Co wybór imienia przez Leona mówi nam o nowym papieżu
Pierwszą rolą papieża jest bycie ewangelizatorem — kimś, kto głosi zmartwychwstanie Jezusa.

Zdjęcie: Douglas Sacha/getty images
Byłem jednym z tych komentatorów, którzy z pełnym przekonaniem twierdzili,
że żaden Amerykanin nie zostanie wybrany na papieża. Opierając się na
powszechnie przyjętej opinii, mówiłem wielu dziennikarzom i nadawcom, że
dopóki Stany Zjednoczone pozostają supermocarstwem, kardynałowie nigdy
nie przekażą rządów nad Kościołem powszechnym obywatelowi USA.
Cóż, elektorzy — oraz Duch Święty — spektakularnie udowodnili nam
wszystkim, jak bardzo się myliliśmy. Kiedy biały dym pojawił się znacznie
wcześniej, niż ktokolwiek się spodziewał, założyłem, że wybrano faworyta,
kardynała Pietro Parolina. Moje zdumienie nie miało granic, gdy z frontowej
loggii Bazyliki św. Piotra ogłoszono imię Robert Francis Prevost.
A Prevost był nie tylko Amerykaninem — pochodził z Chicago, dorastał
zaledwie 25 minut jazdy od mojego rodzinnego miasta. Wszystko wydawało
się nierealne, wręcz niemożliwe.
W końcu pojawił się na balkonie, ubrany w białą papieską sutannę, ale także
w tradycyjną mozzettę (ozdobną pelerynę na ramiona) i haftowaną stułę —
ozdoby, których papież Franciszek unikał podczas swojego pierwszego wystąpienia.
Był to znak, że nowy Ojciec Święty będzie podążał własną drogą — a także
gest pojednania wobec bardziej konserwatywnych katolików, którzy czasem
czuli się zmarginalizowani przez pontyfikat Franciszka. A wybrane przez
niego imię papieskie — Leon XIV — miało piękne i potężne znaczenie dla
każdego, kto zna historię Kościoła.
Nowy papież odwołał się do swojego poprzednika, Leona XIII — postaci
kluczowej, która kierowała Kościołem katolickim w latach 1878–1903. Gdyby
kardynał Prevost wybrał imię Franciszek II, Jan Paweł III czy Jan XXIV, łatwo
byłoby go zaszufladkować ideologicznie. Ale wybierając imię Leon XIII, dał do
zrozumienia, że nie będzie tak łatwo podlegał uproszczonym klasyfikacjom.
Początkowa reakcja Kościoła katolickiego na rewolucje polityczne XVIII wieku
oraz innowacje filozoficzne XIX wieku, zwłaszcza marksizm, była
jednoznacznie negatywna. Co, trzeba przyznać, było zrozumiałe — biorąc
pod uwagę brutalność, z jaką wielu rewolucjonistów kulturowych i
politycznych tamtych czasów prześladowało Kościół.
Jednak Leon XIII przyjął zniuansowane, intelektualnie wyrafinowane
podejście — twórczego dialogu z nowoczesnością, nie mówiąc jej po prostu
„tak” ani „nie”. Najlepszym przykładem stylu Leona jest jego przełomowa encyklika “Rerum Novarum”,
która zapoczątkowała nowoczesną tradycję katolickiej nauki społecznej.
Konserwatyści znajdują w tym liście wiele wartościowych treści — w tym
bezkompromisową krytykę socjalizmu oraz energiczną obronę własności
prywatnej. Ale liberałowie z kolei doceniają nacisk Leona na tzw.
„powszechne przeznaczenie dóbr” — ideę, że skoro całe stworzenie
ostatecznie należy do Boga, to sposób, w jaki korzystamy z własności
prywatnej, powinien być przede wszystkim podporządkowany trosce o dobro wspólne.
Oto zdumiewające zdanie z encykliki “Rerum Novarum: „Gdy zostaną
zaspokojone potrzeby, reszta tego, co ktoś posiada, należy do ubogich.” Co
więcej, ten sam Leon XIII, który bronił praw pracowników, nie szczędził
również ostrych słów krytyki wobec demokracji liberalnej. Dla mnie,
wybierając imię tego subtelnego myśliciela, Leon XIV daje do zrozumienia, że
wobec współczesnego świata będzie zarówno mówił „tak”, jak i „nie”.
Ale chcę sięgnąć głębiej niż polityka czy zaangażowanie kulturowe. W swoim
poruszającym przemówieniu z loggii papież Leon XIV określił siebie jako
„syna św. Augustyna”, a jego pierwsze słowa do zgromadzonych tłumów
dotyczyły pokoju zmartwychwstałego Chrystusa.
Członek zakonu augustianów, Robert Prevost został głęboko ukształtowany
przez myśl i duchową praktykę wielkiego biskupa Hippony z V wieku. Bez
wątpienia jeden z dwóch lub trzech najwybitniejszych intelektualistów w
historii Kościoła, św. Augustyn był też człowiekiem ogromnej pasji i serca.
Być może najsłynniejsze zdanie z jego Wyznań brzmi: „Stworzyłeś nas,
Panie, dla siebie, i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w
Tobie.” To zdanie tak wymownie wyraża tęsknotę za Bogiem, obecną w duszy
każdego człowieka — a co za tym idzie, misję Kościoła, by ewangelizować,
by karmić głodujące serce ludzkie Ewangelią. I właśnie to — jak podkreślił
dobry augustianin papież Leon XIV — jest jego pierwszym i najważniejszym zadaniem.
I wreszcie — to wezwanie do pokoju od zmartwychwstałego Jezusa. Papież
jest nauczycielem, kaznodzieją, administratorem, kierownikiem personelu,
menedżerem watykańskiej biurokracji itd. Ale jego pierwszą rolą jest bycie
ewangelizatorem — to znaczy kimś, kto w przekonujący sposób głosi
zmartwychwstanie Jezusa z martwych.
Ad multos annos, Papa Leo!
(Na wiele lat, Papieżu Leonie!)
Dział: Chrześcijaństwo
Autor:
Biskup Robert Barron | Tłumaczenie: Mateusz Rega — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://www.foxnews.com/opinion/bishop-robert-barron-what-leos-choice-name-tells-us-about-new-pope