się w studiach jogi albo nawet przestrzeniach współpracujących). Pierwsze spotkanie grupy sięgające aż 300 osób w Westerkerk - protestanckim kościele w Amsterdamie – odbędzie się 22 maja. Do tego oferują także weekendowy wyjazd na wieś pod koniec czerwca dla 10 do 12 osób. Ceny zaczynają się od 425€ (1844 złotych).
„Naprawdę chcemy zbudować społeczność wokół tego” - przyznał Klok.
„Tak jak my to widzimy, na przykład, przeprowadzasz się do Berlina i Offline Club tam jest miejscem, aby zobaczyć nowe fajne lokale, poznać nowe osoby nieco łatwiej i mieć już jakiś wspólny temat” - dodaje van Bennekom.
Założyciele mówią, że otrzymują prośby od osób z różnych części globu z nadzieją o wdrożenie podobnego konceptu do swoich miast. „Świat domaga się mniej czasu ekranowego i więcej połączeń” - powiedział Kneppelhout.
Wracając do Cafe Brecht, jestem jedną z ostatnich wychodzących osób. Kiedy znajduję się już w drzwiach, drogę zastępuje mi inny gość, który wrócił. Była tak zauroczona doświadczeniem, że zostawiła swój telefon.
Dział: Styl życia
Autor:
Hannah Docter-Loeb | Tłumaczenie: Emilia Krefft